Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 17:24   #19
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Ustawiając oddział do odprawy porucznik miał krótką chwilę, aby przyjrzeć się tej nietypowej grupce, w której się znalazł. Coraz bardziej intrygował go fakt, że poza sierżantem Wilanowskim, w którego poczytalność zaczął nieco wątpić, w oddziale były niemal same kobiety. Niemal, gdyż Moreau nie wliczał w swoje rachuby „Blachy”. W każdym bądź razie po raz pierwszy spotykał się z takimi proporcjami w oddziale i miał, co do tego mieszane uczucia. Nie był to jednak czas, ani miejsce na rozważania i rozgryzanie tego tematu. Znając życie i wojskowe procedury najdalej za godzinę będą już frunąć w dropshipie ku powierzchni Eden-23. Jester już wcześniej przyjrzał się pojazdom znajdującym się na pokładzie USS Nadzieja i z zadowoleniem mógł stwierdzić, iż są w całkiem dobrej kondycji. Ryzyko zapłonu tudzież utraty którejkolwiek z części jednostki były raczej minimalne, co od razu zwiększało szansę marines na powrót z misji. Właśnie, marines. Porucznik omiótł wzrokiem drużynę. Na miejscu byli już wszyscy.

-Baczność!- krzyknął i sam przyjął postawę zasadniczą. Następnie wyuczonym ruchem obrócił się, postąpił kilka kroków, ciężko uderzając butami o stalową podłogę, i stanął przed swoim bezpośrednim przełożonym.

-Pani porucznik, podporucznik Jeff Moreau melduje oddział gotowy do odprawy!- powiedział, a następnie zasalutował, sztywno i mechanicznie, zgodnie z regulaminem. Kiedy Thorne przejęła kontrolę Jester stanął w szeregu, zaraz obok tej sierżant z hiszpańskim nazwiskiem, którego wciąż nie mógł sobie przypomnieć.

A potem przemówił on.

Generał Prime.

Jester niewiele słyszał o nim wcześniej. Może nie było, o czym, a może pilot po prostu nie przykładał zbyt wielkiej uwagi do opowieści o bohaterach z drugiego krańca wszechświata. Faktem jednak pozostawało to, iż stojący właśnie przed oddziałem oficer prezentował się niczym stary wyga, z gatunku tych co widzieli w swoim życiu już wszystko. Jeff z doświadczenia wiedział, że tacy ludzie mieli jeden zasadniczy mankament. Traktowali samych siebie jak alfy i omegi w sprawach wojskowych, z miejsca dyskredytując wiedzę i zalety innych. O dziwo Generał okazał się zaprzeczeniem stereotypu. Zwrócił się do drużyny zwięźle i rzeczowo. Z miejsca przedstawił wszystkie najważniejsze informacje oraz swoje wymagania. Wszystko brzmiało prosto, nawet zbyt prosto. Po akcji na Vrolik porucznik zrobił się nieco podejrzliwy, a nawet nieufny. Stąd też słowa Prime’a potraktował z pewnym dystansem. Zwłaszcza zapewnienie, o braku Ksenomorfów na terenie bazy. Rok temu wywiad też był wszystkiego pewien.

Oddział szybko zebrał potrzebne klamoty. Pancerze, broń i cała masa dupereli potrzebnych w walce. Marines zaczęli się już zbierać, gdy stała się rzecz zgoła nieoczekiwana. Niespodziewanie do hangaru wbiegł jeden z pilotów, krzycząc coś o sygnale SOS nadanym właśnie z powierzchni Eden-23. Możliwości były dwie, albo na planecie rzeczywiście ktoś jeszcze żyje, albo napastnicy chcą ściągnąć w pułapkę oddział z Nadziei. Obie możliwości zdawały się tak samo prawdopodobne, co jeszcze bardziej gmatwało obraz misji. Jedyne, co pozostało pewne to, jak wygląda kompleks. O ile w międzyczasie ktoś nie wysadzi go w powietrze. Moreau miał coraz gorsze przeczucia, ale nie dawał tego po sobie poznać. Zdobył się nawet na skwitowanie lekkim uśmieszkiem ostatniego zdania wypowiedzianego przez generała. „Do dzieła panienki, pasuje w naszej sytuacji wręcz idealnie” przemknęło mu przez głowę i wysunął się do przodu.

- Słyszeliście generała! Dupy w troki bando kurew, ładować się na pokład. Czeka nas miła i przyjemna podróż, nie zapomnijcie wysłać kartek do waszych matek. Dalej, dalej! Wilanowski, nie jesteście na żadnej pierdolonej letniej kolonii, więc streszczajcie ruchy!- krzyczał Jester poganiając marines. Z każdą chwilą utwierdzał się w przekonaniu, że lubi tą robotę. I to bardzo. Gdy kolejni żołnierze przebiegali obok, Jeff podszedł do Thorne.

-Pani porucznik- zasalutował, jednak nie tak sztywno jak poprzednio-Chciałbym zamienić słówko. Nie znam pani i nie wiem, jakim dysponuje doświadczeniem. Liczę, że jest na tyle duże byśmy powrócili na Nadzieję wszyscy i to w jednym kawałku. Ze swojej strony mogę zapewnić o pełnym wsparciu, gdyż to na nas dwojgu spoczywa największy ciężar i odpowiedzialność. Już teraz chciałbym przestrzec przed zbytnią wiarą w słowa generała. To placówka Weyland-Yutani, jeśli nie ma tam Obcych to na pewno jest jakieś inne gówno, a opowiastki o piratach wsadziłbym między książki z bajkami dla dzieci-
 
sickboi jest offline