Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2010, 18:22   #35
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Iblis po przebudzeniu wpatrywał się w sufit. Oczy będące wrotami do przedziwnego świata uwiły w szczelinie kamienia, wwiercały się coraz w szczelinę i wydawały się ja rozdzierać. Iskry życia poczęły wypełniać martwe ciało, noc przyniosła poruszenie się palca. Cudowne uczucie iskry wywołało uśmiech na kamiennym obliczu szaleńca. Le żal jeszcze na łóżku lustrując ostatni dzień, po przybyciu do Manfreda. Myśli galopowały na nieboskłonie wczorajszego dnia. Kiedy to skorzystał z posłańców i dodatkowo zwołał poprzez nich posiedzenie swego kultu na koniec nocy. Tak samo, jak po naradzie chciał się widzieć z Albinem. Spraw było wiele, pacjent, zorganizowanie spektaklu dla tych ludzi oraz skontaktowanie się z Albinem. I sprawa Cykady. Wiele rzeczy na jedną noc na których realizacje czekał. Potem tylko rozmawiał z Manfredem, nie widział się z Anastazją. Tak minął koniec nocy na zamku. A mała śmierć wampirzego snu opatuliła Malkaviana.
Poderwał swe ciało, stanął mocno na ziemi i przed oczami miał fragmenty swego snu. Chciał się jeszcze zastanowić, pozbierać myśli. Wtedy jego uszu dobiegł krzyk. Nawet nie miał wątpliwości czy to jawa czy sen, był szaleńcem i wszystko zwykł traktować jako prawdziwe. Wyskoczył na korytarz, minął Manfreda od kto ego usłyszał wieść. O szlachcic miał nietęga minę, solidny mięsień piwny i oczy płonące gniewem. Tak samo zapłonęły oczy Iblisa kiedy wskoczył do pokoju Anastazji, ujrzał zamię na drzwiach i stan całego pomieszczenia. Oczy plunęły prawdziwym gniewem, a powietrze falowało. Kiedy biegł przez korytarz, ciągał za sobą niby pelerynę szarpiący ubrania powiew gorącego wiatru. Kiedy wpadł do pokoju, wiatrów ów podmuchem szarpnął pościelą, a stojący obok zbrojny zapocił się od towarzystwa Iblisa. Wampir ściskał pieści miotając się z szafy do łózka, ściskając żeby i miotając wzrokiem.

-Wież to to?

Głos Manfreda był kontrastujący zimny w porwaniu z ciepłymi powiewami powietrza, dobiegł zza pleców Iblisa.

-Tak. Ale poczekaj.

Iblis wyszedł, wyszedł do swego pokoju. Usiadł na ziemi, dłońmi dotknął podłogi, zamknął oczy. Starał się nie myśleć, oczyścić umysł i wolę. Nie, aby bał się o Anastazje. On był jak pies ogrodnika, sam zrezygnował z jej zniszczenia, przynajmniej na czas, to i innemu nie da. Wraz z spokojem, powietrze stawało się chłodniejsze, aż wreszcie Iblisa znowu poczęła otaczać aura chłodnego powietrza. Tym razem już spokojniejszy, prosty i pewny siebie wyszedł z komnaty na spotkanie szlachcica miotającego się po zamku i wydającego rozkazy zbrojnym. Staneli twarząw twarz.

-Więc kto?

-Bracia zezwierzęceni, a teraz to już mi tylko psubraty.

-Tylko tyle...

-Tak, mój miły.

Manfredowi nerwowo drgnęła powieka, oczy rzuciły zdziwione pytanie na Iblisa, natomiast sam wampir słyszał doskonale przyśpieszone bicie serca, milimetry ruchu powiek i ogólne zdenerwowanie. Manfred płonął czarnym płomieniem zawiści z którego buchał smolisty dym. Tymczasem sam Iblis widział się teraz jak anioła nocy. Przyjaciela i pocieszyciela oddanych czarni.

-Spokojnie. Nic nie rób, Anastazji nic nie grozi, ja to wiem. Rozumiesz? To wiem. Wszystkie moje spotkania odbędą się w terminie. Teraz jadę na ważne spotkanie zapewne dowiem się więcej, a zaraz po przyjeździe powiem co trzeba robić. Nie zdziw się jeśli powal się na twój ród i fakt, czyim jest wasalem. Tymczasem ty zajmij się moimi sprawunkami, przygotuj zaufanych zbrojnych i ściągnij naprawdę dobrego szampierza, a najlepiej łucznika. Chociaż podejrzewam, że wrócę już z Anastazją.

Poklepał Manfreda zimną dłonią po ramieniu, szlachcic odparł szczerym uśmiechem.

-Jesteś mocą tej nocy. Ale jeśli ci u fam niesł...

Iblis delikatnym gestem jednego palca zatkał mu usta, uśmiechnął się delikatnie i pobłażliwie jak do dziecka. Potem gwałtownie zawrócił się i pomknął tanecznym krokiem po korytarzu warczeć na służbę aby gotowali konia i strój. Strój śnieżnobiały. Szykował się do drogi na książęce zebranie...
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline