Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2010, 22:32   #21
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Próbowała się wyrywać, a jakże! Krzyczała, gryzła, drapała, pluła. Przez chwilę, bardzo krótką chwilę próbowała wydostać się z uścisku silnych, męskich dłoni. To na nic. Prowadzona w stronę autobusu poddała się. Siły wróciły szybciej niż mogłaby się tego spodziewać. Widząc skrępowaną, odzieraną z ubrań Bonnie, zaczęła walczyć niczym dzika kotka. To był błąd.

- Stawiasz się - powiedział któryś z bandy uśmiechając się przy tym obleśnie - dobrze, masz charakterek.

Pchnięta na busa osaczona przez trzech czy czterech facetów nie miała żądnych szans. Najpierw zdjęli jej koszulę. Gruby sznur zaplątany ciasno wokół nadgarstków i przywiązany do części pojazdu zupełnie ograniczył pole działania.

- Nie szarp się tak, jeszcze skaleczysz sobie rączki a tego przecież byśmy nie chcieli. - zaśmiał się szyderczo rozpinając jej spodnie.

- Spieprzaj - wysyczała przez zęby.

- Hahaha, no proszę jaka pyskata suka nam się trafiła. I po co to wszystko, pobawimy się trochę i z głowy. Prawda panowie?
Aplauz reszty bandy niesiony echem słyszany był pewnie w zasięgu kilku kilometrów.

Obdzierana z resztek ubrań dyszała ciężko. Przerażenie mieszało się ze wściekłością. Praktycznie nie zauważała tej drugiej, nie słyszała, nie chciała słyszeć.

- Hmm, całkiem niezły kąsek nam się trafił - wyszeptał mierząc ją wzrokiem. - Spadać - krzyknął władczo do kumpli, a ci momentalnie zrobili kilka kroków w tył - obiecuję, że zostawię wam kawałek - zaśmiał się głośno.

W tym całym cholernym, przerażającym hałasie usłyszała dźwięk rozpinania rozporka.
Później był tylko ból. Zamknęła oczy, odwróciła głowę. Tyle jej pozostało - zamknąć oczy, wyłączyć choć jeden ze zmysłów. Czuła spływające po twarzy łzy.

- Patrz na mnie suko - wydyszał kobiecie w ucho poruszając się w niej coraz gwałtowniej i silniej.
Nie zareagowała.
Objął dłonią jej twarz wbijając palce w policzki i odwrócił jej głowę. Otworzyła oczy. Zobaczyła spocone bydle ze zwycięskim uśmiechem wymalowanym na spękanych ustach. Plunęła mu w twarz, odruchowo.
Odwdzięczył się silnym ciosem w policzek.
- Warto było? - wysyczał dobierając się do jej warg.

Za wszelka cenę próbowała uniknąć "pocałunku". Obrona ust stała się jej celem. Ostatni, nietknięty, intymny fragment ciała miał pozostać nienaruszony. Nawet szanująca się dziwka nie całuje swoich klientów, pozostawiając pocałunek na "specjalną okazję" a ona miała poddać się gwałcicielowi. Nie! Musi zachować choć odrobinę godności. Na szczęście nie musiał bronić się długo. Po chwili miejsce gwałciciele zajął następny. "Mniej wymagający", podniecony oglądaniem rozgrywających się przed nim scen chciał "tylko" zaspokoić swoją zwierzęcą rządzę.
Ilu ich jeszcze było? Dwóch? Trzech? Nie wiedziała, straciła rachubę, była pół przytomna, odcięta od tego, co dzieję się wokół, odcięta od własnego ciała.


Następną rzeczą jaką w pełni zarejestrowała był facet rozcinający krępujące ręce sznury. Opadła na ziemię. Oparta o przewrócony autobus podkuliła nogi i nie przejmując się własna nagością oparła głowę o kolana i rozpłakała się. Płakała bezgłośnie, tak, by nikt tego nie zauważył. Wypłakiwała ból, upokorzenie, własna głupotę, słabość, naiwność. Musiała się wypłakać. Nie była pewna ile czasu spędziła siedząc tak bez ruchu, nie wiedziała czy było to bliższe minucie czy godzinie. Było jednak wystarczające aby wziąć sie w garść. Wstała, ból pulsował w różnych miejscach od skroni po kostkę. Właściwie miała wrażenie, że boli ją każdy centymetr ciała.
Pozbierała swoje ciuchy, ubrała się szybko, pomijając majtki, z których został tylko czarny, koronkowy ochłap i dobrała się do bagażnika autobusu. Alkohol, potrzebowała alkoholu, a zważywszy na ilość toreb znajdujących się w tym gracie coś musiało się znaleźć. Padło na Whisky, nienawidziła jej, ale w tej sytuacji nie ma co wybrzydzać. Łyknęła trochę, wchodziła dobrze. Wzięła głęboki oddech po czym wychyliła jednym haustem porządną porcję i ruszyła w stronę pozostałych pasażerów busa. Miała nieodparta ochotę sprzedać porządnego liścia wszystkim, którzy stchórzyli, którzy przyzwolili na brutalny, zbiorowy gwałt na dwóch - właśnie dwóch... zaczęła zastanawiać się co z tą drugą- niewinnych kobietach.
Gdzie do kurwy nędzy jakakolwiek moralność i ludzkie odruchy?!
Pociągnęła porządnie z butelki.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline