Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-03-2010, 16:59   #41
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
-Idioci… - przeklął pod nosem kiedy wszyscy rzucili się na oślep do walki z potworami. Wiedział, że zostali zaskoczeni ale powinni ustalić jakiś plan działania. Walczenie całością w zwartej grupie mogło być zbyt ryzykowne, ale nie powinni się na tyle oddalać by stracić siebie nawzajem z oczu. Potwory miały przewagę liczebną a wszyscy zdawali się rozproszyć na przysłowiowego „wariata”. Jeśli wszyscy przeżyją tę noc Kuchiki postanowił sobie, że zrobi taką awanturę o ten akt idiotyzmu, że na przyszłość dwa razy pomyślą. Do tego sami przeciwnicy… Mitsuo nie miał pojęcia czym były bestie, ale to raczej nie puści. Ich reiatsu było… inne pod wieloma względami. Możliwie, że istniało jakieś powiązanie między dwoma tymi gatunkami, ale na pewno nie były jednym i tym samym. Nie mieli masek. Byli zupełnie odrębnym gatunkiem, który tylko kojarzył się z przeklętymi duszami. I to przepełniało go lekkim niepokojem - nie wiedzieli nic o wrogu. Kuchiki spojrzał w górę. Niebo było bezchmurne i wolne póki co od większości zagrożeń. Shihase walczył gdzieś blisko, ale go nie widział przez te przeklęte drzewa. Yukiko i Itsuki stali praktycznie obok a reszta gdzieś… walczyła w głębi lasu sądząc pod odgłosach. -Zobaczę jak to wygląda z góry. - powiedział do przełożonej po czym zniknął i pojawił się wysoko na niebie. Mimo, że znajdował się w powietrzu wydawał się jakby stać na jakimś niewidzialnym podłożu widocznie ignorując przyciąganie ziemskie. Zaczął wypatrywać swoich towarzyszy i przeciwników chcąc poznać ich choćby przybliżone położenie. Musiał wiedzieć na czym stoją na wypadek w którym trzeba by było zarządzić odwrót i przegrupować siły. Zdawał sobie sprawę z tego jak widocznym był teraz celem więc dla pewności zacisnął dłoń na zanpaktou.

Bestie zdawały się nie zauważać podniebnego spacerowicza i skupiły swój atak na Shinigami stojących na ziemi. Mitsuo zauważył jak nieświadoma nadlatującego zagrożenia Yukiko walczy z dwiema bestiami, a wprost na nią nadlatuje kolejna. Itsuki radził sobie doskonale, czasami pomagając Yukiko. Shihase ciągle zasłaniały jakieś drzewa. Po chwili do lasu popędził Yuki, w kierunku, w którym udała się Sora. Suiren także gdzieś zniknęła. Mitsuo wyciągnął w dłoń w stronę potwora, którego Yukiko widocznie nie zauważyła lub nie dała tego po sobie poznać. Energia skupiona w dłoni została wyzwolona w momencie w którym padły słowa zaklęcia. Nawet jeśli nie trafi Yukiko będzie przynajmniej świadoma zagrożenia za jej plecami gdy kidou uderzy w ziemie.
-Czwarta ścieżka zniszczenia. Byakurai. - mały promień wystrzelił z szybkością błyskawicy w kierunku potwora niczym grom z jasnego nieba.


Zaletą tego kidou była niezwykła szybkość i ogromna siła penetracji. Atak był punktowy, ale siła z jaką uderzał pozwalała na przebicie się przez prawie wszystko. Biała błyskawica wypaliła w plecach niczego nie świadomego stwora wielką dziurę. Bestia ryknęła z bólu a w tym okrzyku agonii zdawało się słyszeć zaskoczenie. Zatoczyła się do przodu i Yukiko szybkim cięciem z obrotu przepołowiła jego głowę. Spojrzała na Kuchiki z wdzięcznością i odskoczyła w momencie kiedy kolejna bestia uderzyła w ziemię, tworząc w niej duże wgłębienie. Shinigami stwierdził, że ta dwójka dalej sobie poradzi sama. Jeśli będą się wzajemnie ubezpieczać i kryć swoje plecy powinni wyjść z tego bez większego szwanku. Szlachcic bardziej się martwił o resztę kompanów. Yukiko była oficerem a Itsuki jako shinigami patrolujący świat żywych miał dużo doświadczenia. Dywizjoniści mogli mieć ciężki orzech do zgryzienia jeśli zostaną otoczeni przez większą grupę przeciwników. Zwłaszcza Sora - w jej oczach można było dostrzec błysk inteligencji, ale była z XI-nastki a tym tylko jedno w większości w głowie. Poza tym z całego lasu wyczuwał taki skok reiatsu jakby prawie wszyscy jednocześnie aktywowali shikai przy akompaniamencie szkarłatnych cero, które co chwila rozświetlały nocne niebo. Było to na swój sposób intrygujące jak i niepokojące. Właśnie w tym momencie z lasu wybiegł Yuki z Sorą na plecach. Wbiegł z nią do domu, a po jakimś czasie wybiegł aby pomóc w walce z bestiami, których było coraz mniej.
-Czasami mam ochotę się ugryźć w język… - mruknął pod nosem widząc, że jego najgorsze obawy się sprawdziły. Przynajmniej żyła… a bynajmniej na to wyglądało. Stał nad polem bitwy próbując jakoś sensownie przeanalizować całą sytuację. Na skraju polany na której toczyła się walka pojawiły się dwie bestie. Rozwarły swe paszcze kumulując w nich duże ilości reiatsu. Mitsuo wiedział co to oznacza... podwójne Cero. “Tylko spokojnie” oczy Mitso szerzej się otworzyły widząc nowe zagrożenie. Nie miał czasu by ich ostrzec ani by rzucić kidou. Pocisk o takiej sile z pewnością zmiótłby z powierzchni ziemi ich bazę wylotową, jej zawartość i wszystko co była przed nią włącznie z Panią oficer i nowym towarzyszem broni. Prawie cała ich drużyna mogła pójść do piachu w jednej chwili… ot tak. Zniknął używając shunpo. Pojawił się za plecami potworów z wyciągniętym już zanpaktou kiedy te generowały dalej energię niezbędną do wypalenia śmiercionośnej fali szkarłatnej energii. Dokładnie w tym samym momencie w którym się za nimi zmaterializował na plecach przeciwników pojawiło się głębokie horyzontalne cięcie. Potwory zatoczyły się do przodu a Cero zostało rozproszone. Większość shinigamich zna sztukę poruszania się zwaną shunpo. Niewielu jednak poznaje techniki z nią związane. Dwójka cienistych demonów właśnie doświadczyła jednej z nich: Senka, która okazała się nad wyraz skuteczna. Ku zdumieniu shinigamiego rany przeciwników zaczęły się regenerować, a rozwścieczone bestie odwróciły się. Jedna z nich machnęła silnym ogonem odrzucając Mitsuo do tyłu. Druga już skoczyła w jego kierunku.
-Sześćdziesiąta trzecia ścieżka związania. Rikujokoro. - wycelował dłonią w kierunku szarżującej bestii, która została momentalnie otoczona sześcioma świetlistymi dyskami energii pozbawiona możliwości jakiegokolwiek ruchu. Mitsuo użył shunpo by znaleźć się za drugą bestią, która go wcześniej uderzyła i ponownie wypowiedział słowa… -Sześćdziesiąta trzecia ścieżka związania. Rikujokoro.
Druga poczwara jednak widząc co się stało z jej towarzyszem otoczyła swoje ciało reiatsu. Otoczyła ją fioletowa poświata, w którą uderzyło zaklęcie wiążące. Magia rozprysła się na drobne kawałki, a żądna krwi bestia zaatakowała Mitsuo łbem.
-Co to by…? - nie zdążył dokończyć bo bestia właśnie wbiła w niego jeden ze swoich rogów trochę powyżej pasa. Krzyknął z bólu ale zamiast odskoczyć złapał bestie za rogi… dosłownie… choć tak właściwie chwycił tylko za jeden róg zapierając się przy okazji z całych sił by potwór go nie odrzucił jak szmacianą lalkę. Wolną dłoń przyłożył jednocześnie do głowy bestii i zacisnął na niej palce tak mocno jak tylko mógł.-Trzydziesta trzecia ścieżka zniszczenia. Soukatsui.
Nim energia kidou została wyzwolone, stór z furią spowodowaną dość nietypową dla niego sytuacją chwycił Mitsuo obiema łapami i oderwała od swojej głowy rzucając nim o drzewo. Właśnie w tym momencie Kidou jednak zostało uaktywnione i błękitny wybuch spowił cieniste ciało. Gdy rozwiał się dym, Kuchiki ujrzał bestię z wielką dziurą w tułowiu. Nie miała lewej łapy i lewego uda. Na nieszczęście głowa pozostała jednak nienaruszona. Fioletowe światło natychmiast zajęło się jej regeneracją. Druga - do tej pory uwięziona - bestia ryknęła i naprężyła się. Kuchiki poczuł jak jego zaklęcie zostaje złamane. Zaklęć od Sześćdziesiątej ścieżki związania nie można przełamać samą siłą. Zaklęcia takiej rangi rzucane bez inkantacji były znacznie słabsze, ale i tak szlachcic spodziewał się, że wytrzyma co najmniej kilka razu dłużej. Te potwory posiadały ogromne ilości energii duchowej. Uwolniona bestia zawarczała, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Rzuciła się na niego z pazurami. Nie wyglądało to najlepiej. Jeśli sprawy dalej będą tak szły to zginie. Na to sobie jeszcze nie mógł jednak pozwolić. Kuchiki zwolnił zamek który sztywno przytwierdzał noszoną zawsze bransoletę do nadgarstka. Na zewnątrz ozdoba miała biały odcień, ale po wewnętrznej stronie była całkowicie czarna… z ów czerni wyrastały dziwne miniaturki paszczy a nad każdą było malutkie pojedyncze oko…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l_E2h4AqRWc[/MEDIA]


Oczy Mitsuo stały się śnieżnobiałe od wypełniającej jego ciało energii a jego samego otoczyła silna aura reiatsu, która przypominała najczystszą formę światła. Aura rosła w zastraszającym tempie a jej światło oświetliło serce pola walki zupełnie jakby właśnie powstało tutaj miniaturowe słońce. Energia w końcu uformowała się w głowę wilka, który wściekle zaczął ujadać w kierunku bestii a Kuchiki znajdował się w samym jej środku. W powietrzu dało się wyczuć rządzę zabijania i krwi tak wielką, że można było ją porównać do czegoś w rodzaju pierwotnego instynktu samozachowawczego. Wiatr zataczał koła wokół shinigamiego zupełnie jakby rezonował z jego aurą, której siła ciągle rosła. Bestia szarżująca na Mitsuo zaparła się nogami o ziemię hamując gwałtownie. Druga była już prawie zregenerowana i mogła stać na łapach. Oba stwory z wyrazem zdziwienia spoglądały na ten pokaz reiatsu zupełnie zbite z tropu. W końcu ta która była najbliżej przymrużyła oczy z wściekłością i otworzyła paszczę, wystrzeliwując w kierunku Kuchiki szeroki strumień szkarłatnego światła.
Shinigami wykonał w powietrzu cięcie mieczem. Aura się rozproszyła zupełnie jakby nigdy jej nie było a od boga śmierci uderzyła pojedyncza silna fala wiatru, pod wpływem której ugięły się drzewa. Jedyną widoczną różnicą były teraz oczy, których źrenice emanowały srebrną poświatą. Były one lodowato zimne i pełne rządzy krwi. Czekał cierpliwie aż Cero zbliżył się wystarczająco blisko po czym rozpłynął się w powietrzu dosłownie w ostatniej chwili pojawiając się za cienistym demonem, który do tej pory tylko się przyglądał. Poruszał się teraz dużo szybciej i bestia widocznie go nie zauważyła. Uniósł miecz do góry. Czuł energię, która wypełniała teraz go od palców stóp do czubka głowy… każdy mięsień… każda komórka… brakowało mu tego uczucia. Rana od rogu przestała mu doskwierać i krwawienie też ustało. Czuł się jak nowonarodzony.
-Za wolno… - Ostrze runęło w dół tak szybko, że zdawało się rozciąć powietrze wraz z przeciwnikiem, który rozstał właśnie rozpołowiony na dwie różne części. Ostrze runęło aż do samej ziemi powodując dwa podmuchy wiatru rozchodzące się od linii cięcia. I wtedy stało się coś czego nie przewidział. Ciało zamiast osunąć się na ziemię wybuchło oblewając go czarną smolistą substancją, która przykleiła się do jego ciała niczym jakiś klej znacznie ograniczając jego ruchy. Najwięcej poszło po nogach. W takim stanie nie mógł się prawie w ogóle poruszać nie mówiąc o używaniu shunpo. Drugi potwór skończył cero i obrócił się do mężczyzny. Bestia naprężyła mięśnie nóg i skoczyła na Mitsuo. Kuchiki zdołał zrobić krok w bok w ostatniej chwili i znalazł się po lewej stronie boku bestii. Stwór jednak błyskawicznie się obrócił i potężną, pazurzastą łapą uderzył Kuchiki w żebra. Shinigami poczuł jak kilka z nich się łamie. Szpony potwora wbiły się głęboko. Za głęboko. Po policzku pociekła mu stróżka krwi.
-Czwarta ścieżka zniszczenia. Byakurai. - wypowiedział komendę odskakując i wymierzając dwa palce w głowę potwora. Błyskawica trafiła w stwora, ale nie w miejscu w którym oczekiwał tego Mitsuo. Promień przebił bark bestii. Ta tylko jeszcze bardziej zaryczała i ze wściekłością doskoczyła do shinigami atakując go od boku swymi rogami. To bardzo dziwne uczucie kiedy widzi się atak jakby w zwolnionym tempie i ma się świadomość, że normalnie byłbyś go w stanie uniknąć i wyprowadzić efektywną kontrę, ale po prostu… nie jesteś w stanie teraz tego zrobić. Ruchy Mitsuo były nadal skrępowane przez czarną maź, ale udało mu się zrobić kolejny krok w bok i pozwolić by bestia skoczyła obok niego. Zamierzał wykorzystać to odsłonięcie. Uniósł do góry miecz. Przeciwnik okazał się jednak sprytniejszy. Obrócił się szybko na swych nogach i odbił. Leciał wprost na Mitsuo. Nim ten zdążył zareagować ta już doleciała do niego. Życie uratowało mu odchylenie się w bok. Zamiast z odciętą głową skończył z rozciętym barkiem. Ta kleista maź i idąca wraz z nią bezsilność zaczęła wywoływać w nim wściekłość.
-Przeklęta maź… Dziewiąta ścieżka związania. Geki! - ryknął celując wyprostowaną dłonią w cienistego zabójcę. Stwór nie zdołał zatrzymać swego pędu kiedy zaklęcie wiążące trafiło. Otoczony przez szkarłatną aurę demon zarył w ziemię odbijając się od niej kilka razy zanim całkiem wyhamował. Wierzgał się i napinał próbując przełamać czar. Mitsuo nie czekał na lepszą okazję. Podbiegł tak szybko jak mógł i wbił ostrze zanpaktou prosto w dziwny symbol na dłoni. Skupił na nim całą swoją uwagę próbując zapamiętać te dziwne reiatsu. Stworzenie przestało się wierzgać i po sekundzie jego ciało zaczęło się rozpływać. Kałuża która z niego powstała szybko wyparowała. Mitsuo przyłożył dłoń do miejsca w którym trafił go demon. Nie wyglądało to zachęcająco.


-Lepiej walczyć z nimi na dystans… mruknął po czym zamknął oczy i skupił reiatsu w jednym punkcie swego ciała po czym z całą siłą wyzwolił je wytwarzając w swoim ciele coś na wzór fali uderzeniowej. Jego ciało znowu otoczyła świetlista aura a rany zamknęły się tamując krwotok. Ból zelżał. Ten sposób działał szybko, ale miał jak w banku, że zostaną mu kolejne blizny. Jak cała sytuacja się uspokoi przydałoby się by obejrzał go też medyk, ale nie było teraz na to czasu. Był świadom, że te wszystkie wyładowania energii mogą przyciągnąć tu jeszcze więcej potworów. Wybuch reiatsu sprawił, że maź została odrzucona od jego ciała. Zostały tylko pojedyncze plamy, ale te zdawały się nie sprawiać dużego kłopotu. Założył powrotem swoją bransoletę. Dziwny błysk w oku znikł a jego reiatsu znacznie opadło. Spojrzał na siebie. Jego uniform od pasa w górę wyglądał jak szmata i więcej odsłaniał niż zasłaniał. Skierował wzrok w kierunku bazy wylotowej i używając shupo zniknął.
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 22-03-2010 o 17:03.
Famir jest offline  
Stary 22-03-2010, 20:25   #42
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=hii17sjSwfA[/MEDIA]

Walka z bestiami była wyjątkowo absorbująca. Gdy wszyscy rozproszyli się, Yukiko, Itsuki i Takara walcząc ramię w ramię eliminowali kolejne bestie. Chociaż z początku nie byli świadomi słabych punktów tych stworów, to dzięki współpracy szybko je odnaleźli. Co chwilę zmuszeni byli odskakiwać, gdyż nadlatujące bestie uderzały w ziemię z miażdżącą siłą.
- Itsuki-san, za tobą! - Yukiko krzyknęła do towarzyszego, za którym pojawiła się jedna z bestii gotowa do zadania śmiercionośnego ciosu.
Shinigami kopnął stwora z którym w tej chwili walczył i obracając się w stronę bestii przed którą ostrzegała go Yukiko zdołał przeciąć jej łapę w miejscu gdzie jarzył się ów dziwny symbol. Hanabashi skinął głową do Yukiko, która uśmiechnęła się i doskoczyła do najbliższego wroga. Gdy zupełnie niespodziewanie jeden ze stworów walczących z Takarą obrócił się i ruszył do jej towarzyszki, dziewczyna wyzwalając Kidou w głowę najbliższego stwora pozbyła się natręta i szybko wypowiedziała kolejną inkantację.
- Bakudou no yon - Hainawa!
Z koniuszków jej palców wystrzelił złocisty strumień który oplótł pędzącą na Yukiko bestię i skutecznie ją unieruchomił przybierając postać liny. Bestia zaryła w podłoże, a gdy próbowała się uwolnić szybkie pojawienie się przy niej Takary i wbicie katany w symbol na jej dłoni zakończyło całą sprawę. Dziewczyna wyjęła ostrze i rozejrzała się po polu bitwy. Większosć bestii została już zabitych lecz nie zostawały po nich żadne ślady - no może oprócz nielicznych rozbryzgów czarnej mazi. Itsuki odbijając się od ziemi wyskoczył w powietrze i przeciął łby ostatnich nadlatujących bestii, które lada moment miały zmiażdżyć Shihase. Gdy dziewczyna lustrowała okolicę, gdzieś na skraju lasu, pomiędzy drzewami ujrzała ludzką postać skrytą w czarnym płaszczu z kapturem. Tajemnicza istota promieniowała fioletową poświatą. Po chwili jednak obróciła się i zagłębiła w las. Takara wachała się przez chwilę, po czym zdecydowała się popędzić za nieznajomym. Pogoń za szybko poruszającym się źródłem fioletowej poświaty była dla dziewczyny wyzwaniem. Musiała wykazać się nie tylko szybkością lecz dużą zwinnością, gdyż manewrowanie pomiędzy drzewami nie było łatwe.
W końcu dostarli na skraj lasu. Gdy Takara wydostała się zza drzew, spostrzegła postać w czarnym płaszczu stojącą nieruchomo i patrzącą z wzgórza na pogrążone w śnie miasto. Dziewczyna zatrzymała się i sięgnęła po schowaną wcześniej katanę. Chwyciła ją oburącz i powoli ruszyła w stronę nieznajomego. Postać odwróciła się odrzucając na bok fałdę płaszczu i dobywając umieszczonej przy lewym udzie katany...

Gdy tylko ostatnie bestie zostały dobite, na polu walki stali Yukiko z Yukim, Itsuki, Shihase i Mitsuo. Sora była bezpieczna w domu. Takary i Suiren nigdzie w pobliżu nie było.
- Martwię się o nie. - przyznała Shimizu. Poszukam Takary. Ty Yuki zajmij się ranami pozostałych...
Yukiko używając shunpo znalazła się na krańcu polany i pędziła do lasu. Przedzierała się przez niego dobre dziesięć minut, kiedy w końcu wypadła na wzgórze. To, co ujrzała przyprawiło ją o zimne dreszcze i potężny zawrót głowy. Upadła na kolana, a w jej szeroko otwartych oczach pojawiło się przerażenie. Przed nią na czerwonej trawie leżało ciało Takary. Z jej poderżniętego gardła na ziemię wypływała ciepła jeszcze krew.
"Yuki..." - pomyślała z przerażeniem, gdy dotarło do niej to co widziała przed sobą.
Shimizu wstała i zataczając się przed siebie podeszła do ciała dziewczyny swojego brata. Dotknęła jej skroni utwierdzając się w przekonaniu. Pojawienie się na wzgórzu znajomego reiatsu wzbudziło w niej jeszcze większe przerażenie. Wstała i odwróciła się, aby ujrzeć twarz brata.
- Yukiko, co się... - zauważył ciało Takary.

Dużo czasu minęło, kiedy Yukiko wraz z Yukim wróciła do pozostałych. Wszyscy shinigami wyczuwając ich przybycie odwrócili się i zamarli. W ramionach chłopaka leżała zakrwawiona Takara.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 22-03-2010, 21:28   #43
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Mistrzu... Mistrzu... - gdzieś pośród nieprzeniknionej ciemności słyszała ten wyraźny, niski głos. - Czy tak chcesz skończyć ?
Poczuła zimny dreszcz , przeszywający ją od karku w dół pleców, aż po stopy. " To nie koniec... Cholera, to nie może być koniec !"jej umysł zawrzał od myśli. Pełnych bardzo silnych emocji. Chciała krzyczeć, uderzać pięściami, kopać gryźć... Byle tylko ten chłód, paraliżujący jej ciało, minął. Szybko również poczuła kolejne uderzenia gorąca. W mroku pojawiła się wstęga światła... Coraz szersza, i szersza. W końcu zobaczyła niewyraźny obraz. Leżała dalej na polanie... A raczej w miejscu, w które sama ją zmieniła.
- To nie koniec... Do jasnej chole... ry... - z kącika jej ust poleciała stróżka krwi. Szarpnęła ciałem odwracając się brzuchem w dół. Poczuła jak do zakrwawionej i spoconej skóry przylepia się ,jeszcze ciepły od energii cera, piach. Kolejne szarpnięcie, uklękła. Jej tors , prócz czarnej mazi, oblepiony był przez błoto. Całe ciało lepiło się od potu i niezakrzepłej do końca krwi.
- To nie koniec... To dopiero początek... Pierwszy trudny... Krok.- wbiła miecz w ziemie. Spróbowała się dźwignąć w górę, jednak przeraźliwy ból w ramieniu jej to całkowicie uniemożliwił. Wykręciła więc tułów , sięgając po miecz drugą dłonią. Tym razem udało się jej stanąć na nogach. Zachwiała się przez chwilę, jednak wyrzuciła nogę w tył, zachowując tym samym równowagę.
Jęknęła lekko, wsuwając ostrze pod haori. Zimna stal rozcięła materiał, a dziewczyna zrzuciła szmatę na ziemię, razem z lepką czarną mazią.
"czysta destrukcja... Brutalna siła... Bezlitosne zniszczenie"- określenia takie, jedno po drugim, rzucały jej się na myśl kiedy badała wzrokiem otoczenie. Wtedy zrozumiała , że to co widzi to triumf jej siły, jednak porażka jej woli.
Tak bardzo pochłonęła ją siła , którą poczuła... Studnia bez dna, pełna mocy - tylko dla niej. Czekająca , aż wezwie ją i skieruje na wroga. Tak bardzo skupiła się na tym... Na sprawdzeniu siebie samej i Dosei'a, że zabrakło jej logiki. Zastąpiła ją pycha, pewność siebie, dziki zew. Tak silny, iż nie zauważyła ramion anihilacji , w których uścisk sama się rzuca. Tym razem wszystko jednak skończyło się dobrze. "Ale co będzie następnym ?... Przecież..."przerażała ją ta cała sytuacja. Nie użyła nawet czwartej części, tego co mógł jej zaoferować Dosei. Mocy, którą razem posiadali. Nie wytrzymałaby tego. Jej ciało... A jak się własnie okazało, zapewne i psychika.

Jęknęła stawiając pierwszy krok przed siebie. Ramię, w którym zazwyczaj dzierżyła miecz,m teraz zwisało bezwładnie wzdłuż ciała, całe ociekające krwią.
- Aby stać się z tobą idealną całością... Musisz poczekać, aż stanę się odpowiednim składnikiem... - zerknęła w kierunku odkrytego ostrza zanpakuto.
Powolnym trupim krokiem, starając skryć jak najlepiej spazmy bólu targające ciałem, minęła spopielone i połamane drzewa. Zanurzyła się w ciemności lasu. Chłód w nim panujący był dla niej przyjemny. Jej rozgrzana, posiniaczona i pocięta skóra, poczuła lekką ulgę. Suiren poczuła jak powraca do niej spokój i harmonia. Pośród drzew rozszedł się jej głos.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PCh1mhu3SVk&feature=related[/MEDIA]
Po raz kolejny pieśń, która zawsze rozbrzmiewała gdzieś wewnątrz niej. Śpiewając myślami była gdzieś daleko, w spokojnym miejscu. Ciało kontynuowało powolny marsz pośród kniei, aż znalazła się na jej skraju. Uniosła spojrzenie i zamarła. Ujrzała stojącą do niej plecami Yukiko i jej brata.... Z ramion mężczyzny, bezwładnie opadało ciało Takary. " Widzisz Dosei... To mogłam być ja ?"
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 22-03-2010 o 21:31.
Mizuki jest offline  
Stary 23-03-2010, 12:36   #44
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany

- Następnym razem uważaj na siebie nieco bardziej.

Młody mężczyzna schował bandaż z powrotem do niewielkiego pudełka, podniósł wzrok i spojrzał na siedzącą przed nim dziewczynę, uśmiechnął się lekko.

- Jesteś zdecydowanie bardziej... Gdy jesteś taka pokorna. – mruknął, chociaż najważniejsze słowo i tak nie przeszło mu przez gardło. Zapewne gdyby był kimś innym musiałby w tej chwili już wykonywać unik, jednak bycie Kojim z Węży miało swoje przywileje. Właściwie nie tyle będąc Wężem, a będąc po prostu Kojim.
- Puszczę to mimo uszu. – odpowiedziała, kładąc się wygodnie na brzuchu, starannie doglądając zabandażowanej dłoni.-Dzięk...uje...
- Nah, Sora-chan, drobiazg. Ale wiesz, powiedz to jeszcze raz, chyba niespecjalnie Ci to przechodzi przez gardło. – zaśmiał się, siadając obok niej. – No, co ty byś beze mnie zrobiła...

- Zginęła. Znowu.
– zażartowała, jednak spojrzenie Kojiego jasno mówiło, że nie odebrał jej słów jako nagły przebłysk humoru.


- Nah, Koji-kun, daj spokój, nie patrz tak na mnie, tylko żartowałam! –sapnęła pospiesznie, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić chłopak złapał ją delikatnie za zabandażowaną dłoń i przysunął twarz do jej ucha.
- Proszę, nigdy tak nie mów... Ja...

* * *

Oczy otworzyła powoli. Przez krótką chwilę myślała, że nadal leży w lesie, wszędzie dookoła było ciemno i pusto, jednak po chwili zdała sobie sprawę, że leży na czymś miękkim, że rany, wcześniej broczące krwią, już nie bolą tak bardzo. Obróciła się lekko, w ciemności powoli zaczęła dostrzegać kształty, była w kwaterze. Jednak... jak? Jakim cudem, dokładnie pamiętała scenę w lesie, straciła przytomność.

~ Ktoś mnie tu przyniósł...?~

Wstała ostrożnie, uważając na swe ledwo zasklepione rany. Robota nie była mistrzowska i chociaż nie znała żadnych uleczających kidou, okiem odrobinę znającym się na ludzkiej pierwszej pomocy oceniła robotę. Chwiejnym krokiem podeszła do najbliższej półki na której stało lustro, nieco jeszcze słabym dłońmi rozchyliła noszoną pod stój shinigami koszulę. Jej klatka piersiowa może nie wyglądała narazie zachęcająco, ale i tak było lepiej niż wcześniej. Obuszkiem palca dotknęła niewielkiego, czarnego tatuażu, umiejscowionego na jej lewej piersi.

- Skurczybyku... – szepnęła, zarzucając na plecy rzuconą w kąt przez jej wybawce kusode. Jej ubranie nie nadawało się narazie do niczego, nie żeby się tym specjalnie przejmowała. Nie należała do kobiet, które przesadnie zajmują się ubraniami.

Starała się ostrożnie zejść po schodach, jednak po pierwszym nieopatrznym kroku i ostrym, przeszywającym bólu z głośnym rabanem spadła z paru ostatnich stopni, ostatniej chwili łapiąc się poręczy by chociaż utrzymać w miarę pionową postawę. Mimo, że reiatsu, które wyczuwała przypominało ledwo muśnięcie, jakby z dawna zaprany zapach perfum, to będąc już na dole przez wielkie, przeszklone okna spostrzegła zbierające się na niewielkiej polanie przed domem, postacie jej towarzyszy.

- Dobra, z łaski swojej niech przyzna się ten, kto mnie wywlókł z MOJEGO terenu walki. – warknęła, podchodząc do nich żwawo. Pomimo bólu i bez wątpienia puszczających szwów za wszelką cenę miała zamiar utrzymac pozory zdrowego, no, w miarę zdrowego ciała. – Nie lubię, gdy mi ktoś wchodzi w paradę!

Zakrzyknęła jeszcze, jednak w tej samej chwili na polanie, jako ostatni pojawili się Yukiko i Yuki. Dopiero gdy weszli w krąg bijącego z domu światła, Sora dostrzegła bezwładną postać w ramionach młodszego Shimizu. Z twarzy młodej shinigami szybko zniknął wcześniejszy grymas, nachmurzyła się i zamilkła od razu, spoglądając gdzieś w bok

- Zanieście ją do środka... – powiedziała wreszcie cichym, spokojnym głosem, trzymając drzwi wejściowe otwarte.

~ Czemu czuje się taka winna jej śmierci? To nie moja wina...~
 

Ostatnio edytowane przez Suryiel : 23-03-2010 o 16:33.
Suryiel jest offline  
Stary 26-03-2010, 15:31   #45
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=25i56AWtFqk[/media]



"I kiedy odejdziesz Ty, ostatnia,
Nadziejo moja,
Ty jako ostatnia broniłaś mego ducha,
Nie pozwalając na śmierć,
Ja Ciebie bronić nie umiałem,
Jak konający liść na drzewie... "


Trzymając na rękach zmarłą już dziewczynę, łzy leciały mu po polikach strugami. Klęczał na kolanach, a ciało dziewczyny spoczywało w jego rękach. Na jej oczach widać było biel, spojrzenie w głębie. Brak życia...
Na jej ciele rana, która przecięła tętnicę szyjną, mogła wydawać się obrzydliwą. Krew, która miała na ciele, świeciła czerwonością. Wydawało się, że cała wypłynęła, zostawiając ją białą jak trup. Jej opadłe ręce na ziemi były nietknięte żadnymi ranami. Delikatność i subtelność była jej głównymi atrybutami. A teraz nie ma już jej. Opuściła go tak nagle. Bez pożegnania. Bez niczego...

Tuląc głowę w jej pierś miał nadzieję, że przywróci ją do życia. Niestety, nawet marzenia o obudzeniu się z piekielnego koszmaru nie skutkowały. Była to czysta jak łza prawda. Nie umiejąc poradzić sobie z żalem jaki przez niego przepływał, pałał energią, która kumulowała się w nim od momentu znalezienia ciała. Wszyscy naokoło patrzyli się na chłopaka. Jednak on teraz nie przejmował się niczym. Jedyna osoba, którą kochał tak silnie jak nikogo innego odeszła w tak młodym wieku. Marzenia, które dzielili wyprysnęły tak szybko jak się pojawiły. Wspólne ustalania przyszłości zniknęły. A wraz z nią Takara...

- CZEMU ONA! - przeraźliwy okrzyk dał się słychać w dużej odległości. Yuki wydzierał się płacząc przy tym. Trzymając ją zaciskał dłonie, nie pozwalając jej osunąć się na ziemię. Tak młode ciało a skończyło w bitwie jako poległa. Któż tak bezmyślny uśmiercił młodą kobietę, pełną marzeń, trosk, miłości i chęci życia. Jej uśmiech, który gościł na twarzy prawie każdego dnia, zniknął wraz ze wszystkim. Nie mając serca tak silnego serca, Yuki pomału umierał. Umierał z żalu jaki miał w sobie, z bólu jaki posiadł. Chłopak zamknął oczy...

***


- Yuki , daj spokój. - słodki głos dziewczyny wydobył się z jej ust. Leżała na łóżku, a jej chłopak całował jej brzuch. Oboje przy tym śmiali się w niebogłosy. Mając radoche, chłopak smyrał ją nosem w okolicach piersi.
- Ej, Ej! Wystarczy już! - mówiła niby poważnie, lecz co chwile znowu wybuchała śmiechem. Nagle chłopak położył się obok niej i spojrzał jej w oczy. Ona odwzajemniła spojrzenie i tak przez chwilę zastygli.
- A co będzie, jak przejdziemy na emeryturę shinigami? - zapytała dziewczyna.
- Ym. Myślę...że zostaniemy emerytami, takimi jak główno-dowodzący i będziemy mieli gdzieś przy lesie swój domek.
- Mhm. Ciekawie. A czy przy tym będą jeszcze jakieś zwierzątka? Musi być przecież kolorowo. - odparła zamyślona.
- Heh. Planujesz tak dalekie rzeczy. Ja nie dożyje emerytury. - powiedział chłopak.
- Nawet tak nie mów. Musisz być przy mnie zawsze. To ja chce pierwsza umrzeć.
- Tak. Zostawisz mnie z żalem? - zapytał.
- Nie...Ty zniesiesz to lżej niżebym ja to znosiła.
- Aha. Ale ja nie pozwole Ci umrzeć. Będziemy żyć wiecznie. - uśmiechnął się
- Dzieci nasze też? - zapytała. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Ja i ojciec? hah. Nie żartuj.
- Jeszcze jesteśmy młodzi. Ale pamiętaj, że w każdej kobiecie budzi się instynkt macierzyński...a wtedy...?
- A wtedy...?
- Zobaczysz w swoim czasie! - dała mu buzi w nos.

***

Chłopak załzawionymi oczami na swoją siostrę. Coś w nim uległo zmianie. Mimo iż przed chwilą jeszcze krzyczał , wyglądało to jakby siedział w tej pozycji pare lat.
- Yukiko. Będę musiał zostawić Ci Takarę na parę chwil. Obiecasz mi, że jej ciało zostanie nietknięte do mojego powrotu?
Zapytał z pełną powagą. Ostatnie łzy skapnęły na ziemię.
- Ale... co chcesz zrobić Yuki?
- Te rany nie zostały zadane przez pustego. Cięcie katany. Wchłonąłem reiatsu tego osobnika co pozwoli mi wyselekcjonować go. Teraz rozumiesz?
- Ktokolwiek to zrobił... pewnie jest daleko stąd. I pomyśl. Jeśli tak łatwo zabił Takarę, to z łatwością poradzi sobie z tobą! - prawie krzyknęła.
- Zabijając osobę, którą ktoś kocha najbardziej prowadzi do największego żalu jaki może powstać. - na jego ustach zagościł uśmiech. To nie była ta sama osoba co 15 minut temu.
- Nie spocznę dopóki go nie zabiję.
- Ona... Takara niechciałaby żeby coś się tobie stało. Ja też nie wybaczyłabym sobie tego, gdyby stała ci się krzywda. Wiem jak to jest gdy ginie osoba, którą kochasz. - powiedziała łamiącym się głosem. Dlatego proszę cię, chociaż raz mnie posłuchaj.
- Wiesz, że nic mnie nie zatrzyma. Po prostu ją popilnuj przez chwilę jak mnie nie będzie. Tak jak ja Ciebie pilnowałem gdy Ciebie nie było.
Powiedział i wstał z Takarą na rękach , a następnie podszedł do siostry wyciągając ręce by mogła ją wziąść.
Przez chwilę Yukiko patrzyła nieprzytomnie w twarz brata. Przypomniał jej o stracie... kolejny raz złamał ich niemą obietnicę, jaką był zakaz powracania do tamtej chwili. Dziewczyna wstała i przejęła ciało Takary.
- Tylko wróć. Nie chcę stracić ostatniej bliskiej mi osoby. - odwróciła się, a na jej policzku zalśniła łza.
- Pf. Powiedziałem. Nie umrę, dopóki go nie znajdę. - Dodał pewnie siebie.


YouTube Sountrack


Odszedł parę kroków dalej stając plecami do budynku w którym się znajdowali. Ręce złożył w pieczęć, która pomagała mu się skoncentrować.
- aaaaAAAAAA!
Głuche wydanie dźwięku sprawiło, że z jego ciała eksplodowało reiatsu. Nie była to społeczność dusz, dlatego nie była to tak silna eksplozja by zniszczyć obszar. Z jego ciała emitowało widoczne, zielone reiatsu. Stał tak chwilę koncentrując całe swe siły duchowe do rzeczy, którą zamierzał zrobić.
Nagle z nieba spadła jedna lina. Następnie druga. Trzecia. Liny spadały tak szybko, że po chwili nie było widać Yukiego. Zasypany w linach reiatsu chciał wyselekcjonować zabójcę. Starał się przeszukać wszystko w bardzo szybkim czasie. Nadal spadały liny, które nie miały już gdzie opaść więc opadały coraz to dalej.
Nagle wszystko zniknęło a chłopak stał w miejscu tak jak stał. Nie emitował już reiatsu.
- Uciekłeś do innego świata...ale to nie pomoże Ci przy następnym razie. Pójdę za Tobą do piekła.
Powiedział patrząc w niebo.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 26-03-2010 o 15:33.
BoYos jest offline  
Stary 26-03-2010, 18:35   #46
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy klęczał w morzu pozostałości po poprzednim przeciwniku, kiedy patrzył na trojkę kolejnych wrogów, którzy lada chwila mieli pozbawić go życia czas jakby zwolnił. Myślał o swoich towarzyszach „Czy nic im nie jest? Czy żyją? Jak sobie radzą?”. Myślał o swoim życiu „Czego dokonałem? Czy czegokolwiek dokonałem? Czy ktoś mnie zapamięta?”, jego myśli skierowały się również do Reigen. Była niby tylko jego mieczem, tylko i aż zarazem. Nie znał jej jeszcze dobrze, wiedział jednak, że miała mnóstwo paskudnych cech, cech odstraszających, ale… skoro ona taka była to i on musiał być taki gdzieś w głębi. Kiedy przejęła nad nim kontrolę czuł się jak w narkotycznym transie, każda przelana krew, każdy cios sprawiał mu chorą przyjemność… to było niesamowite uczucie. Kiedy powrócił do siebie nadal odczuwał pozostałości tego w swoim organizmie.

Nagle trójka atakujących bestii zniknęła. Shihase nadal klęczał w bezruchu jakby to do niego nie dotarło. Wszystko w końcu minęło… adrenalina odpłynęła z jego żył i natychmiast poczuł wszechogarniający ból. Uświadomił sobie jak bardzo jest poturbowany… próbował wstać, ale rana na jego pasie odezwała się i znów upadł na kolana. Gwałtownie zwymiotował.

Kiedy już nie miał co z siebie wyrzucić poczuł się odrobinę lepiej. Ponownie podjął próbę podniesienia się… tym razem odezwały się plecy. Udało mu się nie upaść całkowicie, klęczał na jedno kolano. Po chwili wsparł się na mieczu i podniósł z trudem, skierował swe kroki do chaty.

Zamurowało go kiedy ujrzał scenę odgrywającą się przed jego oczyma. Mimo wszystko stale odrzucał myśl o śmierci kogokolwiek wysłanego razem z nim do świata żywych. Zamurowało go na chwilę, ale nic poza tym. Dziwne, powinno to nim porządnie wstrząsnąć… jednak tak się nie stało. Przypomniał sobie słowa Reigen usłyszane w jednym z mniej znaczących snów „Śmierć jest zawsze taka sama” nie wiedział co o tym sądzić.

Spojrzał na stojącą w pobliżu Sore przypominając sobie słowa „Zakład, Shihase, że wybiję ich więcej niż ty?”. Uśmiechnął się krzywo do tego wspomnienia i usiadł ciężko opierając się plecami o chatę.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline  
Stary 01-04-2010, 12:04   #47
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5y6BZCyvh7Q[/MEDIA]

Podczas nieobecności Yukiego ciało Takary powoli zmieniało się w czystą energię duchową - pośmiertny los każdego Shinigami. Jej ciało emanowało ciepłe światło o kolorze ciemnego złota. Yukiko, która zaopiekowała się Takarą wyszła przed dom, gdzie na trawie położyła ciało dziewczyny i uklęknęła przed nim. Itsuki, który właśnie ukończył naprawę bariery ochronnej dołączył do Shimizu, ale stanął kilka metrów za nią. Powoli na miejscu pojawili się Sora i Mitsuo, potem Shihase. Wszyscy otoczyli Takarę luźnym okręgiem. Na ich twarz można było dostrzec smutek i żałobę. Tak... nikomu z nich z pewnością nie było do śmiechu. Na miejscu Takary mógł się znaleźć każdy z nich. Każdy mógł zginąć i wszyscy mieli tego świadomość, ale wraz ze śmiercią dziewczyny misja nabrała zupełnie nowego znaczenia. Kto stał za tą zbrodnią? Kto wysłał przeciwko Shinigami bestie? Ktokolwiek to zrobił, wszyscy milcząco przyrzekli dokonać na nim zemsty.

Do bazy powrócił Yuki. Wyczuwając reiatsu brata, Yukiko obróciła głowę w jego stronę i wstała. Chłopak powoli podszedł do ciała swojej dziewczyny. Teraz, gdy jego gniew zelżał, smutek i żal mogły na reszcie opuścić jego serce. Gdy dotarł do ciała Takary upadł na kolana i pochylił się nad nią. Dotknął jej włosów, przejechał opuszkami palców po jej skroniach, powiekach, policzkach i ustach. Wyglądała tak spokojnie... zupełnie jakby spała. Ciało Takary zalśniło mocniej gdy Yuki wziął do rąk jej zimne dłonie. Gdy jego łza dotknęła jej skóry, dziewczyna lśniła tak mocno, że ci którzy na nią patrzeli musieli zmrużyć oczy. Blada dłoń Takary wydostała się z objęć Yukiego, a z jej ciała wydobył się jasny błysk oślepiający wszystkich obecnych.


Gdy Yuki odzyskał wzrok, ujrzał wzlatującą ku księżyca gromadę złocistych motyli. Stworzone z lśniącego reiatsu Takary, motyle szukały w niebie drogi do miejsca, które znają tylko martwe dusze Shinigami. Czując rozpacz brata, Yukiko przykucnęła przy nim i objęła go ramionami. Kiedy ostatni motyl rozpłynął się wysoko w powietrzu, Yukiko pomogła bratu wstać i milcząc odprowadziła go do pokoju na górze. Kazała mu iść spać, a sama położyła się przy nim. Cierpienie Yukiego było również jej cierpieniem, jego strata była jej stratą... Minęło dużo czasu odkąd oboje byli tak blisko siebie. Od śmierci rodziców, Yukiko zawsze opiekowała się bratem i wielokrotnie z nim spała, gdyż miał okropne koszmary, a tylko objęcia siostry były w stanie odpędzić złe sny.

Gdy zyskała pewność że zasnął, przykryła go i wyszła z jego pokoju. Dopiero teraz skutki walki dały o sobie znać. Dziewczyna zeszła na dół chwiejąc się na nogach. Była okropnie zmęczona, czuła bolące siniaki i piekące rozcięcia. Udała się do kuchni, gdzie odnalazła szklankę i napiła się zimnej wody.
- Jak z nim?
Shimizu obróciła się.
- Wszystko będzie dobrze... chociaż w takiej sytuacji nic nie wydaje się dla niego w porządku. - odpowiedziała Itsukiemu.
Mężczyzna oparł się o próg drzwi.
- To dlatego nasza misja jest tak ważna. Nie możemy pozwolić, aby komukolwiek stała się krzywda. Chociaż zdaje się, że dla dobra innych sami zapłacimy ogromną cenę...
Yukiko zamyśliła się. W końcu odłożyła szklankę do zlewu i wyszła z kuchni. Itsuki przepuścił ją, a kiedy go mijała usłyszał:
- Ten, kto to zrobił zapłaci za to. Yuki nie podda się łatwo i nie spocznie dopóki nie znajdzie mordercy. Boję się, że pragnienie zemsty może go zaślepić.
Hanabashi nic nie powiedział ani się nie poruszył, a kiedy Yukiko odeszła, Itsuki wyszedł z domu. Z jego rękawa wyleciał czarny motyl i wylądował na uniesionej dłoni Shinigami. Itsuki zdał motylowi sprawozdanie i kazał mu udać się do Społeczeństwa Dusz....

Świat Żywych - las na wzgórzu nieopodal Tonbei, Japonia
15 września, godz. 09.45


Tego ranka, łagodne promienie słońca zbudziły wszystkich. Po porannej toalecie, wszyscy zjedli wspólnie śniadanie. Gdy shinigami skończyli swój posiłek, zebrali się w salonie, aby wysłuchać poleceń Hanabashiego.
- To co stało się wczoraj... To dlatego nie możemy pozwolić sobie na luźne oddziały. Wrogowie są silni i przebiegli, dlatego najlepiej będzie działać zgodnie z wytycznymi dowództwa. Udamy się dziś wszyscy do miasta. Grupa badawcza zajmie się poszukiwaniem i analizą reiatsu, a grupa obronna będzie patrolowała Tonbei i eliminowała możliwe zagrożenia. Arashi, Fujikage, Muiro i Yuki - wy działacie jako grupa obrońców, a ja wraz z Kuchiki i Shimizu zajmiemy się analizą reiatsu. Gdy tylko którykolwiek z nas coś odkryje, damy wam znać. Macie. - Itsuki podał Mitsuo i Yukiko dwie przezroczyste kulki. Gdy je zgnieciecie, uwolnione zostanie reiatsu. To nasz umowny znak na poinformowanie o odkryciu. Wszyscy dzisiaj działać będziemy w gigai. Nie możemy ryzykować, że wróg wyczuje naszą obecność, a te gigai stworzone zostały aby zapobiegać niekontrolowanych wyciekom reiatsu. Mam nadzieję, że wszystko jasne. Jeśli tak, to przygotujcie się i za dwadzieścia minut czekam na was na skraju lasu.

Jak Itsuki powiedział, tak się stało. Po dwudziestu minutach czekał na towarzyszy na ścieżce, która schodziła ze wzgórza i kierowała się prosto do miasta. Hanabashi miał na sobie jasne dżinsy, czerwoną koszulę i czarną kurtkę.
- Pamiętajcie: opuszczamy gigai tylko w konieczności.- przypomniał wszystkim, po czym ruszyli do Tonbei.


Na obrzeżach miasta Hanabashi polecił wszystkim badaczom rozproszyć się, a drużynie obronnej patrolować miasto. Shinigami nieświadomie wkroczyli na ścieżkę, która być może zakończy się dla wielu śmiercią...
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 01-04-2010 o 12:06.
Endless jest offline  
Stary 04-04-2010, 11:43   #48
 
Yui Zero's Avatar
 
Reputacja: 1 Yui Zero nie jest za bardzo znanyYui Zero nie jest za bardzo znanyYui Zero nie jest za bardzo znanyYui Zero nie jest za bardzo znanyYui Zero nie jest za bardzo znany
Pośród koron drzew unosił się rytmiczny huk - jakby uderzać drewnem o drewno .Dla postronnego widza trening Zero mógł przypominać taniec, w którym poruszał się do tylko sobie znanego rytmu. Wystukiwał go uderzając bokkenem o otaczające go konary drzew. Jego ruchy były tak zgrabne i zdecydowane, przy czym niezwykle szybkie, że ledwo można było spostrzec ruch drewnianego miecza. Zdawał się całkowicie pochłonięty ruchami, rytmiką , precyzją. Powtórzył jeszcze kilka uderzeń o konary, po czym nie wiadomo czemu - zniknął używając shunpo.
- Aja ! Yamero !- dało się słyszeć gdzieś pośród zieleni. Krzyknął młody shinigami, któremu Zero właśnie założył na szyję chwyt.
- Ile razy mówiłem ci Tenji ... Nie podkradaj się do mnie !
- Gomennasai... Miałem ci przekazać iż Hisagi fukutaichou oczekuje na ciebie w koszarach 9 oddziału. - powiedział trochę przestraszony.
- Wakatta. - wypowiedział bez okazywania jakichkolwiek uczuć, po czym wyrzucił drewniany miecz. Chwilę potem Tenji nie mógł już dostrzec kolegi, ale nie był zdziwiony bowiem wiedział jak szybki jest Zero.

Koszary 9 oddziału - południe.

Zero nie tracił czasu na , zbędne jego zdaniem, kosmetyczna zabiegi przed spotkaniem. Prosto po ćwiczeniach wszedł do głównego pomieszczenia w koszarach, w którym czekał Hisagi. Chłopak ukłonił się głęboko dowódcy .
- Stawiam si na rozkaz, Hisagi fukutaicho.
- Przejdę odrazu do rzeczy, a mianowicie jakiś czas temu Yamamoto-sama wysłał oddział do świata ludzi w celu zbadania pochodzenia dziwnego reiastsu, jednak sprawa jest poważniejsza niż uważano pierwotnie. W wyniku stoczonej walki jedna z shinigami straciła życie nad czym ubolewamy. To obrazuje jak groźny jest przeciwnik, jednakże gotei nie może się poddać z powodu śmierci jednego z jej członka. Reasumując zostałeś wybrany jako zastępstwo za Takarę, mam nadzieję że pokażesz na co cię stać. To twoja szansa! Nie zmarnuj jej! Odmaszerować!
Jeszcze przez jakiś czas słowa Hisagiego odbijały się echem w głowie chłopaka. Nie myśląc na tym co robi automatycznie skierował się w kierunku swojego pokoju. Był tak pogrążony w myślach, że nie zwracał uwagi na otaczający go świat. "A więc to moja szansa eh?" pomyślał. Wkońcu dotarł na miejsce. W jego pokoju panował nieład i ogólny rozgardiasz, wszystko było niechlujnie porozrzucane po całej izbie. Ewidentnie brakowało tu "kobiecej ręki", jednak dla Zero cały ten bałagan zdawał się niewidoczny. Zazwyczaj cały swój wolny czas od obowiązków shinigami przeznaczał na samotne treningi w lesie, do swojego pokoju wracał późną nocą tylko po ty by się przespać. Jednak tym razem rozejrzał się po pokoju jakby czegoś szukał. Spojrzał na szafkę ale oprócz brudnej koszulki nic tam więcej nie leżało. Zapewne starał się dostrzec jakąś fotografię, czy innych pamiątek przeszłości jednak nic nie znalazł. "Ryuuji, Zaku... Kuso!". Czuł jak smutek, żal, przejmują nad nim władzę. Popadając w melancholię, wir wspomnień upadł na kolana. Ciszę przerwało głośne szlochanie chłopaka, łzy spływały mu po policzkach nie chcą przestać. Jeszcze przez jakąś godzinę wspomnienia nie dawały mu spokoju i raz za razem nadciągały coraz silniejsze, coraz wyraźniejsze. Zmorzony marami przeszłości zasnął bez problemów. Nastał błogi niczym nie zmącony sen, co wydawało się trochę dziwne po tym jak jego wspomnienia nie dawały mu spokoju. Ranek był bardzo słoneczny i bezchmurny, "Idealna pogoda na trening" pomyślał. Jednak powierzono mu już inne ważne zadanie, o wiele lepsze niż jakiś tam zwykły codzienny trening. Nareszcie mógł się wykazać, czekał na to dość długo. Usiadł na łóżku, dłońmi przetarł świeżbiące go oczy. Kilka wdechów, tak aby wprawić umysł w normalny stan. Po chwili stał już ubrany w swoje czarne haori i czyste tabi. Chwycił za zanpakuto i wcisnął je za pas.
- Ikuzo... - wyszeptał pod nosem spoglądając na drzwi. Po kilku minutach drogi znajdował się przed wejściem do pokoju Hisagiego. Gdy miał już wejść do środka poczuł ściskający ból w okolicach serca.
"Myślisz że poradzisz sobie bezmnie? Nie bądz głupi musisz mnie użyć" -usłyszał głos swojego zanpaktou
"To się jeszcze okaże. Wolę cię nie uwalniać bez potrzeby, wiesz jakie ciągnie to za sobą konsekwecje." - wypowiedział z nutką strachu w głosie.
- Nic ci nie jest? - zapytaj Tenji spoglądając na twarz kolegi
- Nie nie, to nic takiego.
- Dobrze że cię spotkałem. Hisagi-san kazał ci przekazać że brama senkaijest już gotowa do użycia. Mam cię do niej poprowadzić
-Umm - przytaknął Zero.
- Zero-kun mogę się o coś zapytać?
- Tak nie krępuj się.
- Słyszałem o tym incydencie z twoim zanpaktou. - Zero wzdrygnął się na sam dźwięk słowa zanpaktou, co nie uszło uwadze Tenjiego.
- Co dokładnie słyszałeś?
- Podobno osiągnąłeś shikai. - chłopak spoglądał na Zero oczekując jakiejś reakcji.
- Yyy tak a co w tym dziwnego? - odpowiedział nerwowo.
- Nie nic, ale słyszałem również o tym jaką cenę płacisz za używanie swojej katany. - przy wypowiadaniu tych słów cały czas obserwował chłopaka.
- Soka... To już wiesz... Myślę że kiedyś znajdę na to sposób. Nic się nie martw Tenji-kun.
- Jesteśmy na miejscu. A tu jest twój piekielny motyl. - wskazał nad moja głowę a następnie na bramę senkai.
- Domo arigato gozaimasu. Do zobaczenie Tenji!

Świat Żywych - polana nieopodal Tonbei - około 17.00

Po tych słowach Zero skierował się w kierunku przejścia do świata ludzi. Czuł się trochę dziwnie, najpierw ta rozmowa z kolegą a teraz te uczucie niepewności związane z nowym doświadczeniem jakim było dla niego podróżowanie w ten sposób. Jednak ku jego zdziwieniu wszystko poszło tak jak należy i już po chwili znalazł się na polanie tuż przy mieście. Pierwsze wrażenie jakie wywarła nim świat ludzi było oszałamiające, nigdy nie spodziewał się ujrzeć coś takiego. Te ogromne wieżowce, tyle hałasu, tyle ludzi w jednym miejscu. "Jak oni mogą żyć w takim hałasie, no dobra bierzemy się do roboty." pomyślał. Musiał się mocno skupić by wyczuć reiatsu pozostałych shinigami.
- Yoshi! Mam! - krzyknął podekscytowany.
Zero pomknął w kierunku reiatsu nieznanej grupki shinigami. Musieli być gdzieś razem, bądź niedaleko od siebie bo wyczuł skupisko mocy duchowej, jednak była ona dość słaba. Zapewne były to tylko resztki reiastu bo bardzo trudno było je wyczuć . Już po chwili znalazł się w środku lasu. Porozglądał się w wszystkie strony. "To musi być gdzieś tu". Zamknął oczy, wyciszył wszystkie zmysły i skupił się na jednym. Uniósł prawą rękę i z zamkniętymi oczyma wskazał na pobliski domek. "To musi być tam". Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku który wskazał.
- Gambatte . - krzyknął żeby dodać sobie odwagi.
Jeszcze przez chwile stał przed domem przyglądając mu się. Dom wydawał się pusty, co troszkę zdziwiło Zero, ale zapewne bardziej podejżana jest lokalizacja, bo niby co tu robi na polanie w środku lasu . Wszedł do środka i rzeczywiście nikogo w nim nie było."No cóż poczekam tu na pozostałych" pomyślał.Postanowił się nie przemęczać i uciąć sobie krótką drzemkę.
 

Ostatnio edytowane przez Yui Zero : 04-04-2010 o 11:55.
Yui Zero jest offline  
Stary 04-04-2010, 19:15   #49
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Nie pojawiła się wraz z resztą nad znikającym ciałem Takary. Dobrym usprawiedliwieniem mogły być odniesione przez nią w walce rany. Sama Suiren nie była jednak zbyt dobra w pożegnaniach... Było niewielu ludzi , z którymi czuła się w jakiś sposób związana. A życie w Seireitei niestety zmusiło ją do zapomnienia o tych więzach.
Itsuki pomógł jej wejść do domu. Choć wyraźnie się opierała, w końcu zarzuciła na jego kark swoje ramię i pozwoliła sobie pomóc. " Na oczach wszystkich... Te bydlaki mi za to zapłacą... " .
- Opatrzę twoje rany.
- Mogę zrobić to sama...
- mruknęła osuwając się na ziemie.
- Wiem, Suiren-san. Ale czasem możesz pozwolić sobie pomóc.
- Dobrze...
- zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.- Ale nie myśl , że szybko się to powtórzy.

Nie czuła skrępowania bliskością z drugim shinigami. Czuła jedynie gniew, iż doprowadzono ją do takiego stanu. " Teraz rozegrałabym to inaczej... Trzeba było atakować z ukrycia, w lesie. Kuso !"Skierowała swoje spojrzenie na leżący obok niej miecz. Czy to on ją zawiódł , czy ona zawiodła jego ?
- Gotowe. Teraz się prześpij. - głos Itsukiego wyrwał ją z rozmyślań.
- Jak się ma reszta ?
- Straciliśmy Takarę ... To niezwykle ciężkie...
- Bzdura. Każdy z nas musi być gotowy na śmierć. Własną czy też towarzysza. Taki nasz los, ne ?
- Czasem wypada poczuć żal, wiesz ?
- Jak kto woli. Przemyśle to ze szczerego serca...
- nasyciła wypowiedź ironią, po czym wspięła się po schodach na piętro i rzuciła na łóżko.

Rano czuła jeszcze spory ból. Jej ruchy nie posiadały normalnej swobody. Ostrożnie podniosła się na nogi. " Cholera ... Cholera ... "słowo to przemykało jej przez myśl ilekroć , którąś z jej ran przeszywał ból. Stając w końcu na nogach wzięła głęboki oddech. Wcisnęła za pas znapkto i postawiła krok...
- Żeby cię jasna cholera ! - wydarła się na całe gardło. Rana na nodze, pozostawiona przez szpony dziwnej istoty dalej dawała się jej we znaki. - Tak nie będzie... Oj nie... Będziesz działać jak ja chce albo wcale !- zamachnęła się i uderzyła dłonią w udo. Następnie silne kopnięcie uderzyło w ścianę. Część tynku opadła na podłogę. Na białych bandażach pojawiło się kilka czerwonych plamek. Fujikage zagryzła wargi, po czym ruszyła przed siebie. Noga nie przestała boleć. Dziewczyna była jednak już tak rozjuszona, że ból został zepchnięty gdzieś na peryferie jej świadomości. Teraz w jej ruchach nie dało się dostrzec żadnej nienormalności. Poruszała się jakby wczorajszego wieczora nie drasnęła ją nawet drzazga.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 16-04-2010, 16:17   #50
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Po bolesnej utracie swojej ukochanej, wytrwał w bólu jakiś czas. Jego przemyślenia zaczęły wyczerpywać zasób. Skończył myśleć o Takarze w taki sposób, w jaki myślał wcześniej. Skończył ze wszystkim, co pozostawił za sobą.

Dzień upłynął mu dosyć szybko. Położył się spać.

Rano wstał i rozpoczął dzień od medytacji. Użył swoich zdolności by spróbować wyłapać reiatsu osoby która zabiła Takarę. Bezskutecznie.
Po odbytym poranku, na zbiórce dowiedział się o planie. Nie zamierzał teraz przestawać tego co zaczął. Po otrzymaniu Gigai i wskazówek udał się na patrol.
Na sobie miał luźną bluzę z kapturem i jeansy, co pasowało chłopakowi. Luźne rzeczy, które nie uciskają niczego. Ruszył z patrolem. Na początek chodząc po ulicach dostrzegł, że miasto posiada niebywale dużą energie duchową. Zauważył to także wcześniej, gdy obserował miasto z domu. Na dworze panował gorąc więc wyróżniał się z tłumu nosząc długie rzeczy. Nie przeszkadzało mu to jednak za bardzo. Na ulicach kobiety noszące sukienki i mężczyźni w krótkich spodenkach nie stanowili większego zagrożenia. Dużo energii było centrum handlowym. Wszedł do środka, przeciskając się miedzy tłumami. Zainteresowany zaczął korzystać z okazji i zwiedzać sklepy. Było w nich milion rzeczy, które widzał po raz pierwszy. Elektronika stanowiła dla niego zagadkę. Posiadała energię, lecz inną. To samo było z samochodami. Nie wiedział na jakiej dokładnie zasadzie odbywa się jazda. Energia skądś musi się brać. Czyżby zasilali je własną energią? Umieją wykorzystać kidou? Ludzie są tacy nieogarnięci. Wytwarzając energie muszą być zdolni do jej użycia. Czemu więc nic z tym nie zrobią? Zamówił sobie dwa cheeseburgery w burger kingu i zajadał. Szczerze to nie był głodny, jednakże chciał próbować nowych rzeczy.
Nagle poczuł reyroku hollowa. Spojrzał w górę. Już miał wstawać, gdy energia zniknęła. Pewnie inny obrońca go zabił. Następnie po odbytym posiłku ruszył do kościoła. Ciekawiła go sprawa, że wokół kościoła gromadzą się dusze. Dusze, które czekały na shinigami lub hollowa. Odesłał dusze do Społeczności Dusz za pomocą emblematu i powrócił do patrolowania. Nie natrafił nic ciekawszego. Przy szkole nie było też żadnego niebezpieczeństwa. Po odbyciu jeszcze kilku rundek ruszył z powrotem do "bazy".
 
BoYos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172