Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2010, 16:02   #47
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
post by: majk & kset

...gdzieś na ulicach Old Chicago, godz. 12:58

Voltaire przemierzał opustoszałe o tej porze ulice O'Chicago. Ci których było stać na samochód i jego utrzymanie w większości siedzieli teraz w pracy zarabiając na swoją mobilność, nieliczni- ci lepiej sytuowani niż 90% mieszkańców godzinę po południu nie byli "jeszcze" w pracy. Ci którzy nie byli "już" pewnie odsypiali nocki w domach za pozasuwanymi roletami zamiast szlajać się po mieście. Mike po spotkaniu z panem Płotkiem miał to czego chciał, namiar na mechanika którego jak się okazało podczas spotkania u Travisa pilnie potrzebował. Co prawda to właśnie Grady miał załatwić filtry nosowe przed robotą w Oxide, ale musiał mieć ważniejsze sprawy na głowie... albo po prostu olał Woltera. Tak czy inaczej dostał od Hasha namiar na tego speca, jako freebie chłopak dorzucił garść informacji co paradoksalnie pomnożyło niewiadome zamiast je niwelować. Nie mógł mieć za złe netowi kiepskich nowin, był wręcz wdzięczny, że młody go ostrzegł. W razie konfliktu z Cytadelą czy ludźmi prezydentowej Ann była to raczej niewielka pociecha, ale lepsza taka przewaga niż żadna. Idąc tym tropem solo sięgnął po komórkę i wyszukał w Bluetooth Inbox świeżo przetransferowany kontakt potwierdzając wybór zielonym klawiszem...


-Yyy.. witam. Dzwonię w sprawie zepsutego telewizora, znalazłem wasz serwis w sieci... Czy to dobry numer?
- Tak, tu warsztat naprawczy, proszę opisać wiek przedmiotu, rozmiar uszkodzeń i czas nadejścia przesyłki, abym mógł przyszykować osprzęt.
John wyrecytował sprawnie wykutą formułkę... brzmiała jakby coraz lepiej...choć musiał przyznać, że mówił to wciąż sztucznie niczym głos speakera na lotnisku.
-Świetnie... powyżej trzy-zero, brak uszkodzeń zewnętrznych- to chyba kwestia elektroniki wewnątrz. Zależy mi na czasie, mógłbym przywieźć sprzęt jeszcze dziś? Bo, mam nadzieje słusznie, zakładam że im szybciej do was trafi tym szybciej do mnie wróci.. racja?
- Oczywiście, może Pan zjawić się nawet teraz, im szybciej przyjrzę się sprzętowi tym szybciej zostanie on naprawiony. O której mogę się pana spodziewać? " Standardowy test, jeśli nie wie gdzie przyjmuję to nie wie jak szybko się tam dostanie, a wówczas muszę wymieniać ten cholerny adres przez telefon..." - John jak zwykle myślał zapobiegawczo, telefoniczna formułka była w końcu przemyślana...
- Jest 13:05 hmm..., za godzinę?
- Będę czekał. Do widzenia. " Kolejny klient... ciekawe czy znów pan Chang się popisał..." John chwilę później poszedł uprzedzić ochronę i standardowo kopsnąć im dziesiątaka. - Klient po trzydziestce, sam - dodał, wiedząc, że nikt o powierzchownych ranach nie udaje się do niego jako do medyka. Zresztą klientela jaka przychodziła do Johna wykluczała gadaniny o legalnych tematach... wszyscy przychodzili mniej lub bardziej nielegalnie i w środku nie było już co owijać w bawełnę...Chyba że od gościa czuć było korporację...ale John wierzył w swój i nomadów węch do takich przybyszy...

"Filtry to też jakiś plus w razie dymu.. właściwie to czemu tylko filtry..." -Mike trawił sytuację, zastanawiał się nad innymi modami, które mogą okazać się więcej niż użyteczne. Sportowy Nissan GT-R zjechał na prawo, na wolne miejsce parkingowe pod klubem VIACENZA po czym nawrócił wbijając się z piskiem opon w lukę pomiędzy dostawczym Mercem i jakąś osobówką.


...godzinę później, klinika Nowickiego

Zaparkował po drugiej stronie ulicy, zgasił silnik. Masywny budynek ze starej cegły przywodził na myśl remizę w której urzędował Mazursky na Saint Barbara Street. Mike wyjął zza pazuchy gnata, sprawdził komorę, odbezpieczył- jeśli coś miałoby pójść "nie tak" to był na to przygotowany. Przeszedł przez jezdnię i pchnął ciężkie skrzydło drzwi w bramie budynku. "Nomadzi..?!" -był zaskoczony tym co, a raczej kogo, zobaczył po wejściu do środka. Zaskoczenie było tym większe, że te śmierdzące bydlaki nie dość, że nie przywitały go ołowiem to jeszcze wskazały drogę. Jakby robili to już nie raz w przeszłości, a to zastanawiało go... "jaki układ mają z technikiem i jak długo ten układ będzie się sprawdzał w przypadku świrów i klienteli kliniki?" Nigdy nie miał najlepszego zdania o nomadach i ta wyjątkowa sytuacja niczego nie zmieniała. Po chwili stał vis a vis z doktorkiem w jednym z pokoi.


-Wolter... -solo podał rękę gospodarzowi, maniery wyniesione z dobrego domu, zrobił to automatycznie. Poza tym dobrze wiedział, że pierwsze wrażenie zawsze może być tym ostatnim które można wywrzeć.
- Witam, John , w czym problem? - zapytał gdy już klient był wewnątrz "kliniki" i odwzajemnił ucisk, z precyzją lekarza wyszukując jednocześnie wszczepów - w ramach zawodowego nawyku... Każdy kto przychodził do Johna miał problem - lub pilącą potrzebę, która było nie było też była problemem...
-Ładne lokum John, może okolica nie najlepsza, ale widzę, że stawia Pan na bezpieczeństwo -Mike niby serdecznie rzucił do rozmówcy w rzeczywistości gardząc "ochroniarzami"- Problem to może za dużo powiedziane, szukam kilku usprawnień.. cyber-usprawnień. -Sprecyzował by nie było niejasności, w końcu nie wiedział wiele o specjaliście poza tym, że Pan Płotek go poleca.
Uniesiona brew gospodarza wyrażała zaciekawienie tematem - Chmmm co konkretnie chce pan usprawnić, czy też po prostu szuka Pan sprzętu?... Znam fixera który mógłby przynajmniej poszukać wymaganego zamówienia... chyba że modyfikacje i ulepszenia będą w zasięgu moich możliwości - a te jak zwykle zależą od finansów. Nie ma technicznej bariery której eurodolce by nie przekroczyły... - dodał dumnie tonem naukowca.
-Heh, jasne. -"gość jest w temacie nie na żarty skoro otwarcie proponuje wszczepy, a skoro on pierwszy się wychylił..."- Konkretnie to potrzebuję filtrów nosowych, Sandevistana, myślałem też o pogrubionych splotach mięśniowych w górnych kończynach. -doktorek chciał odpowiedzieć, ale Wolter dorzucił jeszcze- Żeby nie było: Nie interesuje mnie sprzęt zdjęty z denatów w miejskiej kostnicy, płacę za jakość gadżetów...
Grymas niedowierzania i zaskoczenia pojawił się na chwilę na twarzy Johna. " Czy to przypadek , że pyta o filtry? Czy może firma go przysłała?? Nie, firma by się nie cackała, wiedzą jak wyglądam..." - pomyślał i nieco uspokojony odrzekł
- To się świetnie składa, zwykłe filtry - powiedział to tak jakby chodziło o niesmaczne cukierki - mam na stanie... rozumiem jednak , że się panu śpieszy i nie będzie miał pan tygodnia lub dwóch na zainstalowanie nowej generacji filtrów nosowych...? Oczywiście po wyjątkowo przystępnej cenie...nawet jeśli przebija ona trzykrotnie cenę filtrów rynkowych... koszt wszczepienia pozostaje jednak ten sam. - dodał, wiedząc że jeśli klient skusi się na zamówienie, to będzie musiał zostawić sporą zaliczkę a ta z pewnością przyśpieszy badania...
-Nowej generacji? Może nie jestem na bieżąco ale pierwsze słyszę żeby wypuścili coś nowego.. Jakieś szczegóły?
- Większa wydajność do dziewięćdziesięciu procent filtracja trucizn, toksyn, dymu i takich tam, wraz z aplikatorem amoniaku, który pobudzi w razie omdlenia...przydatne... a i zapomniał bym, instalacja HUD informująca nosiciela, że filtr działa... filtruje. Jeśli zechce Pan wzbogaconą wersję to dorzucę gaz, na który filtr działa stuprocentowo... " Wszystko właściwie na ukończeniu, aplikacja amoniaku to pestka, najważniejsze że mam składnik , cudowne trio, znacznie lepsze od amoniaku, ale nie ma się co wychylać z recepturami... dla klienta ważne jest żeby działało" - John nie tracił czujności, wiedział ile może powiedzieć a ile nie... a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Bardzo ciekawe, szczególnie z tym zintegrowany z cyberokiem HUDem, ale nie odniósł się Pan do kwestii producenta. Mam przez to rozumieć, że to jakiś domowy zestaw filtrujący? I co z Sandevistanem i splotami? -delikatnie, ale jednak podważając skill'e speca i zgrywając obeznanego w cyberyzacjach solo oczekiwał, że może John chlapnie coś więcej na ten albo inny ciekawy temat...
-W dzisiejszych czasach używanie nazw firm jest niemal równoznaczne z przedstawieniem się... Mogę jednak zapewnić że nie używam żadnych niesprawdzonych sprzętów a to co dostaję na wszelki wypadek odkażam i sprawdzam, pojęcia pan nie ma co czasem wychodzi z taśmy, nawet z renomowanych firm... A co do splotów mięśniowych... będę mógł odpowiedzieć jak tylko porozmawiam z fixerem, mogę potwierdzić lub zaprzeczyć telefonicznie. Sandvistana mogę zainstalować od razu - koszt 3400 Eurodolarów , sama wizyta u mnie kosztuje zaś stówkę, tak dla pełnej jasności. "W sumie jeśli jest tak napalony to mogę mu zainstalować Sanda którego używam do badań, mój materiał porównawczy, co prawda będę musiał potem czekać aż Kosa załatwi mi nowe, ale jeśli na czekaniu zarobię..."- analizował John potrzebując większych pieniędzy , nie tylko na modyfikacje filtrów.
Host imprezy był na takie wybiegi zbyt ostrożny, można było wręcz powiedzieć, że ani na jotę nie ufa swojemu klientowi. "Za kogo on mnie ma.. za jakiegoś korpa.. psa..?" -brzmiała pierwsza gniewna myśl, ale druga "pewnie na jego miejscu robiłbym tak samo" korygowała spojrzenie na sytuację i wzbudziła zrozumienie.
-Nie ma pośpiechu, chciałbym załatwić to za jednym zamachem, tj. wizytą.. Ale ta cena.. kosmos..
- Tak... brak pośpiechu wpływa na cenę, - John nie wyglądał ani na zaskoczonego, ani na zmartwionego - może pan sam przyjść z odpowiednim sprzętem lub mogę go zamówić, wówczas cena będzie bardziej zbliżona do rynkowej, choć nie łudźmy się nie będzie jej równa. Dwa tysiące za dopalacz Sandevistana i dwie stówki za operację z wliczonym znieczuleniem. " No i przynajmniej wiemy że nie korp, nie szasta pieniędzmi, słusznie..." - pomyślał John szybko dostosowując się do wymagań i kiesy klienta...
-Brzmi to już lepiej.. -Wolter zrobił zatroskaną minę, wewnątrz był zadowolony, John rozsądnie zmieniał warunki schodząc z ceny- Zrobimy tak: Pan skompletuje mój zestaw, ja w tym czasie zajmę się kapitałem. Skontaktujemy się na dniach i umówimy na instalację, deal?
- Jeżeli będzie pan uprzejmy poczekać chwilę na zewnątrz kliniki będę mógł od razu zasięgnąć opinii co i na kiedy... unikniemy niepotrzebnych telefonów. - zaproponował John, wiedząc że fixerka siedzi jeszcze w garażu.
Mike spojrzał na zegarek z miną typu "ach zalatany jestem, ale jak prosi to poczekam.." po czym pomacał się po zewnętrznej stronie ud. W wyciągniętej z kieszeni spodni paczce o tekturowe ścianki obijał się ostatni papieros.
-Jasne. Poczekam na dole.
"Na dole" oznaczało de facto czekanie przed bramą, gdzie został odprowadzony przez Johna, plus był taki, że mógł zasiąść w swym aucie i odjechać w każdej chwili. John szybko poszedł do garażu, mówiąc że zaraz wróci. I jak powiedział tak zrobił
- wzmocnione sploty będą za tydzień za sześćset eurodolarów od ręki a dopalacz Sandevistana za dwa dni w cenie uzgodnionej... operacja rąk będzie kosztowała pięćset eurodolarów, ręce to nie przelewki a i środków zostanie zużytych więcej niż do zwykłej operacji nosa... - powiedział po powrocie, wybadanie sprawy zajęło mu mniej niż pięć minut. - Jest jeszcze jedna rzecz, prawdziwe unikaty z centrum... ale na nie potrzeba czasu i nie będą tanie. Do trzech tygodni... chyba że będzie wyjątkowo udana okazja... cena oczywiście do uzgodnienia gdy już będę miał towar - jeżeli jednak jest pan zainteresowany to proszę pomyśleć o zaliczce, bo towar z pewnością będzie - poproszę też stówkę za wizytę, bo chyba obaj o niej zapomnieliśmy - dodał z uśmiechem. W końcu sam miał wydatki a czas kosztował.
-Jasne, -Mike rzeczywiście zapomniał o kosztach naprawy tego telewizora, wyciągnął z portfela stówkę i zwinięty banknot podał Johnowi- priorytetowe są filtry i Sand, więc na razie pozostańmy przy tym, ręce może przy następnej.. "okazji". Czekam na telefon w takim razie, w sprawie instalacji.
- Do usłyszenia zatem. - przyjął stówkę i wrócił do przerwanej rozmowy z Kosą
 
majk jest offline