Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 17:14   #126
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Skrzadło nieporadnie rozglądało się po polanie. Znużenie proszkiem i ogólne zmęczenie nie pozwalało mu się skupić.
- Nie znajduję ani Uni, ani Alfonsa - zaskrzeczało nawiązując do zadanego niedawno pytania Grau i usiłując sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz ich widziało. Przekręcając się w stronę drzew i zwłok do świadomości skrzadła dotarł przebłysk ostatnich wydarzeń. Dokładnie w tym samym momencie Argo zobaczył leżącego na obrzeżu polany Anioła.
- Tam jest Alu, tam przy drzewach leży, nie rusza się. - odezwało się ponownie, lecz z przejęcia głos nie wydobył się z jego ciała. Skrzadło szybko chwyciło liść z pyłkiem. Zagięło rogi opakowania, by proszek się nie wysypał i już było gotowe podlecieć do przyjaciela.

Mniej więcej w połowie trasy, jego ścieżka przecięła się z nadbiegającą Alayne. Bestia, która jeszcze przed chwilą pożerała ludzi, teraz biegła wprost do nich z pyskiem pełnym niebezpiecznych kłów. Skrzadło stanęło jak wryte.

Strach znakomicie otrzeźwia. W oka mgnieniu Argo opadł przy ziemi. Powietrze zawirowało wokół ognika i nagle na jego miejscu wyrósł drobny krzak paproci. Wchodząc w tej chwili na polanę trudno byłoby rozpoznać skrzadło. Zaprezentowany trik nie mógł zmylić Animadvery, ale wilczyca miała upatrzony inny cel. Kwiat paproci jeszcze przez chwilę sunął po ziemi powolutku jak wyrywany silnym wiatrem, aż w końcu ognik powrócił do swej postaci.

Wciąż przestraszony podleciał do Kimblee. Z liściastego woreczka wysypał odrobinę proszku, który obleciał skrzadło i opadł pod nos anioła. Argo miał nadzieję otrzeźwić tym przyjaciela. Słyszał opowieści o legendarnej wytrzymałości aniołów. Inaczej wprawdzie ją sobie wyobrażał. Według jego wyolbrzymionych przez opowieści wyobrażeń anioł nie mógł nawet upaść pod naporem ciosów, a rany powinny natychmiast się zasklepiać. Zanik tej drugiej właściwości przypisywał oczywiście braku przytomności anioła. Na wszelki wypadek resztę proszku pospał na krwawiące rany.
- Alu musisz się wyleczyć, robi się niebezpiecznie. Lhau już nie panuję nad przywołaną bestią.

Nagle całą uwagę Argo przykuła poskramiająca wilczycę Grau. Argo mylił się najwyraźniej. Sadesyks tylko przywołał bestię, a władzę nad nią wciąż miała Gatti. Z uwagą przysłuchiwał się tłumaczeniom Grau. Trudno mu było je zrozumieć, gdyż wychodziło na to, że Amure wciąż żyje. Kruk mógł mieć więc sporo racji, by próbować podążać jej śladem. Ciekawsze jednak okazało się nadanie imienia bestii.

- To jest Animadver? W opowieściach nie tak one wyglą... - skrzadło głośno wyraziło zdziwienie, lecz szybko ugryzło się w język.

- Jeśli jesteś Salartus, jedną z nas, pomóż nam. Opiekunki wysłały nas na poszukiwania lustra Amandy. Tylko tak możemy uratować naszych braci.
 
Glyph jest offline