Dzień podobny był do dnia, niestety. Co prawda zleceń zabójstw czy kradzieży nigdy nie brakowało, skurwysyny były, są i będą tak długo jak Faerun istniał będzie, ale takiej harówki jeszcze nigdy nie doświadczył. Nie wiedział dlaczego aż tak się stara, jedną z możliwości był strach jaki odczuwał kiedy dobili do brzegu wyspy. Miał oczy dookoła głowy, a złe przeczucia go nie opuszczały, to było jak cisza przed burzą…
***
Podczas jednego z wieczorów kiedy większość była w chacie zagadnął Iliana:
- Jak Ci idzie? Do czego Cię przydzielili?
Ten zwróciwszy uwagę na złodzieja odpowiedział.
- Nieźle, jest troche roboty, ale czego mialbym się spodziewać po takiej wyprawie - zaśmiał się rozluźniając klimat. -
W moim obowiązku leży pilnowanie czy nikt nie wychodzi za granice osady, co jakiś czas też ucze rekrutów Geraxa, czego mogą spodziewać się w dziczy. Ach, no i polowania... Może lepiej nie rozgadywać, ale tobie powiem. Kończy się jadło, Sorin poprosił mnie bym zebral jakąś ekipę i ruszył w las upolować jakiegoś zwierza, wlaśnie, może się piszesz? - Ja mam tylko jedno zadanie, które jednak daje mi się we znaki-uśmiechnął się pod nosem-.
Muszę zabezpieczyć okolice pułapkami, zadanie to wyczerpujące, wymagające myślenia no i schodzi się... dobrze, że mam Stormaka do pomocy. Dzięki jego magii asortyment sideł znacznie się urozmaicił. -na wzmiankę o jedzeniu uniósł dłoń w obronnym geście-
Na mnie nie patrz przyjacielu, nie uszczuplam po kryjomu naszej obozowej spiżarni. Chętnie się przejdę, cokolwiek byle wyrwać się z tej monotonii dnia. - Świetnie, dzisiejszego dnia jest jeszcze czas na przygotowania, zaś jutro z rana zamierzam wyruszyć z tyloma ludźmi ilu uda mi się zebrać.
Z pewnością będzie to owocne polowanie, tylko ciekawe kto będzie zwierzyną, a kto łowcą.
***
Pocieszający był z pewnością widok rosnącej jak na drożdżach palisady, która z pewnością dawała nieco poczucia bezpieczeństwa. Ludzie szkolili się pod przewodnictwem Geraxa, a pułapki również powinny spełnić swoje zdanie. Kiedy znajdował odrobinę wolnego czasu po prostu leżał brzuchem do góry tak by nikt nie widział i nie mógł wytknąć mu bezczynności. To co nie udało się żadnemu z najemników czy jego towarzyszy zrobił byle majtek pod pretekstem przekazania wiadomości. Słowa te ucieszyły łotrzyka, monotonia powoli go dobijała, nie przywykło takiego życia i miał nadzieję, że nigdy więcej nie będzie musiał tego doświadczyć.
Kiedy dotarł na palisadę czekało tam na niego już większość kompanów.
-
Popieram Stormaka, sam raczej pracuję samotnie lub w niewielkich grupach, więc zdecydowanie będę się lepiej czuł w mniejszym gronie wypróbowanych osób.