Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2010, 12:27   #18
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Arina stała spokojnie patrząc w oczy człowieka znajdującego się na wprost niej i blokującego drogę. Nie sięgnęła po broń. Ci ludzie nie potrzebowali jatki, ale głosu rozsądku:
- Skoro wiesz że jestem wiedźminem – powiedziała głośno i wyraźnie, wolno cedząc słowa – To wiesz też, że walczę w obronie ludzi, a nie przeciw nim.
- Jakie w obronie!
- Zabijata, jak wam kto grosz w dłoń da! Ludź, nieludź, dla was to nieważne!
- Zapłaciła ci, wiedźma!
- Jeszcze mi nikt nie zapłacił...
- zrobiła krok do przodu – ale chętnie wysłucham dobrej propozycji – Uśmiechnęła się drapieżnie.
- Udowodnij żeś swoja!
- Właśnie! Przyprowadź wiedźmę!
- Myślałam że szukacie winnych... Jakie macie dowody? Poza tym zapłacicie za wyjaśnienie sprawy?
- Dziewczyna nie dała się zbyć.
- Jak to jakie dowody!
- Śmierć dobrych ludzi jest dowodem!

Olaf wreszcie wyrwał się pozostałym, próbując uspokoić i tych tutaj.
- Spokojnie, panowie. Spokojnie!
Wiedźminka popatrzyła na wójta i zawołała do niego:
- To jak panie Olafie? Zapłacicie za złapanie złoczyńcy likwidującego dobrych mieszkańców Vixen?
- A kogo ty niby złapiesz! Elizę nawet jakby winna była, to tylko ludzie z zamku osądzić mogą!
- Zakładamy chyba
– popatrzyła na niego uważnie – Przynajmniej tak sądzę po gorącej obronie pani Elizy, iż sądzisz, że to ktoś inny? To jego chcemy złapać... a jak... o tym pogadamy jak przybijemy rękę na zgodę.
- Ja pieniędzy nie mam, grosze mógłbym dać ledwie... ale jak złapiecie, to pogadacie z lordem tutejszym...
- Dacie mi weksel do lorda?
- wiedźminka nie ustępowała - Przecie z tego co widzę i o wasze gardło chodzi...
- Teraz już baczyć będziemy, weksel dać mogę. Jak złapiecie i udowodnicie, że to ten pali!
- Inaczej nie myślałam
– Przytaknęła i wyciągnęła w jego kierunku rękę, którą wójt potrząsną energicznie. Tłum najwyraźniej trochę się uspokoił i odstąpił od Ariny i Marka. Dziewczyna nie puściła jednak ręki wójta od razu, nachyliła się do niego i powiedziała półgłosem:
- Z tego co widzę morderca zabija ludzi z tablicy. Tej nocy ci co pozostali przy życiu niech śpią w jednym miejscu najbezpieczniejszym we wsi miejscu. Nie spuszczę ich z oka nawet na chwilę. Zabawimy się w pułapkę z przynętą.
- Wiem co mam robić! Ja tam ludzi do siedzenia w jednym miejscu zmuszał nie będę! Anzelm nigdy tej swojej knajpy nie zostawi!

Dziewczyna wzruszyła ramionami puszczając jego dłoń:
- Pogadam z Anzelmem, a raczej z jego połowicą, a ten trzeci... Źdźbuch? To kto?
- Tera dziesiętnik, na pańskim zamku.
- Aha...
- zastanowiła się chwilę – To teraz powiedzcie mi jeszcze gdzie znajdę panią Elizą. Może jednak warto porozmawiać z domniemaną wiedźmą?
Mężczyzna wskazał dłonią sporą chałupę na lewo od głównej ulicy. Wiedźminka skinęła głową i ruszyła w tamtym kierunku.

- Idziesz Mark? - Rzuciła jeszcze do stojącego obok wojownika.
Wojownik skinął głową, potrącając jednego z mieszczan, gdy przechodził obok niego. Nie był w dobrym humorze. Dom Elizy, a raczej jej męża, nie był daleko, z jego okien na pewno widać było całe zamieszanie. Otoczony wysokim płotem nie miał oczywiście strażników przed bramą, a tylko Berta, który z siekierą groźnie trzymaną w dłoniach blokował przejście, zaniepokojony okrzykami. Zatrzymał ich.
- Pani Eliza nie chce się widzieć z nikim, póki to wszystko się nie uspokoi.
- Jeśli tamci
- Arina skinęła głową w kierunku tłuszczy na placu - zdecydują się sami wymierzać sprawiedliwość, niewiele zdziałasz tą jedną siekierą. Powiedź swojej Pani, że chcemy tylko porozmawiać.
Rozłożył szeroko ramiona.
- Nie mogę, wybaczcie...
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich młoda, piękna kobieta. Długie blond włosy splecione miała w warkocz, a schludne ubranie uszyte było z lepszego materiału.
- Spokojnie Bert. Niech powiedzą z czym przychodzą.
- Nie podoba mi się myśl o samosądzie, zwłaszcza względem przyszłego pracodawcy
- Wiedźminka uważnie przyjrzała się kobiecie. Dostrzegła pewne podobieństwo do postaci z jej snu. Może było to jednak tylko wrażenie? - Wolałabym się jednak upewnić, że nie pomagam mordercy.
- Bert może potwierdzić, że całe noce spędzam w domu. Od śmierci mojego męża rzadko się stąd ruszam...
- Przy oskarżeniu o czary to nie jest argument na Twoją obronę Pani
- Arina wzruszyła ramionami - Możemy obejrzeć dom?
- Nie. Nie widzę powodu, by jakaś wiedźminka chodziła po moim domu. Jeśli przyjadą śledczy, ktoś prawdziwej władzy, to pozwolę im wejść.
Jej spojrzenie stwardniało, najwyraźniej wcale nie zamierzała się tłumaczyć.
- Obawiam się, że śledczy mogą nie przyjechać
- dziewczyna nie wyglądała na specjalnie przejętą odmową kobiety - Jeśli tłum zaatakuje i jesteś niewinna. Bert ze swoja marną bronią nie będzie cię w stanie obronić. Chyba że naprawdę to co podejrzewają jest prawdą... wtedy... skoro nie obawiasz się wściekłego tłumu, Twoja moc musi być potężna...
- Skończyłaś? Jesteś tu nowa i już gadasz, jakbyś rozumy pozjadała, wiedźminko. Olaf nie pozwoli, by coś mi się stało, jeśli żadna wina nie będzie udowodniona. Nie mam potrzeby wpuszczać takiego dziwadła jak ty do swojego domu.

Zaczynała się denerwować, a raczej wpadać w złość. Arina dzięki towarzystwu Marka, wciąż milczącego, chyba po prostu zapomniała kim jest i jak jest oceniana przez obcych. Przez chwile patrzyła w milczeniu na kobietę. Potem skinęła głową, gest mógł wyrażać bezsłowne pożegnanie, jak i przyjęcie do wiadomości ostrych słów kobiety.

Odwróciła się i ruszyła w kierunku karczmy Anzelma:
- Albo jest niewinna, tylko zadufana w moc Olafa i wtedy niewielkie ma szanse na przeżycie, zwłaszcza jeśli temu ostatniemu coś się niemiłego przydarzy... albo wręcz przeciwnie jest w to mocno umoczona. W tym jednak przypadku wójt będzie ostatnią ofiarą, oczywiście nie licząc tego z zamku. Powinniśmy więc skupić się przede wszystkim na ochronie karczmarza. Z drugiej strony to Olaf obiecał nam zapłacić... Ciężka sprawa... Co o tym myślisz? - Zapytała wojownika.
- Poza tym, że mam kaca? Powinniśmy po prostu najbliższej nocy mieć oczy szeroko otwarte. Nie chce mi się nawet myśleć o tym co tu się dzieje, ale mam na tyle rozumu, by wiedzieć, że tylko w nocy można złapać winnych.
Dziewczyna uśmiechnęła się:
- Dobrze więc. Chodźmy podleczyć twoje problemy, a potem przespać się nieco. W nocy raczej nie będzie na to szans.
- A jak chcesz mnie leczyć?

Zaciekawił się nagle, szerzej otwierając spuchnięte od niewyspania i bólu oczy.
- Najpierw napar z mięty i melisy z dodatkiem miodu, potem jajecznica na boczku, a na koniec dobra dawka wyciskających pot ćwiczeń, od razu postawi Cię na nogi. To sprawdzona metoda mojego przyjaciela z Kaer Morhen.
Westchnął z lekkim zawodem.
- Niech będzie. Jakoś to przeżyję.
W jego głosie Arina wyczuła tylko lekką nutkę żartu.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline