Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 13:13   #27
Megg
 
Megg's Avatar
 
Reputacja: 1 Megg nie jest za bardzo znany
Lain przepychała się między uczniami na zatłoczonym korytarzu. "Niech was wszystkich szlag, dyszycie, śmierdzicie i wchodzicie mi w drogę". Stanęła przy szafce i otworzyła ją. Karteczka z wiadomością od razu rzuciła jej się w oczy Uśmiechnęła się lekko do siebie. Przeczytała kilka zdań dość szybko i rozglądnęła się. Błyskawicznie złapała za rękaw przechodzącego obok Kyle'a. - Kyle. - Zaczęła, przybierając nieco znudzony wyraz twarzy, żeby nie zobaczył, że cieszy się na jego widok.
- Hm? -Chłopak wyglądał na nieco zaspanego.
- Robisz coś dziś po południu? I co jest? Nie wyglądasz kwitnąco. - Zmierzyła go wzrokiem szybko cofając rękę, którą wsunęła do kieszeni i przekrzywiła lekko głowę.
-Matematyka. Całki. I nie, nie robie dzis nic po południu. - Uśmiechnął się lekko.
Kiwnęła głową obserwując nad jego ramieniem sunącego korytarzem nauczyciela. - To może pomógłbyś mi wprowadzić w nasz sposób życia tego nowego. Michael. Kojarzysz gościa? - Przeniosła wzrok z powrotem na Kyle'a i zdmuchnęła włosy z oczu.
- Michaela Coolraina? - Otworzył szerzej oczy.
- Taak. Tego nowego. - Powtórzyła i uniosła brwi. - Znasz?
- Nom. Jest spoko, w zasadzie. Mamy sporo zajec razem, jakos sie tak zakumplowalismy. -Powiedział nieco beznamiętnie.
Znów pokiwała głową z miną, jakby chciała powiedzieć: "No taak..." Zamknęła swoją szafkę i wsunęła wiadomość od Michaela do torby. - Dzisiaj o 16:30 przy parku w centrum. Zabierzemy go gdzieś, co? - Popatrzyła uważnie na Kyle'a. - Jarałeś. Beze mnie.
Kyle westchnął.
- Skąd wiesz? I gdzie chcesz go zabrać?
- Znam cię na tyle, żeby odróżnić, kiedy jesteś przed, a kiedy po. - Oparła się o szafkę i z ponurą miną poprawiła torbę na ramieniu. - Myślałam o naszej kwaterze, w piwnicy. Albo do tego opuszczonego domu na zachodnim krańcu Fell's Tomb.
- Kwatera? No nie wiem, chyba ze chcesz go przyłączyć do swojej... kolekcji? - Z ironią w głosie powiedział Kyle. - To chyba nieco zbyt prywatne jak na pierwszy raz. Dom lepszy. Planujesz wziąć coś do picia? Może sok? - Uśmiechnął się łobuzersko.
Zmrużyła lekko oczy na jego słowa, ale pominęła je milczeniem. Wzmianka o soku podciągnęła kąciki jej ust w górę.
- Jasne, marchewkowy dla ciebie i lekko wspomagany dla mnie i Michaela. - Mruknęła. - Mam jeszcze trochę zioła, ciekawe, czy Coolrain ma jaja. A, weź moją brązową bluzę ze sobą, zostawiłam ją u ciebie kilka dni temu. - Ukradkiem rzuciła krótkie spojrzenie na zegarek chłopaka, który szperał w szafce obok.
Było już dosyć późno.
- Marchewka? Błeee. Lepiej truskawka. Albo pszenica. - Kyle uśmiechnął się.
- Wezmę, co się da. - Przytaknęła i klepnęła go w ramię ruszając w kierunku wyjścia ze szkoły. Odwróciła się jeszcze i zasalutowała niedbale, po czym zrobiła unik, żeby nie dostać od Luke'a, który właśnie wyszedł z klasy. Rzucił Kyle'owi niechętne spojrzenie, kiedy Lain zniknęła za drzwiami. Dźwięk dzwonka poniósł się korytarzem nad głowami uczniów. Właśnie zaczynała się lekcja, na której powinna być. No trudno. Są ciekawsze rzeczy.


Szła do domu bez pośpiechu. Rzadko uznawała szybsze tempo, jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Na przykład, gdy była spóźniona na tyle, żeby jeszcze się uratować, ale nie na tyle, by odpuścić dotarcie do celu. Kołysała się lekko w rytm nuconej piosenki.
"And now you steal away
Take him out today
Nice work you did
You’re gonna go far, kid."

„Może zdążę zadzwonić do Clary. I schować towar.” Przemknęło jej przez myśl, gdy na horyzoncie pojawił się zarys radiowozu. Mając w kieszeni kilka ładnych działek trawy, wolała unikać styczności ze stróżami prawa. Prawo miała w głębokim niepoważaniu. Ich zresztą też, ale to jedynie utwierdzało ją w przekonaniu, że lepiej nie wdawać się w bliższe kontakty z szeryfem i jego podwładnymi. Zamknęła za sobą cicho drzwi wejściowe i rzuciła torbę na schody. Po kilku minutach, kiedy w domu rozbrzmiewała już muzyka, okna były pootwierane, a ona zdążyła ukryć trawę w pozornie bezpiecznym miejscu, zajrzała do pustej kuchni. Na lodówce wisiała karteczka.


Wzruszyła ramionami, wiadomo, że matka nie pojechała do babci.
- Jak babcia umrze, mama dalej będzie do niej jeździła na kilka dni, posiedzieć na grobie.- Burknęła do siebie sięgając do lodówki po pieczeń. Przynajmniej przez kilka dni nikt nie będzie jej pilnował. Zacznie budować bombę w salonie i hodować krokodyle w wannie.

Dłubała widelcem w talerzu, kiedy wskazówka zegara leniwie przesunęła się i wskazała piątkę. Dwadzieścia pięć po czwartej. „Pora na mnie.” Zgarnęła do kieszeni wszystko, co było niezbędne, czyli klucze, komórkę, trochę zioła i wyszła z domu.

Trzęsąc się trochę z zimna szła uliczką w kierunku parku. Była w dżinsach i koszulce z krótkim rękawkiem i modliła się, by Kyle nie zapomniał jej bluzy. Widziała już alejkę i kilka ławek, zmrużyła oczy, by rozpoznać, czy siedząca postać to Michael. Po chwili rozpoznała znajome rysy.
- Aye. - Przywitała się krótko i uśmiechnęła nieznacznie.
- Hej. - odpowiedział odwzajemniając jej uśmiech. - Oszalałaś? W taką porę roku wychodzić w krótkim rękawku? - powiedział z oburzeniem gdy spostrzegł, iż dziewczyna cała się trzęsie. - Masz, załóż to. - zdjął z siebie swoją lekką, czarną kurtkę i podał ją dziewczynie.
Rozległ sie odgłos kroków. Po chwili, zza rogu wypadł Kyle, w czerwonej "wiatrówce" i dżinsach. Pod ręką trzymał bluzę Lain.
-Witajcie. Widzę, że jestem spóźniony. To twoja bluza, Lain. - Rzucił jej bluzę i zamilkł. Kyle był człowiekiem kilku słów.
- Oh, dzięki,to miłe, ale... - W tym samym momencie złapała bluzę, którą rzucił jej Kyle i wciągnęła na siebie od razu. Michael tylko spojrzał pytająco na tę dwójkę. - Podobno już się znacie. Postanowiliśmy, że zamiast centrum handlowego i ekskluzywnych lokali pokażemy ci obrzeża miasteczka. One żyją własnym życiem. - Zerknęła na Kyle'a i uśmiechnęła się jednym kącikiem ust do Michaela.
Twarz Kyle'a, jak to często bywało, pozostała bez zmian.
- To zawsze coś... - Powiedział Michael trochę zbity z tropu. Nałożył z powrotem swoją kurtkę i zszedł z ławki. - Z Kylem poznaliśmy się w poniedziałek. Od razu się polubiliśmy, prawda? - powiedział ze śmiechem. - Okej, to prowadźcie. - dodał po chwili.
-Ta. - Kyle ruszył w kierunku obrzeży.
Lain uśmiechnęła się tylko odrobinę złośliwie. Przetestuje nowego, może akurat okaże się sensowny. Ruszyła za Kylem, oglądając się na Coolraina. Wyciągnęła z kieszeni skręta, planując zacząć działanie mające na celu rozluźnienie Michaela, wydawał się spięty. A niepotrzebnie, ona jada tylko prawiczków. Zarechotała do swoich myśli przyspieszając nieco kroku.
Michael spojrzał niechętnie na palącą dziewczynę. Włożył ręce do kieszeni i kurtki i podążył za przewodnikami. Zapowiadało się ciekawe popołudnie...
 
__________________
Jędza i nędza.

Ostatnio edytowane przez Megg : 28-03-2010 o 13:16.
Megg jest offline