Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2010, 16:06   #113
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
[media]http://www.youtube.com/watch?v=lcDZBjM0vDg[/media]
Stał wpatrzony w niebo. Myśli biegały mu po tylu sprawach i tylu kondygnacjach jaźni, że nie potrafiłby powiedzieć o czym myśli. Nie potrafiłby sprecyzować. Ktoś powiedziałby, że nie wydarzyło się wiele w jego życiu. A już na pewno nie przez ostatni tydzień. To co mogłoby zajmować jego umysł? Jego myśli? Odpowiedz była prosta - życie.

Odwrócił się plecami do okna i oparł się o ścianę. Jego pozycja zmieniła się w ostatnim czasie nie wiele. Przysłuchiwał się wszystkiemu z dostateczną uwagą by wiedzieć, że coś się wydarzyło w knajpie, w której miał się z nimi spotkać. Jakieś duchy. Czy to nie to samo co on widzi? Może ta brunetka wiedzieć jak się Ich pozbyć? Pokręcił minimalnie głową. To nie możliwe. Johnemu, wydawało się, że nic nie jest w stanie się Ich pozbyć.
A świeczka?!

Tak, czy ta świeczka nie jest warta zbadania? Myśli Johnego Kinga stały się raptem klarowne i jasne. Teraz z całą pewnością mógłby powiedzieć o czym myśli. O Świeczce. Skoro może pomóc Agentowi Benowi...

Spojrzał na stół za którym siedziała Rachel. Osoba z charakterem, nie ma co. Johny przyłapał się na tym, że co jakiś czas zerka na nią z zaciekawieniem. To w końcu dzięki niej jest tutaj w miarę normalnym stanie. Spojrzał na ciasto na stole. Wzrok najbardziej przykuło to czerwone cudeńko o połyskliwym lukrze czy czymś tam. Odepchnął się lekko od ściany i ruszył niepewnie do stołu. Jego śmiałość w tej chwili osiągnęła apogeum - usiadł i nie patrząc na nikogo a tylko na ciasto, spróbował tego czerwonego. Wsuwał je najwolniej jak potrafił. Nie chciał wyjść na kogoś kim był. Nie chciał wyjść na głodnego, nie mającego nic z życia biedaka. Nie jadł go, Johny pochłaniał ten kawałek. Cząstka po cząstce. Co chwila zerkając na Rachel, które teraz skupiła na nim wzrok.

Po zjedzeniu trzech porcji poczuł się lekko ośmielony i przyjrzał się reszcie. W tym czasie ładniś w gajerku rzekł, że idzie do siebie po rzeczy i wraca na noc. Johnemu chyba też się podobała perspektywa zostania tutaj. Nie będzie słuchał nocnych krzyków ludzi na odwyku i z bólami wrzodowymi. Nie będzie się zastanawiał czy te skrzypiące wyro poniżej jego to skutek epilepsji wywołanych odstawieniem jakiejś używki czy może efekt samozadowalania się któregoś ze współlokatorów, których w pokoju miał z sześciu albo i ośmiu.
Wzdrygnął się a Rachel zauważając to spojrzała się na niego jeszcze uważniej.

- Coś się stało? - zapytała. Przyglądała się mu badawczym spojrzeniem. Lustrowała go wręcz. Ale było coś też ciepłego w jej oczach. Coś co zmusiło go do wyjąknięcia :
- Nii... - spuścił wzrok i zawiesił głos. Gardło miał chyba szerokości rurki do koktajli, bo przełykana ślina zatrzymywała się niczym zapowietrzony odpływ zlewu. Poczerwieniał na twarzy. Rachel pewnie zaczęła się już obawiać, że przejdzie zaraz w fiolet gdy wybełkotał: - Niic.
- Jak sobie chcesz. - rzuiła szybko ale wzroku z niego nie spuszczała.
Johny spojrzał na nią raz, drugi. Zaczerwienił się znowu. Może nawet jeszcze bardziej. Przez zarost ciężko było powiedzieć.
- Czy... czy mogę u Ciebie przenocować? Widziałem... - znowu się zawiesił. Kolor skóry wracał już do normalności, ale wzrok dalej miał spuszczony. - masz dużą podłogę we salonie. I ciepły dywan. Nie zapaskudzę... naprawdę.
- Jeszcze czego. - zmarczyła brwi - mam pokój dla gości, tam będziesz spał. - Uśmiechnęła się lekko, ale za to bardzo uroczo. Takie uśmiechy zawsze są szczere i beztroskie. - przynajmniej będę pewna, że coś zjesz.

Johny przez ułamek sekundy patrzył prosto w zuchwałe i urocze oczy Rachel. Spuścił wzrok z zakłopotaniem ale było coś jeszcze. Radość.

Miał ogromne pragnienie na drinka. Drinka, ba! na cokolwiek z alkoholem. Ale nie miał zamiaru po niego sięgnąć. Mógłby zostać źle zrozumiany. Zamierza przyjąć zaproszenie Rachel. I rano posprzątać kuchnie w ramach wdzięczności jeszcze zanim ona sama wstanie. Co dalej? Któż to wie? Sam Johny może przecież nie dożyć przyszłego dnia. Chyba, że napiję się drinka, pomyślał Johny. Sam osobiście zastanawia się nad ruszeniem ( nazajutrz albo jeszcze dzień później) do parku różanego by nazrywać (nielegalnie oczywiście) róż dla Rachel. Za gościnę, ma się rozumieć.

 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline