Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 16:12   #140
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zrezygnowany Liev Bazanaov nie przeszedł nawet dwudziestu kroków, gdy zobaczył na ścieżynce wiodącej z doliny, samotną postać. Mężczyzna jechał na koniu, najwidoczniej kierując się ku kopalni. Odziany był w ciemny płaszcz, którym okutany był od kolan po szyję. Na głowie miał, głęboko spuszczony na oczy, kapelusz z szerokim rondem.

Bazanov nie czekając aż podróżny go dostrzeże, dał nura w krzaki rosnące po obu stronach ścieżki. Samotnie podróżujący jeździec w tej części kraju, jak gdyby nic zmierzający do opanowanej przez Chaos kopalni, nie był czymś normalnym. Lepiej było skryć się w zaroślach i przeczekać, a dopiero potem ruszyć w dół.

Na ten sam pomysł wpadł Caleb, który przez moment zastanawiał się co robi oddalający się kislevita, a potem dostrzegł powód niepokoju Lva. Zaklął szpetnie i chwyciwszy towarzyszącego mu Tupika za rękaw, pociągnął w kierunku kępy drzew, rosnącej nieopodal. Na pytania halfinga, o co chodzi, zaklął po raz wtóry i gestem nakazał milczenie. Weszli między pnie i przykucnęli za rozłożystym krzakiem, pokrytym białymi kwiatkami i długimi kolcami. Ze swojej kryjówki mieli dobry widok na ścieżkę, wejście do kopalni i leżący kilkanaście metrów dalej, zewłok wywerny.

Po kilku minutach jeździec pojawił się w polu widzenia. Zeskoczył z konia, poprawił płaszcz i kapelusz, otulając się jeszcze szczelniej, przywiązał konia do krzaka i ruszył ku kopalni. Na widok wielkiego gadziego truchła przystanął i zaczął się bacznie rozglądać. Najwidoczniej nic nie zauważył więc podszedł do martwej, okaleczonej bestii i mrucząc coś pod nosem, przyglądał się jej ranom.

Tymczasem od strony kopalni dały się słyszeć kroki i chaotyczna mowa. Z wnętrzności góry wychynęło trzech zwierzoludzi, dzierżących włócznie i topory. Jeden z nich wyraźnie kulał. Zwierzoludzie zatrzymali się zdezorientowani na progu kopalni. W tym momencie dostrzegli zamaskowanego mężczyznę przy zwłokach, unieśli broń i z rykiem pognali w jego kierunku.

Mężczyzna odwrócił się w ich stronę i bez cienia przestrachu podniósł rękę do góry, wypowiadając niezrozumiałe słowo. Bestie zatrzymały się kilka kroków od niego, opuściły broń i zaczęły coś mówić. Mężczyzna gestem uciszył potwory i wskazał na zewłok, potem na kopalnię, z której w tym momencie wychynął kolejny potwór. Mutant o oczach umieszczonych nie w twarzy, ale na wijących się wypustkach i jednej ręce przekształconej w kolczastą narośl. Ten również podszedł do grupy i wdał się w dyskusję.

Stali tak kilka minut, najwyraźniej słuchając zamaskowanego mężczyzny, który na koniec, władczym tonem wydał jakieś polecenia i wskazał bestiom dolinę. Te posłusznie ruszyły we wskazanym kierunku. Sam mężczyzna natomiast podążył do kopalni, we wnętrzu której zniknął.

Pozostali w ukryciu przez kilka minut, czekając co się jeszcze wydarzy, ale nic więcej się nie stało. Cała sytuacja była wielce zagadkowa. Kim był mężczyzna? I gdzie udali się ocaleli z bitwy w kopalni, zwierzoludzie?

- Ej! Liev! Jesteś jeszcze w tych krzakach? - w końcu zakrzyknął krasnolud, wychylając się ze swojej kryjówki i wyciągając za sobą Tupika. - Co robimy? Bo chyba sytuacja się nam nieco wyklarowała?
 
xeper jest offline