Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2010, 21:12   #28
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
No i nuda szybko się skończyła. Najpierw Robert poinformował o komitecie powitalnym, potem jeszcze ścigająca ich karawela. Alto krzyknął od razu do majtka siedzącego na maszcie aby opisał statek, ale ten był jeszcze za daleko, ledwie żagle było widać i zarysy. Wiadomo było tylko że ostro idzie. Strach znów powrócił, czy to ten sam okręt na który wlazł Czarny Kaptur? Alto kręcił się nerwowo, w końcu sam wlazł na masz wspinając się po linach i zerknął w morze za pomocą tego gnomiego ustrojstwa. Kapitan widać po minie nie był szczęśliwy, że dotyka jego cennej zabawki, ale Alto uważał żeby niczego nie zepsuć. Tyle tylko, że cała wspinaczka na nic się przydała. Nie był w stanie poznać statku z Marsember, za daleko było na razie, a tego że podpłyną bliżej nie opłacało się ryzykować.
Gdy zwinnie zeskoczył na dek Wulf gawędził z tropicielem trzymając go ręką za gardło. Alto przysłuchiwał się rozmowie, po czym skinął głową i zabrał się do przeszukiwania trzymanego przez marynarzy człowieka. Przeczesał dokładnie mu kieszenie, nie zwracając uwagi na jego protesty i oburzenie. Sumiennie przetrzepał całe ubranie, sprawdzając szwy, sprzączki, cholewy butów. W końcu natrafił na coś ciekawego, gdy zdarł z mężczyzny ćwiekowaną zbroję. W zaszytej od wewnątrz skórzni małej kieszonce znalazł srebrny medalion, płaski otoczony wypukłym wzorem. Alto kucając nisko obrócił znalezisko w dłoni, przyglądając mu się dokładnie, ale nie rozpoznał do czego mógłby on służyć. Włożył zaraz do kieszeni, zasłaniając się ciałem, tak aby nikt nie zauważył. Stare nawyki. W plecaku nie było wiele ciekawych rzeczy. Jakieś mikstury w pięciu fiolkach, ułożone w niewielkim kuferku, lina jedwabna z hakiem, jakieś zioła, szarpie, bielizna, koszula. W sakiewce też niewiele, raptem kilkanaście złotych i srebrnych monet. Alto zastanowił się trochę i podszedł do Meg, stając tyłem do mężczyzny i mówiąc szeptem tak aby ich nie słyszał:
- Rzuć okiem na ten medalion, miał go tamten typek przy sobie. Nie mogę rozpoznać wzoru ani symboli, a schowany był tak jak coś dla niego najcenniejszego.
Czarodziejka przyjrzała się srebrnemu bibelotowi i powiedział od razu:
- To magiczny medalion. Ma coś wspólnego z przekazywaniem informacji, występuje podwójnie. Musiałabym zidentyfikować, by poznać jak działa.
- Możesz go zdezaktywować? - zapytał zaraz Alto - albo stwierdzić choć czy jest nastawiony teraz na wysyłanie?
- Potrzebuję przynajmniej godziny czasu, bez wiedzy jak działa nie mogę nic z nim zrobić.
Niezbyt wiele wiedział o takich urządzeniach, ale gdyby się okazało że ktoś ich właśnie słucha, nie byłoby ciekawie. Zostawił medalion czarodziejce i podszedł znów do tropiciela.
- Kapłan ci wyłożył chyba dość jasno twoje położenie, chłopie. Ja tam wolę zakładać najgorsze i tak sobie myślę że żaden z ciebie szpieg, tylko zwąchałeś się bydlaku z piratami i rozbój nam tu szykujecie. A w takim razie, pomyśl dobrze nad następnymi słowami. Zważ czy warto ci kłamać albo niewiedzą się zasłaniać. Kto ma drugi medalion?
- Nie wiem o czym mówisz - odparł mężczyzna - Jaki drugi? Kupiłem go na targu przed wypłynięciem. Był tylko jeden.
Alto popatrzył po nowych kompanach, miał wielką ochotę pogadać z tym typkiem po swojemu. Westchnął tylko i powiedział:
- Więc tłumaczę jak dziecku, bo może nie wiesz cóżeś na tym targu kupił. To jeden z pary medalionów służących do komunikacji. Grzecznie pytałem z kim się przez niego kontaktujesz, ale wolisz grać durnia. Tak więc myślę, że wezmę coś cieżkiego i rozwalę medalion w drebiezgi, a potem bratku skoroś nic więcej nie wart i nic nie wiesz ,to skarmię cię rybkom w zatoce, po kawałku. – Alto obserwował uważnie łowcę, patrząc mu w oczy i nie spuszczając wzroku. Starał się dostrzec targające nim emocje. Jednego tylko na razie był pewien. Bał się wyraźnie i chyba kłamał. Tak mu instynkt podpowiadał.
- Zabijesz niewinnego człowieka tylko za to, że dokonał niewłaściwego zakupu? - Łowca, a może szpieg uniósł głowę i popatrzył na niego - To sam musisz w takim razie być niezłym oprychem...
- Nikt nie twierdzi że jest inaczej – uśmiechnął się krzywo Alto - A tyś taki niewinny, jak pudrowany prawnik albo poborca. Ja nie mam czasu na dysputy z tobą o moralności. Masz dwa wyjścia, gadasz albo rybki.
Przez chwilę mężczyzna wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale potem zacisnął zęby i odwrócił wzrok.
Dał znak marynarzom aby odprowadzili tropiciela zgodnie z wolą kapitana. Dostrzegł na jego twarzy wyraźny grymas ulgi. Kiedy mężczyzna znikał pod pokładem, Alto podszedł do reszty hanzy i opowiedział dokładnie czego się z Megarą dowiedzieli.
- Akcentu obcego nijak nie można u niego rozpoznać, czysty chondathski. Medalion, linka z hakiem, może rzeczywiście szpieg. Stawiam jednak diamenty przeciw orzechom, że coś gnój ukrywa. Może zanim Meg odprawi gusła nad medalionem, wartało by z nim dokładniej, już pod pokładem pogadać? Co? Jeśli rzeczywiście nie zna tamtych, to i tak będzie miał chłop szczęście, parę sińców na gębie, ewentualnie połamany paluszek i konfiskata dobytku – ostatnie podkreślił dobitnie - to myślę niezła cena za uratowanie dupska przed kontrwywiadem. A jak to pirat to i tak mu się należy by na rei zawisnąć.
Zastanowił się jeszcze chwilkę, popatrzył na kosz na maszcie i na okolicę. Rzucił jeszcze okiem na starca i wyraźnie zaniepokojoną całą sytuacją kobietę, w po czym w końcu powiedział do kompanów:
- Widzicie tamte skałki? - wskazał ręką w stronę klifu zasłaniającego zatokę od strony morza - Z tej strony podejście proste, nawet bez lin dałoby radę, można by łodzią podpłynąć i zwiad zrobić, co z tą karawelą co w ślad za nami płynie. Ci z krzaków nie zobaczą, bo jakby się od strony statku zastawić, to kadłub w sam raz zasłoni.
- Kapitanie, co o tym myślicie? Pożyczyłbym tą waszą zabawkę, dalibyście łódź i kilku ludzi do machania pagajami i sprawdzilibyśmy co z tym naszym ogonem.
Vermeesh popatrzył na skałki i na miejsce gdzie kruk wskazał zaczajonych ludzi i powiedział:
- Da się zrobić, nie powinni zauważyć. Lunetę dam, tylko uważaj bo lepiej ci bez niej nie wracać. - spojrzał groźnie.
- To jak Mysz, powspinamy się trochę? A może ktoś jeszcze ma ochotę rozprostować kości? - Alto już zbierał się do drogi.
 
Harard jest offline