Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2010, 22:17   #207
Abeir Lissear
 
Abeir Lissear's Avatar
 
Reputacja: 1 Abeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fkuOAY-S6OY[/MEDIA]

"...po co oni wogóle mnie wysłali na tą misje..." ta myśl powracała jak uparty komar przez praktycznie całą podróż. Słońce wisiało jeszcze wysoko nad horyzontem gdy zbliżał się do granicy. Nagle głuchy odgłos wybuchu wyrwał go z myśli." ...co do cholery?..." W oddali w zasięgu wzroku pojawiła się chmura dymu. Sou w biegu dobył zwoju zza pleców i wykonał serie pieczęci."...w końcu jakieś zajęcie..."
- Kugutsu Henge - Satsu przyjął teraz wygląd swojego właściciela. Maikeru nisko przy ziemi podkradł się najbliżej jak to było możliwe, zatrzymał się i przykucnął za niewysoką wydmą spoglądając przed siebie. W piaszczystej dolinie eskorta jakiejś karawany licząca w sumie dzisieciu wojowników a także czwórke Shinobi z Konohy została otoczona przez około dwudziestu paru bandytów. Jeden z Shinobi leżał na piachu a purpurowa plama jaką barwił piasek oznaczała tylko jedno. Przy ciele stała kobieta o czerwonych włosach, zmierzająca wolnym krokiem w strone trójki wystraszonych geninów."...trzeba działać ostrożnie...zastanów się...cholera pomyśleć że mogłem teraz wcinać pyszne ramen..." Wykonał kolejną serie pieczęci i na jego twarzy pojawiło się coś dziwnego. Coś pomiędzy dzikim podnieceniem a rządzą mordu "...ruszamy..."

***

Ochroniarze dzielnie walczyli z napastnikami. Szeregi bandytów, którzy byli słabiej uzbrojeni powoli się przerzedzały. Pięciu wojowników chroniących wielbłądy obładowane pakami leżało martwych na piachu. Kupcy gonieni przez najeźćców uciekali w popłochu a cała sytuacja wyglądała beznadziejnie.
Czerwonowłosa zbliżała się powolnym krokiem do trójki geninów
- Więc, kto jest następny? - spojżała na nich błyszczącymi oczyma gdy w tym samym momencie pojawiła się pomiędzy nimi jakaś postać. Czarna potargana tunika falowała na wietrze, kaptur całkowicie zasłaniał jej twarz ale największą uwage skupiała jej broń. Olbrzymia kosa z trzema ostarzami rzucała refleks słońca prosto w oczy geninów. Kobieta zatrzymała się pytając delikatnie.
- Ooh, kim jesteś? - W odpowiedzi zakapturzona postać natychmiastowo ruszyła do ataku biorąc olbrzymi zamach swoją kosą. "...co za idioci...mają szanse uciec lub pomóc a stoją jak kołki...cała Konoha..." Szybkie cięcie wymierzone na wysokosci pasa kobiety...przeszyła ciało niczym powietrze. Postać nieznajomej zafalowała i zniknęła. Natomiast wprost na zakapturzoną kukłę pędziło czterech wrzeszczących bandytów.
- Bunshin? - Maikeru rozejżał się po okolicy. - Czas na plan B - Sou wyskoczył zza wydmy i skierował postac z kosą w strone czwórki bandytów "...mam nadzieje że to zadziała..." Bandyci cierali na przeciwnika wymachując swoimi sejmitarami. Kukła wpadła pomiędzy nich zataczając szeroki łuk kosą, wpierw nisko przy pierwszym obrocie, następnie na wysokości pasa, cały czas manewrując tak by odciągnąć walke jak najdalej od trójki wciąż stojących w bezruchu geninów. Bandyci zostali zaskoczeni. Ciosy kosą wystarczyły aby wykluczyć ich z dalszej walki. Tymczasem czerwonowłosa kobieta pojawiła się za geninami. Pochyliła się nisko, a gdy się odezwała, młodzi shinobi drgnęli ze strachu.
- Wy mnie nie interesujecie. Pozwolę wam odejść. - powiedziała łagodnie, po czym jej czerwone ślepia spojrzały na Sou. Kobieta rozmyła się w powietrzu i zniknęła z miejsca bitwy, zanim zdążył skierować kukłe w jej strone. "...w takiej sytuacji, trzeba to szybko skończyć..." skierował kukłe w strone najwiekszej grupki bandytów. Kolejne ruchy kosy stawały się coraz mniej dokładne. Miały na celu skupić na sobie jak największą uwage i po chwili zakapturzoną postać otoczyła spora ilość napastników. Uśmiech satysfakcji wykwitł na ustach Sou gdy pozwolil aby klon kukły dokładnie w tym momencie eksplodował wyżucając z siebie we wszystkie strony kunai które rozerwały wrogów. Trójka geninów wyrwała się z odrętwienia i ruszyła do walki.
 
Abeir Lissear jest offline