Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2010, 06:35   #42
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Irial w ostatniej chwili chwycił wodze Rubiny i zatrzymał spieszącego w stronę wody wierzchowca.
- Masz rację... - skomentował zachowanie Lamii. - Dbaj o nogi, bo jak tak będziesz traktować Rubinę to niedługo zaczniesz chodzić pieszo i zdrowe nogi będą na wagę złota...
Lamia obejrzała się i Irial dostrzegł w jej oczach coś jakby cień skruchy, ale może jedynie mu się zdawało. Nie mniej jednak nie odpowiedziała i do wody poszła.

Zsiadając z siodła Irial rozejrzał się dokoła. Wszędzie panowała cisza i spokój. Nikt się nie podkradał, nie czaił w krzakach.
Poluźnił popręg, a potem poklepał Sable po szyi.
- Zaraz, zaraz... Jeszcze chwila... Dla ciebie nie zabraknie.
Po chwili zaprowadził oba wierzchowce do strumienia. Gdy zaspokoiły pragnienie Irial przywiązał wodze do niewielkich krzaczków.
Oczywiście Sable mógł się uwolnić jednym szarpnięciem, ale nie o siłę więzów wszak chodziło. To był tylko i wyłącznie znak, że nie ma nigdzie się oddalać. A swobody miał dosyć i bez problemów mógł zaspokoić apetyt bądź skubiąc młodą, wiosenną trawę, bądź też obgryzając liście krzewu. Z pewnością nie groziła mu śmierć głodowa. Rubinie również.

O ile Lamii, zdecydowanie niedoświadczonej podróżniczce, można było wiele wybaczyć, o tyle do innych można było mieć troszkę krytycznych uwag. Nawet Samuel, wielki kurier, wolał biegać za babami, niż zająć się wierzchowcem.
Widać słowo "babiarz" pasowało do niego jak ulał...
Kiepsko się to wszystko zapowiadało...

***

Lamia, co nie było dziwne, zgłodniała po trwającej parę godzin przejażdżce.
Na jej prośbę można było zareagować na kilka różnych sposobów. Na przykład uświadomić dziewczynie, że dokoła nie ma stada czekających na każde skinienie dłoni paziów.
- Przy siodle, w tej zielonej torbie, masz chleb, trochę sera i jakieś owoce. Bukłak wisi tuż obok - powiedział Irial, z cieniem uśmiechu w oczach. - Weź sobie to, na co masz apetyt - dodał.
Lamia uśmiechnęła się z wdzięcznością i zrobiła jak jej polecił. Siadła sobie z jedzeniem na zwalonym pniaku i zaczęła jeść.

- Theonie? Mógłbyć od czasu do czasu sprawdzić, czy nie nadciągają jacyś goście? - zaproponował Irial.
Co prawda Villain mógłby spełniać tą samą rolę, ale warto było niektórym uzmysłowić, że nie znajdują się w parku, w mieście.
- Naszym celem jest świątynia Staphii w Rotdorn - mówił dalej Irial. - Powód pielgrzymki możecie sobie wymyślić sami, byle tylko był on dość poważny. Tak jak powiedział wcześniej Erwin - nie musicie nikomu się opowiadać, ani też być zbyt wylewnym, ale musicie wiedzieć, co odpowiedzieć w razie spotkania kogoś bardzo ciekawskiego. Dyplomatyczna odpowiedź "Pocałuj mnie w zadek" raczej nie wchodzi w grę. Dobrze by było, gdyby - nim nadejdzie wieczór - każdy podzielił się z innymi powodem swojej pielgrzymki. Może to być spełnienie przysięgi albo podziękowanie za zesłane łaski. W żadnym wypadku nie prośba. Aby przedstawić bogini prośbę nie trzeba jechać aż tak daleko...
- Lamia jedzie by spełnić cudzą obietnicę. Babki, która wyrwała się z objęć śmierci po ciężkiej chorobie. Staruszka sama nie podjęłaby się takiej podróży, ale bardzo lubi szafować cudzym czasem. I chętnie składa obietnice, które potem musi realizować ktoś inny.

- Najbliższe miasteczko to Rhon
- kontynuował po chwili Irial. - Powinniśmy tam dotrzeć jutro, pod wieczór. Nieco większy jest Eslov, leżący cztery, pięć dni drogi stąd. W każdym zatrzymamy się jedynie na noc, ale razie konieczności można będzie tam uzupełnić zapasy. Przydałby się po drodze jakiś nocleg pod gołym niebem, żeby móc odpowiednio wcześnie sprawdzić, czy ktoś nie zapomniał o czymś przydatnym na odludziu... Mam nadzieję, że nikomu z was coś takiego jak spanie pod krzaczkiem nie jest obce? - spojrzał na towarzyszy podróży.
Mężczyźni z pewnością byli przyzwyczajeni do nocy spędzonej pod gwiazdami, ale Ruth czy Emerahl? Szczególnie ta ostania... Skoro nie jeździła konno, to może i noclegi pod gwiazdami były jej obce. A może lubiła piesze wycieczki...

- Jeśli chodzi o noclegi... Gdy tylko będzie to możliwe śpimy w gospodach czy karczmach. Nie tych najlepszych w mieście. Skromni pielgrzymi nie mogą rzucać złotem na prawo i lewo... Jeden pokój dla pań, jeden - tuż obok - dla reszty.
- Nie będzie karczmy w wiosce - czeka nas stajnia lub stodoła.
 
Kerm jest offline