Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-03-2010, 08:28   #41
 
Katze's Avatar
 
Reputacja: 1 Katze nie jest za bardzo znany
Widział ją, swoją Jenny. Szli razem trzymając się za ręce wzdłuż jednej z głównych ulic. Piękna jak zawsze z luźno rozpuszczonymi włosami. Uśmiechnęła się do niego i odbiegła kawałek
- Musisz już wracać nie możemy być razem – powiedziała stając naprzeciwko niego.
- Ale kochanie jak to? - odpowiedział Michael i spróbował ponownie złapać ją za rękę.
- WYPIERDALAJ! - wrzasnęła Jenny i zmieniła się na jego oczach w jakieś monstrum...


Michael podniósł się gwałtownie. Poczuł ból w braku i opadł z powrotem na ziemię. „O kurwa ale mam sny” pomyślał i rozejrzał się dookoła. Wokoło niego chodzili ludzie, niektórzy siedzieli lub leżeli. Przypomniał sobie wcześniejsze wydarzenia w autobusie i złapał się za bark. Najwidoczniej ktoś mu go nastawił jak był nieprzytomny. Znów podniósł się do pozycji siedzącej. Usłyszał jakiś krzyk na prawo od siebie i ujrzał kobietę biegnącą do autokaru, a raczej do tego co z niego zostało. Nie widział dobrze o co chodziło. Oczy ciągle miał załzawione i opuchnięte, musiał płakać z bólu.
- Quinque! - wrzask wdarł mu się do głowy niczym pocisk z rewolweru. Wstał chwiejnie i przetarł oczy rozglądając się dookoła. Zapanował chaos, z którego Michael usłyszał kolejne lacińskie słowa a po nich głośne, dobitne: „Spierdalajcie!!!”. To ostatnie wystarczyło mu w zupełności żeby wiedzieć co ma zrobić. Ruszył za uciekającą grupką.
 
Katze jest offline  
Stary 23-03-2010, 09:23   #42
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Cyrus Parker

Złożyłeś się do strzału. Potężna lufa lekko zadrżała w twojej dłoni, kiedy padł strzał. Celowałeś w głowę, lecz Duncan poruszał się szybciej, niż na to wskazywał jego stan i kula najwyraźniej go minęła. Czując nerwowy skurcz w brzuchu szybko pociągnąłeś za spust. Tym razem efekt był dużo lepszy. Pędzący „stwór” oberwał w obojczyk. Kula wyrwała fragmenty ciała, a Duncan wydał z siebie skrzekliwe zawodzenie tracąc równowagę. Kolejne naciśniecie spustu i kolejny pocisk trafił „potwora” w pierś. „Kierowca” zatrzymał się na chwilę, lecz widać było że postrzał nie wyrządził mu większej szkody, mimo że w jego piersi pojawiła się sporej wielkości dziur. I wtedy czwarta kula trafiła go w głowę. Ciężki rewolwerowy pocisk zrobił swoje.
Część czaszki rozbryzgała się wokół. Wrzask ucichł gwałtownie, a ciało runęło na ziemię.
Czułeś, że serce łomoce ci w piersi jak oszalały ptak usiłujący wyrwać się na wolność.
Strzelenia do człowieka było czynnością czysto odruchową.
- Sextus! – usłyszałeś głos w swoim uchu.
Głos zimny, jak styczniowy poranek i ... najwyraźniej rozbawiony. Opuściłeś broń celując bezpiecznie w ziemię. Nawyk ze szkolenia.


Jack Wallman

Dobiegłeś do tego piekielnego stwora unosząc ciężki pręt do ciosu. Wykonując zamach tą zaimprowizowaną bronią poczułeś przeszywający ból w lewej ręce. Chyba otworzyła ci się rana, której brzegi z takim trudem spinała specjalnymi zaciskami rudowłosa dziewczyna z autokaru.
Upiorne dziecko uniosło głowę znad powalonej matki, której szyja rozszarpana była w paskudną, rozległą ranę i spojrzało wprost na ciebie tymi potwornymi, czarnymi oczami. Gdzieś za twoimi plecami rozległ się głośny huk!
Ale ani to, ani ból lewej ręki nie powstrzymały cię od zadania ciosu. Metal trafił „chłopca” w skroń. Cios nie był może zbyt silny, lecz wystarczył by kość pękła z obrzydliwym trzaskiem. Impet zrzucił stwora z ofiary.
Z ust kreatury wydobył się obrzydliwy, skrzekliwy śmiech. Dzieciak poderwał się i rzucił na ciebie. Uniosłeś pręt do góry bojąc się, że nie zdążysz jednak kolejnego ciosu, a dzieciak rzuci ci się do gardła, jak konającej w pobliżu matce. Wtedy ktoś pojawił się obok was. Usłyszałeś syk, jakby wystrzeliwanego pod dużym ciśnieniem płynu i strumień cieczy uderzył stwora w twarz. Dzieciak zasyczał, zawahał się, a dzięki temu ty uderzyłeś ponownie. Pręt, chyba prowadzony strachem, spadł niczym grom zniszczenia. Czaszka „dzieciaka” zapadła się do środka. Opadł w mokre kamienie otaczające wrak autobusu, twarzą w stronę ziemi. Ujrzałeś, jak wypływa z niej jakaś obrzydliwa maź, a „potwór” nieruchomieje . Sam dziwiąc się swojemu zachowaniu, patrząc na wszystko jakby zza czerwonej zasłony, uderzyłeś raz jeszcze. Tym razem cios rozsmarował głowę chłopca na kamieniu. Od siły uderzenia zdrętwiało ci lewe ramię i nagle poczułeś, że nie zdołasz utrzymać pręta w dłoniach „Broń” wyśliznęła ci się z rąk. Poczułeś, że lewa ręka ponownie krwawi. Spojrzałeś w bok widząc, że obok ciebie stoi blady, got czy też metal. W jego ręku zobaczyłeś pojemnik z gazem pieprzowym .Metal drżał na całym ciele. Twarz miał całą w zakrzepłej krwi, a oczy pełne grozy.

Kuba Wegnerowski

Ruszyłeś w stronę „dzieciaka” sam dziwiąc się swojej odwadze. Każdy krok zbliżał cię bowiem do koszmaru. Widziałeś wierzgającą kobietę i „syna” szarpiącego ją dziko za szyję. Nawet się nie broniła! Ujrzałeś „komputerowca” doskakującego do potworka z jakimś kawałkiem żelastwa w ręku. Głupi, ale odważny, jak ty. Zdołał uderzyć, nim ty dobiegłeś na miejsce, ale cios w łeb okazał się być nieskuteczny. Potworek spadł z ciała matki i ujrzałeś rozszarpaną, okrwawioną ranę w miejscu gardła kobiety. Coś w środku bulgotało, krew sikała wokół! Za twoimi plecami coś huknęło potwornie. Raz! Drugi! Trzeci! Czwarty! Ktoś obok strzelał z jakiejś naprawdę wielkiej giwery.
Stwór poderwał się gotów do ataku i zamierzał skoczyć na „informatyka” kiedy znalazł się w zasięgu twojego miotacza gazu. Nacisnąłeś górę, nie oszczędzając zawartości. Wąski strumień uderzył w bok głowy stwora, ale dzięki temu ten odwrócił się i ciecz trafiła go prosto w te nieludzkie, czarne jak smoła, oczy. Podziałało na niego mniej więcej tak, jakbyś powiedział mu grzecznie „dzień dobry”. Pochylił głowę w twoją stronę i spiął się do skoku. W tym momencie „informatyk” uderzył drugi raz. A potem kolejny i „potwór” znieruchomiał twarzą w dół.
Drżąc na całym ciele zorientowałeś się, że pojemnik z gazem stał się o połowę lżejszy. Spojrzałeś w bok widząc twarz pełną grozy i zastygłego szaleństwa. Tak mógł wyglądać ktoś, kto znajduje się o krok od przepaści i wie, że nie ma innej drogi, niż pójść do przodu.

Annie Carlson

Twój krzyk utonął w huku wystrzału i ogólnych harmidrze, jaki wybuchł wśród ocalonych. Strzał brzmiał przeraźliwie w twoich uszach! Niczym huk gromu! BAM! Raz! BAM!! Dwa! BAM! Trzy! BAM! Cztery!
Był miarowy, niczym odliczanie. W twoich uszach zlał się w jedno, przeciągłe BAMBAMBAMBAM!
Potem ucichł. Sparaliżowana strachem spojrzałaś w stronę, skąd wcześniej dobiegł cię krzyk drugiego kierowcy. Nikogo juz tam nie było! Tylko sylwetka Cyrusa opuszczającego ręce w dół! Nie wiedziałaś, czy uciekać! Było tak ciemno, że nawet ze szkłami korygującymi niewiele byłabyś w stanie zobaczyć. A bez szkieł byłabyś ślepa.

Jenny Watson

Zmartwiałaś ze zgrozy widząc przeraźliwe sceny. Wtedy ktoś krzyknął – spierdalajcie! I chwycił cię za rękę. Szkoda tylko, że za tą, gdzie miałaś wybite palce. Ból wyrwał cię z transu, w jaki wpadłaś. Poczułaś się tak, jakby ktoś uderzył cię w dłoń ciężkim młotem. Ktoś, kto cię ciągnął zdawał się nie zauważać twego bólu. Biegłaś za nim, bo cierpienie i groza, paraliżowało wolną wolę.
Cyrus strzelał. Nie raz, lecz kilka razy! Trzy, może cztery!
Wtedy, pędząc po ciemku, ciągnięta za rękę, natrafiłaś nogą na jakiś kamień i upadłaś dokładając kilka stłuczeń do odniesionych podczas wypadku. Twój „wybawca” zauważył twój upadek i zatrzymał się.

George Wasowsky

Strzał zadziałał na ciebie, jak melodia piszczałki fakira na węża. Znieruchomiałeś próbując zrozumieć co się wokół ciebie wyprawia. Żołnierz strzelał do zmienionego kierowcy. Kule wydawały się nie robić wrażenia.
Wokół ciebie ludzie biegali w panice, wrzeszcząc! Ty nie miałeś siły, by zrobić to samo, chociaż instynkt stadny był niemalże przymusem w takiej chwili. Rozsądek podpowiadał jednak coś innego – twoje serce kołacze w górnych granicach Przebiegniesz sto metrów i dostaniesz zawału. Patrzyłeś więc, jak kule bezskutecznie uderzają w kierowcę, aż w końcu któraś trafiła go w głowę powalając na ziemię.

Dominik „Dom” Jarrett

Rzuciłeś się do biegu ciągnąc Jenny za rękę. Uciec jak najdalej od tych potworów. Ocalić siebie. Dla synka! Ocalić tą kobietę! Dla niej samej! Dziewczyna coś krzyczała, ale nie byłeś w stanie słuchać co. Pewnie, jak każdy, spanikowała. Po kilkunastu krokach potknęła się i upadła. To wyrwało cię z amoku, w jakim znalazł się twój umysł.
Spojrzałeś na nią. W ciemnościach nie widziałeś twarzy, lecz mogłeś ją sobie wyobrazić. Tylko, wtedy widziałeś twarz swoje dziewczyny. Zorientowałeś się, ze strzały ucichły.


Derek „Hound” Grey


Ludzie zaczęli uciekać. Próbowałeś zrobić to samo, lecz poranione kolano nie utrzymało ciężaru twojego ciała. Runąłeś, jak długi chroniąc się przed upadkiem rękami. Miałeś w tym cholernie długą wprawę, nabytą podczas bolesnych miesięcy rehabilitacji. Mogłeś jedynie obserwować wszystko wokół zamglonym z bólu wzrokiem, aż strzały ucichły.

Michael Sanders

Poderwałeś się do ucieczki, nie bardzo wiedząc czemu jednak to robisz. Pędziłeś przed siebie, nie zważając na innych, ale szybko zorientowałeś się, że poza kręgiem światła rzucanego przez reflektor autokaru panuje tylko ... ciemność! Nie bałeś się jej. Po prostu była jakaś, taka ... dziwna. Zimna. Przytłaczająca. Pierwotna. Chłodny deszcz ze śniegiem ostudził twoje nerwy. Miałeś do wyboru – uciekać samemu w ciemność, lub wrócić do światła, do ludzi. Odwróciłeś się i powoli ruszyłeś w stronę światła. W stronę wraku samochodu. Strzały ucichły.
Oddychałeś ciężko, a zimne powietrze zdawało się zamarzać w twoich obolałych płucach.
Byłeś kilka kroków od światła. Nagle poczułeś jakiś nacisk na twoją głowę i jednocześnie usłyszałeś szept w swojej głowie. – „Primus” Monotonny głos w tym popierdolonym języku, którego nasłuchałeś się w autokarze podczas wypadku. Zrobiłeś kolejny krok, czując że tracisz panowanie nad ciałem. Że zła, obca, straszliwie zła wola wypełnia ciebie, traktując jakbyś był marionetką w rękach diabła! Może właśnie tak się działo!
Ostatnią świadomą myśl skierowałeś w stronę Jeny. Przypomniałeś sobie jej oczy w szpitalu, w dzień w którym widziałeś ją po raz ostatni żywą.
Zrobiłeś kolejny krok i .. nagle uczucie, ze ktoś chce zawładnąć twoim ciałem minęło, tak samo szybko jak się zaczęło.
Pozostało ci jedynie tylko tyle sił, by zrobić te kilka upragnionych kroków w stronę światła. Potem nogi ugięły się pod tobą i straciłeś przytomność, wiedząc, że gdy te głosy powrócą, przestaniesz już na zawsze być sobą. Że ulegniesz im i zrobisz to, czego od ciebie zażądają ich właściciele.

Holy Carpenter

Pełnię świadomości odzyskałaś dopiero wtedy, kiedy usłyszałaś strzały. Wokół ciebie ludzie rzucali się do ucieczki. Ktoś strzelał. Ktoś jęczał. To zerwało więzi półświadomości, którą miałaś do tej pory. W końcu mogłaś wstać i podjąć się działania.


Wszyscy

YouTube - dead can dance CANTARA

Strzały ucichły. Krzyki również. Znów dało się słyszeć monotonny szmer płynącego nieopodal was potok.
Lekarz, który do tej pory tulił swoją żonę, ocknął się pierwszy. Minął odpełzającego obok niego „studenciaka”. Najwyraźniej pojawienie się tych „potworów” zburzyło resztki zdrowego rozsądku chłopaka. Kwilił jak dziecko, pełznąc na brzuchu, byle dalej od koszmaru jakiego doświadczył. Pękaty mężczyzna z rozwalonym nosem nie zmienił swojego zachowania. Stał, tam gdzie stanął jak tylko opuścił wrak autobusu. Nadal kiwał się bełkotał coś pod nosem. Chyba też płakał. To już drugi, który najwyraźniej oszalał. Mężczyzna z połamanymi zebrami miał więcej szczęścia. W czasie ataku po prostu był w swej „fazie” utraty przytomności. John Adler podczas ataku dał się ponieść panice, jak inni. Teraz stał jednak i spoglądając na wszystkich próbował dojść do siebie. Jego usta poruszały się. Łapał powietrze, jak ryba wyrzucona na brzeg.
- Co tu się, kurwa, dzieje? – wypowiedział głośno pytanie, które zapewne nurtowało wszystkich.

Wtedy usłyszeliście śmiech. Zimny, jak lody Arktyki. Dźwięczny, jak katedralne dzwony. I zarazem... bełkotliwy i gulgoczący.
Matka Patricka usiadła. Z jej rozerwanego gardła nadal lała się krew ale oczy stały się tak samo czarne, jak oczy jej syna. To ona się śmiała.

- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem – odezwało się monstrum znanym wam głosem, tym razem po angielsku i tak wyraźnie, ze słyszał ją chyba każdy w promieniu stu metrów, nie tylko wy. – Zostaliście naznaczeni przez mego sługę! Wasza śmierć, stanie się ofiarą dla mnie! Wasza śmierć, stanie się poczęstunkiem na moje powitanie! Wasza śmierć stanie się bramą, przez którą przybędę! Już niedługo! Ponownie! Trzy razy po sześć ofiar! Już niedługo! Rytuał został rozpoczęty! Łowcy ruszyli! Nie zdołacie się przed nimi skryć! Nie zdołacie!!!! Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.
Kobieta zaśmiała się, plując przy tym krwią i opadła na ziemię. Nieruchoma i ... chyba ostatecznie martwa.

A wy patrzyliście na siebie ze zgrozą i niedowierzaniem. To musi być jakiś koszmarny sen. Tylko dlaczego śnicie go wszyscy na raz?
 
Armiel jest offline  
Stary 23-03-2010, 11:37   #43
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Jack wymierzył prosto w głowę małego potwora. Wziął potężny zamach. Lewa ręka zapiekła cholernie. Poczuł jak rana otworzyła się uwalniając niewyobrażalny ból. Pomimo tego zniekształcona chłopca znalazła się w zasięgu metalowego prętu. BUM!! Rozległ się dźwięk łamanech kości skroniowej. Uderzenie było na tyle silne, że zwaliło upiora ze swojej ofiary. Natychmiast jednak gówniarz podniósł swą paskutną głowę i zaśmiał się skrzecząco.
"Już po mnie" pomyślał Jack. Odruchowo jednak podniósł pręt celują ponownie z potwora. Czuł, że łomocze mu serce. "Nigdy nie byłem bohaterem."
Niespodziewanie usłyszał syk. Zauważył długowłosego chłopaka, który psiknął aerozolem w oczy stwora. W ten sposób zwrócił na siebie uwagę potwora.



Jack nie namyślając się długo ponowił atak. Tym razem cios był potężniejszy. Obrzydliwie śmierdząca maź wlała się z czaszki nieruchomego potwora.
- Kurwaaa! - ryknął informatyk uderzając po raz kolejny. Ból lewego przedramienia dał ponownie o sobie znać. Pręt wyśliznął się z dłoni. Po ręce spłynęły strugi ciepłej krwi.
- Co to było? - zapytał Jack zerkając na metala. Chłopaka oczy były pełne strachu. Oddychał głośno i nierówno. Sekundy ciszy przerwały dobiegajace z oddali strzały Cyrusa. Coś, co kiedyś było kierowcą Duncanem, osunęło się martwe ze wzniesienia.
Rozejrzał się dookoła. Widział przestraszonych ludzi, którzy patrzyli na wszystko z niedowierzaniem.
Nagle usłyszał przerażający śmiech. Szybko poszukał jego źródła. Dochodził on z nieopodal leżącej zagryzionej kobiety.

- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem – odezwało się monstrum znanym wam głosem, tym razem po angielsku i tak wyraźnie, ze słyszał ją chyba każdy w promieniu stu metrów, nie tylko wy. – Zostaliście naznaczeni przez mego sługę! Wasza śmierć, stanie się ofiarą dla mnie! Wasza śmierć, stanie się poczęstunkiem na moje powitanie! Wasza śmierć stanie się bramą, przez którą przybędę! Już niedługo! Ponownie! Trzy razy po sześć ofiar! Już niedługo! Rytuał został rozpoczęty! Łowcy ruszyli! Nie zdołacie się przed nimi skryć! Nie zdołacie!!!! Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.

Po tych słowach osunęła się martwa na ziemię.
Jack osłabiony utratą krwi padł na kolana. Zakręciło mu się w głowie. Zdążył jeszcze spojrzeć na bohaterskiego metala, który ciągle ściskał w dłoni pojemnik z gazem. Zemdlał...
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
Stary 23-03-2010, 12:27   #44
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
YouTube - Atticus Ross - Panoramic (ost The Book of Eli)

Cyrus objął we dwie dłonie swój rewolwer. Wystrzelił. Pocisk z głuchym łoskotem powędrował w powietrzu i nawet nie drasnął przeciwnika.
Co ty robisz do cholery? - zganił się w myślach i poczuł skurcz w brzuchu.
Wystrzelił. Rozpędzony stwór oberwał w obojczyk, co sprawiło że kula wytrąciła go z impetu. Stwór zaczął zawodzić.
Skurwiel dostał, ale czemu jeszcze oddycha?
Trzeci strzał. Były kierowca oberwał w pierś. W sam środek serca. Z serca trysnęła krew, która w zwolnionym tempie mogła by przypominać kwiat róży. Ale potwór nadal żył i nie zanosiło mu się na szybki zgon.
Kurwa! Kurwa! Kurwa! - myślał duchu - Giń ty diabelski pomiocie.
Czwarty strzał trawił monstrum idealnie w głowę, rozrywając sporą część potylicy.

Parker był napompowany adrenaliną. Nie zawsze ma się okazję wystrzelić do zombiaka. Ale skąd do kurwy nędzy wziął się tu zombiak? Prędzej był skłonny do stwierdzenia, że są w strefie wojskowej gdzie testuje się jakąś nową broń np. gaz i przypadkiem się go nawdychali. Ale to też wydało mu się idiotyczne.

Wtedy pogryziona matka, odezwała się znanym mu demonicznym głosem.
- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem. Zostaliście naznaczeni przez mego sługę! Wasza śmierć, stanie się ofiarą dla mnie! Wasza śmierć, stanie się poczęstunkiem na moje powitanie! Wasza śmierć stanie się bramą, przez którą przybędę! Już niedługo! Ponownie! Trzy razy po sześć ofiar! Już niedługo! Rytuał został rozpoczęty! Łowcy ruszyli! Nie zdołacie się przed nimi skryć! Nie zdołacie!!!! Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.

Parker widział wiele rzeczy przez cztery lata w Iraku, ale nigdy takiego dziadostwa. Toż to niemożliwe, żeby trupy ożywały. Cyrus stał jak wryty. Jedynie powiedział:
- Nie wiem czym było to kurewstwo, ale normalni ludzie nie wytrzymują postrzału w serce, a jeśli tego jest więcej, to lepiej spierdalajmy jak najdalej.
Później rozejrzał się wkoło i schował rewolwer znowu pod poły kurtki. Na ten czas okolica wyglądała na bezpieczną. Na jak długo?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 23-03-2010 o 12:36.
SWAT jest offline  
Stary 23-03-2010, 14:50   #45
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Metal psiknął w twarz potwora, lecz nic się nie stało. "Zombie" odwrócił się w jego stronę i już miał zamiar skoczyć, gdy Jack uderzył go z całej siły prętem. Uderzał raz za razem, aż potwór zdechł.
Dzięki. - Powiedział do Jacka.
- Co to było?
-Skąd mam to kurwa wiedzieć? - Odpowiedział drżącym głosem. Na twarzy miał krew tego dziecka.-Ale to było jak zasrany zombie.- Powiedział i szybko odszedł od zwłok. Gdy szedł w stronę Holy, by zobaczyć co z nią, usłyszał śmiech.
Co do cholery? - Szepnął.
"Pewnie jakiś debil zwariował."
Odwrócił się i ujrzał, jak "trup" siada.
O kurwa. - Wyrwało mu się.
"Jej oczy. Są jak gały dzieciaka."
- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem - Kuba wzdrygnął się. Głos kobiety był zimny i mroczny.
– Zostaliście naznaczeni przez mego sługę! Wasza śmierć, stanie się ofiarą dla mnie! Wasza śmierć, stanie się poczęstunkiem na moje powitanie! Wasza śmierć stanie się bramą, przez którą przybędę! Już niedługo! Ponownie! Trzy razy po sześć ofiar! Już niedługo! Rytuał został rozpoczęty! Łowcy ruszyli! Nie zdołacie się przed nimi skryć! Nie zdołacie!!!! Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.
-Kurwa, to jest jakieś szaleństwo! - Wrzasnął. Nerwy zaczęły mu puszczać. Spostrzegł, że Jack leży. Podbiegł do niego i obejrzał szyję.
"Myślałem, że jego też pogryzł ten dzieciak."
-Dobra, nie wiem o co tu biega, ale zaczynam się bać. Ta baba powinna być sztywna, tak samo dzieciak i kierowca. To jest skurwione. - Zaczął kląć. Jego wątła cierpliwość dobiegła końca.
-Wszyscy zdechniemy - Wyglądał jakby miał się rozpłakać.
- Nie wiem czym było to kurewstwo, ale normalni ludzie nie wytrzymują postrzału w serce, a jeśli tego jest więcej, to lepiej spierdalajmy jak najdalej. - Powiedział żołnierz.
-Masz kurwa rację. Nie mam zamiaru tu siedzieć w oczekiwaniu na śmierć. I'm not fucking around! - Nieświadomie zacytował kawałek piosenki.
 
Roni jest offline  
Stary 23-03-2010, 17:48   #46
 
Dominik "DOM" Jarrett's Avatar
 
Reputacja: 1 Dominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znanyDominik "DOM" Jarrett nie jest za bardzo znany
...Biegłem co sił w nogach. Zobaczyłem Dereka jak przewrócił się i nie ruszał. Ciągnąłem Rudą do niego, chciałem i jemu pomóc. Dobrze patrzyło mu z oczu. Serce łopotało mi jak śmigła helikopteru jaki zwykł często lądować na dziedzińcu więzienia zabierając bardzo ciężko rannych i tych w stanie agonalnym po bójkach, samookaleczeniach, przedawkowaniach.
Kilka kroków i jeszcze kilka.

Bum! Bum! Bum! Głośne strzały dawały mi jeszcze większego powera. Z każdym kolejnym mój strach odchodził w dal.
Odwróciłem się i zobaczyłem jak Duncan opada na ziemię z kulą w głowie. W tym samym momencie dziewczyna którą ciągnąłem za rękę potknęła się i przewróciła. Zatrzymałem się i odwróciłem. Wyglądała słodko. Jak moja Monika.
Poczułem jak coś we mnie pęka. "Ona musi żyć Dominiku. Ona musi żyć! Jest taka piękna. No co tak stoisz? No rusz się." w głowie myśli zderzały się jak elektrony. Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Nie wiedziałem co powiedzieć. Przez chwilę nie potrafiłem wypowiedzieć ani słowa.
-yyyyy. Nic ci nie jest?- nie czekałem na odpowiedź tylko podbiegłem do niej i po prostu wziąłem ją na ręce. "Jej oczy.... one są piękne' nasze spojrzenia spotkały się.

...


- Nie wiem czym było to kurewstwo, ale normalni ludzie nie wytrzymują postrzału w serce, a jeśli tego jest więcej, to lepiej spierdalajmy jak najdalej. - powiedział Parker
Jego głos wyrwał mnie z dziwnego stanu. Odwróciłem twarz w jego stronę
-PARKER! Może nie wytrzymują postrzału w serce ale jak widać można je zabić!- powiedziałem stanowczym głosem -Zbierzmy się w jedno miejsce. Zdaje się że to jeszcze nie koniec - wzrok uciekł mi na kobietę leżącą przy Patricku.

Strach odszedł, a w jego miejsce wrócił zdrowy rozsądek. Pytanie "co to do diabła było?" kołatało się po głowie.

Stałem tak jeszcze chwilkę. Ponownie spojrzałem w oczy RUDEJ i wtedy...

... zapiekło mnie w piersi. Oczy automatycznie zwróciłem w tamtą stronę. Srebrny Krzyż na Srebrnym łańcuchu wbił się lekko jednym ramieniem w klatkę piersiową. Lśnił w świetle autokarowego reflektora.
"Zabrakło ci wiary Dominiku" usłyszałem w głowie po czym zacząłem cicho powtarzać słowa
-Ojcze nasz któryś jest w niebie,
Święć się imię twoje,
Przyjdź królestwo twoje,
Bądź wola twoja ,
Jako w niebie tak i na ziemi,
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj,
I odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcą,
I nie łudź nas na pokuszenie. ALE NAS ZBAW ODEZŁEGO!!!!
....
...-GDZIE KURWA BYŁEŚ JAK ONI UMIERALI- wykrzyczałem w niebo.
 
__________________
Who wants to live forever?

Ostatnio edytowane przez Dominik "DOM" Jarrett : 23-03-2010 o 17:57.
Dominik "DOM" Jarrett jest offline  
Stary 23-03-2010, 18:06   #47
 
Zaan's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znanyZaan nie jest za bardzo znany
Z szoku wyrwał ją ból w dłoni. To „niespodziewany pasażer” z jej kolan, ciągnął ją za rękę. Pobiegła za nim. W za sobą słyszała odgłosy strzałów. Naliczyła ich cztery sztuki. Ostatni padł w momencie, kiedy się potknęła i upadła. Mężczyzna czując upadek Jenny zatrzymał się. Wziął ją na ręce, jednak nie było sensu dalej uciekać. Krzyki i wystrzały ucichły. Trzeba było zobaczyć, co się stało, pomóc ewentualnym potrzebującym. Zeskoczyła z jego rąk i zaczęła szybko iść skąd uciekali.

Z innymi zrównała się w momencie, gdy matka Patricka usiadła i zaczęła się śmiać. Z jej szyi ciągle lała się krew. Jej oczy stały się czarne, zupełnie jak u dziecka i kierowcy. Jenny najbardziej przestraszyła się nie krwi, czy strasznych oczu, a właśnie śmiechu. Był on lodowaty i mocny. W jego barwie można było wyczuć coś diabolicznego. Śmiech przerodził się w słowa.
- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem. Zostaliście naznaczeni przez mego sługę! Wasza śmierć, stanie się ofiarą dla mnie! Wasza śmierć, stanie się poczęstunkiem na moje powitanie! Wasza śmierć stanie się bramą, przez którą przybędę! Już niedługo! Ponownie! Trzy razy po sześć ofiar! Już niedługo! Rytuał został rozpoczęty! Łowcy ruszyli! Nie zdołacie się przed nimi skryć! Nie zdołacie!!!! Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.

Wszyscy osłupiali. Pierwszy zabrał głos Cyrus:
- Nie wiem czym było to kurewstwo, ale normalni ludzie nie wytrzymują postrzału w serce, a jeśli tego jest więcej, to lepiej spierdalajmy jak najdalej.
Zawtórował mu Kuba:
-Masz kurwa rację. Nie mam zamiaru tu siedzieć w oczekiwaniu na śmierć. I'm not fucking around!

Jenny jeszcze przez chwilę stała nieruchomo. Dopiero narastający ból dłoni przywrócił jej logiczne myślenie. Wyjęła z kieszeni opakowanie aspiryny i wzięła dwie tabletki.
- Dobra, spieprzamy stąd, to oczywiste. Tylko w jaki sposób, skoro większość ma jakieś obrażenia. Niektórych może trzeba będzie nieść. Musimy rozsądnie pomyśleć, w którą stronę idziemy. – powiedziała, po czym podeszła do drzewa. Znalazła kilka w miarę równych gałęzi i odcięła je scyzorykiem. A teraz niech mi ktoś pomoże usztywnić palce, zanim sobie ich nie odetnę z bólu. A jemu... – wskazała na Dominika ...trzeba opatrzyć ranę na klatce piersiowej – Zwróciła się głównie do dziewczyny, z którą łatała wszystkich zaraz po wypadku.
 
__________________
"Z równin odległych, z gór, z zapadłych wiosek, ze stolic i z miasteczek, spod strzech i z pałaców, z wyżyn i z rynsztoków ciągnęli ludzie nieskończoną procesją do tej 'Ziemi Obiecanej'."
Zaan jest offline  
Stary 23-03-2010, 19:18   #48
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wszystko potoczyło się bardzo szybko, nie miał czasu na specjalne przemyślenia.
Równomierne BUM BUM BUM BUM. Cztery strzały powaliły to nieludzkie stworzenie na ziemię. Umysł dotąd otępiały obserwował wszystko z nieprzystająca do tej chwili koncentracją. Zobaczył kątem oka kto strzelał.
-dobrze Cyrus-pomyślał przypominając sobie imię żołnierza.
Gdzieś tam, skąd wypełzł ten... przerażający dzieciak zakończyła się kolejna walka. Zerknął krótko. Wyglądało na to, że młodzieńcy opanowali sytuacje.
W końcu nastała cisza.
Trochę spokoju przyda się nam wszystkim. Trzeba...-jego myśli przerwał potok słów wydobywający się z... trupa.
- Wasza śmierć, stanie się moim pokarmem........Mój POWRÓT jest pewny, jak zmierzch i jak poranek.
Nie wiedział czemu ale nawet przemawiający trup nie był w stanie wyprowadzić go z równowagi. To wszytko już dawno przekroczyło dopuszczalną granicę absurdu. Uśmiechnął się krzywo słysząc krzyki panikującego Cyrusa i wtórującego mu młodziana w długich włosach.
- Nie wiem czym było to kurewstwo, ale normalni ludzie nie wytrzymują postrzału w serce, a jeśli tego jest więcej, to lepiej spierdalajmy jak najdalej.

-Masz kurwa rację. Nie mam zamiaru tu siedzieć w oczekiwaniu na śmierć. I'm not fucking around!


Zresztą nie tylko ci dwaj... . Jakiś rosły mężczyzna, który do tej pory nie zapadł mu w pamięci wykrzykiwał jakieś bluźnierstwa w kierunku nieba.

George oglądał cała sytuację z niebezpiecznego dystansu. Dystansu człowieka, który stracił już poczucie rzeczywistości.

Jedna z kobiet, która wcześniej zajmowała się rannymi, nie Annie,ta druga rudowłosa,wykazała się chyba największym rozsądkiem z nas wszystkich.
może na tym polegało jej szaleństwo, pozostać rozsądnym-zaśmiał się w duchu.
Postanowił zabrać głos. Donośniejszym tonem zaczął:
-Zgadzam się z... gestem wskazałem rudowłosą.
-Wybacz ale nie znam Twojego imienia.Ja jestem George. Najważniejsze to zachować spokój, nie wszyscy mają siłę "spierdalać" jak co poniektórzy proponowali
-Wiem, że to niełatwe, w obliczu całego tego.... gówna
-rzucił pojednawczo
-Ale chyba czas opanować nerwy i działać racjonalnie, jak to przytomnie zasugerowała nam Jenny-ktoś podał, może ona sama, w międzyczasie to imię.
-Pewnie ktoś ma coś więcej do dodania, ale ja uważam, że za żadne skarby nie możemy się rozdzielać. Przykładem jest nasz kierowca, którego Cyrus na szczęście ubił.-Rozejrzał się w nadziei, że ktoś przynajmniej go słuchał.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 23-03-2010 o 19:24.
Hesus jest offline  
Stary 23-03-2010, 21:23   #49
 
Katze's Avatar
 
Reputacja: 1 Katze nie jest za bardzo znany
- Aaaaaaaaaaaaa!!!!!! - wrzasnął Michael zrywając się z ziemi.
Złapał się za głowę i ruszył chwiejnym krokiem w stronę skąd słyszał głosy ludzi, lecz nie mógł zrozumieć co mówią, jakby mówili w zupełnie innym języku. Wciąż pamiętał uczucie jak coś próbuje nim zawładnąć. Upadł na kolana i zaczął płakać chowając twarz w dłoniach. Bark cholernie go bolał i cały był przemarznięty. Spróbował się opanować i spojrzał spomiędzy palców na ludzi przed nim. Ich twarze wcale nie sprawiły, że poczuł się lepiej. Wręcz przeciwnie. Do tego jego wrzaski na pewno im nie pomogły.
„Już ok, wszystko ze mną ok. Muszę tylko odpocząć” - pomyślał rozglądając się dookoła. Znalazł swoją torbę i na czworakach podszedł do niej. Mechanicznymi ruchami wyciągał z niej rzeczy i potem zaczął wkładać na siebie ciepłą kurtkę. Kiedy skończył jeszcze raz rozejrzał się wokoło i uśmiechnął się
- No teraz już na pewno wszystko w porządku – powiedział głośno, lecz chyba bardziej do siebie niż do pozostałych. Usiadł na torbie chowając ręce w kieszenie kurtki.
 
Katze jest offline  
Stary 23-03-2010, 23:57   #50
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Kiedy zapanował ten cały chaos Annie zapragnęła tylko jednego uciec i gdzieś się schować. Tylko dokąd? Obszar poza miejscem oświetlanym światłami autobusu był jedna zamazaną plamą. Wiedziała że jeśli chce uciekać to tylko za kimś, za kimś kto widzi lepiej i przed nią wybierze bezpieczną ścieżkę którą Annie mogłaby podążyć. Tylko kogo wybrać w takiej sytuacji? Tam! Rude włosy Jenny połyskiwały tak ze nawet Carlson je widziała. Ale nagle dziewczyna zniknęła jej z pola widzenia. Co się stało?! Obok Annie jakiś mężczyzna próbował uciekać ale jego kolano chrupnęło i facet pod własnym ciężarem zwalił się na ziemię. Carlson odruchowo powiodła wzrokiem po ziemi tam gdzie upadł ten facet i kawałek dalej zobaczyła leżąca na ziemi Jenny. Już chciała tam pobiec ale zorientowała się ze coś jest cholernie nie tak. Bo oprócz dźwięków wystrzałów od strony autokaru słyszała jakieś tępe uderzenia. Co to u licha jest?! A później znowu ten dziwny głos! Tyle że tym razem mówił po angielsku a nie łaciną. A poza tym najwyraźniej wydobywał się z ust matki Patricka a przecież chwile wcześniej Annie była pewna że to Duncan, drugi kierowca mówił w ten sposób.
No i słowa które padały z ust większości pasażerów. Nikt nie krzyczał czegoś w stylu: Mój Boże, on ma broń! Nikt się nie przejął że jakiś psychopata zastrzelił właśnie człowieka. W zasadzie, z tego co mówili wynikało że są mu wdzięczni. Dlaczego? Co się stało z Duncanem że wszyscy uznali że zasłużył na śmierć? I kto kogo uderzał tam przy autobusie? A co do tego wszystkiego maja znaczyć te słowa o powrocie i osiemnastu ofiarach?
Coś co Annie usłyszała wyrwało ja z otępienia w które najwyraźniej wpadła. Jenny prosiła o pomoc w usztywnieniu jej palców. Annie natychmiast udała się w tamta stronę. Zabrała się do udzielania pomocy ale cichym głosem skierowanym tylko do rudowłosej kobiety zapytała:
- Możesz mi powiedzieć dlaczego ten tam żołnierz właśnie zastrzelił kierowcę?
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 23-03-2010 o 23:59.
Ravanesh jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172