Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 16:59   #41
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
-Idioci… - przeklął pod nosem kiedy wszyscy rzucili się na oślep do walki z potworami. Wiedział, że zostali zaskoczeni ale powinni ustalić jakiś plan działania. Walczenie całością w zwartej grupie mogło być zbyt ryzykowne, ale nie powinni się na tyle oddalać by stracić siebie nawzajem z oczu. Potwory miały przewagę liczebną a wszyscy zdawali się rozproszyć na przysłowiowego „wariata”. Jeśli wszyscy przeżyją tę noc Kuchiki postanowił sobie, że zrobi taką awanturę o ten akt idiotyzmu, że na przyszłość dwa razy pomyślą. Do tego sami przeciwnicy… Mitsuo nie miał pojęcia czym były bestie, ale to raczej nie puści. Ich reiatsu było… inne pod wieloma względami. Możliwie, że istniało jakieś powiązanie między dwoma tymi gatunkami, ale na pewno nie były jednym i tym samym. Nie mieli masek. Byli zupełnie odrębnym gatunkiem, który tylko kojarzył się z przeklętymi duszami. I to przepełniało go lekkim niepokojem - nie wiedzieli nic o wrogu. Kuchiki spojrzał w górę. Niebo było bezchmurne i wolne póki co od większości zagrożeń. Shihase walczył gdzieś blisko, ale go nie widział przez te przeklęte drzewa. Yukiko i Itsuki stali praktycznie obok a reszta gdzieś… walczyła w głębi lasu sądząc pod odgłosach. -Zobaczę jak to wygląda z góry. - powiedział do przełożonej po czym zniknął i pojawił się wysoko na niebie. Mimo, że znajdował się w powietrzu wydawał się jakby stać na jakimś niewidzialnym podłożu widocznie ignorując przyciąganie ziemskie. Zaczął wypatrywać swoich towarzyszy i przeciwników chcąc poznać ich choćby przybliżone położenie. Musiał wiedzieć na czym stoją na wypadek w którym trzeba by było zarządzić odwrót i przegrupować siły. Zdawał sobie sprawę z tego jak widocznym był teraz celem więc dla pewności zacisnął dłoń na zanpaktou.

Bestie zdawały się nie zauważać podniebnego spacerowicza i skupiły swój atak na Shinigami stojących na ziemi. Mitsuo zauważył jak nieświadoma nadlatującego zagrożenia Yukiko walczy z dwiema bestiami, a wprost na nią nadlatuje kolejna. Itsuki radził sobie doskonale, czasami pomagając Yukiko. Shihase ciągle zasłaniały jakieś drzewa. Po chwili do lasu popędził Yuki, w kierunku, w którym udała się Sora. Suiren także gdzieś zniknęła. Mitsuo wyciągnął w dłoń w stronę potwora, którego Yukiko widocznie nie zauważyła lub nie dała tego po sobie poznać. Energia skupiona w dłoni została wyzwolona w momencie w którym padły słowa zaklęcia. Nawet jeśli nie trafi Yukiko będzie przynajmniej świadoma zagrożenia za jej plecami gdy kidou uderzy w ziemie.
-Czwarta ścieżka zniszczenia. Byakurai. - mały promień wystrzelił z szybkością błyskawicy w kierunku potwora niczym grom z jasnego nieba.


Zaletą tego kidou była niezwykła szybkość i ogromna siła penetracji. Atak był punktowy, ale siła z jaką uderzał pozwalała na przebicie się przez prawie wszystko. Biała błyskawica wypaliła w plecach niczego nie świadomego stwora wielką dziurę. Bestia ryknęła z bólu a w tym okrzyku agonii zdawało się słyszeć zaskoczenie. Zatoczyła się do przodu i Yukiko szybkim cięciem z obrotu przepołowiła jego głowę. Spojrzała na Kuchiki z wdzięcznością i odskoczyła w momencie kiedy kolejna bestia uderzyła w ziemię, tworząc w niej duże wgłębienie. Shinigami stwierdził, że ta dwójka dalej sobie poradzi sama. Jeśli będą się wzajemnie ubezpieczać i kryć swoje plecy powinni wyjść z tego bez większego szwanku. Szlachcic bardziej się martwił o resztę kompanów. Yukiko była oficerem a Itsuki jako shinigami patrolujący świat żywych miał dużo doświadczenia. Dywizjoniści mogli mieć ciężki orzech do zgryzienia jeśli zostaną otoczeni przez większą grupę przeciwników. Zwłaszcza Sora - w jej oczach można było dostrzec błysk inteligencji, ale była z XI-nastki a tym tylko jedno w większości w głowie. Poza tym z całego lasu wyczuwał taki skok reiatsu jakby prawie wszyscy jednocześnie aktywowali shikai przy akompaniamencie szkarłatnych cero, które co chwila rozświetlały nocne niebo. Było to na swój sposób intrygujące jak i niepokojące. Właśnie w tym momencie z lasu wybiegł Yuki z Sorą na plecach. Wbiegł z nią do domu, a po jakimś czasie wybiegł aby pomóc w walce z bestiami, których było coraz mniej.
-Czasami mam ochotę się ugryźć w język… - mruknął pod nosem widząc, że jego najgorsze obawy się sprawdziły. Przynajmniej żyła… a bynajmniej na to wyglądało. Stał nad polem bitwy próbując jakoś sensownie przeanalizować całą sytuację. Na skraju polany na której toczyła się walka pojawiły się dwie bestie. Rozwarły swe paszcze kumulując w nich duże ilości reiatsu. Mitsuo wiedział co to oznacza... podwójne Cero. “Tylko spokojnie” oczy Mitso szerzej się otworzyły widząc nowe zagrożenie. Nie miał czasu by ich ostrzec ani by rzucić kidou. Pocisk o takiej sile z pewnością zmiótłby z powierzchni ziemi ich bazę wylotową, jej zawartość i wszystko co była przed nią włącznie z Panią oficer i nowym towarzyszem broni. Prawie cała ich drużyna mogła pójść do piachu w jednej chwili… ot tak. Zniknął używając shunpo. Pojawił się za plecami potworów z wyciągniętym już zanpaktou kiedy te generowały dalej energię niezbędną do wypalenia śmiercionośnej fali szkarłatnej energii. Dokładnie w tym samym momencie w którym się za nimi zmaterializował na plecach przeciwników pojawiło się głębokie horyzontalne cięcie. Potwory zatoczyły się do przodu a Cero zostało rozproszone. Większość shinigamich zna sztukę poruszania się zwaną shunpo. Niewielu jednak poznaje techniki z nią związane. Dwójka cienistych demonów właśnie doświadczyła jednej z nich: Senka, która okazała się nad wyraz skuteczna. Ku zdumieniu shinigamiego rany przeciwników zaczęły się regenerować, a rozwścieczone bestie odwróciły się. Jedna z nich machnęła silnym ogonem odrzucając Mitsuo do tyłu. Druga już skoczyła w jego kierunku.
-Sześćdziesiąta trzecia ścieżka związania. Rikujokoro. - wycelował dłonią w kierunku szarżującej bestii, która została momentalnie otoczona sześcioma świetlistymi dyskami energii pozbawiona możliwości jakiegokolwiek ruchu. Mitsuo użył shunpo by znaleźć się za drugą bestią, która go wcześniej uderzyła i ponownie wypowiedział słowa… -Sześćdziesiąta trzecia ścieżka związania. Rikujokoro.
Druga poczwara jednak widząc co się stało z jej towarzyszem otoczyła swoje ciało reiatsu. Otoczyła ją fioletowa poświata, w którą uderzyło zaklęcie wiążące. Magia rozprysła się na drobne kawałki, a żądna krwi bestia zaatakowała Mitsuo łbem.
-Co to by…? - nie zdążył dokończyć bo bestia właśnie wbiła w niego jeden ze swoich rogów trochę powyżej pasa. Krzyknął z bólu ale zamiast odskoczyć złapał bestie za rogi… dosłownie… choć tak właściwie chwycił tylko za jeden róg zapierając się przy okazji z całych sił by potwór go nie odrzucił jak szmacianą lalkę. Wolną dłoń przyłożył jednocześnie do głowy bestii i zacisnął na niej palce tak mocno jak tylko mógł.-Trzydziesta trzecia ścieżka zniszczenia. Soukatsui.
Nim energia kidou została wyzwolone, stór z furią spowodowaną dość nietypową dla niego sytuacją chwycił Mitsuo obiema łapami i oderwała od swojej głowy rzucając nim o drzewo. Właśnie w tym momencie Kidou jednak zostało uaktywnione i błękitny wybuch spowił cieniste ciało. Gdy rozwiał się dym, Kuchiki ujrzał bestię z wielką dziurą w tułowiu. Nie miała lewej łapy i lewego uda. Na nieszczęście głowa pozostała jednak nienaruszona. Fioletowe światło natychmiast zajęło się jej regeneracją. Druga - do tej pory uwięziona - bestia ryknęła i naprężyła się. Kuchiki poczuł jak jego zaklęcie zostaje złamane. Zaklęć od Sześćdziesiątej ścieżki związania nie można przełamać samą siłą. Zaklęcia takiej rangi rzucane bez inkantacji były znacznie słabsze, ale i tak szlachcic spodziewał się, że wytrzyma co najmniej kilka razu dłużej. Te potwory posiadały ogromne ilości energii duchowej. Uwolniona bestia zawarczała, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Rzuciła się na niego z pazurami. Nie wyglądało to najlepiej. Jeśli sprawy dalej będą tak szły to zginie. Na to sobie jeszcze nie mógł jednak pozwolić. Kuchiki zwolnił zamek który sztywno przytwierdzał noszoną zawsze bransoletę do nadgarstka. Na zewnątrz ozdoba miała biały odcień, ale po wewnętrznej stronie była całkowicie czarna… z ów czerni wyrastały dziwne miniaturki paszczy a nad każdą było malutkie pojedyncze oko…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l_E2h4AqRWc[/MEDIA]


Oczy Mitsuo stały się śnieżnobiałe od wypełniającej jego ciało energii a jego samego otoczyła silna aura reiatsu, która przypominała najczystszą formę światła. Aura rosła w zastraszającym tempie a jej światło oświetliło serce pola walki zupełnie jakby właśnie powstało tutaj miniaturowe słońce. Energia w końcu uformowała się w głowę wilka, który wściekle zaczął ujadać w kierunku bestii a Kuchiki znajdował się w samym jej środku. W powietrzu dało się wyczuć rządzę zabijania i krwi tak wielką, że można było ją porównać do czegoś w rodzaju pierwotnego instynktu samozachowawczego. Wiatr zataczał koła wokół shinigamiego zupełnie jakby rezonował z jego aurą, której siła ciągle rosła. Bestia szarżująca na Mitsuo zaparła się nogami o ziemię hamując gwałtownie. Druga była już prawie zregenerowana i mogła stać na łapach. Oba stwory z wyrazem zdziwienia spoglądały na ten pokaz reiatsu zupełnie zbite z tropu. W końcu ta która była najbliżej przymrużyła oczy z wściekłością i otworzyła paszczę, wystrzeliwując w kierunku Kuchiki szeroki strumień szkarłatnego światła.
Shinigami wykonał w powietrzu cięcie mieczem. Aura się rozproszyła zupełnie jakby nigdy jej nie było a od boga śmierci uderzyła pojedyncza silna fala wiatru, pod wpływem której ugięły się drzewa. Jedyną widoczną różnicą były teraz oczy, których źrenice emanowały srebrną poświatą. Były one lodowato zimne i pełne rządzy krwi. Czekał cierpliwie aż Cero zbliżył się wystarczająco blisko po czym rozpłynął się w powietrzu dosłownie w ostatniej chwili pojawiając się za cienistym demonem, który do tej pory tylko się przyglądał. Poruszał się teraz dużo szybciej i bestia widocznie go nie zauważyła. Uniósł miecz do góry. Czuł energię, która wypełniała teraz go od palców stóp do czubka głowy… każdy mięsień… każda komórka… brakowało mu tego uczucia. Rana od rogu przestała mu doskwierać i krwawienie też ustało. Czuł się jak nowonarodzony.
-Za wolno… - Ostrze runęło w dół tak szybko, że zdawało się rozciąć powietrze wraz z przeciwnikiem, który rozstał właśnie rozpołowiony na dwie różne części. Ostrze runęło aż do samej ziemi powodując dwa podmuchy wiatru rozchodzące się od linii cięcia. I wtedy stało się coś czego nie przewidział. Ciało zamiast osunąć się na ziemię wybuchło oblewając go czarną smolistą substancją, która przykleiła się do jego ciała niczym jakiś klej znacznie ograniczając jego ruchy. Najwięcej poszło po nogach. W takim stanie nie mógł się prawie w ogóle poruszać nie mówiąc o używaniu shunpo. Drugi potwór skończył cero i obrócił się do mężczyzny. Bestia naprężyła mięśnie nóg i skoczyła na Mitsuo. Kuchiki zdołał zrobić krok w bok w ostatniej chwili i znalazł się po lewej stronie boku bestii. Stwór jednak błyskawicznie się obrócił i potężną, pazurzastą łapą uderzył Kuchiki w żebra. Shinigami poczuł jak kilka z nich się łamie. Szpony potwora wbiły się głęboko. Za głęboko. Po policzku pociekła mu stróżka krwi.
-Czwarta ścieżka zniszczenia. Byakurai. - wypowiedział komendę odskakując i wymierzając dwa palce w głowę potwora. Błyskawica trafiła w stwora, ale nie w miejscu w którym oczekiwał tego Mitsuo. Promień przebił bark bestii. Ta tylko jeszcze bardziej zaryczała i ze wściekłością doskoczyła do shinigami atakując go od boku swymi rogami. To bardzo dziwne uczucie kiedy widzi się atak jakby w zwolnionym tempie i ma się świadomość, że normalnie byłbyś go w stanie uniknąć i wyprowadzić efektywną kontrę, ale po prostu… nie jesteś w stanie teraz tego zrobić. Ruchy Mitsuo były nadal skrępowane przez czarną maź, ale udało mu się zrobić kolejny krok w bok i pozwolić by bestia skoczyła obok niego. Zamierzał wykorzystać to odsłonięcie. Uniósł do góry miecz. Przeciwnik okazał się jednak sprytniejszy. Obrócił się szybko na swych nogach i odbił. Leciał wprost na Mitsuo. Nim ten zdążył zareagować ta już doleciała do niego. Życie uratowało mu odchylenie się w bok. Zamiast z odciętą głową skończył z rozciętym barkiem. Ta kleista maź i idąca wraz z nią bezsilność zaczęła wywoływać w nim wściekłość.
-Przeklęta maź… Dziewiąta ścieżka związania. Geki! - ryknął celując wyprostowaną dłonią w cienistego zabójcę. Stwór nie zdołał zatrzymać swego pędu kiedy zaklęcie wiążące trafiło. Otoczony przez szkarłatną aurę demon zarył w ziemię odbijając się od niej kilka razy zanim całkiem wyhamował. Wierzgał się i napinał próbując przełamać czar. Mitsuo nie czekał na lepszą okazję. Podbiegł tak szybko jak mógł i wbił ostrze zanpaktou prosto w dziwny symbol na dłoni. Skupił na nim całą swoją uwagę próbując zapamiętać te dziwne reiatsu. Stworzenie przestało się wierzgać i po sekundzie jego ciało zaczęło się rozpływać. Kałuża która z niego powstała szybko wyparowała. Mitsuo przyłożył dłoń do miejsca w którym trafił go demon. Nie wyglądało to zachęcająco.


-Lepiej walczyć z nimi na dystans… mruknął po czym zamknął oczy i skupił reiatsu w jednym punkcie swego ciała po czym z całą siłą wyzwolił je wytwarzając w swoim ciele coś na wzór fali uderzeniowej. Jego ciało znowu otoczyła świetlista aura a rany zamknęły się tamując krwotok. Ból zelżał. Ten sposób działał szybko, ale miał jak w banku, że zostaną mu kolejne blizny. Jak cała sytuacja się uspokoi przydałoby się by obejrzał go też medyk, ale nie było teraz na to czasu. Był świadom, że te wszystkie wyładowania energii mogą przyciągnąć tu jeszcze więcej potworów. Wybuch reiatsu sprawił, że maź została odrzucona od jego ciała. Zostały tylko pojedyncze plamy, ale te zdawały się nie sprawiać dużego kłopotu. Założył powrotem swoją bransoletę. Dziwny błysk w oku znikł a jego reiatsu znacznie opadło. Spojrzał na siebie. Jego uniform od pasa w górę wyglądał jak szmata i więcej odsłaniał niż zasłaniał. Skierował wzrok w kierunku bazy wylotowej i używając shupo zniknął.
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 22-03-2010 o 17:03.
Famir jest offline