Krople potu spływały po nosie kapiąc na ziemię i buty. Tak intensywnego sprintu, Bazanov nie uprawiał od dawna. Przetarł twarz rękawem i spojrzał po swoich sfatygowanych kompanach. Sam również nie był w szczytowej formie. Poobijany i ogólnie zmaltretowany, wsłuchiwał się w swój dudniący puls. Ostatnie 12 godzin obfitowało w niespodzianki ponad tolerancję kislevity. Miał dosyć tej przeklętej kopalni i wszystkiego co z nią związane.
-"Niech piekło pochłonie Kohlera i jego tajemnice"- pomyślał wściekły. Właściwie zadanie Bazanova skończyło się już dawno. Miał sprowadzić z powrotem do Behemsdorfu drużynę z kopalni. Nie wyszło do końca tak jak by tego chciał lecz cóż począć gdy ciekawość silniejsza jest niż rozsądek.
-Los nam nie sprzyja. Cała ta kopalnia eto przeklęte miejsce i powinno zostać zapomniane. Wracać nie zamierzam w, jej otchłanie i zginąć próżno. Dosyć mi wrażeń na następne kilka lat.- odezwał się wreszcie.
-Do wioski wracać nie mamy po co, bośmy skrewili. Wszystko co posiadam mam przy sobie. Idę ku tamtej dolinie a potem dalej przed siebie. Jeśli ze mną pójść zamierzacie tom rad. Jeśli zaś nadal chęć w was pozostała na przygodę to nie trzymam.- po słowach tych kozak wyprostował się i ruszył wolnym krokiem w kierunku doliny, z dala od kopalni.
__________________ "You have to climb the statue of the demon to be closer to God." |