Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2010, 10:16   #27
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
„Grzeczny” Matt Burgen

Świat zatrzymał się na chwilę i porwał Matta do czasów, który brudne bełty śmierdzącej wódy, okowity najpodlejszego rodzaju, wyparły z jego świadomości. Do tych ulotnych chwil, kiedy nosił swój mundur imperialnego gwardzisty. Pamiętał codzienną rutynę służby jak przez mgłę. O wiele wyraźniej wspominał niechęć, jaka jej towarzyszyła. Jednak wówczas chyba tego tak nie odczuwał. Wtedy świat był o wiele piękniejszy. Jej rude włosy były zaś złotogłowiem, który koronował cud świata. Rude włosy i orientalny zapach przypraw unoszący się nad miastem. To, że rzuciła go dla kogoś innego, że wykpiła za nic mając miłość jaką młody żołnierz ją darzył było teraz już tylko mglistym wspomnieniem. Wolał pamiętać upojne chwile z nią w ramionach, krągłość jej piersi, żywą radość tryskającą z niej na każdym kroku. Energię i pasję. I gibkość. Teraz w tym brudnym zaułku Rosenbergu, była niczym objawienie. I z tą samą co niegdyś siłą raniła spojrzeniem, uśmiechem i gestem. Tyle, że dzisiejszy Grzeczny nie miał w sobie z ówczesnego Matta zbyt wiele. A przecież minęło od tamtego czasu ledwie rok! Rok czasu. I dwadzieścia kilo temu. Teraz Grzeczny i zmężniał i zmądrzał. A żywot dezertera zmieniał szybciej niż fatalna miłość. Żywot dezertera i wypita na zalanie smutków gorzała.

Spotkanie w zaułku mogło mieć znacznie tragiczniejsze zakończenie, gdyby nie Max. Mężczyzna, będący widać jak i Grzeczny, pod nagłym wpływem uroku Eri, zadziałał pierwszy płosząc zbirów swoim słowotokiem. Grzeczny znał ten syndrom. Jedni napinali mięśnie, inni pysznili się swoimi strojami niczym pawie, jeszcze zaś inni pletli bełkotliwe bzdury w nieustannym słowotoku. Jakby własny głos wprawiał ich w ekscytację.

-Witam piękną panią- powiedział Max podchodząc do Eriki, kiedy po dwójce zbirów pozostało na skrzyżowaniu jedynie wspomnienie. Szarmancko ucałował jej dłoń i dodał -Mam nadzieję że ci idioci nie zrobili pani krzywdy?

- Nie daj się zwieść Max. Tamci zwyczajnie mieli szczęście, czego o tobie już powiedzieć nie można. – głos Grzecznego ociekał sarkazmem, ale wzrok pałał dawnym uczuciem. Zabarwionym wszakże nutą goryczy. – Im udało się uniknąć sideł tej piękności. Ty już jesteś motylkiem na szpilce. Nie daj się zwieść Max. Nie daj… Witaj Eryko. – powiedział na końcu twardo akcentując jej imię. Wiedział, oboje wiedzieli, że tego nie cierpi. Grymas na jej twarzy sprawił mu odrobinę satysfakcji. Zbyt małą, by ugasić żar żalu. – To miasto nie ma w sobie nic z Viadazy, czy Scorcio. To nie jest miejsce dla ciebie. Jeśli są na tym świecie miejsca dla ciebie odpowiednie. Nie wiem dokąd ci tak spieszno, ale nam się już nie spieszy jak sądzę, więc możemy zaproponować ci kilka porad na temat życia w tym wspaniałym mieście. Oraz szklaneczkę wina w naszym doborowym towarzystwie. O ile nie masz nic przeciwko.

To była neutralna propozycja. Jednak Matt wiedział, że odmowy nie zdzierży. Podobnie jak wzrostu poufałości pomiędzy nią a kimkolwiek innym. To była jego, Matta, Erika. I innym do niej wara!
 
Trojan jest offline