Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2010, 11:37   #43
vigo
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Jack wymierzył prosto w głowę małego potwora. Wziął potężny zamach. Lewa ręka zapiekła cholernie. Poczuł jak rana otworzyła się uwalniając niewyobrażalny ból. Pomimo tego zniekształcona chłopca znalazła się w zasięgu metalowego prętu. BUM!! Rozległ się dźwięk łamanech kości skroniowej. Uderzenie było na tyle silne, że zwaliło upiora ze swojej ofiary. Natychmiast jednak gówniarz podniósł swą paskutną głowę i zaśmiał się skrzecząco.
"Już po mnie" pomyślał Jack. Odruchowo jednak podniósł pręt celują ponownie z potwora. Czuł, że łomocze mu serce. "Nigdy nie byłem bohaterem."
Niespodziewanie usłyszał syk. Zauważył długowłosego chłopaka, który psiknął aerozolem w oczy stwora. W ten sposób zwrócił na siebie uwagę potwora.



Jack nie namyślając się długo ponowił atak. Tym razem cios był potężniejszy. Obrzydliwie śmierdząca maź wlała się z czaszki nieruchomego potwora.
- Kurwaaa! - ryknął informatyk uderzając po raz kolejny. Ból lewego przedramienia dał ponownie o sobie znać. Pręt wyśliznął się z dłoni. Po ręce spłynęły strugi ciepłej krwi.
- Co to było? - zapytał Jack zerkając na metala. Chłopaka oczy były pełne strachu. Oddychał głośno i nierówno. Sekundy ciszy przerwały dobiegajace z oddali strzały Cyrusa. Coś, co kiedyś było kierowcą Duncanem, osunęło się martwe ze wzniesienia.
Rozejrzał się dookoła. Widział przestraszonych ludzi, którzy patrzyli na wszystko z niedowierzaniem.
Nagle usłyszał przerażający śmiech. Szybko poszukał jego źródła. Dochodził on z nieopodal leżącej zagryzionej kobiety.

- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem – odezwało się monstrum znanym wam głosem, tym razem po angielsku i tak wyraźnie, ze słyszał ją chyba każdy w promieniu stu metrów, nie tylko wy. – Zostaliście naznaczeni przez mego sługę! Wasza śmierć, stanie się ofiarą dla mnie! Wasza śmierć, stanie się poczęstunkiem na moje powitanie! Wasza śmierć stanie się bramą, przez którą przybędę! Już niedługo! Ponownie! Trzy razy po sześć ofiar! Już niedługo! Rytuał został rozpoczęty! Łowcy ruszyli! Nie zdołacie się przed nimi skryć! Nie zdołacie!!!! Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.

Po tych słowach osunęła się martwa na ziemię.
Jack osłabiony utratą krwi padł na kolana. Zakręciło mu się w głowie. Zdążył jeszcze spojrzeć na bohaterskiego metala, który ciągle ściskał w dłoni pojemnik z gazem. Zemdlał...
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline