Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 08:54   #17
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Nie miał sił się bronić. Nie wiedział o co chodzi ani za bardzo co się dzieje poza tym, że gdzieś tu była Bonnie. Nie wydawała się szczęśliwa na jego widok, ale w końcu się spotkali i wiedział, że prędzej czy później mu wybaczy. Lali go ostro, zbierał kolejne cięgi nie mając siły się bronić. Jego pięści były słabe, wzrok zamglony, zmysły przytłumione. Uśmiechnął się jeszcze zanim dwa typy wyglądające na wioskowych głupków skończyły się z nim zabawiać. Jego uśmiech musiał wydawać się teraz żałosny a pomyśleć, że jeszcze parę minut wcześniej był w miarę dumny ze swojego uzębienia. Leżąc na piasku kaszlnął krwią wypluwając dwa zęby, językiem wymacał jeszcze dwa kolejne ruszające się i jeden pod językiem, który wydłubał brudnym palcem. Przez chwilę zastawiał się co jest grane, nie zdążył nawet wygłosić którejś ze swoich standardowych odzywek w takiej sytuacji. "Moja Babka ma więcej siły w jednej łapie zżartej przez artretyzm", "to kiedy zaczniecie mnie bić? Spieszę się trochę na kolacje z waszymi starymi". No nic, póki nie docenią jego talentu komediowego, ale będzie musiał to przeboleć. W sumie nie raz wybijano mu zęby, zawsze potem je zbierał i opłacał jakiegoś konowała, żeby wstawił mu je z powrotem. Sęk w tym, że taki pseudo lekarz zwykle robił to pierwszy raz w życiu więc proces czasem bywał dość bolesny. Nie stać go było na zupełnie nowe zęby, poza tym takie usługi można było znaleźć tylko w większych miastach, tutaj ni chuja. Nie zeby narzekał, jak kiedyś się dorobi to wstawi sobie nowe błyszczące ząbki. Właśnie tak, może nawet szarpnie się na jednego ze złota ze swoimi inicjałami? Uśmiechnął się znowu chuchając odorem smrodu w stronę swojej Bonnie, która w tym czasie zdążyła zatargać go do autobusu. Tak mu się przynajmniej wydawało, ale nie widział w tym żadnego sensu. Dobrze mu było leżeć tam na piasku, ledwo włóczył nogami na pewno nie ułatwiając siostrze zadania. Uśmiechnął się jeszcze do jakiejś laski obok i mrugnął porozumiewawczo lewym okiem, ale chyba ów gest nie odniósł zamierzonego gustu, właściwie to z boku wyglądał dość komediowo. Zwłaszcza, że co jakiś czas pluł krwią na prawo i lewo. Walnął się ciężko na siedzenie zaraz lecąc do przodu kiedy autobus ruszył znienacka i stopniowo nabierał większej prędkości.

-O kuuuurwa, ale jazda. Karuzela co niedziela. Można panią brosić.. Chciałem powiedzieć prosi...

Słowa te kierował do Sherry, tak naprawdę widząc tylko zarys jej sylwetki ze swojego miejsca między siedzeniami. Zaraz jednak urwał zaskoczony kiedy usłyszał coś brzmiącego jak strzał. Nawet mimo swojego stanu, zdał sobie sprawę że dzieje się coś poważnego. Nie miał siły zrobić czegokolwiek, więc tylko zamrugał kilka razy oczami i próbował wyostrzyć swój wzrok. Zanim mu się to udało autobus przechylił się w bok dając początek wywrotce. Cały świat nagle zawirował, ale bez konsekwencji jakich się spodziewał. Co najwyżej przez chwilę pojawił się u niego odruch wymiotny i poobijał sobie kilka miejsc. Ktokolwiek był sprawcą tego wszystkiego najwyraźniej nie mógł zapomnieć także o nim. Wywlekli go z autobusu razem z innymi. Nie byli w dobrej sytuacji, najwyraźniej wplątali się z siostrą w coś co ich nie dotyczyło i teraz będą musieli oberwać. Zmysły funkcjonowały mu coraz lepiej, w każdym razie na tyle dobrze żeby dostrzec otaczających ich i uzbrojonych ludzi. Na pierwszy rzut oka byli jakimiś bandytami napadającymi turystów. Ciężko było powiedzieć ile warte są te ich pukawki, ale Bobby nie zamierzał zgrywać bohatera. Tamci mieli przewagę pod każdym względem, w gruncie rzeczy to spisał już siebie na straty, dopóki nie usłyszał tego co ma do powiedzenia przywódca tych ludzi.

– Zrobisz mi loda, tu i teraz, to mała cena jak za Wasze życia. – Zrobisz mi dobrze ustami i puszczę Was wolno, nie zrobisz, to i tak się chłopaki z wami pobawią, no i będziecie gryźć ziemię…

I tylko tyle? No to wyglądało na to, że jednak zobaczą następny wschód słońca. Okazało się jednak, że nic nie jest takie proste na jakie wygląda. "Calineczka", która go pobiła razem z aborygenem chyba naoglądali się za dużo filmów klasy C. Pociski przecinały powietrze z zawrotną prędkością, Bobby nie miał zamiaru sprawdzać ile z nich trafiało w swoje cele. Rachunek matematyczny był prosty, nie mieli żadnych szans, zwłaszcza pozbawieni broni i pomiędzy obydwoma strzelającymi do siebie grupkami. Zauważył, że dziewczyna z autobusu próbuje uchylić się przed pociskami. Była ładna. Przypomniała mu o Shivers, ale drugi raz nie zrobił tego błędu co z nią. Zamiast pomóc jej rzucił się do Bonnie tak żeby ściągnąć ją na ziemię, następnie oboje odczołgali się za najbliższą skałę poza zasięg świstających kul. Może powinien zrobić coś więcej, ale ochrona swojego tyłka i siostry na kilka najbliższych chwil zanim nie wymyślą lepszego planu. W gruncie rzeczy oszukiwał sam siebie. Tak naprawdę nie miał złudzeń. Jeśli nic się nie zmieni następne sekundy.. może minuty będą dla nich ostatnimi.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 22-03-2010 o 09:06.
traveller jest offline