Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 21:26   #21
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Sigmaryci -> Miżoh -> Karl -> Harap...->Sigmaryci koło zatoczyło się zupełnie.... Kapłani od początku brali udział we wszystkim, wynieśli na tron Harapa... a później musieli się nim zająć, gdy poczuł się zbyt silny i gotowy do konfrontacji... co jak co ale Harapa nie można było długo kontrolować" - o czym wiedział każdy zbir który miał z nim do czynienia. "Żaden zbir nie dysponował jednak siłą jaką mieli Sigmaryci... a to dawało im złudzenie, że będą w stanie wywrzeć nacisk na Harapa. Skubaniec podjął walkę - zlecając zabicie Miżoha... Tyle że Miżoch nie działał sam..." - Tupik gorączkowo myślał w biegu.

Miżoch najpierw zajął się szefem bandy Grabaża chcąc mieć lepszy nacisk na resztę grupy. Po pozbyciu się Grabarza banda Tupika nie miała nawet jak zasięgnąć opinii szefa, mogła łatwo dać się skusić na spore sumki... " Bury chciał się tłumaczyć przed szefem z naszego zabicia... nie wiedział więc o zamianie, mógł natomiast wiedzieć Piękny... zresztą jego też nie bez powodu nie było przy Burym... Wiedział, że po zmianie szefa Bury przestanie się liczyć, pewnie nawet byłby poddany takim samym torturom jak reszta...Przynajmniej Burego mamy z głowy" - pocieszał się Tupik, pamiętając że przed rozprawą z Harapem, Bury był najgroźniejszym przeciwnikiem - a już na pewno najczęstszym. Obecnie w walce o władzę i tereny nie byłoby szans przekonać Burego... podobnie jak kilku innych ochroniarzy Harapa z którymi chłopaki mieli zatarczki... Mieli po rozróbie u Harapa było właściwym określeniem, gdyż większość - o ile nie wszyscy w niej zginęli.

"O kurwa... wyciągnęli nas strażnicy a my wracamy po trzech miechach... o w pizdu, musi się o nas tu źle mówić... Trzeba wymyślić jakąś solidną ściemę - albo co..." - przeląkł się nieco...choć niespecjalnie, nie przy swoim "wygadaniu". Czasami można było skłamać, nawet przekonująco o ile wierzyło się, że kłamstwo służy wyższemu dobru... lub zwyczajnie gdy się w nie uwierzyło...choć na moment.

Czasami... można też było walić prawdą, lub półprawdą... Tupik był w tym mistrzem, miał tylko nadzieję że reszta chłopaków niczego nie spartoli. A nawet jeśli ... doświadczenie pokazywało , że nie ma gówna z którego nie można by było się wykaraskać - pod warunkiem , że się nie wpierdoli w to gówno w całości... - niemal jak na spotkaniu z Harapem.

"Karl... Złoty Karl właściciel cukiereczka czy inaczej Karl Bersavi, Czarny Kupiec. Kapłani interesowali się nim bardzo... tak bardzo, że wysłali Miżoha i Harapa na zamianę, aby tylko doprowadzić do jego śmierci. Tak bardzo że Miżoch rozdawał zaliczki na prawo i lewo, byle tylko bandyci załatwili sprawę z Karlem... wiedział, że zbiry mają głównego szefa i że zlecenie tego typu musi zostać z nim uzgodnione. Banda Grabaża stwarzała możliwość, że nie będzie udawać się do Harapa po zgodę... a nawet jeśli to już będzie tam czekała podstawka. Podstawka która nie zareagowała w żaden sposób na wspomnienie o Karlu.
Kapłanom bardzo zależało na pozbyciu się Karla... ale gdyby sprawa była taka prosta, to skierowali by na niego gwardzistów... chyba że przeceniam ich wpływ, albo nie doceniam wpływów Karla... tak ten skubaniec także musiał się zabezpieczyć, ciekawe czy a właściwie nie czy, ale jak wykorzystał ostatnie trzy miesiące... nawet Mizoch wtedy nie wszedł prosto z mostu do jego faktorii... o nie, wolał aby to inni wykrwawili się na strażnikach... może nawet po prostu zamierzał potem dokończyć dzieła, gdyby zbiry nie dałyby rady. Zawsze byłoby mu już łatwiej." - myślał Tupik w biegu, starając się cały czas rzeczowym myśleniem o sprawie odganiać uporczywie nachodzące go myśli o bólu w nogach i o braku powietrza.

"Karl był okazją do ogrania kapłanów... może właśnie na to Harap liczył próbując go oszczędzić? Karl jednak mógł być bardzo niebezpieczny w noc chaosu, w noc dwóch księżyców... Levan ma rację chcąc rozegrać Harapa... tyle że to bardziej niebezpieczne od zabawy z kapłanami... o wiele bardziej biorąc pod uwagę jego reputację. Kapłani co najwyżej zabijali... Karl robił coś znacznie gorszego" - myśląc o Karlu Tupik marszczył brwi ni to ze zdenerwowania ni to z głębokiego zamyślenia, chaos niepokoił go bardzo, bardziej nawet niż otwarcie złowrogie zamierzenia Sigmarytów.

Co więcej Tupik obiecał już , że zajmie się Karlem, obietnicy zamierzał dotrzymać, choć obecnie najwłaściwszą ścieżką zdawało mu się nasłanie Karla na kapłanów i na odwrót... skłócenie ich wszystkich... może podstępne podjudzenie innych szefów do ataku na Karla..." Max mógłby się nadać idealnie, nowy w mieście, doinformowany... Tyle możliwości a tak mało czasu...i informacji." - żałował Tupik, wiedział jednak że jego niemal gotowa broń czeka na użycie.

Tupik będąc w klasztorze przyszykował już listy... póki co w formie zbioru myśli, bojąc się aby nie wpadły w niepowołane ręce, obecnie zastanawiał się nad ich przydatnością...wiedział, że z nową wiedzą trzeba je nieco zaktualizować... Mimo to były właściwie ukończone, napisane wystarczająco sprytnie by wzbudzić co najmniej zainteresowanie, dodatkowo posłane przez Sigmarytę wzmacniałoby ich wymowę i konkretność... a na efekty nie trzeba będzie długo czekać... Plan mógł udpstępnić Tupikowi ponadstandardowe siły i środki, mógł też nie dać nic - ale wówczas Tupik nic nie tracił... co najwyżej uzyskiwał zamieszanie - a to samo w sobie było nieocenione...
Wytrącenie kilku sznurków z rąk kapłanów, lub choć stworzenie wrażenia czy niebezpieczeństwa że może tak być skupi na Tupiku niewątpliwie uwagę...ale czyż nie jest ona już wystarczająco skupiona? Czyż dopiero nie wtedy , zostanie rozproszona na wszystkich adresatów listów?? Plan oczywiście był nieco szalony i ryzykowny, ale jakież działanie przestępcy takie nie jest?

Chwilowo miał jednak ważniejsze zmartwienie na głowie setki ptasich odchodów które pokryły jeden z dachów utworzyły maź na której Tupik poślizgnął się omal nie tracąc równowagi i omal nie zlatując na dół. Chwycił się komina dziękując, że znalazł się pod ręką, nie miał jednak czasu ani na złorzeczenie na ptaki ani na niechlujnych gospodarzy, musiał pędzić by znów nadrobić stracone sekundy.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 22-03-2010 o 21:29.
Eliasz jest offline