Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2010, 10:22   #21
Megg
 
Megg's Avatar
 
Reputacja: 1 Megg nie jest za bardzo znany
Poranek był ciepły, delikatny wiatr nieznacznie poruszał liśćmi na drzewach. Stała na niewielkiej werandzie z kubkiem kawy w ręce, musiała się dobudzić. Znów odrobinę zabalowała z ekipą Micka i Luke’a, a miała tylko wpaść po gitarę i oddać deskę. Proces wymiany potrwał dłużej, niż powinien. Dopiła kawę i zniknęła w domu, by po chwili wyjść z torbą, gotowa do spędzenia kilku godzin w szkole. Nie zapowiadały się źle, szczególnie, że na zajęciach z techniki od dwóch tygodni tematem przewodnim było skonstruowanie zamka, kłódki lub czegoś w tym rodzaju.
Szła na nogach, nie miała daleko. Po drodze natknęła się na Clarę. Zamieniła z nią kilka słów, głównie związanych z przemyśleniami na temat balu, wynikającymi z ostatnich rozmów z Mickiem.
Kiedy Clara umknęła na zajęcia, Lain wyciągnęła z kieszeni gumę do żucia i rozwinęła z papierka, nieśpiesznie kierując się do klasy.
- Moje uszanowanie. – Mruknęła wchodząc do środka i wsunęła listek gumy do ust. Zajęła miejsce za Yoshim licząc, że ukryje się za nim razem ze swoim brakiem podręczników, których nie posiadała i zeszytem, w którym zamiast notatek kreśliła niekończące się komiksy. Rozglądnęła się i obróciła ołówek w palcach, po czym poprawiła czerwoną spódniczkę i przymknęła oczy. Mechanizm zegara wiszącego na ścianie rozbłysł w jej wyobraźni tak, jak budowa kłódek, które nieraz otwierała za pomocą agrafki czy spinki do włosów. Ciche tykanie prawie odbijało się echem w jej głowie. W nieskończoność.

***

Po dzwonku, na korytarzu, złapali ją Mick i Luke.
- Nauczyciel wziął mnie do odpowiedzi i, cholera, dobrze, że ssało mnie z głodu. Nic nie umiałem, ale burczało mi w brzuchu tak głośno, że gość wstawił mi tróję z minusem. – Luke przeczesał palcami ciemne, długie włosy i uśmiechnął szeroko.
- Ta, w końcu sprawiałeś wrażenie, jakbyś mówił coś sensownego. – Mruknął Mick z drwiącym uśmiechem.
- Jedynie sprawiał wrażenie. To dalej żaden sukces. – Pociągnęła za sobą chłopaków i wparowała do bufetu szkolnego. Dostrzegła Michaela. Popatrzyła na niego pytająco i rzuciła znaczące spojrzenie na miejsce naprzeciw. Mick i Luke śmiejąc się z czegoś ruszyli w stronę lady, gdzie opasła kucharka wydawała kolejne porcje. Pogrążony w myślach chłopak nie zauważył rudej dziewczyny. Skrzyżowała ręce i poczekała na kolegów. Bez skrępowania zwinęła jednemu z nich frytki z tacy.
- Dojdę do was za chwilę. - Mruknęła i podeszła do Michaela. Uniosła lekko kąciki ust. - Cześć. Przeszkadzam?
Lekko zadrżał po czym obrócił się w stronę dziewczyny.
- Hej. Nie, skądże, nie przeszkadzasz. Chcesz usiąść? - skinął głową na puste krzesło na przeciwko niego.
Przysiadła na brzegu wskazanego krzesła i oparła się łokciem o stół. Drugą ręką trzymała kartonik z frytkami, który automatycznie wysunęła w kierunku chłopaka.
- Jak się tu czujesz? - Spytała bez ogródek przyglądając się mu spokojnymi, choć uważnymi, intensywnie niebieskimi oczami.
Wzrok Michaela zza pleców Lain przeniósł się na frytki po które sięgnął i zatrzymał się na jej oczach.
- Wszystko tu jest takie inne. Ta szarość i wszechobecna zieleń... - uśmiechnął się lekko. - W Stillwater czy nawet w Nowym Jorku było naprawdę łatwiej się przyzwyczaić.
Uśmiechnęła się z błyskiem zrozumienia w oczach. Podrapała się po ramieniu i zmarszczyła lekko brwi.
- Zawsze masz alternatywę. Gdybyś tylko jej potrzebował, nie poprowadzę cię za rękę, ale mogę wskazać kierunek. Masz już plany na ostatnie dni tygodnia? - Zerknęła na Micka, który właśnie wybuchnął gromkim śmiechem kilka stolików dalej. Luke pochylił się gwałtownie, jakby coś mu upadło. Pokręciła lekko głową i znów popatrzyła na Michaela.
- Nie mam żadnych zaplanowanych akcji. No może ta impreza u Kate McCall w piątek. Wybierasz się?
- Kate McCall? Taka blondynka, która jest wszędzie, gdzie się obrócisz? - Wyszczerzyła zęby i odchyliła się na krześle. Coś niepokojącego przemknęło przez jej twarz.
- Tak, pewnie się pojawię. - Odparła po chwili. - Ale gdybyś chciał poznać to miasteczko od trochę innej strony, po prostu daj znać. Nie wszyscy, którzy trzymają się z boku są tacy, jak oni. - Wskazała na Micka, który naciągnął Lukowi koszulkę na głowę i wstał z szerokim uśmiechem. - Dlatego akceptuje się każdego. Nawet Clarę, która czasem przegina z byciem odpowiedzialną albo Luke’a, który żyje i oddycha gitarą basową. Mamy szafki obok siebie, po prostu zostaw wiadomość, jak dojdziesz do wniosku, że pora odetchnąć od popularnej gromadki. - Mrugnęła do niego i wstała. Zasunęła za sobą krzesło nogą obutą w glana. Mick i Luke stali już w drzwiach. - Trzymaj się, Michael. - Zasalutowała mu i zmyła się ze stołówki, razem z roześmianymi kolegami.
Impreza u Kate McCall? Jeśli się nie myliła, Kate nie brakowało kasy. Jej chłopakowi też. Raz nawet ogród państwa McCall posłużył jej jako linia ucieczki. Jeśli będzie co pić…
- Wbijemy się, nie? – Zerknęła na chłopaków i pchnęła drzwi do klasy. Spóźnieni.
- No taak… - Poirytowany nauczyciel jakby wyjął odpowiedź z ust Micka i Luke’a i wskazał miejsca pod ścianą. – Ostatni raz wchodzicie 20 minut po dzwonku. – Syknął jeszcze, zanim dostrzegł, że tamci usiedli po drugiej stronie klasy i najwyraźniej, mimo przyjścia na lekcję, nadal byli nieobecni myślami.

***

Kilka godzin później szła szybkim krokiem przez zatłoczony korytarz. Godzina chemii dała jej dużo do myślenia. Reakcje między substancjami, szczególnie te gwałtowne, przyciągnęły jej uwagę do tego stopnia, że brała aktywny udział w lekcji i zainspirowało ją to do…
- Takiej zadymy…! – Rękoma zakreśliła łuk w powietrzu. – Takiej zadymy jeszcze nie było. Mick stał spokojnie pod bramą szkoły wpatrując się w Lain i wypuścił dym w bok, nie spuszczając wzroku z rudej przyjaciółki.
- Ale że co chcesz zrobić? – Zapytał ze sceptyczną miną i uniósł brew.
- Małe fajerwerki w niespodziewanych miejscach i momentach. – Wyjaśniła trochę enigmatycznie.
Mick oparł się o mur szkoły po zewnętrznej stronie.
- A skąd weźmiesz środki do tego? – Bez pośpiechu zasłonił skręta dłonią, gdy jeden z nauczycieli minął ich, pędząc do domu.
Lain zmarszczyła lekko brwi i z butną miną popatrzyła koledze prosto w oczy.
- Ze szkoły. To oni fundują bal. My – dobrą zabawę. Łapiesz? – Uśmiechnęła się widząc błysk zrozumienia w oczach Micka.


Postanowiła pogadać z Clarą. O ile się nie myliła, jej koleżanka działała przy organizacji balu. Miała więc więcej możliwości. Wpadnie do niej wieczorem i wyciągnie ją na koktajl.
 
__________________
Jędza i nędza.

Ostatnio edytowane przez Megg : 16-03-2010 o 12:41.
Megg jest offline