Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2010, 18:08   #208
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
- To... To jest nie do pomyślenia! Nie do przyjęcia! Gdyby poprzedni Hokage to widzieli, jak dobrze, że nie dożyli dnia, w którym nasze tradycje, TRADYCJE są w tak niskim poszanowaniu!

- Uspokój się, Sadou. – głos Hokage był nader spokojny, nie pierwszy i nie ostatni raz zapewne słyszał już podobne słowa.- Mamy wymianę wśród geninów, cały świat ninja decyduje się współpracować wspólnie, a ty, Sadou, kwestionujesz decyzję, która również opiera się na podobnych założeniach? Dbanie o wspólne dziedzictwo, czyż nie o to nam chodzi?
- Ale! Hokage-sama! Ten człowiek... Ten...wybryk, trenowany przez łotra, wilka w owczej skórze... Czemu to MY mamy go przyjmować do siebie, jego miejsce jest w jego kraju! Czemu ma czerpać z naszych mądrości, po tym jak jego własna ziemia, jego matka wygnała go ze swego domu! – stary Sadou krzyczał tak głośno i tak zaciekle, ze gdyby nie stosowna odległość, którą zachowywał pomiędzy sobą, a Kage wioski, starszy przywódca byłby już cały opluty jego jadowitą śliną.- Sprzeciwiam się temu, by ta przybłęda miała prawo nosić nasz najświętszy symbol! Nie dopóki żyje, nie pozwolę!

- Oh, nie podpowiadaj mi za wiele, Sadou-sama. – milczący do tej pory chłopak zachichotał i wstał wreszcie z krzesła na którym siedział po cichu przez ten cały czas. Widząc jednak minę swego adwersarza uśmiechnął się, nad wyraz uroczo i uprzejmie- Tylko żartowałem, Sadou-sama. Jeżeli to taki problem, nie śmiem prosić o zaszczyt, jakim jest noszenie waszej opaski, Hokage-sama.

- Ph, myślisz, że twój słodki głos i te sarnie oczy cokolwiek na mnie zdziałają?!

- Sadou, dość. – Kage uniósł rękę, tym samym kończąc dalszą, bezsensowną dyskusję.- Mishima-san dowiódł już wielokrotnie, że jego lojalność leży w Konohagakure. Proszę też, byś nie sponiewierał pamięci Hitoshirezu-sama, jakkolwiek go nie lubiłeś, jego ostatnie czyny mówią same za siebie. Wracając jednak do sprawy, która początkowo była przedmiotem tego spotkania... Nie zaprosiłem Cię dziś tutaj, by prosić Cię o zdanie, decyzję w sprawie Mishima-san podjąłem sam i jeżeli się z nią nie zgadzasz... To nie mój problem. Jesteś odpowiedzialny za sprawy organizacyjne związane z wszelkimi misjami krajowymi. Proszę, byś przekazał Mishimie-san wszelkie potrzebne papiery, w tym sprawozdaniami z ostatnich misji misji. Wszystko, co mogłoby być klasyfikowane jako ‘Ściśle Tajne” również, Sadou.

- Co? Nie dość, że...!

- Powiedziałem już wszystko, Sadou. Teraz proszę, wyjdź. Przygotuj papiery. Wszystkie. Mishima-san, zostań jeszcze na moment. – obaj odczekali parę dłuższych chwil, aż kroki Sadou oraz jego przekleństwa ucichną na dobre. Wreszcie starszy mężczyzna wstał od swego biurka i podszedł do okna, spoglądając na górę z wizerunkami wszystkich jego poprzedników.- Rozumiesz chyba, Mishima-kun, że to co robię mimo wszystko *odrobinę* panujące u nas prawo.

- Oczywiście, Kage-sama. Niemniej, jak powiedziałeś, uważam, że nie uczyniłem wiosce.. krajowi niczego, co mogłoby napawać was nieufnością co do mojej osoby. – chłopak wyglądał już na dużo bardziej rozluźnionego, niż wtedy gdy w pokoju był jeszcze Sadou. Mimo wszystko jednak w jego głosie pozostała jakaś oficjalna nuta, chociaż gościła ona tam chyba tylko przy kontaktach z Hokage.
- Wróciłeś z misji, na którą zostałeś wysłany z Hitoshirezu-sama. Choć obaj byliście jouninami, on jako twój wcześniejszy sensei miał bez wątpienia dużo większe doświadczenie niż ty. Jednak to ty, nie on, powróciłeś do wioski. Wykonałeś misję, co do tego nie mam wątpliwości, jednak misja ta kosztowała życie, jakby na to nie patrzeć, jednego z nas. Mało lubianego, to prawda, ale czego jak czego, nie można było odmówić mu umiejętności.
- To zrozumiałe, że nie ufacie mi w całości. Proszę jednak o chociaż odrobinę zrozumienia, gdybym mógł, z ochotą zająłbym miejsce Hitoshirezu-sensei, by to on mógł powrócić do wioski.
- Zapewne, zapewne... Ech, być może gdyby nie pamięć o Uzumaki Naruto, nigdy bym nie zdecydował się zaufać twojej osobie. Uzumaki-sama jednak sławny był z tego, że w każdym starał się widzieć to co najlepsze, nie mógłbym spojrzeć w oczy swych poprzedników, gdybym teraz nie postąpił, wedle jego zasad.
– mężczyzna westchnął i odwrócił się od okna.- Jednak... czy jest coś, co przed nami ukrywasz, Mishima-kun?
Chłopak głośno wypuścił powietrze z płuc, zaciskając palce na długich rękawach swojej kurtki. Niektóre z tajemnic powinny na zawsze pozostać ukryte. Niektóre nigdy nie powinny były w ogóle powstać.

- Powiem tylko tobie... Hokage-sama. – mruknął Hikaru, sięgając dłonią do suwaka swej kurtki.

* * *

- Hikaru-kun, siadaj! Siadaj, dzisiaj nie musisz nam pomagać, damy sobie rade, tymczasem ty siadaj i jedz, musisz więcej jeść! Nie możesz być taki chudy! – starsza kobieta z zadziwiającą jak na swój wiek siłą zaciągnęła go do jednego ze stolików.

Restauracja państwa Harada może nie była największą w wiosce Liścia, ale i tak rzesze fanów co wieczór stołowało się tutaj wiedząc, że nigdzie indziej nie zjedzą tak pysznego i taniego ramen. Hikaru mieszkał razem ze starszym małżeństwem niemalże od początku swego treningu jako chuunin, z zaskoczeniem przyjął fakt, że trwa to już niemal cztery lata. Trudno powiedzieć, by czuł się tu jak w domu, jednak prawdą jest fakt, że nigdzie indziej nie czuł się tak kochany i potrzebny, a powodem, dla którego nie mógł porównać tego miejsca z domowym ogniskiem był fakt, że nigdy, odkąd pamiętał, nie było miejsca które naprawdę mógł nazwać domem. Na co dzień oczywiście stary Harada nie pozwalał mu na takie luksusy, w zamian za wynajmowany na piętrze pokoik, Hikaru musiał odrabiać swe czesne pracując w restauracji, dziś jednak starzec, udobruchany zapewne przez panią Harada, stał za ladą i z naburmuszoną miną kroił warzywa.

- Ah! Hi-ka-ru-kuuuun!!! – ledwo zdążył naciągnąć na pałeczki odrobinę makaronu, gdy jego wizja została niemalże całkowicie przesłonięta parę olbrzymich, młodych piersi, których właścicielka niemalże rozpłaszczyła się na stole, świecąc przed nim swymi wielkimi, niebieskimi oczami.- Hikaru-kun! Tęskniłam za tobą!
- Yumi... Jadłem to... – powiedział, widząc, że cała zawartość jego obiadu została wylana na blat. Dziewczyna podskoczyła szybko i równie niezdarnie zaczęła wycierać stół, przepraszając co chwila. Zamieszanie jakie spowodowała przyciągnęła uwagę niemalże wszystkich dookoła.

- Ah! Hikaru! – na sam dźwięk tego głosu chłopak wstał od razu, chcąc czym prędzej popędzić do kuchni, nad która, niczym niewidzialna aura, rozpościerała się protekcja pani Harady, jednak nim zdążył zrobić cokolwiek został pochwycony w ramiona kolejnej niewiasty.- Słyszałam, że zostałeś oficjalnie shinobi Liścia, gratuluję!
- Taa...aaak... Nie moge... oddy...chać... – wysapał ledwo, kątem oka dostrzegając stojącą przy aldzie staruszkę Harada. Bezdźwięcznie poruszył ustami w jej stronę „Pomocy!”.
- Oi! Dziewczynki, dość już tego! Co wy wyprawiacie...?! – krzyknęła staruszka, jednak nim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej doniosły głos pana Harady uciszył całą restaurację.

- Hikaru! Koniec miziania się z tymi pannami! Masz być na zmywaku za pięć sekund!!!

- Hai! Harada-sama! – zakrzyknął i wyrwał się dziewczynie.- Przepraszam, Yumi-san, Sakiko-san. – w połowie drogi nagle odwrócił się, by się obu ukłonić, po czym szybko zniknął za kuchennymi drzwiami. Będąc już za nimi osunął się na podłogę i z grymasem na twarzy poluzował nieco kołnierz swej kurtki. – Rany, one mnie kiedyś zabiją...

- Ej, młody. Cho'no tutaj. – po chwili do pomieszczenia wszedł starzec, jego żona pojawiła się pospiesznie chwilę po nim, niosąc w dłoni malutki pakunek.
- Wiemy, że część ze starszyzny nie zgodziła się, byś nosił oficjalną opaskę, dlatego pomyśleliśmy, że to Ci się spodoba. – kobiecina podała mu prezent, Hikaru pośpiesznie zdjął wieczko. Można by powiedzieć, że w środku leżała jedynie jakaś tania, niewiele znacząca, pomarańczowa chusta, jednak najwyraźniej staruszka Harada własnoręcznie pięknie wyszyła na niej symbol liścia. Nie mógł wydusić z siebie ani słowa, ostrożnie wyjął prezent z opakowania i podniósł go bliżej oczu.

- Ja... Państwo Harada... Dziękuję...

- Nah, dobra. Koniec tej rozczulającej papki. Nie żartowałem z tym zmywakiem - warknął po chwili Harada, wracając na salę.
 

Ostatnio edytowane przez Suryiel : 23-03-2010 o 18:18.
Suryiel jest offline