Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2010, 13:15   #31
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Opatrzony i zaopatrzony w morfinę Dunin wrócił do domu Forstera. Skreślił krótką notatkę, która tworzyła zasłonę dymną wcześniejszej zasłony dymnej... Ilość kłamstw jakie wokół niego rosły stawała się powoli nie do zniesienia. Oczywiście każde wypowiedziane kłamstwo zawsze pociągało za sobą kolejne; a tej sprawie – odnosił takie wrażenie – pierwsze kłamstwo wcale nie przez niego zostało wypowiedziane... Wrzucając walizki do bagażnika myślał o spotkaniu z redaktorem Mostowiczem. To on mylnie założył, że Dunin jest masonem i taką informację podał do Gdańska. Dziennikarzyna znał Weronikę, a przynajmniej tak twierdził... To było ciekawe pytanie. Czy Dyjamentowska i Mostowicz byli członkami tej samej loży? Jeżeli tak to sprawa współpracy z Niemcami stawała się dość kłopotliwa. Niezależnie czy dziennikarz przekazał informacje Forsterowi dla tego, że wybuchła wojna, czy dlatego, że już przy spotkaniu w Warszawie spodziewał się problemów – fakt pozostawał faktem – loża, a więc Weronika, miała kontakty z Niemcami. Tomasz nie roztrząsał tego w kategoriach zdrady, czy moralności... interesowały go suche fakty. Czy to przez te kontakty wybrała „Bank Gdański”? Musiała brać pod uwagę pogorszenie stosunków politycznych, czy utrudnienia jakie mogły wyniknąć z depozytami Polaków w niemieckim mieście...

Zatankował do pełna i jak za zborze zapłacił za kanister. Paliwo było jedyną rzeczą, która tak naprawdę była w tej wyprawie potrzebna.



Podróż bocznymi, zasypanymi liśćmi drogami była nużąca i niebezpieczna jednocześnie. Na drogach nie było żadnych oznaczeń i łatwo było pomylić drogę – co w obecnych warunkach mogło się równać z wjechaniem w linie frontu...

Pomimo wszystko jednak Tomasz starał się poskładać elementy tej układanki. Jeżeli Mostowicz i Dyjamentowska nie byli członkami jednej loży tylko dwóch zwalczających się wzajemnie to sprawa wcale nie była bardziej klarowna. Problem wyboru „Banku Gdańskiego” dalej pozostawał. Tłumaczyło natomiast zainteresowanie i uniżoność Mostowicza – po prostu chciał się dostać do „skarbu” Weroniki i uznał to za najlepszy sposób. Wkupić się w łaski, udawać przyjaciela, a na zakończenie – zagrać Brutusa. W takim przypadku oczywiście musiał zawiadomić kogoś w Gdańsku, aby przyczepili się Dunina i nie spuszczali go z oczu, skoro sam miał problemy z dotarciem.

Osobną kwestią pozostawali ludzie, którzy zamierzali go nastraszyć w hotelu „Jantar”, a następnie – prawdopodobnie – porwać pod domem Forstera. Rozsądnym wydawało się założenie, że jest to kolejna grupa – niezwiązana z wcześniejszymi. Kolejna loża? To zaczynało przypominać... Po prostu paranoja. Jak tak dalej pójdzie to wszyscy będą członkami lóż masońskich – z wyjątkiem Dunina.

Mądrości życiowe starego dozorcy z Brześcia po prostu po Tomaszu spłynęły, jak woda po kaczce. Po całej drodze miał ochotę tylko się położyć, a nie roztrząsać sytuacji geopolitycznej i możliwych działań państw ościennych... W końcu uzyskał informację o hotelu i udał się na miejsce.


Hotel. Lokum znajdujące się w lekko zapuszczonym budynku nie zasługiwało na miano hotelu, a nazwa „Astoria” była już szczytem... hmm. Nie ważne. Ważne było to, że było gdzie spać i nie było to siedzenie samochodu. Obudzony w południe był trochę bardziej przytomny, ale za to głodny. Najwidoczniej nie można było mieć wszystkiego jednocześnie...

Restauracja „Batorówka” serwowała dużo smaczniejsze jedzenie niż można było sadzić po elewacji budynku i zużytym wyposażeniu. Lektura Kuriera nie poprawiła mu humoru w przeciwieństwie do wybornego obiadu. Miał co prawda w kieszeni zarówno niemieckie papiery wyrobione przez Forstera – jeżeli jeszcze nie były unieważnione; jak i polski paszport; ale i jedno i drugie mogło okazać się równie nieprzydatne w obliczu szalejącego frontu i zawieruchy wojennej. Śląsk był zajęty co odcinało mu szybką drogę ucieczki na południowy zachód, jaką pierwotnie zamierzał wybrać, aby dostać się do Paryża... Oczywiście jeżeli Paryż był jakąkolwiek opcją – zaczynał w to wątpić po liście znalezionym w Gdańsku. Pudełko miało jechać do Paryża i odwrócić uwagę, więc raczej sam przedmiot pojedzie zupełnie gdzie indziej. Zabawa w ciuciubabkę zaczynała go irytować, poważnie irytować. „Rzucić tym wszystkim w diabły” - jawiło się na horyzoncie jako ciekawa opcja. Miał, może kilka, kilkanaście godzin – Bachmann nie był idiotą i mógł założyć, że Dunin pojechał sam; choć równie dobrze mógł założyć, że ktoś go zabił, porwał... O tym, że w Gdańsku wydarzyły się w sumie dwa zamachy na życie Dunina na pewno się dowiedział. W tym drugim mógł sobie nawet naocznie obejrzeć ostrzelany samochód... Poza tym nikt nie wiedział o celu podróży Dunina. Chyba, że Forster lub Bachmann komuś by się wygadali... Śledzony też nie był – nie na tylu pustych drogach...

Jego rozmyślania przerwała piękna kobieta, która pojawiła się na sali wywołując spore zamieszanie. Dunin był zaskoczony, czy może nawet zszokowany, ale nie pierwszy raz w ciągu ostatnich dni. Ogólniki rzucane przez damę i jej kokieteryjne zachowanie – zupełnie nie licujące z dobrym wychowaniem i zachowaniem w miejscu publicznym dodatkowo nim wzburzyły. To wszystko, ta cała sytuacja, przypominała jakąś tragifarsę, gdzie postacie pojawiają się nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak i nie wiadomo po co. Wygłaszają swoje kwestie niepasujące do sytuacji, aby już w następnej sekundzie zniknąć za kurtyną...

„Cholera Jasna!!!” - przekleństwo nawet w myślach było niecodzienne dla Tomasza, ale naprawdę miał tego dosyć, a siedzącą naprzeciwko kobietę klasyfikował bliżej „kurtyzana” niż „dama”. Tego naprawdę było za wiele.

Lodowatym głosem wycedził:
- Droga Nieznajoma – Dunin rzucił serwetę na stolik i sięgnął po kawę zastanawiając się czy nie wylać jej na kobietę – Mam gdzieś czy jestem oświeconym czy nie. Skoro wszystko zależy od perspektywy spójrz z następującej perspektywy, perspektywy faktów. Pierwszy: tylko ja wiem gdzie jest to potężne coś, za którym wszyscy się uganiacie, więc jeżeli coś mi się stanie – szukaj wiatru w polu. Drugi: mam dość gierek i wszystko mi jedno jak się to skończy. A wysłanie na miejsce Bachmanna z drobną sugestią, że zostałem napadnięty i uprowadzony jest też interesującym scenariuszem. Podejrzewam, że też nie chcesz się z nim spotkać... Trzeci: skoro Niemcy tu jadą to masz coraz mniej czasu na udzielenie mi odpowiedzi. Perspektywa Droga Damo, perspektywa. Moja perspektywa jest taka, że albo teraz, zaraz, otrzymam wszystkie odpowiedzi na wszystkie pytania i dowiem się w co się bawi wasze małe kółko tajemnic, albo kończymy zabawę i zabieram się w swoją stronę zostawiając Was z tym całym burdelem. Czas biegnie droga pani – wstał od stołu i gestem przywołał kelnera: - Proszę uregulować rachunek. Reszta dla pana.
- Oczywiście. Dziękuję szanownemu panu
.
- Czas biegnie Droga Pani i proszę trzymać ręce przy sobie. Nie spoufalam się z byle kim. – uśmiechnął się krzywo mijając ją i idąc ku wyjściu.

Tego naprawdę było za wiele. Był wściekły i ostatniej uszczypliwości nie mógł sobie podarować. To wszystko było chore, wszyscy zawsze byli krok przed nim. Wyglądało na to, że środki jakie zaprzęgnięto do tego, aby go obserwować, za nim jeździć i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze, znacznie przekraczały zdrowy rozsądek. Tak jak ta wyperfumowana paryżanka na zabitej dechami prowincji. Wszystko pasowało jak pięść do oka. Koniec gry. Następnych głupich rozmówek i gonienia za błędnymi ognikami nie będzie.
 
Aschaar jest offline