Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2010, 14:07   #39
itill
 
itill's Avatar
 
Reputacja: 1 itill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodzeitill jest na bardzo dobrej drodze
Tego paskudnego ranka, równie paskudna limuzyna - szara, wręcz mdła - zajechała pod budynek hotelu Hilton. Wewnątrz pani Fujiwara, od dłuższego czasu przeżywała swoje osobiste piekło. Powietrze w limuzynie nasycone było zapachem tanich, mocnych papierosów. Obok ubranej w schludną, wręcz zbyt, białą garsonkę kobiety siedział dziwaczny "element", żywcem wyrwany z deptaka Harajuku. Jego ubiór... Styl - o ile tak można to nazwać, był mieszanką wszystkiego - tak jakby oblepić chłopaka smołą i wrzucić do lumpeksu. Kowbojska czapka w dziwacznym kolorze, fioletowe okulary, czarna, "metalowa" koszula, zniewieściała , biała kurteczka a do tego paskudne, czarne buty na wysokiej koturnie.



Zapach tytoniu był już dla niej ledwie znośny, podobnie jak wygląd pana Yuuryo. Chłopak uchodził jednak za przodującego stylistę i "projektanta". Wśród jej koleżanek uchodził za bożyszcze mody... "Zapewne żadna z tych kretynek nie widziała go nawet na oczy..." pomyślała, mierząc go spojrzeniem.
-Spoko Hotel. - uśmiechnął się szeroko.
-Ymm... Hilton. Przeciętny. Ale Europejczycy nie mają za grosz gustu...
-O z tym się nie zgodzę! Wymyślili tyle wspaniałych rzeczy! Te barokowe suknie... Weneckie maski... Orgie rzymskie! - sam się nakręcił tymi myślami.
W tym momencie szofer otworzył drzwi. Megumi wysiadła ostrożnie, dbając by nie pomarszczyć spódniczki.
-Napijemy się kawy w restauracji hotelowej... Panna Tepes na pewno tam do nas niedługo dołączy... Yuuryo-san. W pomieszczeniach hotelowych nie wolno palić...
-A, tak, tak. Już gaszę. -Chłopak przycisnął rozżarzony koniec papierosa do karoserii limuzyny, po czym weszli przez przeszklone drzwi.

Mocny "aromat" papierosów drażnił jej nos zanim jeszcze dostrzegła przyszłą teściową. Widok przy jej boku kogoś kto w jej mniemaniu uchodził za obszarpańca też nie był krzepiący, a co gorsza przypominał jej o koszmarze ubiegłej nocy. Cieszyła się, że każde zmęczenie zakryje wspaniały paryski podkład. Uśmiechnęła się na widok pani Fujiwara starając się grzecznie zignorować mężczyznę. Koszula jak i sukienka były wyrazem stylu, elegancji i szyku. Jej ubranie z resztą pochodziło z jednej z bardziej szykownych kolekcji światowej sławy projektantów, a tylko prawdziwe Paryżanki umiały nosić takie stroje i nadawać im blasku tak jakby były to suknie balowe czy kreacje prosto z wybiegu. Na twarzy Margot mimo przyjemnego uśmiechu malowało się zdecydowanie, nie chciała przecież by prawdopodobnie jej jedyna suknia ślubna była jej przebraniem a nie ubraniem. Chciała mimo wszystko mieć na to wpływ. Nie chciała się przecież poddać dyktaturze.
-Witam Panią. -powiedziała grzecznie. Słyszała, że w Japonii raczej unika się podawania rąk więc delikatnie skłoniła głową. Widziała jak robią to lokaje czy obsługa w hotelu i mimo, że robili to sztywno acz naturalnie jej to nie wyszło najlepiej. Nie potrafiła zachować sztywności, a i z pochyleniem miała problem. Do tego, z przyzwyczajenia dołączyła dygnięcie.
Miała świadomość, że tymi kilkoma gestami pogrążyła się już na całej linii.

Teściowa skrzywiła się lekko na twarzy widząc dziewczynę, a na całość jej starań odpowiedziała jedynie skinieniem głowy.
-Usiądź. -wskazała krzesło obok, przenosząc spojrzenie na wizażystę.

No tak, kostka lodu. Gdy Fujiwara usiadła wraz z wizażystą Margot też zajęła miejsce. Upiła łyk kawy i spojrzeniem przywołała kelnera tak żeby przyszła teściowa mogła zamówić też jakieś picie dla siebie ale miała wrażenie, że raczej za chwilę powie, że nie ma na nic czasu i że muszą już wychodzić.
-To Yuuryo-san, pomoże nam dzisiaj dobrać dla Ciebie strój na bal oraz suknię ślubną.
-Yo! -pomachał jej dziwak. Teściowa w tej samej chwili wywróciła oczami.
-Proponuję abyś zjadła obfite śniadanie. Może stać się tak, iż wrócimy późnym wieczorem.
-Już zjadłam, dziękuję za troskę.
-powiedziała z uśmiechem.
Przez myśl przeszedł jej okropny widok z zeszłej nocy, a w brzuchu cicho burknęło. Nie była w stanie nic zjeść. Może wieczorem będzie lepiej jak już całkiem zgłodnieje.
-W takim razie, wypijmy kawy i będziemy się zbierać -skinęła na kelnera.
-Ile ważysz? -spytał nagle mężczyzna.
-My, w Europie wolimy raczej podawać rozmiar a nie wagę. W 36 powinnam się spokojnie zmieścić, a ważę 60 kg. -odpowiedziała wyczerpująco ale mało chętnie.
-Rozmiar potrafię ocenić na oko, Tapes-san -uśmiechnął się. -Waga też jest ważna. Jeśli zdaje się pani za chuda trzeba dobrać suknię, która panią poszerzy, jeśli za gruba -taką, która wyszczupli. Wszystko to jest bardzo ważne. Wydaje się pani w sam raz, więc nie będzie dużego problemu -uśmiechnął się.
-Nie lubię sprawiać problemów. -powiedziała grzecznie uśmiechając się. Wydawało jej się, że czy ktoś jej chudy czy gruby to też da się określić na oko... nie mówiąc już o tym, że powinno się też brać pod uwagę sylwetkę pana młodego. Czekała aż zacznie się męczarnia z sukniami ślubnymi. Raz już to przechodziła a teraz miała nadzieję, że szybko pójdzie.

Mężczyzna uśmiechnął się szeroko do dziewczyny.
-W takim razie na pewno się jakoś dogadamy, Margot-san. Suknia będzie wspaniała! Już mam tyle pomysłów! Pójdziemy w avangardę!
Megumi niemal upuściła filiżankę z kawą.

-Żadnej avangardy! Nie pozwolę aby moja synowa wyglądała na balu jak dziwadło. Suknia ma być tradycyjna. Najlepiej granatowa z białymi wykończeniami. Może trochę cekinów. Nic więcej!

-Nie przepadam za cekinami i jeśli wolno prosić wolałabym aby suknia ślubna też raczej była tradycyjna z małą ilością ozdób, falban oraz... tego wszystkiego. Klasyczna. -powiedziała nie będąc pewną jak bardzo jej dość prosty i elegancki styl wszystkim przypadnie do gustu.

-Moja droga. Wiem jak będą ubrane damy na tym balu, lepiej niż Ty. Dlatego pozwól, że to ja powiem jak ma wyglądać suknia. A teraz powoli się zbierajmy.... Czas to pieniądz. - skomentowała Fujiwara.
-Zawsze uczono mnie na pokazach w Paryżu, że nie liczy się wygląd sukni ale to, który z projektantów przygotował ją. Prosiłabym jednak by liczono się z moim gustem dobierając mi garderobę szczególnie na tak ważne okazje. Mimo, że nie z mojej decyzji tu jestem wolałabym nie czuć się jak przebieraniec. -po tych słowach wstała i otworzyła szerzej oczy uświadamiając sobie, że powiedziała to na głos najbardziej despotycznej kobiecie Japonii.

-Słucham?! -młody chłopak słysząc samo to słowo, pobladł na twarzy. -Siadaj! Posłuchaj mnie panienko... Nie interesuje mnie co o tym wszystkim myślisz. I możesz być nawet wnuczką Elżbiety II! Nie pozwolę ci się tak przy mnie a tym bardziej do mnie odzywać! Więc wsadź sobie takie uwagi jak i nerwy w nos... -zmierzyła ją lodowatym spojrzeniem.

-Proszę jedynie o uszanowanie mojej osoby i mojego własnego gustu, a wtedy będę jak najbardziej miłą i posłuszną kobietą na całym globie, która będzie dbała o każdą liczbę w rachunkach i by interes przynosił jeszcze więcej korzyści niż kiedykolwiek. Proszę jednak by zwrócono uwagę, że nie jestem 14-latką, której można dyktować kolor rajstop. Mam nadzieję, że nie uraziłam Panią chęcią pozostania najbardziej efektywną kobietą Francji przy zachowaniu dokładnie jednego mojego warunku
. -powiedziała poważnie, stanowczo i nie odrywając spojrzenia od... niedoszłej teściowej. Miała wrażenie, że teraz nawet nie będzie miała okazji zamienić słowa z niedoszłym przyszłym mężem bo za 2 godziny ktoś wsadzi ją do samolotu lecącego do Nowej Zelandii.

-Margot, zrozum jedno. Nikt, a na pewno nie ja, z twoim zdaniem tutaj się liczyć nie będzie -uśmiechnęła się miło, a w oczach zapłonął płomień. -A sam fakt, iż pozwalam synowi wyjść za niedoszłą mężatkę, która została osamotniona pod ołtarzem powinnaś traktować jako dar losu... Jeśli teraz skończyłaś już te pyskówki, możemy jechać wybrać suknię?

-Przepraszam. -powiedziała i odbiegła od stolika do swojego pokoju. W oczach miała łzy. Znowu ktoś jej wypomniał, znowu ktoś uważał ją za kogoś gorszego od śmiecia jedynie dlatego że się ceniła i dlatego, że korzystała z majątku babki uśmiechając się i dbając o interesy. Nikt, wg niej nikt nie widział w niej czegoś więcej prócz rodzinnego majątku. Nie widziała już niczego tylko drzwi swojego pokoju.

Margot nie było dane długo pozostać w samotności, już po chwili do drzwi pokoju zapukał jej znajomy prawnik.
-Panienko?
-Tak? Czyżbyś chciał powiedzieć, że jadę na wygnanie do RPA, żeby zamówić nowe sadzonki do naszych winiarni a potem gdzieś do jakiejś małej winnicy samej ugniatać winogrona? Proszę mi wybaczyć ale odrobina szacunku czasem ułatwia relacje, a nie tylko budzenie strachu i respektu, prawda? -powiedziała z łzami w oczach i wielkim wyrzutem. Gdy uświadomiła sobie, że cały makijaż jej się rozmazał odwróciła się do okna i sięgnęła po chusteczkę by chociaż trochę otrzeć oczy.
-Panienko... Czyżbym zrobił coś co panienkę uraziło? Powiedziano mi o tym, że wybiegła pani ze spotkania z Panią Fujiwara, dlatego chciałem porozmawiać. Co się stało? -zdawał się nieco zatroskany, co się często nie zdarzało.
-Pamięta Pan nieudane wesele w Paryżu? Wypomniano mi, że nie mam szans na jakiekolwiek liczenie się z moją osobą po tym wydarzeniu. Bardzo żałuję, że zawiodłam oczekiwania Rodziny. Chyba jednak i w tym kraju nie ma miejsca na to bym mogła spełniać moją rolę przy minimalnym uszanowaniu tego kim jestem i jak bardzo klasyczną sukienkę chcę nosić. Przecież nie zawsze klasyczne znaczy tanie czy bez gustu. Często wręcz przeciwnie. -wydawała się być zrezygnowana, bez nadziei -Jeśli będzie trzeba stanę się perfekcyjną marionetką, ale wtedy nie będę w stanie zajmować się żadnym interesem. Będę jedynie przebraną kukłą. Jeśli na to liczycie to zejdę na dół, nisko się ukłonię i bez najmniejszego grymasu zrobię każdą bezduszną rzecz jaką sobie zażyczy Pani Fujiwara oprócz tych do których nie będę miała już serca. -odwróciła się i czekała na werdykt tak jakby teraz jedynie jego zdanie mogło ją uchronić przed śmiercią. Znów czekała.
Mężczyzna poprawił krawat, i z kieszeni wyciągnął złożoną, białą chustkę. Podał ją Margot.
-Proszę otrzeć łzy. Panienka wie chyba najlepiej, jak wygląda nasz świat. -spojrzał w kierunku okna. -Świat, w którym nawet motyle muszą zarobić na swoje utrzymanie... -uśmiechnął się minimalnie spoglądając znowu na dziewczynę. -To z jakiegoś haiku. Zadzwonię do Panienki rodziców i z nimi porozmawiam. Do tego czasu musi być Panienka silna. W Europie było ciężko, ale Japonia to już inny świat. Coś co byłoby w dobrym guście i grzeczne u nas, tutaj może uchodzić za niedopuszczalne czy też wręcz obraźliwe. Ważne jest jedno... Niestety, teściowa ma całkowitą władzę nad synową. A Pani Fujiwara dobrze wie jak to wykorzystać.
-Pani Fujiwara powinna chyba zdawać sobie sprawę, że nie okazując mi żadnego szacunku, choćby ze względu na to jakie noszę nazwisko obraża też całą rodzinę z której się wywodzę, a na to chyba ani ja ani Pan nie powinniśmy sobie pozwolić. Proszę jedynie o to bym mogła chociaż ubierać się zgodnie z dobrym gustem i bez cekinów i falban. O ile wiem wystarczy powiedzieć, że taki jest najnowszy trend w modzie a wszyscy tutaj będą przyklaskiwać, czyż nie? -zapytała nieco bardziej stanowczo.
-Panienko, powiadomię o tym szanownych rodziców panienki. Teraz... Jednak musi panienka zejść i przeprosić panią Fujiwara za swoje zachowanie. -w jego głosie brakowało stanowczości, zdawał się bardziej prosić niż nakazywać.
Przytaknęła i poprawiła nieco makijaż w łazience, a następnie spokojnie wyszła by zejść na dół. Za drzwiami na chwilę się zatrzymała jakby raz jeszcze chciała zastanowić się nad tym co powiedziała i co powinna powiedzieć. Gdy pojawiła się w restauracji myślała, że już nikogo nie zobaczy albo, że pierwsze co zobaczy po podejściu do stolika to będzie kawa na jej ubraniu. Nie spoglądając ani w twarz ani w oczy pani Fujiwara ukłoniła się nisko, niżej niż kelner czy szofer.
-Przepraszam, że zostawiłam państwo samych. Możemy ruszać? -zapytała chłodno prostując się i patrząc gdzieś na krawędź stolika.
-Nie, nie możemy. -Fujiwara wstała i rzuciła kilka banknotów obok swojej filiżanki.-Zostałam potraktowana w sposób... Aż brak mi słów. Nie zasłużyłaś na moje towarzystwo. Yuuryo-san, wiesz co masz zrobić? Wspaniale. -minęła kłaniającą się Margot bez słowa.
-Ja zostałam potraktowała znacznie gorzej a jednak przyszłam przeprosić dla dobra interesów nie tylko mojej rodziny. Przyszłam dać się po raz kolejny obrażać, przebierać i poniżać o ile ma Pani taką zachciankę. Jeśli nie chce Pani znosić mojej osoby to po co Pani czekała? Po co aranżowała ślub z osobą, którą już ktoś odrzucił i która nic, według Pani, nie ma do zaoferowania? Nie padnę na kolana błagając o możliwość choć zerknięcia na Pani buty. Nie zrobię tego dlatego, że mam też jakąś godność, tak jak Pani. Nawet jeśli wg Pani nie mam do niej najmniejszego prawa. -powiedziała wbijając w nią wzrok. Tylko jedna łza spłynęła jej po policzku, jednak szybko ją obtarła. Jej monolog się skończył. Wiedziała, że albo teraz wszystko się skończy albo... nie.
Megumi stanęła w progu drzwi i odwróciła swoje rozpromienione oblicze do Margot.
-To nie Barbarzyńska Francja... Niedługo nauczysz się tego wszystkiego o czym powiedziałaś. Kwestia czasu. Do zobaczenia. -zniknęła za przeszklonymi drzwiami.
"Nauczę się?" Była zdziwiona a jej twarz... nie zrozumiała nawet połowy z tego co powiedziała ta kobieta. Ku jej zdziwieniu dziwaczny mężczyzna został w restauracji. Dopił kawę i zadecydował, że idą "w przyjemniejsze miejsce". Gdy wstał objął ją i ruszył do drzwi. Oczywiście, nawet chwila nie minęła jak dostał łokciem w żebra. Ruszyli w stronę auta.

Rekai w końcu będąc w połowie drugiej latte doczekała się tego, że w foyer najpierw zobaczyła wychodzącą, jak zwykle napuszoną do granic możliwości panią Fujiwarę, a kilka minut później Margot Tepes w towarzystwie osoby którą znała, ba nawet kilka razy współpracowała.
Yuuryo, aktualnie jeden z wielu wziętych młodych designerów, który potrafił się utrzymać na szczycie tej bardzo niepewnej konstrukcji jaka było haute countre.
Sam styl jego własnego ubioru na szczęście nie zawsze znajdował odbicie w tym jak ubierał modelki.
Co paradoksalne, czasem wydawałoby się dzikimi projektami potrafił wydobyć z modelek kobiecość, a nie sztywnego manekina poruszanego siłą inercji.
Była zadowolona z efektów zdjęć podczas sesji, na większość z nich miała wyłączność, co nadal przynosiło jej spory dochód w postaci tantiem.
Wyszła zostawiając niedopitą kawę na stoliku, znalazła się przed Hiltonem dokładnie w momencie gdy Yuuryo właśnie coś opowiadał pannie Tepes szeroko gestykulując.

-Witaj, Yuuryo-kun. Cóż za niespodzianka, że będziesz zajmować się strojami panny Tepes-sama. A do pani mam prośbę o możliwość dokończenia wczorajszej rozmowy, nie zdążyłam zostawić wizytówki, proszę...
Wyciągnęła przygotowaną za w czasu wizytówkę. W jej oczach gdy zwracała się do Margot był zarówno smutek jak i spokój wymieszany z oczekiwaniem. Ale miały spokojny, ciemnoszary kolor, tak różny, od wczorajszego, ogniście płomiennego.

-Rozmowę? -zapytała zmieszana -Chodzi o wydarzenia... -dłonie nieco zaczęły jej drżeć gdy wyciągnęła je po wizytówkę. Nie była pewna jak się zachować po tym wszystkim. Wydawało jej się to jak zły sen, który już opanowała. -Dziś wieczorem? -zaproponowała szybko z nadzieją, że ten koszmar niedługo się skończy.
-Spokojnie, proszę swobodnie wybrać czas.
Przez chwile palce obu kobiet się zetknęły. Z dłoni Rekai promieniowało spokojne ciepło.
-Proponuje spotkać się w jakimś spokojnym miejscu i dokończyć rozmowę. Na wizytówce znajdzie pani mój numer, proszę dzwonić, gdy pani zechce.
-Dziękuję, będę pamiętać. -Margot była wyraźnie zmieszana. Z jednej strony chciała o tym wszystkim zapomnieć jak o złym śnie, a z drugiej... była ciekawość czy pośród tylu nieszczęść jest coś innego w tym kraju.

Po długich i męczących zakupach podczas, których Margot co chwila musiała walczyć o swoje zdanie. Poszli jednak na pewne ustępstwa i ta wybrano kreację na bal:



Oraz suknię ślubną:



Gdy Margot wróciła do pokoju późnym wieczorem miała wrażenie, że poważnie zadarła z przyszłą teściową, a co gorsza, że mogła nadepnąć jej na odcisk tymi wyborami, szczególnie, że suknia balowa wydała jej się dopuszczalna jeśli chodzi o dobry smak lecz nie co... zbyt... no ale przecież pani Fujiwara mówiła, że ma polegać na styliście, który wybierał znacznie mniej gustowne i pstrokate rzeczy, a szkocka krata to nie jej styl przecież.

Stojąc przy oknie obracała wizytówkę między palcami. Wieczorne światła znów kusiły jednak ona już nie miała najmniejszej ochoty w nie wchodzić. Najchętniej by już to wszystko zakończyła. Wykręciła numer i patrząc przez okno na tworzące się grupki ludzi poczekała aż ktoś odbierze.
-Tu Margot Tepes. Dała mi dziś pani wizytówkę. Mogę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
Trzęsły się jej dłonie i z niecierpliwością czekała co usłyszy po drugiej stronie słuchawki.
 
itill jest offline