Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2010, 21:11   #39
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Punkt dowodzenia.

Leżeć.
Nie ruszyć nawet palcem. Nawet kącikiem ust. Tylko nerwowo drga powieka.
Deluca z niedowierzaniem przyglądał się straceńcowi, który zgłosił się na ochotnika do samobójczej misji. Młody chłopak, z tępym wyrazem twarzy, zakrwawionym rękawem battledresu i cieniem szaleństwa w szeroko otwartych oczach. Znał już kilku takich. Nowy Jork jest ich pełen. Przejdź się tylko się po tych wszystkich zapomnianych uliczkach.
A może chłopak marzy, jak dziecko, o medalach? O kawałkach blaszki, które będzie mógł zaprezentować na dumnie wypiętej piersi. Co mu z tego przyjdzie, gdy kula rozbije kręgosłup i do końca życia będzie jeździł na wózku? Nic.
Leżeć. Czekać. Nie ruszać się.
Usłyszeli umówiony z snajperem sygnał. Szeregowiec ruszył do szaleńczego biegu. Deluca nawet nie śledził, jak daleko zabrnął. Nie obchodziło go. Idioci mogą ginąć. Jeden po drugim.
Albo nosić erkaem.
Deluca obserwował zaciętą twarz nowego porucznika. Po kilku sekundowej walce sam ze sobą, zebrał się z klęczek i powoli podpełznął do dowódcy. Złapał za lornetkę zwisającą mu z szyi, przystawił ją do oczu i zlustrował przedpole. Choć wydawało się, to niemożliwe, ale tamten szeregowiec wciąż biegł w stronę rzeki. Może nie było żadnego snajpera?
- Sukinsyn wciąż biegnie... - Wyszeptał z niedowierzaniem.
I wtedy strzelanina ucichła na jedną przerażającą sekundę. Jakby wszyscy zamilkli w oczekiwaniu na ruch snajpera. Deluca wstrzymał oddech.
Rozrywający ciszę strzał. Szeregowy przebiegł jeszcze kilka kroków i dopiero padł na ziemię.
- Dostał?! - Krzyknął. - Nie, chyba nie. - Odpowiedział mu porucznik.
Ich snajper jednak nie strzelał.
Wtedy Deluca oderwał oczy od lornetki i spojrzał na porucznika. Jeszcze parę minut temu pewny siebie i władczy teraz wyglądał tak, jakby cała wiara z niego uszła. Trwało to tylko przez chwilę, ale sierżant zdołał to dostrzec. Obaj byli przerażeni i to było po nich widać. Plan, który wydawał się tak prosty i genialny spalił na panewce. I prawdopodobnie kosztował życie jednego z nich.
DeLuca dałby teraz wszystko za jakieś wsparcie, ale radiostacja milczała i było pewne, że muszą sobie poradzić sami.
- Więc, co o tym sądzisz? - Chyba bardziej bzdurne pytanie nie mogło przyjść na myśl Deluce.
-Jesteśmy w strasznej sytuacji. - Odparł równie głupio oficer, jakby Deluca był przez kilka ostatnich minut w innym miejscu. - Chociaż w sumie byliśmy do tego szkoleni. - Przyjrzał się jeszcze raz polu bitwy, po czym wskazał sierżantowi palcem pozycję znajdującą się na prawej flance Niemców. - Tam. Ukryjemy się i ostrzelamy tych saperów kryjących się za mostem, może uznają to za przybycie większych sił i spróbują przenieść swoje pozycja. Jak nie to zawsze to trochę wyrówna nasze szanse. - Komenderował, mimo, że bez zastanowienia, to jednak głosem, zupełnie pozbawionym pewności we własne słowa.
- Nie wiem, poruczniku. Przybili nas ogniem. Dwóch ludzi nie żyje. Kurwa... To jest bez szans. - Rzucił sierżant.
-Jeżeli spróbujemy się wycofać to snajper i ciężkie karabiny maszynowe zadadzą nam dodatkowe straty. A nasi ludzie zginęliby na próżno. Szturm na most, będzie samobójstwem. Mamy jednak możliwość wyrównania szans. Jeżeli zapewnią nam wsparcie ogniowe mamy szansę podejść niezauważeni. A jak Niemcy zobaczą padających kolegów będą musieli przynajmniej przenieść jedną z pozycji. W innym wypadku ryzykowaliby, że wpadniemy na ich flankę. Jak zaczną się ruszać, mamy możliwość ich wystrzelania. To ryzykowne, ale lepsze to niż siedzenie, które i tak długo nie potrwa. Jak zorientują się w przewadze to oni nas zaatakują. - Porucznik był zdeterminowany i nic nie mogło zatrzymać go w drodze do celu. Właśnie tacy przerażali Christophera.
- Rozkazy? - Wydusił z siebie. Gdzieś w głębi duszy cieszył się, że te słowa nie są skierowane do niego.
-Musimy im przekazać, żeby przycisnęli ogniem saperów, jak będą zajęci chowaniem się, przekradniemy się na ich flankę. Przycupniemy za jakąś kryjówką i ich zdejmiemy, z praktycznie czystej pozycji. - zakomenderował porucznik. - Będzie trudno powiadomić resztę, która znajduje się po drugiej stronie rzeki. Mam nadzieję, że jak zobaczą ruch, to zaczną strzelać. Ruszajmy.

Ruszajmy. Bo już nic więcej nam nie zostało.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 18-03-2010 o 19:42.
Lost jest offline