Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2010, 22:03   #135
Feanor
 
Reputacja: 1 Feanor nie jest za bardzo znany
Melkor wyspawszy się porządnie udał się do głównej sali z zamiarem zjedzenia dobrego śniadania. Rozejrzał się po otoczeniu szukając znajomych twarzy. Zobaczył Dagnę i Kumalu siedzących przy stole z jakimś człowiekiem. Skierował się w ich stronę. Zanim się tam pojawił , jeszcze w swoim pokoju , dzięki swemu doskonałemu elfiemu słuchowi dosłyszał iż prowadzą ożywioną rozmowę z kilkoma nieznajomymi. Czyżby drużyna się powiększyła ? - pomyślał. Usiadł przy stole i skinął na kelnerkę.
-Jajecznicę , pieczywo i wino poproszę.
-Jestem Melkor Morgoth- zwrócił się do nieznajomego kłaniając się -Elf z północy.
-Słyszałem nieco z waszej rozmowy. Byłbym rad gdyby i dla mnie znalazło się jakieś zadanie. Myślę że też moge się przydać. W razie czego służę pomocą.
Kelnerka podała śniadanie za które zabrał się z nieukrywaną radością.
- Każda para rąk się przyda, przyjacielu. Teraz musimy zaczekać na Lilawandera, dopiero gdy wróci będziemy mogli zadecydować co dalej.
-Dla tych którzy jeszcze mnie nie znają. Nazywam się Amberlen - rozpoczęła półelfka - Jeśli nie macie nic przeciwko chętnie przyłączę się do was. Mam z tymi koboldami pare niezałatwianych spraw. A innymi sprawami też mogę się zająć.
-Wróciłem - oznajmił radośnie elf wchodząc ponownie do karczmy i zwracając uwagę wszystkich pozostałych biesiadników, a tym bardziej służby. Podszedł do wspólnego stoika i konspiracyjnych głosem rzekł
- Ten cały Barwin to faktycznie ma błyskotki i to nie jedną, widziałem naszyjnik i bransoletę - która z pewnością była magiczna, zresztą nawet sprzedawca to potwierdził co znaczy że kłamał.Proponuję abyśmy przeszli się do niego ponownie, wszyscy, wejdę, raz jeszcze poproszę o przyniesienie bransolety, mówiąc że wróciłem z pieniędzmi a gdy będzie już ponownie ją miał to was zawołam. Co by nie było to tylko sklepikarz, nas jest cała gromada i z tego co wiem to już kogoś oszukał próbując chronić mordercę...
Pod wspólnym naciskiem musi się przyznać, oddać otrzymane od zbiega rzecz - dowody zbrodni... i najlepiej zadradzić w pełni co wie, inaczej...
no właśnie, możemy mu zgrozić siłą która mamy, co przy jego oczywistym kłamstwie winno dać mu do myślenia... Lub straż co by nie było ma przedmioty od bandyty, w najlepszym wypadku straż zarekwiruje je, przeszuka sklep, weźmie na spytki sprzedawcę... może niekoniecznie jak jedna z osób zgłosi przestępstwo... ale jak kilka? Będziemy bardziej wiarygodni... Mimo wszystko jendak działanie opałbym na naszej przewadze i świadomości że sprzedawca kłamie ukrywając zbiega... To silny argument przetargowy... Poza tym potrzebny nam opis zbiega... a sprzedawca go zna.
- Jakiej zbrodni? - zapytał Jonn - to, że posiada bransoletę świadczy tylko o tym, że... ją posiada. Powie, że odkupił ją od kogokolwiek i nigdy nie widział Cranewinga... i co? I tyle. Nie ma żadnych dowodów wiążących go w jakikolwiek sposób z czymkolwiek. Moje, czy Dagny przeczucia co do jego prawdomówności nie są żadnym dowodem. Wiadomo tyle, że Cranewing chciał sprzedać podobno magiczną bransoletę zbrojmistrzowi, a teraz magiczną bransoletę posiada Barwin, nie wiemy nawet czy tą samą... Choć tutaj to raczej ta sama, nie sądzę, aby magicznych przedmiotów było tutaj wiele... Strasznie podoba mi się Twój pomysł - banda przybłędów będąca od dwu dni w mieście zastrasza znanego, statecznego obywatela, zarzucajac mu kłamstwo i ukrywanie zbiega, a potem zgłasza to straży... jako kilka osób będących jedną grupą gadajacą przez dłuższy czas przy jednym stoliku w karczmie, co może potwierdzić - rozejrzał się po sali - z dwadzieścia osób? HA. HA. HA.
- Sądziłem , że zarzekał się, że nie ma żadnej błyskotki, czy magicznego przedmiotu... Można by go pośledzić, ale nie wiem czy jest w tym jakiś sens, może tylko wtedy gdy wciąż spotyka się ze zbiegiem... co w sumie jest możliwe, daje mu żarcie czy coś za błyskotki...Choć za tą jedną to pewnie dostał prowiant na cały rok... Ze strażą to albo , albo albo idziemy do straży zgłosić swoje zaniepokojenie i już nic nie robimy Barwinowi, albo idziemy do niego i załatwiamy sprawę nieco ostrzej. Możemy go przecież postraszyć, jak nie będzie miał świadków i nic mu się nie stanie...to i tak straż zbagatelizuje sprawę a w najgorszym wypadku da nam upomnienie, czy co...
- Ja nie pytałem go czy ma biżuterię. Interesowało mnie czy widział Cranewinga, a właściwie osobę jaką mu opisałem... Od zbrojmistrza wiedziałem, że Cranewing został tam odesłany bo miał do sprzedaży magiczny przedmiot, a tym zbrojmistrz nie handluje. A potem zwinie swój interes i nic mu się nie stanie...
- Ja tam jestem otwarty na propozycję. elf odrzekł z rozbrajającą szczerością na ta chwile lepszych pomysłów na załatwienie sprawy z Borwinem nie miał, wruszył ramionami i zamówił kubeczek tutejszego łagodnego wina, delektując się jego smakiem czekał na propozycje.
- Zawsze możemy zająć się kilkoma koboldami... Może po porządnej bitwie zaczniemy lepiej kombinować w mieścinie... Po kilku razach, człowiek od razu staje się ostrożny... i myśli jak tu nie dostać więcej... Poza tym przestaniemy być tak zupełnie anonimowi i obcy dla strażników, koboldy to dla nich na pewno utrapienie. Powinni być nam wdzięczni. A to być może otworzy nowe pole do działania. Możemy odwiedzić tez mędrca jeśli jeszcze nikt u niego nie był, z chęcią dowiem się więcej o twierdzy i cmentarzu. - elf wiedział, że należy zacząć nieco działać, wykorzystać czas a nie tylko siedziec i obradować. Narada i tak się przeciągała i gdyby nie odwiedziny sklepikarza chyba nie ruszyłaby z miejsca. Obecnie zgłupiał, nie rozumiał już po co była ta mowa o szkatule i dobieraniu się do niej. "Chcieli wiedzieć, że jest w posiadaniu błyskotki to już wiedzą, a mimo to wciąż nie mogą zdecydować się na działanie... Może mają rację? Może wystarczyło tylko potwierdzić fakt, nabrać potwierdzonych podejrzeń... i co ? Śledzić sklepikarza???" To miało jedynie sens gdy reszta grupy w tym czasie by nie próżnowała...W sumie mogliby się rozdzielić i pozałatwiać kilka spraw w mieście za jednym zamachem...
-Możemy się nieco rozdzielić, ktoś będzie pilnował sklepikarza...szczególnie gdy ten skończy pracę, ja zgłaszam się do odwiedzin mędrca, prędzej czy później i tak bowiem ruszymy na twierdzę...szczególnie jak legendy nas do tego skłonią. A ktoś mógłby wreszcie zająć się tym - dodał dużo ciszej - szpiegiem. Waldez to Cranewing i ma w mieście wspólnika - może wystarczy wypytać się kto w mieście zadaje pytania... Kapitan straży i insze osobistości mogłyby coś na ten temat powiedzieć...
- Właśnie o szpiega mi chodzi. - może nie do końca... Jeżeli Barwin wszystkie cenne rzeczy chowa w szkatule, to jeżeli jest w coś zamieszany, to też będzie miał w szkatule. Wiedząć co ma w szkatule będziemy wiedzieli o co idzie... Ah, wiem kogo tu szpiegują...
Dotychczas milczący Melkor odezwał się po chwili zastanowienia.
-Sklepikarz nie widział mnie nigdy na oczy. Śledzenie go nie było by dla mnie problemem. Mogę też zmylić jego czujność mówiąc że jestem kolekcjonerem i poszukuję rzadkich i cennych przedmiotów obiecując przy tym sowitą zapłatę. Poświęci mi zapewne nieco czasu i może zdradzi jakąś cenną informację. Można by też powołać się na jego tajemniczego znajomego , może to rozwiązało by mu język. Co o tym sądzicie ?
- Można spróbować... powiedz że przysłał cię do niego ten cały...Cranewing i że oferuje więcej błyskotek... albo coś w tym stylu...
- Powiedz mi.- zwrócił się do elfa- Jak cenna była bransoleta. Tylko postaraj się sam ocenić z punktu widzenia maga... Bardzo możliwe, że Barawin nie wie co posiada. Nie sądzę jednak, że jest jakoś bardziej powiązany z naszym poszukiwanym, choć i tego nie możemy wykluczyć na obecną chwilę. Możliwe, że Ditto sprzedał mu tylko tą bransoletę i wyjechał gdzieś. Kupiec prawdopodobnie nie chciał, aby ktokolwiek wiedział, że jest w posiadaniu tak drogocennej rzeczy, więc utrzymywał, że nigdy nie spotkał Cranewinga. Teraz, gdy już dwie osoby pytały się o przejezdnego może uznał, że przez błyskotkę wpakuje się w kłopoty i teraz chce się jej najzwyczajniej pozbyć.
Wolałbym jednak upewnić się, że nie jest w nic zamieszany.
-Jeśli chce się jej szybko pozbyć to tym łatwiej mógłbym ją wykupić. Jeśli chcielibyście ją zdobyć.
-Mi podał konkretną cenę, 450 do negocjacji...i 280 za wisior. Ale udawałem napalonego...stąd cena pewnie trochę wygórowana...
I Barwin wie co posiada, mówił, że bransoleta przywołuje konia a moje badanie pośrednio to potwierdziło. Myślę że ten cały Cranewing ma stały układ z kupcem, kupcy zazwyczaj nie zdradzają źródeł swego zaopatrzenia, nie zdziwiłbym się gdyby błyskotki pochodziły z cmentarza... Byłoby tym bardziej o czym milczeć - elf zakończył otwarte przemyślenia. Lecz po chwili dodał - Może jak wyprzeda błyskotki pokusi się na więcej? Mi jednak taki przedmiot nie potrzebny... a przynajmniej nie za taką cenę, nie stać mnie zwyczajnie... Może jak obijemy te koboldy - usmiechnął się, - ile za nie w ogóle płacą??
-Przepraszam Lilawnder że przerywam te rozważania, ale ... Jonn powiedziałeś że wiesz kogo tu szpiegują. Kogo jeśli można spytać?
- Jeśli się rozpytamy kto tu się ostatnio dogłębnie rozpytywał i o co, możemy natrafić na jakiś ślad. Może też zwyczajnie przy okazji natrafimy na jakiś ślad, gdy porozmawiamy z mędrcem i odwiedzimy wspomniane w legendach miejsca, przy okazji zabijając kilka koboldów. Co wy na to? Być może osoby których szukamy już siedzą w twierdzy właśnie. Co innego mieliby robić w tym miasteczku? Tak więc Jonnie, powiedz nam kogo tu szpiegują i dlaczego? Skoro wiesz już o błyskotkach... Czy nim zradzisz nam o co idzie chciałbyś poznać całą zawartosć szkatuły? Tak mam to rozumieć? Wiesz... jak nam powiesz o co chodzi, to łatwiej nam będzie wypatrzeć szpiega, obserwując obieg który szpieguje...
- Was, czy raczej nas szpiegują. Dagna w zasadzie podsunął mi tą myśl - odparł Jonn - ale to jedyne rozsądne wytłumaczenie. Tutaj ludzie się znają, od lat, wiedzą o sobie wszystko, albo prawie wszystko. Jeżeli ktoś coś ukrywa to ukrywa to od dawna i robi to dobrze. Tylko nowe osoby w mieście mogą gdzieś pójść i coś odkryć. To tłumaczyłoby też zdarzenie z końmi - ktoś wyeliminował konie, bo konno można było dużo szybciej zwiedzić okolicę... Może to dlatego koboldy są takie agresywne? Wy szliście do ruin zamku? - zapytał Otta i Amberlen , po czym kontynuował - Nasz pisarz też rozmawiał ze mną dość otwarcie do czasu, aż nie wspomniałem o cmentarzysku. Wtedy zakończył szybko rozmowę udając, że ma pilną pracę. Tak jak powiedział wcześniej Dagna - w okolicy musi być coś co ktoś chce ukryć. Nie pytajcie mnie jednak co...
-Więc co postanawiamy ? Jak na razie mnożą się pytania zaś brakuje konkretnych odpowiedzi. Myślę że czas zacząć działać i rozwiązać część z nich.
- Proponuje zatem iść na twierdze, po drodze wypytując mędrca o szczegóły - to najrozsądniejsze obecnie, ewentualny szpieg podąży za nami a wówczas być może uda nam się go schwytać - ostatnie zdanie mówił cicho, aby potencjalni szpiedzy spoza stolika nie słyszeli... miał wrażenie, że karczma to nie najlepsze miejsce na omawianie planów...tu także mógł się czaić szpieg - elf mimochodem rozejrzał się po osobach obserwujących stolik... Gotów był jednak do wyjścia, tym bardziej że interesowała go wieża mędrca i jego wiedzę na tutejsze tematy, mogła rzucić wiele światła na to co próbuje się tu skryć.
-Z mędrcem nie ma co gadać o twierdzy, nie wiele wie na ten temat. Zgadzam się natomiast, że trzeba zbadać najpierw twierdzę lub ewentualnie cmentarz, chociaż można i jedno i drugie. Dobra ja muszę załatwić teraz jedną sprawę, jak coś postanowicie to dajcie znać (Kumalu Wychodzi).
- Więc postanowione. - powiedział i odchylił się lekko na krześle- Gdy wszyscy będą gotowi do drogi spotkajmy się tutaj, w karczmie.
- Ja mogę ruszać, od razu, jestem wypoczęty i najedzony... -rzekł Lilawander , dodając w myślach: "Skoro jesteśmy już wszyscy..."
- Nie warto zwlekać. Ja też jestem gotowy do drogi. Mogę ruszać w każdej chwili.
- Taaa, jesteście gotowi... idę z wami - Otto tylko kiwał głową
- Ja także mogę wyruszyć jak tylko kupie sobie jakąś broń - odezwała się Amberlen która do tej pory głównie milczała.
- Tak czy siak musimy poczekać na Kumalu.- rzekł Dagna- Odpocznijcie, jeżeli musicie to uzupełnijcie zapasy i ruszamy. Wypadało by obudzić też naszego zmęczonego przyjaciela. Myślę, że dzisiaj najlepszym wyjściem będzie wycieczka na cmentarzysko, ponieważ jest bliżej. Nie po to wynajmowałem pokój, żeby teraz spać gdzieś w ruinach.- dodał śmiejąc się.
- To może i ja zdołam obrócić się w kwadrans do mędrca i z powrotem...? - zastanawiał się na głos Lilawander... nie widząc Kumalu, który nie powiedział gdzie idzie i widząc, że nie ma również Otta, elf zdecydował się wykorzystać wolną chwilkę, skoro nikt nie zamierzał udawać się do mędrca a przynajmniej nie gromadnie, elf postanowił zrobić to sam, tym bardziej że jako mag i uczony miał jako takie szanse przełamać potencjalną niechęć mędrca... - Tak chyba tak zrobię, jeżeli wszyscy będą w komplecie to ruszajcie a po drodze zapukajcie do mędrca... chyba że zdąże wrócić nim Kumalu i Otto powrócą. Choć szczypta informacji może się przydać, choćby na cmentarzu byłoby łatwiej, gdybyśmy wiedzieli czego szukamy... - Elf wstał i ruszył do mędrca, starając się wrócić jak najszybciej. Był jednak gotów nawet przerwać spotkanie... choć szansa na zgłębienie informacji, szczególnie przed wyprawą mogła być nieoceniona.
 
Feanor jest offline