Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2010, 12:46   #16
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Bardzo szybko zorientowała się, że nadzieje na znalezienie jakichkolwiek śladów były całkowicie płonne. Ogień pochłonął wszystko, a ślady zadeptali walczący z żywiołem ludzie. Pochłonął dom, razem z mieszkańcami, którym najwyraźniej nie udało się wydostać na zewnątrz. Czyli to co widziała nie było tylko wizją. Kiedy przybyli na miejsce, we wnętrzu mogli być jeszcze żywi ludzie... czy jednak istniała realna szansa na ich uratowanie? To pytanie już na zawsze pozostanie bez odpowiedzi.
Informacje mieszkańców też niczego nie wyjaśniały i Arina doszła do wniosku, że wyjaśnień na temat co dzieje się w tym miasteczku musi poszukać gdzie indziej. Postanowiła na początek sprawdzić miejsce ze swojego snu i przy okazji odwiedzić Wyrwichwasta.
Niebo, jakby dostrajając się do paskudnego nastroju ludzi, pokryło się ciemnymi, burzowymi chmurami, a potem zalało wszystko zimnym deszczem. Do tego wiał jeszcze zacinający wiatr. Zdecydowanie nie był to dzień na wycieczki, ale bezczynne siedzenie w karczmie, gdy w koło panoszył się niewidzialny wróg, jakoś nie leżało w charakterze wiedźminki.

Świątynia była pusta, ale wyglądała dokładnie tak jak w jej śnie, co było dziwne bo przecież na jawie nie widziała tego miejsca. Wraz z Markiem bezskutecznie szukali kapłana przez kilka godzin, a kiedy w końcu poszukiwania odniosły pozytywny skutek, okazało się że czciciel Kreve musiał ten czas spędzić na ostrym pociąganiu z gąsiorka. Na szczęście jeszcze dało się z niego wyciągnąć jakieś logiczne informacje.
Gdy dziewczyna powiedziała o swoich koszmarach, kazało się, że zarówno jego jak i Aleza też nawiedzały paskudne wizje.
- Możecie mi opowiedzieć te sny? Może coś z nich zrozumiemy? Albo może poszukać kogoś, kto zna się na snach? Trzeba by o to zapytać kogoś z miasteczka.
- Ha, żadne wiedźmy nie będą mi mówić, co sny znaczą! Ja już swoje wiem, to wizje pana mojego dają mi wiedzę! Vixen niedługo odetchnie z ulgą, ha!

Kapłan zataczając się lekko ruszył w kierunku świątyni. Mark wzruszył ramionami, nie próbując zatrzymać Wyrwichwasta.
- To nie ma sensu, Arina. Mi się śnią koszmary, dziś śniłem, że zamknięto mnie żywcem w trumnie, pochowano i nie mogłem się wydostać. Nic co mógłbym skojarzyć z tą mieściną.
- Mnie śnią się kruki. Najpierw rozrywały moje ciało na strzępy, a potem w kolejnym poleciały do jakieś młodej i pięknej kobiety... wyglądały jakby... były z nią blisko zaprzyjaźnione, obsiadły ją dokładnie. To wyglądało przerażająco, zniknęła pod nimi cała. To było właśnie koło tej świątyni. Inna kobieta trzymała mnie mocno, nie mogłam się wyrwać, była dużo starsza od tej z krukami.

Mark patrzył na nią przez chwilę, ale potem pokręcił głową.
- Jestem tylko najemnikiem, sny nic mi nie mówią. Najlepiej by było po prostu jak najszybciej opuścić tą dziurę i zapomnieć o tych cholernych snach.
Arina potrząsnęła głową:
- Nie wiem... przygotowywano mnie do niesienia pomocy ludziom. Wprawdzie to co nawiedza miasteczko nie wygląda na zwykłego potwora... ale czuję że powinnam przynajmniej spróbować im pomóc.
- A przypadkiem wiedźmini nie biorą za to zawsze jakiejś opłaty? Słyszałem, że bez niej żadnej roboty się nie wezmą.

Wyszczerzył się do niej.
- Nie wiem jak możemy im tu pomóc, nie widzę przeciwnika dla naszych mieczy. Ale i cholernym rycerzem ze skazy też nigdy nie będę. Jeśli tutejsi łeb na karku mają, to warty wreszcie nocą wystawią. Ci co z zamku mają przyjechać to już coś. Nie nasza to sprawa jak na razie, wiedźminko.
- Zawsze możemy zapytać wójta ile nam zapłaci za złapanie podpalacza i wyjaśnienie sprawy
– Powiedziała z błyskiem w oku - Może wrócimy, przejdziemy się z propozycją do ratusza, a przy okazji zapytamy o tutejsze mądre baby?
- I tak nie mamy co robić. Ale nie wierzę, by na to poszli. Ludzie tacy nie są, Orla. Prędzej po prostu nas oskarżą o te podpalenia.
- To akurat byłoby ciężkie, mamy przecież dowody na to, że nie opuszczaliśmy w nocy gospody dzięki karczmarzowi, który zawiera swój przybytek na noc na cztery spusty
– powiedziała, ale po chwili zastanowiła się i dodała:
- Jeśli naprawdę uważasz, że to niebezpieczne... może po prostu wyjedziemy wcześniej? Nie czekając na transport. Kto wie... może jutro celem podpalacza będzie gospoda Mistrza Anzelma?
Roześmiał się.
- Tchórzem nie jestem, a pieniądze by się przydały. Możemy pilnować w nocy, w dzień i tak jest dużo czasu na odespanie. Jeśli w ciągu kilku dni transport nie ruszy, to pojedziemy sami, ale palić się nie pali. Okazja na zarobek może się nie pojawić przez długi czas.
Wiedźminka skinęła głową i uśmiechnęła się lekko:
- Dobrze, chodźmy więc popytać czy są zainteresowani nasza pomocą.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline