Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2010, 16:12   #71
Redone
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Gwen wróciła do obozu w towarzystwie półnagiego i mocno spoconego Bjorna, gdy słońce dopiero nieśmiało wznosiło się nad horyzont. Zobaczyła zaspaną Robin wychodzącą z domku na drzewie. Dziewczyna ciągle wyglądała na pół śpiącą i mocno ziewała. Gwen uśmiechnęła się i podeszła do niej:
- Witaj skowronku w porannym słonku - powiedziała żartobliwie.
- Cześć! - Robin dopiero po chwili zauważyła Bjorna i jego błyszczący od potu tors. - Ojej, co ty z rana taki zmęczony?
- Witaj Robin – uśmiechnął się nieznacznie - Zmęczony? –zerknął na Gwen - postanowiłem zadbać o swoją kondycję, a nasza niewielka zakonnica przypadkiem na mnie wpadła.
- To że jesteś duży nie daje Ci prawa nazywać innych niewielkimi
- zażartowała - Chociaż, naprawdę jesteś drobna Gwen. - Powiedziała jakby ze smutkiem.
Gwen kiwnęła głową najwyraźniej absolutnie nieprzejęta tym faktem:
- Właśnie tak! Jestem mała, ale zdecydowanie nie jestem zakonnicą.
- O właśnie! Czemu Bjorn wstał tak rano to już wiem. A Ty Gwen?
- Nie znasz tego powiedzenia? "Tylko dla rannego ptaszka kawałek smakowitego robaczka"
- powiedziała i zaczęła się śmiać.
- Się przyczepiłyście do tego rozmiaru naprawdę – roześmiał się chłopak - wybacz za pomyłkę Gwen. Robin? A Ty co robisz tak wcześnie na nogach?
- Nie mogłam spać, chrapanie mnie rozpraszało. Jaki plan an dziś?
- Czyje chrapanie?
- Powiedziała Gwen, a Bjorn jednocześnie zapytał zdziwiony:
- To, aż z naszej chaty było słychać? Bo chyba żadna z pań tego nie robi… chyba.
- No przecież Ann!
- Powiedziała Robin - Ależ oczywiście, że każdy czasem chrapie, Ann zdarza się nad ranem.
- Z rana tylko? Bo słyszałem coś dziwnego w nocy, ale nie wiedziałem co to. Teraz pomyślałem, że to pewnie ona, ale skoro tylko z rana...
- uśmiechnął się szeroko.
- Aha - powiedziała Gwen dochodząc do wniosku, że pewnie zaczyna po tym jak ona wychodzi. Może ją to jakoś wybudzało? Chyba powinna się wyprowadzić by jej wczesne wstawanie nie przeszkadzało innym.
- Przynajmniej nie trzeba się martwić o pobudkę, zawsze należy doszukiwać się pozytywów - odchrząknął powstrzymując się od śmiechu. - Nie mamy koguta to może być i Ann.
- Ja podobno pochrapuje zasypiając, tak mi brat mówił. A Ann chwile tuż przed przebudzeniem. Zabawne prawda?
- Dobrze, że ja nie chrapię bo by nas szeryf łatwo znalazł
- udawał zamyślonego.

Gwen popatrzyła na nich dziwnie, a potem powiedziała do Robin zmieniając temat:
- Chciałam dziś pozbierać trawę i zioła na susz do sienników. Dlatego chciałam z tobą porozmawiać. Jakie planujesz ich gabaryty?
- Mi możecie na końcu zrobić. Poradzę sobie bez przez jakiś czas.
- powiedział Bjorn.
- Zależnie od wielkości osoby, dostosuję siennik. Wiadomo że Twój będzie mniejszy od tego dla Bjorna.
- Rozumiem -
Gwen pokiwała głową - Wygląda na to, że będę miała z tym pracy na kilka dni. Myślę, że będziemy po prostu robić systematycznie w miarę jak będzie czym wypełniać.
- Jak coś mogę zrobić 2 czy nawet 3 dziennie, raczej nie ma tu dużo więcej dla mnie do roboty.
- Zrywanie i suszenie trawy niestety trochę potrwa
- powiedziała drobna blondynka - Postanowiłam dodać wam do sienników różne zioła wieczorem dam wam różne do powąchania. Wybierzecie co wam się podoba. Co o tym myślicie? Chyba że macie jakieś ulubione zapachy?
- Ja bym chciała miętę, uwielbiam ten zapach, ale możesz ją z czymś pomieszać. Pomóc Ci z tą trawą i ziołami? Będzie szybciej.
- Dla mnie może być proste bez żadnych dodatków, nie jestem przyzwyczajony do wygód, możecie wziąć sobie moją porcję lub dać innym -
życzliwie się uśmiechnął.
- To może lawenda? Podobno ułatwia zasypianie, u nas na wiosce się wieszało przy łóżkach dzieci. - Zwróciła się do Bjorna.
- Dziś uszyj pierwsze wsypy. Jutro możesz pomóc mi zrywać trawę na kolejne - Gwen zastanowiła się chwilę - Usypianie ułatwia melisa i doskonale pasuje do mięty. Chcesz coś takiego Robin?
- Pewnie, dzięki.
- Dobrze, więc dla ciebie już mam
- Uśmiechnęła się blondynka, a potem popatrzyła na Bjorna - Jeśli znajdę lawendę, wieczorem będziesz mógł sprawdzić czy pomysł Robin Ci się podoba.
- Jeśli znajdziesz chwilę to chętnie. Nie chcę po prostu dodatkowych trudności sprawiać. Powoli się chyba zbieram, zamierzałem udać się do jeziorka za naszym obozem, lubię się tam kąpać, a teraz przydałoby się zmyć siebie efekty porannego treningu.
- Ok, to chyba każdy idzie do swoich obowiązków. Im więcej mięty znajdziesz tym lepiej, przyda się i do potraw, i do naparu.
- Tak, też bardzo lubię to zioło
- Gwen kiwnęła głową z entuzjazmem - Ann mówiła by zrobić ziołowy ogródek niedaleko obozu. Część roślin można zasadzić blisko. To będzie bardzo wygodne.
- Świetny pomysł. To w takim razie idę powoli zobaczyć co ze śniadaniem.
- powiedziała Robin.
- Umieram z głodu - Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Pomogę Ci w tym - Powiedziała blondynka do Robin patrząc jednocześnie na oddalające się nagie plecy chłopaka.
Robin zawołała za nim ze śmiechem:
- To może wrzuć coś do ogniska skoro jeszcze się nie umyłeś?
- Wrzucę wrzucę
- odpowiedział jeszcze.
Gwen trąciła ramieniem Robin i szepnęła:
- A my sobie jeszcze popodziwiamy.
- Hę? Aaaa, no, ładny poranek. Ale jak każdy inny. Chodź zrobimy to śniadanie -
mówiła to takim głosem, że jasne było iż żartuje.
Niedoszła zakonnica zachichotała wesoło

Gdy Bjorn oddalił się już na tyle że ledwie było go widać między drzewami Robin zwróciła się do Gwen.
- W porządku jest ten Bjorn. Ale... co ty na to żeby spłatać mu figla? Zdziwi się biedak jak wyjdzie z jeziorka a tam np. nie będzie jego spodni! - Robin miała na twarzy szatański uśmieszek.
Gwen dwa razy do zbrodni namawiać nie było trzeba. Jej oczy zaświeciły się radośnie:
- Cała przyjemność po mojej stronie Lady Robin - Powiedziała i pociągnęła większą dziewczynę za rękę w kierunku, w którym oddalił się potomek wikingów.
- Ojej, nie ciągnij tak, przecież sama pójdę. Csiii, żeby nas nie usłyszał.

***

Bjorn nie mógł się doczekać kąpieli. Lubił to jeziorko, zapominał o wszystkim kiedy po jego ciele przepływała orzeźwiająca woda. Nie czekając zrzucił z siebie te niewielką ilość ubrań jaką miał na sobie i wszedł do wody. Niemal od razu zanurzył się po pas, ale jeśli ktoś by miał coś zobaczyć to z pewnością by zdążył. Wymył najpierw ramiona i klatkę piersiową, całą górną część ciała. Zmoczył włosy i zaczesał je do tyłu. Poszedł na trochę płytsze wody, stanął tyłem do drzew za jeziorem i wymył dokładnie nogi i pozostałe części ciała. Kiedy skończył wyszedł na ląd i uświadomił sobie, że nie ma się czym wytrzeć, a na dodatek, nie ma się w co ubrać!


Tmczasem roześmiane dziewczyny dotarły nad jeziorko, w którym zażywał kąpieli czarnowłosy chłopak. Schowane w krzakach, obserwowały jego ablucje na płytkiej wodzie.
- Csiiii, nie chichocz tak! - powiedziała szeptem Robin
Gwen z trudem zdusiła śmiech. Najbardziej cieszyła ją sama idea podglądania w towarzystwie. Nigdy wcześniej nikt nie podzielał jej zainteresowań i musiała się z nimi kryć. Życie w lesie zaczynało robic się coraz ciekawsze. Bjorn stał odwrócony do nich tyłem zupełnie nie zdając sobie sprawy z obecności dziewczyn, a niedaleko miejsca gdzie się ukryły leżały porzucone przez niego spodnie. Gwen trąciła Robin łokciem i wskazała jej ten ważny element męskiej garderoby.
- Mhm, zaraz, niech chluśnie sobie wodę na twarz, to będzie najlepszy moment. Ale ma owłosione nogi! - Robin była wyraźnie zaskoczona tym widokiem.
- Wszędzie ma te ciemne włosy. Dziwnie to wygląda - Gwen szepneła cicho.
- Może mu cieplej dzieki temu - skomentowała szwaczka - O, teraz, może ty pójdziesz, jesteś drobniejsza, mniej się rzucasz w oczy!
Gwen skinęła głową. Obserwując uważnie działania Bjorna wysunęła się z krzaków i podkradła do jego ubrania. Chwyciła je i pospiesznie wróciła do współwinowajczyni. Podała jej je z triumfalnym uśmiechem.
- Jej, jakie wielkie gacie, obie byśmy w nie weszły - Robin także cicho zachichotała.
Gwen zatkała sobie usta dłonią by nie parsknać śmiechem. Od tłumienia oddechu oczy lekko jej się wytrzeszczyły. Wyglądała zabawnie.
- Spokojnie, oddychaj! - powiedziała jej współtowarzyszka - Patrz, chyba muszą być dosyć opięte bo tu jest wybrzuszenie na... no wiesz na co.
Gwen pokiwała głową i spojrzała na chłopaka, który właśnie się odwrócił do nich przodem i zaczął wychodzić z wody. Nie mogła powstrzymać kolejnego chichotu widząc to, co smętnie zwisało mu z przodu. Poczuła się rozczarowana, ale jedoczesnie teoria o rozbieżności gabarytów zaczynała się potwierdzać.
- W sumie to mężczyźni są brzydcy tam na dole - Podsumowała Robin.
Gewn juz absolutnie nie była w stanie powstrzymać śmiechu.

Bjorn chwilę rozglądał się zdezorientowany, ale w końcu dało się słyszeć chichotanie z pobliskich krzaków. Natychmiast ruszył w tamtą stronę z groźną miną ale zarazem jakby powstrzymywał się od śmiechu. Podszedł do samych krzaków a ukryte tam dziewczyny miały wprost na widoku jego krocze. Oczywiście Robin zaraz się zarumieniła, a Gwen zaczęła śmiać się w głos. Mężczyzna rzucił się na krzaki. Robin wyprysnęła przestraszona, krzyknęła i odrzuciła gacie Bjorna w cierniste krzaki.

Przez jakiś czas Gwen nie mogła się ruszyć ze śmiechu, w końcu jednak udało jej się pozbierać. Wstała, podbiegła do dziewczyny, chwyciła ją za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunku obozu.

Bjorn szeroko otworzył oczy, spojrzał na swoje gacie rzucone na cierniste krzaki, potem na obie dziewczyny... potem na swoją obnażoną męskość, potem ponownie na dziewczyny i skrzyżował ramiona mówiąc:
- Patrzcie no kogo my tu mamy, para małych… - spojrzał na Gwen - bandytek - teraz skierował wzrok na Robin
- Uciekamy Robin- zawołała blondynka szarpiąc współwinowajczynię.
- CO??!! - Robin aż wmurowało, przez co ciągniecie odniosło słabe skutki.

Bjorn popatrzył jak Gwen ciągnie Robin, wyglądało to bardzo zabawnie. Roześmiał się, złapał silnym uchwytem Robin i wrzucił ją do wody, a ta pociągnęła za sobą przyczepioną do drugiej ręki Gwen. Robin nie puściła też ręki Bjorna, co spowodowało, że wszyscy troje wylądowali w wodzie.
- Ałć, to boli! - zaprotestowała Robin szarpana na wszystkie strony podczas tych manewrów. Mała blondynka puściła w końcu towarzyszkę i zaczęła mocno chlapać wodą w kierunku agresora. Bjorn jednak nie dał za wygraną, pomimo że Gwen ciagle oblewała go wodą, chwycił z całej siły suknię Robin i pociągnął. Rozerwała się wzdłuż niedawno zszywanych rozdarć.
Gwen pokazała język Bjornowi, spróbowała wykorzystać zamieszanie i wyjść z wody, ale Robin chwyciła ją jako ostatnią deskę ratunku i obie ponownie wpadły do wody. Giezło Robin podwinęło się i Bjorn szybkim, sprawnym ruchem się go pozbył. Gwen skoczyła mu na plecy i zaczęła ciągnąć za włosy z okrzykiem:
- Zostaw ją!
Teraz Robi zaczęla pryskać wodą w kierunku Bjorna. Tym sposobem niestety także Gwen dostała wodą po oczach i osłabiła uścisk, a Bjorn sięgnął rękoma do tylu i ją złapał.
- Poddaję się! Poddaję! - zawołała Gwen czując, że zaraz ją ściągnie.
- Za późno – Bjorn ściągnął ją z pleców i wrzucił do wody.
- Będę już grzeczna nie niszcz mi ubrania - powiedziała blondynka prosząco.
- W takim razie po dobroci - i bezczelnie spróbował jej ją ściągnąć. Gwen pospiesznie odsunęła się i zdjęła giezło sama, rzucając nim w kierunku chłopaka.
Wtedy Bjorn chwycił ich ciuchy i wyszedł na ląd z zamiarem rzucenia ich w te same cierniste krzaki, gdzie była reszta jego garderoby. Gwen domyśliła się intencji i próbowała temu zapobiec. Wybiegła za chłopakiem, a ten dzięki temu mógł podziwiać widoki.

- No no Gwen, biegnij biegnij, ja tu poczekam! - powiedziała Robin.
- Wyjdź Robin, wstydzisz się? - zawołał
Gwen podeszła do chłopaka i uśmiechnęła się przymilnie wyciągając rękę:
- Chyba dość się już napatrzyłeś?
- Nie wiem od jakiego czasu mnie obserwowałyście, ale pewien jestem, że to wy dłużej patrzyłyście
- uśmiechnął się szeroko i rzucił suknie dziewczyn na na krzaki.
Robin nie chcąc by minęła ją cała zabawa wybiegła na brzeg i próbowała wepchnąć Bjorna z powrotem do wody. Z marnym skutkiem.
Gwen pokazała mu język po czym ruszyła spokojnym krokiem w stronę leżących w krzakach ubrań. Wzięła sporą gałąź i nadziała na nią swoją suknię. Ciężko ją jednak było wyjąć spomiędzy cierni tak by nie zniszczyć.

Bjorn szeroko się uśmiechnął i nie krępując wcale przed bezczelnym gapieniem, ani kierunkiem gapienia na Robin.
- Ej, jesteś bezczelny! - odrzekła.
- Raczej zadowolony - zawołała Gwen szarpiąc się z opornym ubraniem.
- Wiem - wyszczerzył się - a Tobie całkiem ładnie w niczym
Robin znowu się zarumieniła:
- A tobie ładniej w spodniach, o! - wytknęła język.
Roześmiał się głośno.
- Tylko Twój rumieniec mówi coś innego.
Odwrócił się do Gwen.
- Chyba za blisko rzuciłem te ubrania, muszę to poprawić. Gwen zostaw bo jeszcze wpadniesz w te krzaki i już nie będziesz taką ładną dziewczynką - złośliwie zaakcentował ostatni wyraz.
Robin pacnęła go w ramię.
- Nie bądź taki mądry.
- Oh o wybaczenie upraszam szanowną nagą Panią - ukłonił się teatralnie - a raczej Panią Jeziora - ponownie się wyszczerzył.
Ta założyła ręce na piersi.

Tymczasem Gwen w końcu odzyskała ubranie. Pospiesznie zarzuciła je na siebie. Trzęsła się cała, choć oni pewnie tego nie widzieli. Przez chwilę kiedy stała na wprost Biorna, wydał jej się on podobny do swoich dzikich przodków i zdolny do wszystkiego. Przestraszyło ją to, tym bardziej, że jego ciało nagle bardzo znacznie zaczęło się zmieniać.
- To wcale nie jest zabawne - powiedziała już ubrana obracając się w jego stronę - chyba przestało mi się podobać.
Potem ściągnęła ubranie Robin i spodnie Bjorna i rzuciła je w ich kierunku.
- Nie wiem jak wy, ale ja wracam do obozu.
Robin spojrzała zaskoczona na Bjorna. Ten zerknął na Robin i bezradnie rozłożył ręce, nie krył jednak uśmiechu.
- Gwen, poczekaj, przecież nic się nie stało – zawołała za nią Robin.
- Żartowałem z tą dziewczynką przecież dobrze o tym wiesz, przynajmniej powinnaś.

Zatrzymała się i odwróciła, uważnie patrząc na nich bez słowa. Sprawy wielkościowe ponownie podlegały przeanalizowaniu.

Bjorn założył spodnie i zerknął jeszcze na Robin nim ta się ubrała. Nie miał pojęcia co stało się, że Gwen tak dziwnie zareagowała. Robin ubrała się choć posmutniała, nie bardzo wiedziała o co chodzi dziewczynie.

Nie wiedząc co powiedzieć Gwen, Bjorn zwrócił się do Robin.
- Przepraszam za suknię, przy najbliższej wizycie w mieście kupimy nową - był nieco zakłopotany.
- Zszyję to bez problemu, rozerwała się wzdłuż szwów.
- Możesz nie zszywać, nie będzie mi to przeszkadzać
- ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Robin znowu pacnęła go w ramię i zaśmiała się.

Gwen pokręciła głową i uśmiechnęła się. Strach, który przyszedł tak nagle, ustąpił pod wpływem ich swobodnego zachowania:
- Jesteśmy bandą wariatów... - powiedziała kręcąc głową.
- I bandytów – Bjorn spojrzał wymownie na dziewczyny.
- Ale czystych! - zażartowała Robin. - Naprawdę czas wracać do obozu.
- Chodźmy
- Przytaknęła Gwen, już całkiem uspokojona - Musimy zrobić śniadanie. Reszta już pewnie wstała i się zastanawia co się z nami dzieje
- Ja się umyłem, wy tylko wpadłyście do wody
- roześmiał się chłopak - Swoją drogą mokre włosy dodają wam uroku, no już wracajmy.
- Domyślam się że nawet jakbyśmy miały błoto we włosach powiedziałbyś że to urocze
– zachichotała Robin.
- Zależy co byś na sobie miała lub czego nie miała Robin. Jedna rzecz może przyćmić drugą - mrugnął.
- Naprawdę jesteś niemożliwy – odrzekła.

***

Wracali roześmiani, wciąż się czasem wygłupiając, na szczęście Gwen chyba przeszło. Ustalili, że lepiej nie mówić prawdy innym, jeszcze by ich wzięli za szurniętych. Prozumieli się co do wspólnej wersji wydarzeń i skierowali do obozu.

Gdy wrócili zastali Cecila na swojej drodzy, który oczywiście zdziwił się widząc całą trójkę dosyć przemokniętą. Przez to, że Bjorn rzucił w te same krzaki suknie dziewczyn, jego spodnie także zamokły.
- O rety, co się stało?
- Ha, uśmiejesz się jak Ci powiem!
- Robin złapała Cecila pod ramię i ruszyli gdzieś w bok, Bjorn i Gwen poszli w swoją stronę. - Gdy się obudziłam zobaczyłam Gwen. Akurat byłyśmy same i postanowiłyśmy się przejść nad jeziorko, które ostatnio znalazła. Zaczęłyśmy się wygłupiać i ganiać jak dzieci. Potknęłam się, zahaczyłam o gałąź i obie wpadłyśmy do wody. Stąd moja rozdarta suknia. - Robin złapała jej dwa końce pokazując ze śmiechem efekty.
- O rany, to zabawa była niezła - przytaknął nieco bezosobowo wpół-jeszcze śpiący oraz ziewający Cecil, który dal się prowadzić bez oporów kochanej dziewczynie i wyraźnie dopiero dobudzał. - Ale co ma do tego Bjorn?
- To jeszcze lepsza część. Nie zrażone sytuacją zaczęłyśmy się dalej wygłupiać. Udawałam, że tonę a Gwen udawała, że mnie ratuje. Lecz mała Gwen dosyć nieporadnie oczywiście przy tym wyglądała. Bjorn ćwiczył niedaleko i usłyszał jakiś hałas. Biedak pomyślał, że naprawdę potrzebujemy pomocy i rzucił się nam na ratunek. Szkoda, że nie widziaeś jak dzielnie nas ratował, a ile z tego potem było śmiechu.

Parsknął nieco już dobudzony. - To rzeczywiście musiałyście mieć niezłą radochę, a Bjorn niezłego stracha na początku. Ja bym miał, gdybym zobaczył, że toniesz, a obok ciebie jeszcze Gwen. I jak dalej nasz dzielny potomek Wikingów zniósł owo drobniutkie nieporozumienie?
- Znaczy, wiadomo, na początku był trochę zły, ale potem śmiał sie razem z nami. A co tu się działo od rana?
- Od rana nie wiem, właśnie się obudziłem, Ale przy świcie, żałościwie trochę przed na chwilę się obudziłem i wyszedłem za ... no wiesz. Okazało się, że Rrowena, która spała na zewnątrz, także sie obudziła. chwile porozmawialiśmy o tym, co warto zrobić dla nas oraz dla osady. Potem poszedłem się jeszcze przedrzemać.
- I co warto zrobić? Ustaliliście coś?
- Ustalić? Nie, wiesz, ja wychodzę z założenia, ze w tak małej grupie jak nasza, jak zaczną się jakieś ustalenia w jeszcze mniejszych grupkach, to lepiej od razu wszyscy się rozejdźmy, bo zaczną się kłótnie oraz niesnaski. Oczywiście miałbym
- niespodziewanie dal jej buziaka w mokry policzek - nadzieje, ze my, gdyby taki przypadek nadszedł, pójdziemy razem. Dlatego nic nie ustalaliśmy, ale przedstawimy po śniadaniu propozycję wybrania się do miasta 3 września. Wiesz, podczas jarmarku św. Grzegorza.
- Masz rację. Lepsze będą współne ustalenia. Tymczasem pomogę przygotować śniadanie Gwen.
- Pocałowała go w usta. Cecil objął ją i oddał jej pocałunek z nawiązką, wręcz przyklejając się do jej warg.
- Proszę, zostań jeszcze chwilkę ze mną, jeżeli możesz. Tylko momencik, dobrze? potem razem pójdziemy na śniadanie. Pół pacierza, choć troszkę - poprosił w krótkiej przerwie pomiedzy kolejnymi pocałunkami.
Nie musiał jej wcale namawiać, wtuliła się w niego i całowała tak długo i mocno aż zaczęły ją boleć usta. Wtedy po prostu oparła głowę na jego ramieniu i stała tak wtulona w niego jeszcze chwilę. A potem trzymając go pod rękę poszli za zapachem, który wydobywał się z niedalekiego kotła, w którym Gwen sprawnie mieszała gulasz z sarniny.

Noah przedstawił swój plan i chyba wszystkim się on spodobał. Ciężko było go podważyć. Robin przystała na zrobienie sienników, w końcu i tak miała to w planach. Najpierw jednak postanowiła zszyć suknię. Potem zrobi siennik dla Ann jako pierwszej, ogólnie dziewczyny najpierw. Czekało ją sporo pracy, ale cieszyła się, że będzie mieć zajęcie. Zastanawiała się nad dzisiejszym dniem. Nie czuła się źle z tymi porannymi wygłupami. To było dosyć... pouczające. Ciało Bjorna ogromnie różniło się od ciała Cecila, osobiście wolała to drugie. Bjorn nago wyglądał trochę przerażająco dla takiej wiejskiej dziewczyny jak ona. Ale tylko z początku, potem Robin chyba się przyzwyczaiła. Cieszyła się, że Cecil jest nią wciąż zainteresowany, bała się, że minie mu szybko. Na szczęście nie zapowiadało się na to. Jedyne na co się zapowiadało, to że będzie w tej osadzie bardzo miło i ciekawie.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline