Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2010, 22:21   #30
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Mysz była straszliwie zajęta. Leżała ułożona wygodnie na stercie lin i sączyła kubek cieniutkiego grogu, który już zdążył zdrowo uderzyć jej do głowy.
W zasadzie to Mysz lubiła się lenić. Mogłaby nawet dłużej niż te pięć dekadni spędzić na tej łajbie. Cud, miód i malina. Tak jak teraz.
Przeciągnęła się jak kotka ulokowana na zapiecku i łapała dalej ciepłe promienie letniego słońca. Kaptura co prawda z głowy nie zrzuciła, ale wystawiła ku niebu twarz i ręce. Zdjęła również buty i zakasała nogawki spodni aż do połowy ud.
Jej skóra przyjemnie się rozgrzała i dziewczyna czuła zalewającą ją falę gorąca. Chociaż może to nie przez słońce. Może to grog zawinił, w końcu zawsze miała słabiutką głowę do trunków.

Z głębokiej zadumy wyrwał ją znajomy baryton.
- Dzieci nie powinny pić alkoholu.
Kapłan wyglądał na rozbawionego kiedy tak łypał na nią z wysokości.
Mysz obdarzyła towarzysza zalotnym uśmiechem i upiła kolejny łyk trunku.
- Jeśli widzisz dziecko, cierpisz na ślepoty
choć ja myślę raczej, że to są zaloty
chociaż nieudolne... Chłopiec znów się droczy
zamiast rzec zwyczajnie, że mu wpadłam w oczy.

Wulf wzruszył ramionami na kolejny przejaw arogancji i zadufałości w sobie, jakiej Marii miała dostatek. Inna sprawa, że nie odwrócił wzroku.
- Wygląd nie czyni z ciebie dorosłej kobiety, to zachowanie określa naszą dojrzałość. Zachowanie i czyny.
Brzmiał bardziej, jakby cytował fragment napisany w jakimś podręczniku. Ale i wyglądał na przekonanego o słuszności tych słów.


- Mogę być dojrzała. Jasne, prosta sprawa!
Lecz gdzie by podziała się cała zabawa?
Jeszcze chwilę się Mysz uśmiechała, ale później niespodziewanie cała wesołość uleciała z jej twarzy jakby zrzuciła niewygodną maskę. Uniosła się na łokciach, westchnęła a ton miała przygaszony.

- Każdy towarzyszy swoją miary mierzy
A ty patrzysz na nas, jakby na żołnierzy
Tylko to jest ważne, jaki kto przydatny
Myślisz o mnie pewnie, żeś tylko jest stratny
ciągnąc mnie za sobą. Ot co, buzia ładna
lecz gdy będzie walka to pomoc z niej żadna.
Przeszkadza jedynie, przy butach pałęta
Pyskata, beztroska i jeszcze nadęta.
Teraz proszę szczerze, skończ swoją tyradę
więcej się nie czepiaj. Wiem, że za zawadę
będę ja ci robić. Muszę to przeboleć
że będę wam wszystkim jako w oku kolec.
Raz może ci humor poprawić spróbuję:
Z moją bezradnością ja też się źle czuję.

Znów się położyła zaplatając ramiona pod główką. I zaraz się zaczęła, typowo dla siebie, szeroko uśmiechać.
- A tak swoją drogą, choć słowa twe głośne
żem nie w twoim typie, to myśli są sprośne
mogę się założyć. Za dnia gadasz wiele
A przed snem rozmyślasz o mym nagim ciele.

Wulf najpierw westchnął, potem się skrzywił aż wreszcie oparł o maszt, przyswajając długi Myszy monolog.
- Jeśli to ci poprawi humor, to możesz tak myśleć. Ktoś musi się martwić o bezpieczeństwo, by inni mogli wygrzewać się na stercie lin, ubolewając nad swoją bezradnością, zamiast spróbować coś z nią zrobić.

Mysz wywróciła oczami i pokiwała z rezygnacją głową. Wulfa nie sposób było zadowolić. Cokolwiek by człowiek nie robił, zdaniem kapłana starał się niewystarczająco. Samodoskonalenie. To była jego recepta na życie, którą widać chciał też przepisywać innym.

- Na magii się nie znam a siłą nie grzeszę
Znam ja parę sztuczek, trochę cię pocieszę.
Umiem z ludźmi gadać, całkiem nieźle kłamię.
Do walki nie ciągnę. Boję, że się zranię.
A rana, mój drogi, przy mych gabarytach
byłaby śmiertelna. Tylko na unikach
mogę ja polegać. Nożami ciut władam
najlepiej się czuję kiedy jednak gadam.
Z wrogami się zmierzę. Jeśli są kalecy.
Gdy są pełni zdrowia mogę ich ciąć w plecy.
Podkraść się dam radę. Tak niby sądziłam
nim się z naszym Alto w nocy nie zmierzyłam.
Obiecał podciągnąć moje możliwości
Jak więc widzisz - ćwiczę. Powód do radości
jest to mam nadzieję. Możesz spać spokojnie
Lat kilka upłynie i będę na wojnie
czuć się doskonale, jako ryba w wodzie.
Nie karć mnie już więcej. Chciałabym żyć w zgodzie
.

Usiadła na skrzyżowanych nogach upiła maleńki łyczek z kubka i podała go Wulfowi w pojednawczym geście. Mężczyzna się
roześmiał. Tak po prostu i szczerze, bez drwiny. Słuchanie tych ciągłych rymów mogło doprowadzić do bólu głowy! Przysiadł się, przyjął kubek i również pociągnął mały łyczek. Mniej więcej pięć razy większy od tego Marie.
- Trochę demonizujesz, młoda damo. Nie liczę na twą pomoc w walce, ale to nie obelga. Zawsze chronię tych, którzy ochronić się nie umieją sami. Będziesz bezpieczna, gdy będę w pobliżu.

Mysz zachichotała frywolnie.
- Pewnie, że ochronisz. Nawet wiem dlaczego
Bo ci się zwyczajnie podobam, kolego.

Wstała szybciutko i dość spontanicznie pocałowała siedzącego kapłana w sam środek łysej czaszki. A później pognała do kuchni. Na odchodnym jeszcze Wulfowi pomachała. Ale teraz zbliżał się czas obiadu i trzeba było przecież poprzeszkadzać nieco Gustavowi.

* * *

Kolejny dzień przyniósł sporo sensacji.
Mysz stała z boku i przyglądała się z zaniepokojeniem całemu zamieszaniu. Mężczyzna, który okazał się rzekomo być szpiegiem najpierw trafił w niedźwiedzi uścisk Wulfa, a później Alto go zdrowo zastraszył łamaniem palców i innymi pieszczotami, włącznie z pozbawieniem życia. Ciekawe czy blefował czy na prawdę skłonny był poddać tego człowieka torturom?
Oczy bardki robiły się coraz większe i bardziej okrągłe. Jej kompani się nie bawili w subtelności. Nie żeby pierwszy raz na oczy widziała takie metody. Fergus także nie przebierał w środkach, ale do tego zdążyła po latach przywyknąć. Ta cała przemoc... To nie była Myszy liga. Wulf powiedział co prawda, że nie ma wobec jej osoby żadnych oczekiwań ale i tak ją strach obleciał, że prędzej czy później będzie się musiała dostosować i oblec w jakąś bezwzględność.
Siedziała cicho jak mysz gdy tamci na głos debatowali. Alto zaproponował wspinaczkę na co żwawo przytaknęła. Miło byłoby wyrwać się z tej łajby choćby na moment no i może uda jej się łotrzykowi sakiewkę podprowadzić? Będzie niezła okazja.
Kapitan kazał zdrajcę zabrać pod pokład, gdzie i Mysz się pośpiesznie udała zbrojąc się po drodze w lutnię.

Stał obojętnie, przywiązany do masztu, z zamkniętymi oczami i zwieszoną głową. Zapobiegliwi marynarze owinęli go dokładnie liną jak szynkę przygotowaną do wędzenia.
Mysz od progu zaczęła przygrywać smutaśną melodię, bo i nastrój więźnia jej się zaczął udzielać. Śpiewała z uczuciem, tym swoim wysokim dziecięcym głosikiem, który wypełniał teraz całe pomieszczenie, i nieprzerwanie wpatrywała się w oczy skazańca.

- Strasznie namieszałeś, oni chcą twej kary
Lecz jeśli mi zdradzisz jakiś miał zamiary...
Może zdołam pomóc i się dogadamy
O swe interesy we dwóję zadbamy?....


Namawiała go słodkim głosem, wabiła, przekonywała. Cóż, w mydleniu oczu zawsze była niezła.
- Naprawdę mi pomożesz? - przerwał jej nagle a Mysz nie przestała grać żeby nie zatracić atmosfery tej chwili. Jakby na prawdę dobrze mu życzyła, jakby był dla niej kimś ważnym.
- Dlaczego miałabyś to zrobić? Tam są twoi przyjaciele a ja jestem potencjalnym wrogiem.


- To nie są przyjaciele, stronię od koalicji
Lubię łatwe pieniądze i sporo mam ambicji.
Zapłacisz oczywiście. Suwerenów... trzydzieści?
Lecz wszystko to zależy od twojej opowieści.
Chcieliście przejąć statek? Złupić jeno ładunek?
Po co ci ten medalion? Miałeś im zdać meldunek?
O kradzież się rozchodzi? A może pasażera?
Cudowne wiedziesz życie, aż mnie z zazdrości zżera.
Bardzo to fascynuje. Piratem tyś czy szpiegiem?
Jeśli mnie z sobą weźmiesz to cię uwolnię biegiem.
Uciekniemy szalupą, ale gdy zmierzch zapadnie
Powiedz mi jednak najpierw jaki był plan dokładnie.

Wzruszył ramionami i zaczął mówić, chyba odrobinę wbrew własnej woli:
- Miałem za zadanie wyśledzić bogaty statek handlowy i skierować go w jakieś odludne miejsce na Sembijskim wybrzeżu. Na tyle charakterystyczne, by po otrzymanych informacjach mogli tak bez problemu trafić.


Palce nadal mknęły po strunach, oczy w niego wlepiała zachłannie i ciągnęła na poczekaniu tworzoną balladę.
- Statek jest przypadkowy. Chodzi więc o towary...
A po co ten medalion? Rozumiem, że to czary
Za jego pośrednictwem miałeś im słać wiadomość.
A jeśli jej nie nadasz? Co zrobi ten jegomość
Który na plaży czeka? Ilu ma ludzi z sobą?
Jak pojmą, że plan wziął w łeb przejmą się twą osobą?


Westchnął z rezygnacją oparłszy głowę o drewno masztu.
- Nic dla nich nie znaczy moje życie, byłem tylko narzędziem. Dałem ciała, ale to ktoś inny za to zapłaci.

- Któż że zapłaci? Twoi kamraci?

- Przyjaciel - wyglądał na szczerze przybitego.

- No mówże, ciągnij dalej a nie waż się przerywać
Słowa przyniosą ulgę gdy będę ci przygrywać...


Zacisnął usta w wąską kreskę a kropelka potu spłynęła po jego czole. Ale po chwili skinął głową i zaczął opowiadać, Mysz zaś wtórowała mu swoim nuceniem.
- Założyliśmy z Thomasem mały interes w Sembii. Ostrzegano nas, że nie lubią tu cudzoziemców, a Cormyrczycy... cóż nie trzeba chyba opowiadać. Gang przyczepił się do nas. Z początku to były drobne haracze, potem żądania były coraz większe. Popadliśmy w długi i wtedy postawili nam ultimatum: „Pomożemy w zwabieniu statku i napadzie a wypuszczą nas wolno, może nawet podzielą się łupem?” Thomasa zatrzymali dla pewności. Ja dostałem ten medalion by móc im powiedzieć gdzie zawinie zwabiony statek. Ot i cała historia.


Znienacka przerwała grę. Mężczyzna zamrugał ogłupiały, pojmując teraz w pełni, że wygadał wszystko co Mysz chciała usłyszeć. Wyszła bez słowa i pognała w te pędy do reszty. Całość sumiennie opowiedziała zarzekając się, że nie mógł jej okłamać.
- Głupia to przewrotność losu, ale pomóc mu nie sposób. Wleźć w pułapkę to głupota, choć sumienie mi się miota na myśl, że żywot Thomasa pewnie teraz już dogasa. Co my niby z nim poczniemy? Czy mu wolność darujemy czy oddamy raczej władzom, niechaj oni coś zaradzą?
 
liliel jest offline