Arnthaniel rozejrzał się dookoła. - Niezły rozpierdol- powiedział cicho, poprawił nieco szatę i odpiął spinkę, która przytrzymywała jego pas z mieczem po czym rzucił je na stół. Spojrzał na sufit. Żyrandol wciąż chwiał się lekko po scenie, która rozegrała się przed chwilą. - Może faktycznie powinniśmy zmienić kwaterę. Robi się tu niebezpiecznie- Arnthaniel rzucił te słowa w stronę Valerii. Skierował wzrok na Nieskończoną, podszedł do stołu i zabrał z niego swój pas i miecz. - Na tyle niebezpiecznie, że mieliśmy już dwa trupy. Ktoś wie, że ciągle tu przebywamy. Może czujesz się tu bezpiecznie, Valerio, ale ja myślę, że ktoś przylepił na drzwiach ogromna kartkę z napisem "Jesteśmy tutaj. Możecie nas zaatakować w każdej chwili, bo właściwie to nie mamy nic lepszego do roboty niż powalczyć z wami trochę". Arnthaniel przestąpił z nogi na nogę.-Przepraszam za sarkazm, ale uważam, że powinniśmy ruszyć dupy.- uśmiechnął się krzywo. - Jeśli mamy zrealizować nasz wcześniejszy plan, to Gelidus, przygotuj się na krótkie wakacje na lodowej plaży, a my postaramy się wszystkim zająć.- skończył swój wywód i podszedł wolnym krokiem do ciała Satanera. Zakreślił palcem wskazującym okrąg i zacisnął pięść, by potem podnieść rękę znów ku górze. Tradycyjny sposób oddania czci poległym w walce, który stosowali Ogniści Nieskończeni. Ogniści Strażnicy, rzecz jasna. - No to jak, zabieramy się do dzieła?- wypowiedział te słowa z lekkim uśmiechem patrząc wciąż na Gelidusa.
__________________ Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side" |