Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2010, 20:03   #18
Whiter
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Krasnolud siedział, wsłuchując się w potok pytań. Staranie odpowiedział na nie, nie chcąc wzbudzać nieporozumień. Następnie głos zabrał jegomość, prezentujący się mniej okazale, ale nie można było powiedzieć, że nie znał się na swoim fachu. Krasnolud wysłuchał jego zapytanie, pocierając dłonią po szczęce. Wspominał pewnego mnicha ...

-Tak, tak... Dobre pytanie. Popytałem się to ty, to tam ludzi, ilu mogło ich tam się znajdować. Trzydziestu ogółem. Piętnastu nowicjuszy, przełożony, czterech kapłanów, czterech nauczycieli, pięciu mistrzów i Pelor - kończąc uśmiechnął się chytrze.

-Co do druida, to raczej on was znajdzie, i zapewniam was, jest bardzo mądry. Nie oceniajcie go zbyt pochopnie - skrzywił się ponuro a następnie splótł palce oczekując dalszych pytań.


***

Krasonul po raz kolejny spojrzał po waszych twarzach, po czym zwiesił swą głowę, spoglądając na własne ubranie, lecz po chwili spojrzał prosto na Jack'a, i uwiesił na nim swój wzrok.

-Wyruszacie na niebagatelną misje, lecz wierze że wywiążecie się z zadania - następnie przesunął wzrok na każdego z obecnych w tym pomieszczeniu, nawet na czaszkę na ścianie- i pomożecie w osiągnięciu spokoju i ładu na tych ziemiach. Na ostatek mogę powiedzieć wam, jak dojść pod same mury opactwa. Jak zapewne widzieliście, kiedy tu przybyliście, istnieje droga prowadząca przez pola, która ciągnie się w las. Oto ona. W lesie istnieje jedno rozdroże, które prowadzi do " Bastionu kruków" i do miejsc docelowego. Musicie tam skręcić w lewo, kierując się pod bardziej strome wzniesienie. Po drodze kogoś spotkacie, w co nie wątpię. A teraz pozostaje życzyć mi wam powodzenia, i... - tutaj się zawiesił w pół zdania - powodzenia - dokończył nie wiedząc co miał najwidoczniej do dodania.

Skierowaliście się do wyjścia, rozważając i rozmyślając co może was spotkać. Co prawda, za zadaniem szedł prestiż, sława i ręka księżniczki. Dobra, dobra... Zagalopowałem się troszkę. Sporo od was oczekują mieszkańcy tej krainy, wiec się postarajcie. Po wyjściu z dobytku, koło drzwi nadal stał człowiek okuty w zbroje. Nie zmienił pozycji, wiec można było by pomyśleć, że jest posągiem arcymistrza rzeźbiarstwa, albo jest tu przygwożdżony, albo na patyk w... wiecie czym. Skierowaliście cie się dalej, w głąb wioski. Pierwsze co wam się spodobało/nie spodobało to to, że przed wymarszem, który planowaliście po dwu godzinnej przerwie na przygotowanie, wszyscy mieszkańcy spoglądali na was z zaciekawieniem. Tak, plotki szybko się rozchodzą. A wiec teraz jest czas dla was...

***

Spotkaliście się wnet pod bramą miasteczka, pozostawiając za sobą wzrok młodzianek, które z łezką w oku odprawiały was w dal. "Nie płaczcie" mógłby któryś z was powiedzieć, ale to by wiele nie zmieniło. Ci ludzie pokładają w was nadzieje.

Droga najpierw ubita solidnie, która prowadziła was aż do skrętu umilała wam przemarsz. Teraz zaczyna się problem. Może nie jest on tak wielki, jak prastary jaszczur, ale jednak uciążliwy. Błoto, które rozmyło ścieżkę, wcale wam nie pomagało. Grzęźliście tak przez czas jakiś, aż doszliście do gospodarstwa rolniczego. W oddali, tuż za drewnianym domem, z podmurówką postrzegliście małą dziewczynkę, która pomachała wam, a następnie z chowała się za załomem. Nieopodal, latały gęsi i... co tu opisywać. Po protu małej wielkości gospodarstwo rolne.

W oczy wpadła wam sieć desek, rozmieszczona wokół domu, i wbita na sztorc w ziemie. Przedstawiciele sił wyższych, jak i mistycznych od razu domyślili się co to może być. Runy ochrony, które miały za zadanie odpędzać złe istoty. Mało skuteczne jak na wasz gust, ale chochlik nie przejdzie, oj tak !

Teraz przed wami rozciągały się pola pszenicy, który ledwo sięgały wam do kolan. Widać było, że do żniw jeszcze kawałek. W końcu jest dopiero wiosna. Kiedy las stawał się coraz bliższy, a wioska za wami zanikała bez mała całkowicie, dostrzegliście na skraju lasu postać, a obok niej... niedźwiedzia ? No cóż, to chyba musi być druid.

Kiedy zbliżyliście się jeszcze bardziej, dostrzegliście że siedzi na jednym z samotnych głazów rozsianych na tej polanie (już nie polu). Koło niego leniwie leżał jego kompan, ignorując waszą obecność.

Jak was znam, to i tak byście podeszli by pogadać z nim. Ten obrócił się w waszą stronę, prezentując swoją osobę. Nie wiele mogliście dostrzec, gdyż bardziej spostrzegawczy z was dostrzegli, że pod kapturem jego twarz jest osłonięta brudnym płótnem. Kiedy wstał, jego uranie porywane nagłym podmuchem wiatru, falowało na nim, trzepocząc strzępkami płaszcza, jak i fragmentami szaty. Jego osoba najwidoczniej miała swój wiek, sądząc po postawie. Podparł się kijem o ziemie, by wiatr nie obalił go na nią. W międzyczasie rzekł



-Witajcie śmiałkowie, zmierzający w nieznane - powiedział w wspólnym, lekko gardłowym akcentem - zwijcie mnie Brzozą, a jestem tym, o kim już słyszeliście.

Kończąc wypowiedź suchym kaszlem. Najwidoczniej czegoś od was oczekiwał, tylko czego ?
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline