Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 07:32   #17
Mr.Aru
 
Mr.Aru's Avatar
 
Reputacja: 1 Mr.Aru nie jest za bardzo znanyMr.Aru nie jest za bardzo znanyMr.Aru nie jest za bardzo znanyMr.Aru nie jest za bardzo znanyMr.Aru nie jest za bardzo znanyMr.Aru nie jest za bardzo znanyMr.Aru nie jest za bardzo znany

O ile porucznik Thorne miała wątpliwości czy jej ludzie zabijali już w swoim życiu inne humanoidy, generał Prime bez wątpienia musiał być w wojskowej czołówce. Jego mięśnie wprost rozsadzały czarną koszulę w jaką był ubrany. Wpatrywał się chwilę w swoich ludzi przenikliwym wzrokiem i wreszcie powiedział :
- Jak zapewne, niektórzy poczuli – zaczął ochrypłym głosem i przelotnie zerknął na Jinx. – Zmieniliśmy kurs. Wywołane jest to sygnałem SOS, który przyleciał do nas z uroczego Edenu-23. Jest to duże laboratorium genetyczne kontrolowane przez Weyland-Yutani. Garnizon składa się z 23 marines. To weterani, którzy przeżyli akcję związaną z incydentem 388 – to rzeczywiście mogło budzić podziw. – Dodatkowo cała baza uzbrojona jest w innowacyjny system automatycznej obrony ASO. 155 działek, które rozwalą wszystko co nie jest ludzkie. Ludzi też może rozwalać po przeprogramowaniu. Podstawowy Kompleks Operacyjny. Ma on 7 poziomów. W tym 3 podziemne. Nieopodal jest Zewnętrzny i Wewnętrzny Kompleks Badawczy. Dalej Magazyny i Strefy Mieszkalne : Biała i Czerwona. 3 lotniska, a w tym jedno transportowe. Do tego podziemne LĄDOWISKO AWARYJNE X1. Cały kompleks jest połączony systemem wentylacji, tzw. WYWIETRZNIKÓW. To ogromne, naprawdę ogromne w średnicy tunele ciągnące się po powierzchni całej planety.
Generał jeszcze raz zmierzył wszystkich wzrokiem.
- Tam musi panować chaos. Sygnał SOS nadał z przypadkowego miejsca szeregowy Roger McCain. Zazwyczaj robią to dowódcy. Nie wiadomo niestety co się stało.
Prime uśmiechnął się, widząc malujące się pytania na twarzach ludzi z oddziału. Każde z nich brzmiało inaczej, ale wymagały takiej samej odpowiedzi :
- Nie. To nie ksenomorfy. Na Edenie-23 NIGDY nie było Obcego. Nigdy nawet nie przelatywał tędy statek je wiozący. Podejrzewam, że to jacyś piraci. Wyruszycie tam raczej jako typowy oddział zwiadowczy. Matka nie mogła się połączyć z komputerem na powierzchni planety. Nie ma nawet odczytu ze stacji pogodowej. Musicie wylądować i zabezpieczyć lądowisko 1 by mogły tam wylądować inne statki. Później musicie dostać się do najbliższej Wieży Kontroli Lotów i podpiąć się tam do macierzy podsieci. Macie informatyków. Będąc już w systemie włączycie ASO, przywrócicie zasilanie i odczytacie wiadomości systemu. Powinniśmy już wtedy wiedzieć co jest grane. Niech wtedy dowódca skontaktuje się ze mną. Zapewne będą następne rozkazy. Pamiętajcie, że lecicie tam żeby ocalić ludzkie życia. Pamiętajcie, że my sami wieziemy wiele skrzyń, które są zapieczętowanym ładunkiem o tajnej zawartości. Musimy je jak najszybciej dostarczyć na ziemię. Dodatkowo mamy w komorach hibernacyjnych 40 żołnierzy z LV-500. Są poranieni. Ich też trzeba oddać rodzinom.
Prime spojrzał w jakiś wyimaginowany punkt na suficie, a w jego oczach przez moment zawitała nostalgia.
- Dowodzi pani Thorne. Hierarchia według stopni wojskowych. Macie kilkanaście minut na zebranie sprzętu. Niedługo „Nadzieja” wpadnie na orbitę i polecicie konwertoplanem na powierzchnię planety. Jak przeprowadzicie akcję? To już zależy od waszych pomysłowych dowódców. Ja? Ja tu tylko sprzątam.

***

Baza spowita była gęstą, białą mgłą. Budynki w kształcie fikuśnych wprost wielokątów wbijały się w szarość swymi ostrymi, drapieżnymi kształtami. Stały w mrocznej malignie i ciemności. Potężne reflektory na ścianach zgasły i umarły tej nocy. Podwórze było puste. Zimna płyta lądowiska leżała w spokoju atakowana przez majestat wieży kontrolnej, która wyglądała jakby zaraz miała się przewrócić. Nigdzie nie było żywej duszy. Zalanych czernią korytarzy nie oświetlił żaden blask…Bo strach przecież nie świeci. Chyba, że błyskiem w oczach. Tutaj raczej żadnych nie było. Owe korytarze wiły się jak żyły, skręcające się potwornie w czeluściach Podstawowego Kompleksu Operacyjnego. Nie istniała tu jednak CISZA, tak jak w każdym innym miejscu. Kroki przerodziły się w metalowy jazgot gdzieś w odmętach wywietrzników ciągnących się nieraz kilometr pod ziemią. Pojedynczy wystrzał zburzył harmonię. Potem rozległ się jeszcze skowyt podobny do śmiechu i kolejny odgłos kroku. Szuranie metalu o metal. Jazgot i kolejna fala śmiechu, który istniał wokół jak element krajobrazu. Cień poruszył się za szybą Wieży Kontroli Lotów. Ponure światełko nieba marnie oświetlało konsolę rozdzielczą przy oknie. Jakaś ręka wdrapała się jednak na nią i z uporem wystukiwała na klawiaturze komunikat. Przycisk ENTER i odpowiedź : SEND. Westchnienie ulgi było jednak bezpodstawne. Nawet to słyszało jak gdzieś cicho rozsuwały się gwiezdne grodzie światła…

***

- Generale. Kolejny SOS z Eden-23 – krzyczał pilot jeszcze zanim wpadł z hukiem zdyszany do hangaru.
Oczy Prime’a rozbłysły.
- Jaka treść?
- Sir, to SOS nie ma treści – pilot zatrzymał się w pół kroku.
- Ktoś tam jeszcze dycha – zaczął generał, stopniowo podnosząc głos. – A wy, kosmiczni Marines, lecicie tam żeby wykonać swoją robotę! Pieprzyć kolonistów. Już pewnie są mokrymi plackami na ścianach. Lecicie tam żeby tych jajogłowych stąd wyciągnąć, albo to co z nich zostało! Jeżeli coś się wam stanie to biada tym kurwim synom na planecie! Polecę tam sam i was stąd wyciągnę. Teraz jednak wymagam od was bardzo wiele : Przeżyjcie! Nie wiemy co się tam dzieje, a to dodatkowe utrudnienie. Do dyspozycji macie jeden konwertoplan. Gdybyście znaleźli ocalałych ew. wyślemy pilota z transporterem na pokładzie. Do dzieła panienki!

Nie znał ich. Wiedział, że sobie poradzą lub nie? Nie... Przeczuwał coś? Nic. Ważne jednak było to, że w nich wierzył i był gotów polecieć tam za nimi.
 
__________________
I have bad feelings about this...
Mr.Aru jest offline