Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2010, 16:46   #273
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tLq9DnkZHfU[/MEDIA]
Dni mijały szybko. W końcu czas zdaje się płynąć nieubłaganie, kiedy ma się pełne ręce roboty. Przez kilka pierwszych nocy wszyscy byli nieco spłoszeni. Wyjące nocą w kniei wiatry, dzikie zwierzęta, oraz widok bezkresnego oceanu za swoimi plecami nie dawały poczucia bezpieczeństwa.
W ciągu dnia większość przybyłych na wyspę ludzi pracowała przy karczowaniu lasu, budowie palisady jak i stawianiu nowych domostw. Reszta trenowała pod okiem bitnego i rygorystycznego Geraxa.
Dzień po dniu, kolejne połacie puszczy znikały , a na ich miejscu pojawiały się domostwa, magazyny, bądź przygotowane pod budowę stosy pali.

***

Minęło trzydzieści dni. Czas , który Arin wyznaczył na odbudowanie Osady. Dzień należał do cieplejszych. Blask słońca zdawał się podnosić wszystkich na duchu, a i również widok palisady - bariery oddzielającej mieszkańców od dzikiej puszczy - sprawiał , że wszyscy czuli się bezpieczniej. Pomijając poczucie spełnienia.
Arin wyszedł ze swojej niedawno zajętej chaty. Nie wyróżniała się spośród innych. W każdej miało mieszkać minimalnie dziesięć osób - tak było bezpieczniej i oszczędniej. Swoją Arin dzielił z pozostałymi rekrutami z Galeonu. Nie był człowiekiem rozmownym. Nie często również można było usłyszeć od niego jakieś przychylne słowa, mimo to mogło się wydawać , że polubił tą grupkę osób. Być może dlatego, iż jako jedyni zdawali się mieć tutaj głowy na karku.
Mijając próg przystanął by podpalić tytoń w drewnianej fajce. Pyknął kilka razy, a nad jego głową uniosło się kilka kłębków siwego dymu. Spod zielo nego , zabrudzonego kaptura przyglądał się "ulicy". Miejsce to, nie przypominało niemal bezludnej okolicy sprzed kilkunastu dni. Wszędzie kręcili się marynarze, wojownicy, myśliwi, rzemieślnicy.
- Pewnie wszyscy myślą, że teraz już pójdzie z górki... - mruknął pod nosem, ruszając grząską nawierzchnią w kierunku palisady. - Chłopcze ! Te łachudry , z którymi mieszkam gdzieś się rozlazły... Poszukaj no ich i powiedz, że czekam na palisadzie , przy bramie. - młodzik siedzący w cieniu, pod ścianą frontową jednego z budynków obok, poderwał się na nogi. - Zacznij od karczmy. Chociaż wątpię , aby moczyli mordę od samego rana... Przynajmniej większość.- mężczyzna wcisnął mu w dłoń srebrną monetę. - Idź, idź.

Kilka chwil później stał już na wysokiej palisadzie. Uderzył kilka razy fajką o drewniany pal, opróżniając ją z popiołu. Jednocześnie , jego oczy dokładnie przyglądały się tańczącej na wietrze zieleni. Choć wycieli wiele drzew, wybudowali Osadę, knieja dalej zdawała się nieposkromiona. Ich faktoria zdawała się małą przystanią na skraju tego bezkresnego oceanu. Gdzieś , daleko na horyzoncie dało się dostrzec masywne i wysokie góry, o ośnieżonych szczytach.
Słysząc kroki z swoimi plecami, oderwał spojrzenie od drzew.
- Jesteście... To świetnie. Nie rozmawialiśmy o tym zbyt wiele, ale nadszedł czas na podjęcie kolejnych kroków. Wiem, że mieliście wiele pracy... Ale nie ma czasu na odpoczynek. Przynajmniej, jeśli nie chcecie skończyć tak jak nasi poprzednicy. Harvel pewnie znowu da nura w toń, jak tylko pojawią się problemy, więc w najlepszym wypadku czeka was tutaj wegetacja aż do usranej śmierci.- zaśmiał się lekko, najwidoczniej rozbawiony własną wylewnością. Odwrócił się na pięcie, po czym przywołał kogoś gestem. Do grupki zbliżył się elf. Jeden z przyjacił Fearotha. - Tariesa już poznaliście. Przez ostatnie kilka dni, przebywał poza Osadą. Wybaczcie mi , iż was o tym nie powiadomiłem, ale nie chciałem odciągać waszej uwagi od prac nad osadą.
Blondyn skinął głową na powitanie. Szata , która zakrywała większość jego ciała , do złudzenia przypominała tą , którą miał na sobie Arin... Tyle, że była o wiele czystsza.
- Witajcie przyjaciele.
- Tak więc... Tearies zaszedł prawie pod same góry -
Arin wyciągnął ramię w kierunku widocznych szczytów.- I powiedz... Cóż tam odkryłeś ?
- Ślady. Stare, lecz jestem pewien , że to nasi towarzysze .
- Zatem nadzieja istnieje. Teraz należy się zapytać , jak mają wyglądać poszukiwania ? Czy podzielimy się na kilka grup i ruszymy w różnych kierunkach, czy wyruszymy jedną acz mniejsza gromadą ?
- westchnął lekko.- Nie ukrywam , że mam mieszane uczucia co do tej sprawy...
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline