Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2010, 19:58   #60
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Gdy w progu sali ukazała się sylwetka lekarza dyżurnego Ewka znów zaczęła się trząść jak osika.
Bezwiednie schowała się za plecami Konrada, struchlała spuściła głowę i nie obdarzyła doktora zdawkowym choćby spojrzeniem. Starała się co prawda przysłuchiwać rozmowie ale słowa zagłuszało bicie jej własnego serca. Strach po raz kolejny odbierał trzeźwość myślenia, zasysał jak bezmierny czarny vortex i spychał ją na skraj przepaści. Do punktu, gdzie nie ma już nic, tylko strach. Wstrzymała oddech i w odruchu paniki złapała dłoń Konrada. Wpiła paznokcie w jego skórę tak mocno, że aż się na nią obejrzał.

Miała wrażenie, że zaczęła ponownie oddychać dopiero wówczas, gdy mężczyzna w białym kitlu sobie poszedł. Nie starała się nawet ukrywać, że wraz z jego zniknięciem kamień spadł jej z serca. Z ulgą wypuściła haust powietrza i przetarła dłonią spocone czoło. Jedynie nad drżeniem nóg nadal nie mogła zapanować. Jak oparzona odtrąciła też dłoń Konrada zaskoczona, że w ogóle ośmieliła się go dotknąć. Usiadła na brzegu szpitalnego łóżka i przebierała w powietrzu patykowatymi nogami.
- Śpiączka... - szepnęła, bo tylko tyle wyłapała z wyjaśnień lekarza. - Ciekawe... Gdy zaśniemy znowu tam trafimy? Ja nie chcę tam wracać...

Coś w jej środku zaczęło się buntować, szamotać na samą myśl, że miałaby znów biegać bez celu po zaułkach tego szarego wymarłego blokowiska. Wracały odczucia, które towarzyszyły jej gdy śniła ten dziwaczny koszmar... O ile to w ogóle był sen? Może ktoś przerzucił ich dusze do innego wymiaru? Uwięził, niby w grze komputerowej, w której nie można przejść na wyższy poziom z powodu usterki. A ich usterką była jakaś niezgłębiona demoniczna istota.
- Dlaczego my? - zerwała się niespodziewanie z miejsca i prawie krzyknęła. - Powinniśmy się nad tym zastanowić. To nie może być zbieg okoliczności, musi być w tym jakaś logika, jakiś schemat. Czym sobie na to zasłużyliśmy? Coś musi nas łączyć. Nas i księdza Antoniego. Nie wierzę w przypadki...

Ewka zaczęła zataczać na środku sali kółka i myśleć na głos zupełnie ignorując obecność pozostałych pacjentów. Jeśli się przysłuchiwali to na pewno podczepili już jej etykietkę wariatki. I jeszcze ten nerwowy krok, obgryzanie paznokci i oglądania się co chwila za własne plecy... W sumie, wariatka jak się patrzy.

- Musimy coś postanowić. Możemy albo się rozstać tu i teraz i mieć nadzieję, że więcej się nie spotkamy a cała sprawa to tylko jakaś jednorazowa paranoja, albo... brniemy w to dalej. Ja bym proponowała iść na parafię. Ktoś musi wiedzieć co się księdzu Antoniemu przydarzyło. Powinniśmy szukać przyczyny. Dlaczego wpadł w śpiączkę, o czym bredził gdy zabierała go karetka, co zobaczył tamtej nocy? Może udałoby się odszukać sanitariusza pogotowia, który wówczas do niego przyjechał? No i bez wątpienia wypytać na parafii. Chyba każdy proboszcz ma jakąś gosposię? Trzeba zrobić wywiad, rozeznać się na ile to możliwe. Musiał zaistnieć jakiś katalizator, który rozpoczął spiralę zdarzeń, w których teraz uczestniczymy. Musi być jakieś źródło tego szaleństwa i powinniśmy się go doszukać.

Ewka podeszła do drzwi gotowa już się stąd wynosić. Przecież więcej w tym miejscu do zrobienia nie mieli a każda minuta tutaj spędzona była dla niej piekłem. Mordęgą, której nie zamierzała sobie bez potrzeby przedłużać.
Biblię księdza Antoniego wetknęła do kieszeni płaszcza. Nawet za specjalnie się z tym nie kryła.
- Któryś z was ma samochód? - obejrzała się ponaglająco na towarzyszy.
 
liliel jest offline