Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2010, 22:53   #105
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Lira
Bez wątpienia był to jeden z najgorszych dni w życiu niedoszłej czarodziejki. A jeszcze jakiś czas temu wydawało się, że wszystko znów się ułoży...
Wszak udało jej się zarobić trochę porządnego grosiwa. Wreszcie stać ją było na porządny strój, dobre jedzenie i zgrabną, kasztanową klacz. Wszystko to tylko dzięki znajomości pozornie wymarłego języka klasycznego, wpajanego jej przez lata w Kolegiach. Kto by pomyślał, że da się na nim tak dobrze zarobić, ucząc dzieci drobnej, hochlandzkiej szlachty.

Obecnie przemierzała drogę dzielącą ją od dworku pomniejszej rodziny Alfersdorfów, zachwyconych plotkami o towarzyskiej wartości klasycznych wtrąceń w nadwornych konwersacjach. Zdawało się, że nagle wszystkie rody oczarowane zostały wizją światłych, władających elitarną mową potomków. Zdecydowanie nie brakowało jej zleceń.

Czemu więc nie była szczęśliwa? Od paru dni, od kiedy ruszyła na trakt, zdecydowanie coś ją niepokoiło. Dziwna, pochmurna pogoda subtelnie drażniła jej magiczne zmysły. Duszne, stojące powietrze jeżyło włosy na plecach.

Gdy nad rankiem, czwartego dnia podróży ze wszystkich pobliskich lasów wypadły żądne krwi bestie, rozpętało się istne piekło. Zewsząd dochodziły ją krzyki mordowanych ludzi i upiorne wycie zwierzęcych wojowników Mrocznych Potęg. Wtulona w szyję konia gnała niczym wicher, przebijając się przez płomienie, dym i całe połacie zabitych mieszkańców wiosek. Wokół niej świszczały czarne strzały najeźdźców, mijając zaledwie o centymetry jej ciało i grzywę pędzącego konia.

Wszystko się jednak kiedyś kończy, tak było i teraz z jej szczęściem. W oddali widziała już otoczone murem zabudowania, zapewne jakąś przydrożną karczmę. Nie widać było na niej śladów płomieni, mogła więc nadal bronić się przed wszechobecną falą atakujących. Gdy w oczach czarodziejki pojawiły się już płomyki nadziei, oczy jej wierzchowca nagle zgasły. Oszczep wyrzucony z pobliskich zarośli wbił się głęboko w piękne, spocone ciało zwierzęcia. Wyleciała z siodła, lądując ciężko na ziemi. Jakieś trzydzieści kroków przed sobą dojrzała otwierającą się bramę zajazdu. Mroczne postaci, czające się w pobliżu w lesie nagle zrezygnowały z atakowania jej i z mrożącym krew w żyłach rykiem rzuciły się w stronę zabudowań, chcąc wedrzeć się do środka.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 20-03-2010 o 23:02.
Tadeus jest offline