Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2010, 09:11   #111
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Stoję u wrót piekieł ...- pomyślał Jasper – i co najgorsze nie o mnie tu chodzi. Jak odwieść ich od myśli drugiego ataku. Wielu z obrońców zginęło … i to najlepszych, pozostali tylko ci, którzy zamknięci w karczmie czekali na pomyślne rozwiązanie sytuacji … kobiety, starcy, dzieci. A bestie … chcą niewolników, będą ciągnąć za sobą ludzi traktując ich jako pożywienie, bez konieczności polowania. A Marietta … ma być złożona w ofierze … to niemożliwe to nie może się stać. – Gorąco uderzyło od środka, a ciało Jaspera oblał zimny pot. - Ona musi uciekać … reszta się nie liczy, niech zabierają ten wisior i wszystkich innych a niech ją puszczą wolno. A może ją podmienić … - pewna myśl zaświtała w głowie Jaspera. Oddać im inną kobietę, jasnowłosą z wisiorem. Tylko łatwo wtedy poznają, że to zwykła karczemna dziewka a nie kapłanka … ale … jeśli będzie ranna, przeszyta nożem w geście samozniszczenia … niezdolna do mówienia. Tylko jak znaleźć taką personę … i jak odnaleźć drogę ucieczki dla Marietty. A może Markus ma inny plan a to co mówił wodzowi to kolejne łgarstwo …

- Posłuchajcie! Trzeba teraz jak najszybciej wysłać do gospody posłańca...To musi być ktoś z nas, ludzi. Przedstawimy im nasze ultimatum... – Jaspera doszedł głos herszta. Po czym nastała cisza a wzrok Alego utkwił w zdesperowanym mężczyźnie.
Jasper milczał. Pogrążony w myślach nie słuchał uważnie Markusa. Pamiętał jedynie ostatnie słowa wypowiedziane przez Alego.
- Ultimatum … – cicho powtórzył za hersztem Jasper przytakując głową. – Tak, powinien je zawieść ktoś z ludzi, z kimś z plemienia nie będą nawet rozmawiać.
- Jasper! - powiedział głośno Markus - Ty pójdziesz. Masz gadane i do tego to ty wstawiłeś się za tą panienką podczas napadu. Jeśli kogokolwiek posłuchają, to ciebie...

Jasper wstał z ziemi, przytaknął skinieniem głowy Alemu … jakby miał jakiś wybór. Markus podszedł do niego, objął swoją ciężką łapą i odprowadził poza zasięg świetlnych płomieni. Rozmawiali a bestie nieufne w swej naturze spoglądały spode łbów węsząc podstęp. Rozmawiali przez jakiś czas, mówił głownie herszt, Jasper upewniał się tylko w swych pytaniach. Gdy powrócili do oczekujących kamratów oraz nieufnych sprzymierzeńców na twarzy Alego zagościł szeroki uśmiech co od razu spowodowało głośne pomruki aprobaty ze strony bestii. Oblicze Jaspera natomiast było smutne, nieobecne, jakby bez wyrazu. Markus umiał negocjować, nawet w beznadziejnej sytuacji … - myśl dotycząca kolejnego zadania pulsowała w głowie posłańca. – Ale czy ja dam radę przekazać wiadomość, czy posłuchają mnie, zresztą czy mają inne wyjście …

- Przyprowadźcie konia … - Ali wydawał rozkazy.

Gdy Jasper siedział już w siodle, Markus podszedł do niego. Z trzymanego w lewej ręce worka, w asyście ciekawskich spojrzeń bestii, wyciągnął drewnianą klepsydrę … swoją ulubioną. Używał jej wtedy gdy dawał przeciwnikowi więcej czasu na zastanowienie. Czasu, podczas którego odliczanie dosięgłoby liczb nieznanych hersztowi. Spojrzał w oczy Jasperowi.

- Trzymaj … - powiedział wyciągając prawicę z przedmiotem czasu. – Mają jedną klepsydrę na zastanowienie … - kontynuował Ali patrząc jak Jasper chowa przedmiot za pazuchę. - A teraz ruszaj, nie będziem tu wieki siedzieć przecie … - rzucił na odjezdne Markus, uderzając otwartą ręką zad konia.

Siła ciosu Alego poruszyła ważącym tyle co sześciu rosłych chłopów zwierzęciem. Zastrzygło uszami, po czym wydając głośne rżenie wyrwało do przodu. Szarpnęło jeźdźcem. Jasper ledwo dosięgnął głowni siodła ratując się przed upadkiem. Goniony odgłosem bębna przemknął przez wieś. Nie chciał patrzeć na to co z niej pozostało. Dopiero, kiedy znikły światła płomieni a jedynie srebrny blask przyświecał jeźdźcowi zwolnił i uspokoił przestraszone zwierzę. Mijał ukryte w zaroślach dziesiątki błyszczących, zmutowanych, świetnie widzących w ciemności oczu. W oddali majaczyła sylwetka Starego Młyna. Czym bliżej karczmy, tym Jasper bardziej spowalniał konia. Nawet świadomość, że jest tam Marietta nie zwiększała chęci szybszego dotarcia. Podjechał pod zamkniętą, ledwo trzymającą się kupy bramę. Nikt do niego nie strzelał, nikt nie pytał kto zacz. Zwierzę strzygło uszami a jego ciało co chwila przechodziły dreszcze. Stali tak a Jasper oczami wspomnień powracał do sceny w lesie, przy karocy, kiedy Ali odliczał …

Teraz odliczanie zastąpione będzie klepsydrą … - pomyślał. Podniósł opuszczoną głowę, lewą dłonią odgarnął z twarzy kosmyki włosów. Jego oczy błyszczały, znowu bezczelnie uśmiechał się ukazując równy rząd zębów.

- Hej wy … otwórzcie !! – wykrzyczał jeździec. – To ja Jasper … przywożę ultimatum!!
 
Irmfryd jest offline