Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2010, 12:56   #121
Rewan
 
Reputacja: 1 Rewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodzeRewan jest na bardzo dobrej drodze
Rany... Ludzie... Płomień... Ludzie powodujący rany... Płomień zasklepiający rany... Płomień zwalczający ludzi... Krąg... Nicość... Krąg i nicość, nicość i krąg... Cel i jego brak... Po co to wszystko?... Niech wszystko umilknie, niech wszystko się skończy...

Tak jak księżyc powoduje zaćmienie słońca, tak człowiek spowodował zaćmienie feniksa. Jego odurzony umysł protestował przeciwko jakiejkolwiek akcji wymagającej jego udziału. Jego umysł przekroczył granice, do których był przyzwyczajony. Teraz Feniks spoglądał jedynie na całe pobojowisko, widząc niewyraźnie zdarzenia, które wciąż miały miejsce. To coś wybuchło, to coś powstało i zaatakowało ludzi. Jednak choć obrazy dochodziły do niego, protestujący umysł nie mógł wynaleźć sensu tego, co działo się wokół. Sens zdawał się zrobić sobie przerwę, urlop od swej ciągłej pracy. Po prostu go brakło, wszędzie był jeno chaos i niezrozumienie. Feniks nawet nie zdawał się starać zrozumieć czegokolwiek. Jego beznamiętny wzrok padał w jakiś nieokreślony punkt, niezbyt zwracając uwagę na to co widzi. Właściwie, to on nie zwracał uwagi na nic. Myślał tylko o nicości i jej kojącym działaniu. Pragnął zapaść się w niej i już nie musieć nigdy nic rozumieć.

Pragnął snu, który jest jej namiastką. A kto wie, może nigdy już nie będzie musiał się zbudzić? To by było miłe. Nie... Miłe to złe słowo. Byłoby żadne, nie musiałby czuć już nigdy przyjemności czy dyskomfortu, zła czy dobra. Istniałaby tylko nicość. Zamknął oczy w nadziei, że nicość obdarzy go swoją łaskawością.

Ale umysł działał jak na przekór. Potrzebował regeneracji, ale potrzebował też swojego właściciela. Nie mógł pozwolić mu na śmierć. Bez właściciela, nie ma umysłu. Duch i ciało są nierozłączne. Na tym świecie mogą istnieć jedynie razem. Umysł jako ciało nie mógł pozwolić odejść swej duszy. Musiał ją zatrzymać. Narzucił wspomnienia.

Z początku były to jedynie wyrywkowe obrazy, to jego ludu, każdego feniksa z osobna (nie było ich wielu, więc wszystkich znał dobrze, miał w końcu na to długie wieki), potem znajomych z innych ras Salartus. Potem osoby, które dostrzegał rzadziej. Pojawiały się opiekunki, które tak darzył szacunkiem. Później pojawiły się konkretne zdarzenia. Ich odprawa, przy której wyjawiono cel podróży, wizje miejsc, które ukazał rytuał. Ale każda laska ma swoje zwieńczenie. Na samym końcu, ukazał się prosta groźba:

„Od tej misji zależą losy całego gatunku Salartus. Ich przetrwania, bądź śmierci.”

Feniks na powrót poruszył powiekami, w konsekwencji otwierając oczy. Źrenice zwężyły się od nadmiaru promieni słonecznych. Całe jego ciało było źródłem bólu, był bardzo osłabiony. Oczy nie były nastawione na zbyt wielki wysiłek. Trzeba było sprawić, by siły powróciły. Mógł to być bardzo powolny proces, bowiem jego moc była jeszcze zbyt słaba w tym stadium. Ponownie użył jej, by zagoić resztę ran.

Feniks regeneruje się po raz kolejny
 
Rewan jest offline