Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2010, 13:20   #16
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Spoglądął uważnie na horyzont, żegnając wzrokiem zachodzącą ognistą kulę. Robiło się ciemno, a do szczytu najważniejszego ze wzgórz, zostało mu jeszcze z pół mili. Gwizdnął przeciągle, poganiając zwierzaka do szybszej jazdy. Jaszczur zwinnie omijał skalne odłamki i korzenie drzew. Żerca był z niego bardzo zadowolony, dzięki niemu szybciej przebył dystans, który mu wyznaczono jako zadanie.

Wilcze Wzgórza, monumentalny świadek połączonego wysiłku Wolnych Rodzin.

Świadek śmierci wielu broniących honoru i czystości duszy ludzi wielu klanów.

Świadek chwili zwątpienia i paniki, kiedy okrutne demony ruszyły do ataku, pędzone
rozkazami ebionickich ciemiężców.

Świadek niezwykłej odwagi jednego człowieka i garstki tych, co się wokół niego skupili.

Świadek potężnej mocy wyzwolonej by zniszczyć najeźdźców Ciemności.

Wreszcie świadek Zwycięstwa, przynoszącego na wiele lat spokój znękanym Stepom.

*****


Pamiętał te chwile chwały i radości. Z każdym krokiem jaszczurzego wierzchowca przypominał sobie minione wspomnienia. Wyczerpującą aż do granic możliwości organizmu walkę, hart ducha i serca by wytrzymać ogrom pogardy i pychy nacierających demonicznych sług. Pamiętał jak krew spływała po jego muskularnym ciele, z wielu drobnych ran, z których każda była świadectwem odwagi. Wydawało mu się, że im bliżej szczytu najważniejszego wzgórza, tym wyraźniej w jego duszy grają wojenne bębny i odbijają się echem minionych lat bojowe okrzyki. Wspominał jak wielki zamęt i chaos go otaczały w tamtych chwilach, zgiełk bitwy jest nie do opisania. Nigdy już potem nie brał udziału w tak ogromnym i epickim starciu.

Zaraz po bitwie na Wilczych Wzgórzach wyruszył w podróż. Stracił wszystkich najbliższych, w zasadzie nie miał do czego wracać. Choć był jednym z nielicznych, którzy wytrwali u boku Azariasza i otaczano go powszechnym szacunkiem, nie potrafił znaleźć sobie miejsca w nowo budowanym Elizjum. Podróż była najlepszym rozwiązaniem, zresztą jako młody żerca z Zakonu, miał jeszcze wiele rzeczy do przyswojenia i wiele tajemnic do poznania. Wiele słabości swojej duszy do pokonania.

Teraz kiedy zbliżał się już do wieku podeszłego, zapragnął wrócić w rodzinne strony. Był jeszcze w dobrej kondycji fizycznej, ale pokorny człowiek nigdy nie wie kiedy nastąpi jego koniec. Przypominał teraz raczej starego wilka – samotnika, poznaczonego szramami z wielu walk, którego doświadczenie, spryt i ostrość kłów czynią niebezpiecznym przeciwnikiem.

Oficjalnie nie przystąpił do Gwardii swojego starego przyjaciela, nie nosił jej znaku. Choroba wielkiego przywódcy Wolnych Rodzin - Ojca Azariasza, przygnębiła go nieco. Wśród klanowych osobistości nie widział równie spektakularnego następcy, a Ciemność bardzo by się ucieszyła ze śmierci swojego adwersarza. Dlatego podświadomie wierzył, że podróż poselstwa, przyniesie ratunek, tak potrzebny schorowanemu Azariaszowi. Misja zwiadu była dla niego zaszczytem, a także dowodem na to, że jego wiek nie uczynił go jeszcze zniedołężniałym.


*****


Widok jaki zastał na szczycie Wzgórza, sprawił, że jego sponiewierana walkami z Ciemnością dusza, zawyła z gniewu i złości. Potężna, wykonana z czarnego kamienia kolumna, upamiętniająca wielkie zwycięstwo i bohaterstwo tysięcy, leżała strzaskana w pył. Skalne odłamki walały się wszędzie potęgując złowrogie odczucia. Wokół miejsca gdzie stał pomnik, walały czaszki zwierząt i strzaskane resztki kości, przewiązane różnokolorowymi wstęgami z okultystycznymi znakami. Trzy wielkie okręgi spalonej ziemi, zaznaczone dokładnie czernią sadzy i smoły, dopełniały obrazu mrocznego rytuału jaki miał tu miejsce. Dreszcz niebezpieczeństwa przebiegł po kręgosłupie Arona, zeskoczył z siodła wyciągając jedno z długich ostrzy, pewnie ściskając katanę ruszył między skalne załomy, badając znalezione ślady.


Jego umysł starał sobie przypomnieć całą wiedzę o plugawych sztuczkach Ciemności jaką zgromadził przez lata z nią zmagania się. Znalezione resztki rytuału i ciężka aura zła, mówiły mu, że został tu odprawiony niezwykle mroczny rytuał, podczas którego poświęcono życie wielu istot żywych, w tym na pewno także kilka ludzkich. Rytuał miał na celu przyzwanie potężnego demona, którego niszczycielskim dziełem było zniszczenie pomnika zwycięstwa. Musiała być to istota naprawdę ogromnej mocy. Aron wyczuwał, że dusze poległych przodków, pilnujące miejsca swojej śmierci zostały z tej okolicy wygnane, przez manifestację wściekłości i nienawiści potwora. Był to cios o wiele bardziej bolesny, niźli fizyczne zniszczenie kolumny. W klindze co raz bardziej rosła wściekłość z powodu bezsilności. Miejsce zostało trwale splugawione i tylko interwencja egzorcystów i śniacych, pozwoliłaby przywrócić miejscu dawną świetność.

„Ciemność jest wszędzie, jest jak wielogłowy potwór. Na miejsce jednego zniszczonego łba, wyrastają dwa nowe, ale naszą rzeczą jest walczyć. Inaczej porzucimy nasz honor i cześć.” - przypomniał sobie jak przez mgłę słowa swojego ojca i twarz, którą ledwie pamiętał.

*****


Słońce już prawie zaszło, a czarne chmury na nieboskłonie zwiastowały rychłą ulewę. W takich ciemnościach, ciężko mu było odkryć w jakim kierunku podążyli kultyści. Przywołał swego wierzchowca i ufny w jego dobry węch, nakazał mu podążać za tropem. Jaszczur spuścił głowę ku ziemi i pewnie ruszył za śladami. Udało im się ujechać może ze ćwierć mili, kiedy zaczął padać deszcz i trop się urywał. Ślady prowadziły w kierunku ziem Familii.

To mogło znaczyć wszystko… albo nic…

Skierował swojego jaszczura w przeciwnym kierunku, ku trasie, jaką podążała karawana poselska. Musiał jak najszybciej zameldować posłom o tym co odkrył, a także jak najszybciej powiadomić Elizjum.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline