Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2010, 23:40   #78
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Sierżant po woli machnął ręką dając znak do odwrotu. Wyszeptał do stojącego obok J.D.
- Jak wygląda sytuacja?

Gdy ten mu odpowiedział zagryzł wargi i po cichu podniósł strzelbę celując w ciemności pomieszczenia. Wszystkim udzielała się nerwowa atmosfera, a zwłoki, mrok, te dziwne kokony, smród i uczucie osaczenia potęgował jeszcze nękający dźwięk czujnika ruchu. Flipper cofając się wdepnął w coś. Owe coś nie przyjemnie mlasnęło, spojrzał kątem oka na przeszkodę. Była to biała kleista maź, która przyczepiła mu się do buta i rozciągała. Nagle kolejna kropelka tej cieczy spadła z góry. Kapral szybko skierował swój wzrok na sufit. Dostrzegł ogromne czarne dłonie, które pomknęły ku niemu. Czarne ramiona pochwyciły go a ostre pazury, którymi zakończone były kościste palce wbiły się w jego barki. Istota porwała go do góry. Flipper wrzasnął z bólu i z lękiem spojrzał na napastnika. Ujrzał czarną obrzydliwą mordę, tą, którą pokazał im sierżant na zdjęciu, szczerzyła się w swym głupawym uśmiechu podobnie jak tam. Tym razem jednak paszcza rozpostarła się i pomknął ku niemu język bestii, zakończony mniejszymi szczękami, te natomiast gładko wbiły się między oczy żołnierza. Jego czaszka eksplodowała od tyłu ,a jęzor stwora przeszył jego głowę na wylot. Zwłoki kaprala zawisły bezwiednie w uścisku istoty. Ta zapiszczała przeraźliwie, w identyczny sposób jak wtedy, gdy stworzenia jej podobne dopadły Tupiku. To wszystko trwało tak szybko, że nim ktokolwiek zdążył się ruszyć Flipper był już martwy. Cherry na dźwięk pisku zatrząsł się cały i zalał zimnym potem, z furią wycelował w bestię i wystrzelił w jej kierunku serią z obydwu MP5. Ta spadła w dół podziurawiona niczym sito między żołnierzy. Jednak przerażającym okazał się widok nie spadającego cielska, lecz to co oświetliły strzały Saiko.



Cały sufit w blasku strzałów aż ruszał się od kreatur podobnych tej którą ubili. Odgłosom wystrzałów odpowiedziały przeraźliwe piski i krzyki tych stworzeń, dochodziły zewsząd. Ku przerażeniu Taylora również z kierunku windy.
- Ogień zaporowy!!! – Wrzasnął Max po czym klepnął Dena w ramię, wskazał ręką na sufit i wrzasnął – Siekaj skurwysynów!!! Musimy dać czas do odwrotu reszcie!!!



Po czym sam wycelował swoją strzelbą w sufit i posłał kilka strzałów w kierunku poruszających się cieni. Zewsząd zaczęły padać strzały, żołnierze strzelali we wszystkich kierunkach, bowiem poczwary zaczęły wyłazić zewsząd. Wydawało się, że niektóre wyrosły dosłownie z ziemi! Zapanował chaos i powszechna motanina. Wszyscy pragnęli przedostać się do windy jak najszybciej. Jednak wiedzieli, że ci którzy będą pierwsi udadzą się na górę na samym początku. Nagle dało słyszeć się czyjś wrzask agonii i ból. Pewnym było, że to był ostatni dźwięki jaki w swym życiu ta osoba wydała. Do uszu sierżanta poprzez strzały dotarł krzyk Venom, która strzelała z dwóch dziewiątek w jedną z bocznych alejek razem z Wilanowskim.
- Dopadły ruska!!!
Max zaklął, a więc i Kirslev padł. Strzelał jak tylko mógł, jednak amunicja szybko mu się wyczerpała. Odrzucił strzelbę od siebie i wyciągnął zza pazuchy Berette. Nagle jego prawą pierś przebił podłużny, ostry i czarny przedmiot. Rozerwał jego pancerz, Ból był tak okropny i nie do zniesienia, że Taylor wrzasnął. Jego usta w chwilę po tym wypełniła słodka ciecz o metalicznym posmaku. Krew wypłynęła z jego ust i nosa. Jego oczy poszerzyły się ze strachu. Z niedowierzaniem spojrzał na ogon Ksenomorfa, który natychmiast z powrotem zniknął w jego ciele, aż w końcu całkowicie zniknął gdzieś z tyłu. Sierżant padł na kolana i złapał się za ranę. Jego ciało przepełniły drgawki. Nagle tuż nad nim pojawił się Drake i ostrzeliwując z granatnika napastników. Szybko odrzucił swoją broń i pochwycił rannego Maxa. Ten jednak stracił już przytomność.
- Mam tutaj rannego! Osłaniajcie mnie!
Zaryczał głośno po czym ruszył pędem do windy. Po drodze szarpnął za ramię Venom starając się dać jej do zrozumienia iż będzie mu ona potrzebna. W połowie drogi jednak jedno z tych stworzeń zagrodziło mu drogę. Nie wiedział co zrobić, gdy nagle celny strzał rozłupał łeb napastnika na pół. Drake spojrzał za siebie kątem oka i dostrzegł Bee przeładowującą karabin. W duchu podziękował bogu, że mechanicy również poszli z nimi. Nim jednak zdążył odwrócić wzrok nagle dziewczyna upadła na ziemię przygnieciona pod cielskiem obcego. Ten natychmiast jednym kłapnięciem swych szczęk zakończył jej żywot i pędem ruszył na nich. Drake był bezbronny, za to Venom mogła ich obronić. Wrzasnął do niej, aby strzelała.

J.D., John oraz Cherry ku swemu przerażeniu odkryli że ich grupa została oddzielona od reszty. Ksenomorfy nacierały na nich falami, po trzech, nigdy nie mniej. Pod ich nogami wyrosły po woli oślizgłe jajowate kształty z nacięciami na grzbietach. John, któremu już wcześniej skończyła się amunicja używał napalmu i pluł ogniem w napastników. Niestety ich szanse na ucieczkę z każdą chwilą malały. Dodatkowo ku swemu przerażeniu zauważył jak jedno z jaj zaczyna się „otwierać”. Dostrzegł wewnątrz obły kształt zbyt wyraźnie przypominał larwę identyczną jak ta w słoju w laboratorium.
- Rozwal te jaja do kurwy!!!
To zwiadowca wciąż strzelając do nacierających istot krzyczał do sapera. Japończyk za to dość sprawnie pozbawiał żywotów kolejnych popaprańców, którzy odważyli się wejść mu w drogę. Był zły i wściekły, dodatkowo czuł że jest to winny Tupiku. Amunicja również i jemu po woli zaczynała się kończyć, ale wiedział, że ma jeszcze przy boku karabin szturmowy.



Nie lepiej sytuacja wyglądała u Natajeva, którzy wraz z Denem i Shadow próbowali się wycofać, jednak wróg napierał coraz bliżej. Cała sytuacja wydawała się być beznadziejna do granic możliwości.

Robert zastukał jeszcze kilka razy w klawiaturę by po chwili z uśmiechem na twarzy odczytać na monitorze napis, który wszem i wobec głosił PASSWORD CORECT .Zaklasnął w dłonie i krzyknął do Logana, który badał szczątki jednego z facehuggerów.
- Bingo szefie, dostałem się do bazy danych.
Logan odszedł od mikroskopu i wciąż powtarzając to samo zdanie jakby do siebie podszedł po woli do Roberta.
- Fascynujące organizmy, fascynujące … słucham cię?
Gdy Clearwater pokazał mu pliki na dysku, Logan wybrał interesujące go i kazał je otworzyć. Większość dotyczyła błędów doktora Woo i dodatkowych środków ostrożności o jakie zadbali jego następcy po jego niefortunnym zgonie, oraz śmierci reszty personelu badawczego. W tym momencie drzwi od skrzydła szpitalnego otworzyły się i wy kuśtykała podparta o kulę Raine. Za nią szedł Trinity wyraźnie zły.
- Powtarzam ci nie powinnaś w tym stanie się poruszać, masz stopę z raną podobną do tej wypalanej stopionym żelazem o średnicy pięści! I to do samej kości !
Snajper jednak zdawała być głucha na uwagi medyka i podeszła do Logana. Ten jednak zajęty przeglądaniem plików poprosił Roberta o to by ten jej wszystko wytłumaczył. Trinity podszedł do monitorów kontrolnych i nagle zamachał ręką, aby się wszyscy uciszyli.
Logan natychmiast wyczulił swój słuch na jakieś podejrzane dźwięki. Nastała chwila skupienia, którą android przerwał z nutką dezaprobaty w głosie.
- Przecież nic nie słychać!
Medyk się uśmiechnął.
- No właśnie! Huragan ustał!

Siedzący w APC Ghost nagle usłyszał strzały dochodzące z głośników. Usłyszał Terry’ego który cicho zaklął. O’neal z rozdziawioną buzią przyglądał się rzeźni jaka miała miejsce w szybach kopalnianych. Głośniki niemal się trzęsły i trzeszczały od huków wystrzałów przeplatanych piskiem tych obrzydliwych istot i krzykiem umierających osób. Na monitorach akcja serca już czwórki osób wskazywała zgon, a u jednej bardzo słabe tętno.

Zack Tupiku
Desmond Shane Walsh
Alexander Kirislev
Rebecca Lawrance

Nie żyją, reszta walczy o życie. Czas który minął od przylotu 4 godziny i 33 minuty.
 
Tasselhof jest offline