Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 12:36   #72
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ziewający wieczór kolejnego, męczącego dnia, kiedy mięśnie tak bolą, że ni chce się nawet kiwnąć ręką. Coś zjeść, przepłukać twarz oraz zwalić się na prowizoryczny siennik. Jeszcze chwilę, przez uśnięciem, pomyśleć o Robin: pięknej, słodkiej, czystej. Zazwyczaj miłość niemal od pierwszego wejrzenia wydawała mu się nieosiągalnym mitem. Ot sztuczkami niewieścimi, czy też męskimi, które mają zawrócić w głowie drugiej osobie. Prawdziwa miłość, bez wzajemnego oszukiwania się oraz kłamstwa. Myśląca na temat tej drugiej osoby. Myśląca na temat tej drugiej osoby. Nieco przyczajona jeszcze, niepewna, ale przecież dotrzymująca wzajemnych obietnic. Wprawdzie dotychczas złożyli sobie tylko, jedną, ale … Taka dokładnie była, według giermka, miłość pomiędzy nimi. Tak właśnie czuł.

***

Wiatr rozwiewał ciemne, długie włosy omywające wirująca falą uroczą, dziewczęcą twarz. Robin biegła lekko, niczym tańcząca nocą driada, przez leśną łąkę. Jej nagie, jakby wypełnione srebrzystym blaskiem ciało, lśniło. Kropelki rosy przemierzające jej jasną skórę odbijały tabuny promieni księżyca i gwiazd i oblepiały dziewczynę niczym cudowne konfetti. Tak nieziemsko promienna, królowa faerie, która nocą przemierza leśne knieje. Biada błąkającemu się mężczyźnie, który nieopatrznie spojrzy na nią. Serce mu skradnie, umysł usidli, ciało posiądzie ofiarowując w zamian ten moment, który stanie się na zawsze błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. To spojrzenie dające wgląd do innej krainy, gdzie oczy normalnych ludzi nie sięgają. Pokazujące piękno, ale jednocześnie skazując na tęsknotę oraz niepokój serca.

Zmysłowo tańcząc przemierzyła polanę, aż niby w radosnej kąpieli zanurzyła się w gęstwinie młodych, klonowych drzew, które ukłoniły się oddając hołd władczyni. Przytuliła się do nich pozwalając delikatnym liściom muskać swą posągową twarz, a motylom tańczyć z radości wokół.


Piękna, piękna, piękna śpiewało serce Cecila, kiedy podpatrywał ją ukryty w krzaku głogu. Pieścił spojrzeniem każdy fragment jej niezwykłego ciała. Nie umknął mu nawet najmniejszy włos, gest, skinięcie. Ale przede wszystkim … czuł. Coś więcej! Nie dawało się tego opisać w kategoriach normalności. To było coś ponad, jakaś niewidzialna sieć, która oplotła jego serce i posłała magiczny sygnał w stronę dziewczyny. Długie rzęsy zatrzepotały, jakby nagle duch Robin obudził się pośrodku słodkiego rytuału oraz wysłał sygnał ostrzegawczy, iż ktoś ją obserwuje. Wielkoskrzydły paź królowej, który wcześniej zdobił włosy dziewczyny, niczym wielobarwny kwiat, zerwał się do lotu niczym powietrzny zwiadowca. Przejrzał malinowy chruśniak, okoliczny klonowy gaik, aż wreszcie dotarł do krzaku głogu z ukrytym Cecilem. Chłopak stwierdziłby pod przysięgą, że motyl wręcz parsknął śmiechem spoglądając na jego zaskoczoną minę, potem zaś złośliwie usiadł mu prosto na nosie.
- Uf! - zakręciło mu się w swędzącym nagle nosie, po którym paź urządzał sobie spacerek przebierając tuzinem swoich nóg. Nie wiedział przerażony, co robić, bowiem na machnięcia ręką motyl nie reagował, natomiast Cecilowi zbierało się na kichanie.
- Ona usłyszy! - pomyślał głośno wywalając jednocześnie w powietrze wielkie - Apsik!

***

- Apsik! - kichnął niczym katapulta budząc się nagle oraz jednocześnie płosząc przechadzającego się po nosie motyla. Było jeszcze wcześnie i czerwona jutrznia ledwo jarząca się na wschodzie dopiero zapowiadała świt. Chciało mu się jeszcze spać, ale natura ciągnęła na zewnątrz żądając udania się niezwłocznego na jakieś ustronne miejsce. Powoli wysunął się spod betów oraz ziewając wyszedł na zewnątrz.

Po chwili wracał w znacznie lepszym nastroju dumając cały czas, jak to będzie miło znowu wleźć na pled oraz przedrzemać się nieco. Kiedy niespodziewanie natknął się na Rowenę. Dziewczyna niewątpliwie wydawała się najbardziej milcząca w całym towarzystwie. Od chwili ucieczki wypowiadała się raczej krótko, konkretnie i nie starała bratać z innymi. Miała w sobie coś ze smutku, ale jednocześnie szlachetności oraz dumy, która nie pozwala nagabywać innych czymkolwiek. Ale przecież tutaj byli razem wspólnie w jednej małej grupce. On też miał pewne problemy z niektórymi, ale Rowena pewnie czuła się jeszcze gorzej. Toteż uśmiechnął się nieudolnie powstrzymując ziewanie i skierował się do obudzonej dziewczyny, która spała na zewnątrz chatynki. To również stanowiło dowód na jej swego rodzaju obcość.

***

Ledwie rankiem śniadanie się zaczęło Cecil podszedł do Bjorna klepiąc go zamaszyście po ramieniu. Był mu wdzięczny po tym, co ukochana opowiedziała mu przed chwilą ledwie. To nieważne, że Robin wraz z Gwen tylko udawały tonięcie. Ważne było to, że chłopak nie namyślając się skoczył im na pomoc, bo gdyby one, szczególnie zaś jego ukochana, naprawdę potrzebowały silnej męskiej dłoni ... Szczęśliwie nie teraz, ale któż wie … Potomek Wikingów był prawym i dzielnym człekiem. Miał serce i odwagę oraz refleks. Ponadto wielkoduszność, skoro odpuścił dziewczynom tak głupi kawał, choć wynikający bynajmniej nie ze złej woli. Cecil sądził, że to raczej nagle odzyskana wolność oraz zmiana sytuacji prowokowała do swawolnych żartów. Zresztą swą wartość Bjorn udowodnił to nie po raz pierwszy. Cecil cieszył się, że ma kogoś tak szczerze oddanego swoim towarzyszom.
- Dzięki, stary, żeś próbował im pomóc. Nie to, żebym się po tobie spodziewał innego zachowania – szanował Bjorna i swoim zachowaniem chciał to pokazać – ale mimo wszystko cieszę się, że po raz kolejny ruszyłeś komuś z nas na ratunek. Nawet, jeśli dziewczyny udawały, to przecież może następnym razem rzeczywiście będą potrzebować prawdziwego wsparcia. Dzielne ramie oraz szybka decyzja to coś, co nieczęsto zdarza się w naszych czasach.
 
Kelly jest offline