Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2010, 08:53   #278
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Minęły dwa dekadni. Sorin miał mnóstwo roboty. Zapewnić dostawę desek tutaj. Przerzucić ludzi tam. Przez ten czas doszedł do wniosku, że ma dość zarządzania ludźmi. Wolał, kiedy coś się dzieje. Z drugiej jednak strony cieszył się, że nic się nie działo. Żadnych wypadków lub innych przygód.Niestety sprawy nie miały się zbyt dobrze. Zapasy żywności kończyły się i to dość szybko. Zostało ich na mniej więcej dwa dekadnie. A wiedział doskonale czym grozi głód. Na całe szczęście napatoczył mu się Ilian
-Ilian, dobrze że jesteś. Mamy mały problem - Sorin podszedł do tropiciela - chodź za mną.
Marynarz zaprowadził Iliana do magazynu.
-Zobacz, żywności zostało nam na mniej więcej dwa dekadni. Trzeba szybko coś wykombinować, bo inaczej ludzie nam się będą pożerać nawzajem. Może urządziłbyś jakieś polowanie, połowy lub cokolwiek w tym guście?
Tropiciel przyjrzał się resztkom pożywienia.
- Rzeczywiście, nie jest najlepiej. Cóż... Jakby zebrać paru chłopa i wyruszyć powojować z jakimś zwierzem, to pewno by się uzupełniło braki. Gorzej, że w tej dziczy zwierzęta są... Inne, większe, a zatem bardziej pewne siebie.
-Jeśli są większe to znaczy, że będzie więcej mięsa. Zasadźcie wnyki. Zagońcie w wilcze doły. Potrzebujemy żywności i to dość szybko, bo mięso trzeba jeszcze kiedyś ususzyć. A jeżeli nie w lesie to może w morzu? Nie da rady odłowić czegoś dużego?
- Odłowić? Z tym nie do mnie - zasmiał się - a sam nawet nie mam ochoty znów stawać na belki pokładu tego... - przypomniawszy sobie z kim rozmawia, zatrzymał się. - Jeżeli chodzi o polowanie w lesie, oczywiście, mogę poprowadzić małą grupkę łowców, z tym popytam jeszcze Geraxa, on ma pod sobą paru rekrutów, więc może będzie chciał użyczyć ich ostrzy jak i swojego do tej małej wyprawy.
Sorin złapał o co chodziło Ilianowi.
-Hmm, nie tylko ty masz już dość tej łajby - powiedział trochę ciszej
-Co do Geraxa to doskonały pomysł. Silny jak tur jest. Przyda się przy większej zwierzynie, jeśli tylko będzie miał ochotę rozprostować kości. A i chłopaki pod jego komendą nieźle sobie poczynają. W każdym razie bierz kogo potrzebujesz i co potrzebujesz. W tej chwili jest to nasz priorytet. Czasu nam nie brakuje. Wody i rumu tez. Ale jak ludzie nie będą mieli co jeść rozpęta się tutaj piekło...
- Rozumiem - spojrzał na widnokrąg - zbiorę ekipę i wyruszymy jutrzejszego rana. Mam nadzieję, że zwierzyna będzie duża i uległa.
-A więc powodzenia. Teraz przetrwanie osady zależy od ciebie i twoich ludzi - Sorin pożegnał tropiciela uściskiem dłoni i nieznacznym uśmiechem. Minę miał zatroskaną, jakby nie wiedział co robić.
Gdy Ilian odchodził Sorin zatrzymał go jeszcze na chwilę
-I mam jeszcze jedną prośbę. Wróćcie wszyscy...
Elf spojrzał na poważnego kompana.
- Się rozumie - odrzekł uspokajająco.
Cieszył się,że rozumiał się z tropicielem. Jego zmartwienia nie tyle dotyczyły ludzi i zapotrzebowania na różne rzeczy, ile jednego mężczyzny w tej osadzie, który jako jedyny nie opuścił jeszcze okrętu. Nie mógł pozbyć się tych myśli z głowy co czasami skutecznie utrudniało mu pracę.
-A więc sprawę uznaję za załatwioną. Jeżeli potrzeba weź więcej chłopaków dla bezpieczeństwa. To my mamy jeść ich, a nie na odwrót. A teraz wybacz, muszę wracać do pracy - chwycił plik papierów i zaczął przeglądać tygodniowe raport z osady.
-Psia mać. Jack! Co znaczy, że wypiliście pięć beczek rumu?! miały być maksymalnie trzy! Ty kulawa kuśko, w następnym tygodniu będzie tylko jedna! - Sorin pobiegł w stronę marynarza wykrzykując różne bluzgi na jego temat, nie oszczędzając także jego matki i babki.

***

Miesiąc po wylądowaniu na wyspie osada kwitła. Palisada otaczała wszystkie zabudowania a tropiciel z kilkoma chłopakami skutecznie zaopatrywali osadę w mięso, skóry i wszystko co dało się z dziczyzny wyciągnąć. Teraz Sorin miał już mniej roboty. Nie musiał mówić wszystkim co i gdzie zanieść. Każdy wiedział co ma robić. Sam zabierał potrzebną ilość materiału, notował ile zabrał i szedł gdzie miał iść. Wszystko działało tak jak powinno.

Pewnego dnia do Sorina przybiegł chłopak - majtek na jednym z okrętów. Przyniósł on wezwanie od Arina, który zarządził zebranie przy bramie. Sorin wydał ostatnie dyspozycje i poszedł w wyznaczone miejsce. Palisada była solidna. A nawet bardzo solidna biorąc pod uwagę krótki termin i umiejętności budowniczych. Na miejscu czekał już Arin wraz z towarzyszami.
- Witajcie przyjaciele.
- Tak więc... Tearies zaszedł prawie pod same góry -Arin wyciągnął ramię w kierunku widocznych szczytów.- I powiedz... Cóż tam odkryłeś ?
- Ślady. Stare, lecz jestem pewien , że to nasi towarzysze .
- Zatem nadzieja istnieje. Teraz należy się zapytać , jak mają wyglądać poszukiwania ? Czy podzielimy się na kilka grup i ruszymy w różnych kierunkach, czy wyruszymy jedną acz mniejsza gromadą ? - westchnął lekko.- Nie ukrywam , że mam mieszane uczucia co do tej sprawy...

Po wysłuchaniu uwag kompanów Sorin też zabrał głos.
-Według mnie grupa nie powinna być ani za duża, ani za mała. Gdy będzie za duża, będzie trudniej ogarnąć ludzi i będziemy łatwiejszym celem. Jednak gdy grupa będzie za mała w razie kłopotów nie da sobie rady. Podział na dwie grupy uważam za zły. Nie będzie możliwości porozumienia się między sobą i może dojść do sytuacji, gdy jednak będzie szukać drugiej. A nie chodzi nam o to, żeby gubić kolejnych ludzi. Uważam, że wyruszyć powinno nie więcej niż dziesięć osób.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline