Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2010, 15:23   #24
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Kilka ostatnich lekcji, w tym historia minęły zwyczajnym tempem. W przerwach pomiędzy nimi Michael szedł po szkole w towarzystwie Kyle’a z którym rozmawiał o wielu rzeczach. Co prawda pierwszego dnia nie podejrzewał iż znajdzie z tym chłopakiem wspólny język, ale okazało się jednak że mają wiele wspólnego. Jego towarzystwo było wyjątkowo przyjemne, toteż po ostatniej lekcji Michael zagadał się z nim na szkolnym korytarzu.

Zabrzmiał dzwonek na lekcję.
- Okej, musze lecieć do klasy. Na razie! – Kyle powiedział po czym szybkim krokiem ruszył na zajęcia.

Michael westchnął i obrócił się. Nie dość, że dzisiejszy dzisiejsza pogoda była niezbyt zachęcająca to jeszcze nie miał niczego do roboty tego dnia. Ojciec pewnie jak zwykle wróci późno w nocy, dom będzie pusty. Jedyną atrakcję będzie stanowił pokaźni księgozbiór w gabinecie ojca lub telewizor, ewentualnie komputer. Chłopak ze zrezygnowaniem dotarł do swojej szafki. Otworzył ją, wsadził do środka potrzebne na jutro książki i zeszyty. Zamknął stalowe drzwiczki szafki zbyt mocnym pchnięciem.
Gdybyś chciał poznać to miasteczko od trochę innej strony, po prostu daj znać.
Usłyszał w pamięci słowa Lain.
Mamy szafki obok siebie, po prostu zostaw wiadomość, jak dojdziesz do wniosku, że pora odetchnąć od popularnej gromadki.
- No tak! – powiedział do siebie.
Sięgnął do torby, wydobył z niej jakiś zeszyt i długopis, wyrwał pospiesznie kartkę i przytknął ją do stalowej szafki.
Zaciekawiła mnie twoja propozycja. Chciałbym poznać trochę miasto i jeśli masz czas, możemy się spotkać. O 16.30 przy parku w centrum miasta. Michael”.
Uśmiechnął się, zgiął karteczkę na pół i wsunął ją do sąsiedniej szafki z numerem 414.

Gdy się odwrócił i zrobił krok w stronę wyjścia ze szkoły, usłyszał długi, nieprzyjemny świst jaki wydaje powietrze wydostające się przez szpary od drzwi, kiedy jest przeciąg. Odwrócił się w stronę prawego korytarza.


Na jego końcu stała ubrana w czerń postać z długimi, kruczoczarnymi włosami. Jej głowa była pochylona lekko, ale spod włosów opadających na jej twarz spoglądały na Michaela jej oczy. Czarne. Cały korytarz wypełniła ciemność. Ucichły wszystkie dźwięki, blade światło które dostawało się przez okna zupełnie znikło. Michaela przeszył zimny dreszcz, wstrząsający jego ciałem.
Dziewczyna ruszyła powoli w jego kierunku. Coolrain instynktownie zaczął się cofać, prawie potykając się o własne nogi. Żeby nie upaść musiał oprzeć się o szafki. Kiedy odzyskał równowagę i spojrzał w stronę z której nadchodziła nieznajoma, nic nie zauważył. Sama ciemność… Usłyszał za plecami czyjś głośny oddech. Odwrócił się powoli na pięcie.

Przed nim stała postać w czerni. Tym razem pochyliła głowę tak, że nie było widać jej twarzy. Michael głośno przełknął ślinę, a wtedy dziewczyna błyskawicznie uniosła głowę i pokazała twarz.


Twarz całą poznaczoną nacięciami. Krew była na każdym centymetrze kwadratowym jej twarzy. Wyraz jej twarzy przedstawiał ogromny ból i przerażenie. Powoli wyciągnęła w kierunku Michaela rękę, z której obficie skapywała krew.
Tego było za wiele. Michael zatoczył się do tyłu i pognał korytarzem, w którym miało znajdować się wyjście. Przez wszechogarniającą ciemność przebiło się światło, wpadające przez drzwi do bocznego wyjścia z kompleksu.


Chłopak dobiegł do nich i próbował je otworzyć. Były zamknięte. Odwrócił się do tyłu. Dziewczyna szła w jego kierunku, zataczając się przy każdym kroku. Rękę wciąż miała wyciągniętą w stronę Michaela. Chłopak cofnął się o kilka kroków i z rozpędu uderzył w drzwi całą swoją masą.

Drzwi puściły i Michael wylądował na betonowym chodniku. Przetoczył się na plecy i podparł rękoma. Wpatrywał się w korytarz szkolny. Wszystko wydawało się normalne. Żadnej ciemności i żadnej dziewczyny. Przez chwilę leżał tak osłupiały i dyszał głośno. W końcu się podniósł, poprawił torbę na ramieniu i szybkim krokiem udał się do domu. Co chwilę odwracał się, aby sprawdzić, czy upiorna dziewczyna znów się nie pojawiła. Na szczęście, nie powtórzyło się to więcej…


Gdy dotarł do domu, wbiegł na piętro, rzucił torbę do swojego pokoju i zdjął bluzę. Położył ją na pralce, zdjął z siebie pozostałe ciuchy, a gdy był nagi zobaczył swoje odbicie w lustrze. Na prawym boku miał odciśnięty ślad krwi. Ślad ręki. Wszedł pod prysznic.

Zimna woda ostudziła jego zgrzane ciało i rozluźniła wciąż napięte mięśnie. Michael szorował krwawy odcisk z całych sił, aż boleśnie przetarł sobie skórę. Próbował wytłumaczyć sobie w racjonalny sposób, jak to się mogło stać. Gdy wyszedł z łazienki i ubrał świeże ubranie był w miarę uspokojony. Usiadł na krawędzi łóżka, patrząc na małą etażerkę przy nim postawioną. Oprócz lampy był na niej srebrny pierścień z błękitnym kamieniem.


Michael sięgnął po niego. Przewracając go w palcach, dotykając jego kamienia i srebrnej obręczy myślał o tym co powiedział jego ojciec.
Może jednak miał rację…


Nowy York,
kilka miesięcy temu…


- Od jak dawna? Jak w ogóle śmiałeś?! Obiecałeś przecież! – rozwścieczony Michael wrzeszczał na swojego ojca.
Starszy mężczyzna przechadzał się w poprzek swego gabinetu, drapiąc się po brodzie. Zatrzymał się i spojrzał na syna.
- Michael, śmierć twojej matki… Caroline… to nie był zwykły przypadek… - jego głos był smutny i ponury.
Michael wytrzeszczał oczy ze zdumienia, zacisnął pięści i szczękę. Jego rozwścieczone spojrzenie świdrowało ojca.
- Posłuchaj synu. – mężczyzna podszedł do niego. Na świecie mają miejsce rzeczy, o których istnieniu tylko śnimy. Są to złe rzeczy… niewyjaśnione. Śmierć Caroline nie była zwyczajnym zabójstwem. Działo się z nią coś… - ojciec Michaela położył ręce na jego ramionach.
- Nie dotykaj mnie! – Michael wzdrygnął się i odepchnął dłonie ojca. Obiecałeś że nie będziesz wracał do jej śmierci. Okłamałeś mnie…
Chłopak wybiegł z gabinetu prosto do swego pokoju. Rzucił się na łóżko wycierając łzy pościelą.
Gdy ojciec Michaela przyszedł do jego pokoju, zastał syna siedzącego na łóżku, skulonego z ramionami obejmującymi jego kolana. Mężczyzna powoli podszedł i usiadł na krawędzi łóżka.
- Nie jesteś jedyną osobą, którą wstrząsnęła śmierć twojej matki. Caroline była także moją żoną… - powiedział z goryczą. Wiesz jaki jest mój zawód. Zajmuję się badaniem niewytłumaczalnych zjawisk. Gdyby nie ja, twoja matka nie zgodziłaby się na użycie tej księgi… To ja ją o to poprosiłem. To moja wina. – jego głos się załamał, lecz po chwili opanował się. Są rzeczy o których istnieniu nie zdajesz sobie sprawy, synu. Twoja matka chciała cie chronić… Masz. – powiedział wyciągając do Michaela dłoń. Należał do twojej matki. Miej go zawsze przy sobie. Caroline zamknęła w nim swoją miłość do ciebie, chciała żebyś go dostał.
Michael nawet się nie poruszył. Ojciec westchnął, położył pierścień na segmencie przy jego łóżku i wstał.
- Już więcej tego nie zrobię. Wybacz mi synu. – powiedział na odchodne.


Fell’s Tomb,
27 października, godzina 16.30


Michael był na miejscu spotkania z Lain o wiele za wcześnie. Usiadł na oparciu ławki i czekał na dziewczynę z łokciami opartymi na kolanach. Miał nadzieję, że Lain się zjawi, chociaż nie byłby zdziwiony gdyby jej nie było. O tej porze dnia na dworzu było już w miarę ciemno i zimno. Chłopak miał na sobie bluzę z kapturem oraz lekką czarną kurtkę. Na palcu wskazującym u prawej ręki tkwił srebrny pierścień.


Tymczasem…

Telefon Kate zawibrował. Dziewczyna chwyciła komórkę i spojrzała na wyświetlacz.
Nadchodzące połączenie – Alice Swan”.
Dziewczyna wcisnęła przycisk odbioru.
- Halo?
- Hej, Kate! - z telefonu wydobył się miły dziewczęcy głos.
- Cześć, co słychać?
- Aa, wszystko dobrze. A co u ciebie? Słuchaj, mam bardzo pilną sprawę. To właśnie dlatego dzwonię.
- O co chodzi?
Alice westchnęła.
- Jak zapewne wiesz, zbliża się impreza Haloweenowa, a jako przewodnicząca samorządu szkolnego zostałam poproszona o zaprojektowanie dekoracji na tą okazję. - powiedziała szczerze, bez ogródek. Sama sobie z tym nie poradzę, no i potrzebuję pomocy kogoś znającego się na rzeczy. Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl jesteś ty Kate. Wiem że wszyscy cenią sobie twoje rady, toteż chciałabym skorzystać z twojej pomocy. Co ty na to?
- W sumie... myślę że mogę sie pojawić na godzinę czy dwie. Kiedy się chcesz za to zabrać?
- Jutro o 17. Będziemy miały całą szkołę do dyspozycji. Myślę, że jeśli wszystko pójdzie w miarę sprawnie uwinęłybyśmy się z tym w półtorej godzinki.
- Ok, będę.
- Naprawdę? Dzięki wielkie! Okej, muszę kończyć. Pomyślę trochę nad tym, co moglibyśmy w tym roku zaserwować naszym uczniom. Pa! - rozłączyła się.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 21-03-2010 o 15:57.
Endless jest offline