Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2010, 22:47   #119
Eileen
 
Reputacja: 1 Eileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputację
Uskoczyła, wzbudzając w górę ze sobą chmurę lekkiego piasku. Poczuła uścisk diablego ogona, uderzenie w piasek.

-Złaź z...! - nie dała rady wykrztusić więcej, gdyż wielkie, zaślinione usta zablokowały jej jakąkolwiek możliwość. Szybszy i silniejszy od niej Grugon unieruchomił ją, choć próbowała odsunąć się jak najdalej. Wspomnienia wzięły górę i w pamięci dudnił jej stary ból z lodowej jaskini. Czekała na uderzenia, nie pieszczotę. Przez chwilę gorący pocałunek wywołał konsternację. Delikatny dotyk zmylił ją, bo diablę szarpnęło z całych sił za jej pancerz. Chciała krzyknąć, lecz nie było jak. Nie miała szansy się wywinąć. Ból obdzierania ze skóry był zbyt ogromny, oczu pociekły jej łzy. Pancerz, który wytworzyła, nie mając dość funduszy by zdobyć tkaninę wytwarzaną przez Salartus z Wilgotnych Jaskiń, robił jej za jedyne odzienie. W połowie wciąż wrośnięty w skórę, uformowany by podkreślić jej kobiece kształty, teraz był zrywany kawałek po kawałku skutkując przeszywającym bólem. Zaślinione wargi tłumiły krzyk, próbowała się odepchnąć szponiastą dłonią. Całe ciało paliło ją żywym ogniem ran, gdy on dotknął jej twarzy. Pod zgniłozielonymi piórami spływały łzy. Dręczyciel chwycił za jej dłoń, ściskając wraz z nią zielony kamień... Ból...



Światło, rozmycie... Musiała zemdleć... Wzrok wyostrzał się na konarach drzew. Ból dalej ogarniał jej ciało, jednak teraz był inny. Jej rana piekła niemiłosiernie, mogła przysiąść, iż coś żyło w niej. Nagle wyczuła coś poruszającego się wśród pancerza. Zrzuciła ze wstrętem pełzającego owada, starając się nie poruszać szyją. Czuła pieczenie, swędzenie, miała ochotę drapać ranę do głębi... Zacisnęła konwulsyjnie pazury w niemocy. Pióra kruka wplecione w drobne warkoczyki jej włosów łaskotały otwartą ranę i twarz. Starała się nie poruszyć, by nie sprowokować ruchomego stworzenia do skrycia się w krzepnącej ranie. Drżała cała ze wstrętu, wbijając szpony w powietrze.

Odgłosy walki nie były słyszalne. Jej przekrzywiona nieco głowa pozwoliła spojrzeć w bok. Oczywiście zobaczyła tam Diabła. Gapiącego się na nią. Oczy pełne zawodu mówiły jej wszystko. Nie udało mi się skrzywdzić jej bardziej. Ból jakby wzmógł się, swędzenie rany też. Wspomnienia tylko pogarszały sprawę. Po piórach spłynęła łza. Odwróciła wzrok jak najszybciej.

-To pieczę! Zostaw mnie, nic mi nie będzie!

Ciebie piecze, a mnie pali - pomyślała Spea starając się nie słuchać dalej. Do jej uszu dobiegło brzęczenie Skrzadła, jednak nie skupiła się na nim zbytnio.

- Wszyscy cali? Wszyscy żyją?

Usłyszała mruczenie. Poczuła ocierające się o nią ciało kocicy.

-Siostro, mam jakiegoś czerwia w ranie. Czy mogłabyś poprosić kogoś, by go wyjął? - spytała ledwie mogąc wydać z siebie głos. Spierzchnięte usta piekły, każdy najmniejszy oddech poruszał zranioną szyją. Szeleszczący szept mógł dobiec chyba tylko uszu kocicy, która po chwili odeszła mrucząc cicho. Sztylety bólu przeszywały jej ciało. Czuła chłód. Próbowała się skupić, by zregenerować chociaż odrobinę swoje rany, jednak nie potrafiła uzyskać dostatecznej równowagi ducha. Wśród wszechogarniającego bólu wciąż przed oczami stał jej obraz wpatrzonego w nią diabła.

Spei budzi się z letargu i bezskutecznie próbuje uzyskać odpowiednią koncentrację do użycia umiejętności regeneracyjnej Castitas (regeneracyjna, zablokowana).
 
__________________
Zapomniane słowa, bo nie zapisane wierszem...

Ostatnio edytowane przez Eileen : 26-03-2010 o 22:53.
Eileen jest offline