Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2010, 14:26   #27
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Tak jak się spodziewał, najciekawszą rzeczą, którą można było robić na małym statku, były treningi. Te z marynarzami były wręcz czystą rozrywką, bowiem żaden z nich nie miał tak na prawdę bojowych umiejętności. Również Robert nie prezentował zachwycającej formy i to nad nim należało popracować najdłużej. Z łuku oczywiście wciąż mógł umieć szyć, ale pozostały jego oręż mógł służyć do uchronienia się przed śmiercią, jeśli jego właściciel miałby szczęście. Czterdziestoletni mężczyzna nie mógł jednak na nie zbytnio liczyć, a walka lekką buławą przy jednoczesnym pozbawieniu się jakiejkolwiek solidniejszej osłony, mogła sprawdzić się tylko przy słabym przeciwniku. Jego należało będzie ustawiać z tyłu, może przy kobietach. Alto radził sobie lepiej, walcząc brudno, ale momentami skutecznie. Łatwo można było skojarzyć ten styl z ulicznikami i bandytami, pasował też do wyglądu. Nadawał się do ataków z tyłu, ale Wulf wiedział, że minie wiele czasu, zanim mu zaufa na tyle, by na nim polegać. Za to zupełnie nie zawiodły go zdolności Brana, jedynego, z którym mógł potykać się jak równy z równym. I zwycięzcą takiej walki mógłby być którykolwiek z nich dwóch. Dobrze, solidny towarzysz na pewno będzie cenny. Jednego wieczora podszedł również do Megary, w celu dowiedzenia się o jej umiejętności i ocenić przydatność dla drużyny. Tylko Marie zignorował w tym temacie, zdając sobie sprawę, że dziewczyna będzie prawdopodobnie tylko utrudnieniem i to bardzo mobilnym i wrażliwym na nieprzyjacielskie ciosy. Na szczęście wiedział jak ją chronić, jego Pan dawał mu kilka takich możliwości.
Prócz tego nie działo się nic więcej, aż do czasu decyzji o przybiciu do brzegu i wysadzeniu nieszczęsnego pasażera. A nieszczęścia przecież chodziły parami.

Wulf najpierw zwrócił się do kapitana, wskazując na obcy statek.
- Jak szybko nas dojrzą? I jak bardzo chciałbyś się z nim nie spotkać? Bo rozumiem, że dogonią nas, nawet jak będziemy płynęli z pełną szybkością.
Kapitan zakrzyknął do góry pytając o odległość statku. Odpowiedź podana w dziwnie nazwanych jednostkach nic nie powiedziała nie znającemu się na nawigacji kapłanowi, ale kapitan wyglądał na usatysfakcjonowanego:
- Jeśli się nie ukryjemy, a oni będą płynęli z maksymalna prędkością jaką może rozwinąć taka jednostka zobaczą nas za jakąś godzinę - odpowiedział i dodał:
- Zdecydowanie wolę unikać jakichkolwiek spotkań na morzu.
- Na tyle zdecydowanie, by zaryzykować starcie z tymi na brzegu?

Kapitan uśmiechnął się nieznacznie:
- Z dwojga złego wolę wroga o którym wiem cokolwiek, niż potencjalnego, o którym nie mam pojęcia. Ci na brzegu wyglądają, sądząc po opisie, jakby szykowali zasadzkę, więc jest szansa, że nie wyjdą i nie zaatakują statku, czekając aż to my podejdziemy. Zresztą nie zbliżalibyśmy się zanadto do brzegu. Za klifem miejsce do ukrycia się jest bardzo odpowiednie.
Kapłan skinął głową, zwracając się tym razem do mężczyzny, który wyraźnie szykował się do wysiadania.
- Twoi znajomi?

Mężczyzna wyraźnie zaskoczony niespodziewanym pytaniem kapłana powiedział lekko się zacinając:
- Dlaczego... tak sądzicie?
- To proste. Nikt w takich miejscach nie chowa się w krzakach, nie mając pewności, że pojawi się to, na co czeka. Czy statek jest zbiegiem okoliczności to nie wiem, ale ci, którzy siedzą na brzegu, nie są. Albo czekają na ciebie dlatego, że cię nie lubią... i chyba na tym poprzestańmy. Druga możliwość jest nieprzyjemna.

Dłoń kapłana jakby bezwiednie musnęła trzonek nadziaka. Mężczyzna skinął głową przez jego twarz przemknął wyraz ulgi, ale kapitan popatrzył na niego podejrzliwie.
- Ja nie zaryzykuję drugiej możliwości. Na wszelki wypadek najbliższe godziny spędzisz pan pod pokładem.
Skinął na swoich ludzi z których dwóch natychmiast podeszło do łowcy i wykręciło mu ręce do tyłu. Przez chwilę mężczyzna wyglądał jakby miał zamiar się opierać. To jednak minęło szybko i posłusznie ruszył ze swoja "eskortą"
- Zabierzcie mu broń i bagaż - Powiedział jeszcze kapitan.
- Czekajcie chwilę. Kaptanie, wybacz, ale on może mieć dla nas istotne informacje. Czy wiesz, kim mogą być ci ludzie?
Podszedł blisko mężczyzny i spojrzał mu z góry głęboko w oczy. Niewielu umiało kłamać, gdy stalowe spojrzenie olbrzyma lustrowało ich z tak małej odległości.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział pospiesznie próbując uciec wzrokiem - Nic nie wiem!
Wulf po prostu chwycił go jedną dłonią i bez większego wysiłku uniósł w górę.
- No to zacznij od początku. Nie wydawałeś się ciekawym rozmówcą, ale teraz się to zmieni.
Odwrócił sie do kapitana.
- Lepiej skierujmy się do tej zatoczki i spróbujmy ukryć przed statkiem. Ci ludzie w lesie i tak nas nie zaabordażują.

Kapitan skinął głową i zaczął wydawać stosowne rozkazy. Tymczasem więzień kapłana próbował się wyrwać z jego solidnego uścisku, szarpiąc za trzymającą go dłoń.
- Skąd mam wiedzieć co to za ludzie? - dyszał.
- Kazałem ci zacząć od początku. Nie drażnij mnie. Kim jesteś i dlaczego chciałeś wysiąść na odludziu? Zawsze mogę cię po prostu im podarować.
- Mam sprawę do załatwienia
- charczał w żelaznym uścisku - Nie chciałem się natknąć na Sembijskie patrole. Tą drogą było najprościej.
- Jaką sprawę? I nie odpowiedziałeś na pierwsze moje pytanie. Pytam po raz ostatni, potem przestaniesz być przydatny.
- Pierre Moreau. Miałem zdobyć pewne informacje...
- Szpieg. Słaby, bo go odkryli. Zabierzcie go.

Postawił człowieka na pokładzie, tracąc nim zainteresowanie. Wrócił do kapitana.
- Możemy po prostu przeczekać, aż tamten przepłynie. Tych w lesie wykurzyć, zabić lub w ogóle nie schodzić na ląd. To już twoja decyzja, ale jeśli zejdziemy, nie gwarantuję bezpieczeństwa twoich ludzi.
Potem wzrok skierował również na resztę spadkobierców.
- To nie nasza sprawa, ale wysadzenie tego tutaj na ląd to jak zabicie go. Pomysły? Potrzebna nam tylko słodka woda. Kapitanie, rozumiem, że to nie jedyne miejsce, w którym możemy ją zdobyć?
- Nie
- kapitan pokręcił głową - dwa dni drogi stąd jest kolejne, ale wolę to, bo nie leży blisko wioski. Wody mamy jednak wystarczająco by tam płynąć.
- Dobrze, chętnie zobaczę na własne oczy jak wygląda ten teren. Potem zadecydujemy. Alto, mógłbyś przeszukać naszego współpasażera? No i jego dobytek oczywiście. Może to coś wyjaśni.

Nie lubił takich rozwiązań, ale były zazwyczaj dość skuteczne. Zwłaszcza jeśli mężczyzna faktycznie szpiegiem był słabym, to Alto należał do takich, którzy potrafili znaleźć to co chciano przed nimi ukryć. A przynajmniej kapłan miał taką nadzieję. Olbrzym przyglądał się zatoczce uważnie.

Wysokie ściany klifu otaczały sporą zatokę, doskonale ukrywając ją od strony morza. Wejście nie było szerokie, ale bez problemu mogły się w nim wyminąć dwa statki. Woda wewnątrz była spokojna i wystarczająco głęboka, by statek, nawet tak mocno zanurzony jak impliturska koga, nie musiał się obawiać, że osiądzie na mieliźnie. Skały wchodziły w ląd i przecinała je tylko płynąca rzeka. Dalej ciągnęły się wzdłuż jej brzegów jako wąwóz, zaś jego dno było mocno zadrzewione. Słodka woda niestety nie była łatwo dostępna bez narażenia się na atak czających się w zaroślach mężczyzn.
- W tym przypadku najpewniej bezpieczniejsze będzie pozyskanie słodkiej wody z pobliża Sembijskiej wioski, w której wątpliwe, że będą przebywali żołnierze, niż stąd. Meg, potrafisz nam zapewnić jakąś ochronę? Moje możliwości są ograniczone, ale również mogą się przydać. Zanim podejmiemy decyzję chciałbym poczekać na przepłynięcie dwumasztowca. I wysłuchać waszych rad.
Oczywiście już się rządził, ale nikt go oficjalnie nie zaakceptował jako dowódcy, stąd też musiał umożliwić wypowiedzenie się wszystkim zainteresowanym. Tak czy inaczej mogło chodzić nawet o ich życie.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 18-03-2010 o 15:16.
Sekal jest offline