| Ustawiając oddział do odprawy porucznik miał krótką chwilę, aby przyjrzeć się tej nietypowej grupce, w której się znalazł. Coraz bardziej intrygował go fakt, że poza sierżantem Wilanowskim, w którego poczytalność zaczął nieco wątpić, w oddziale były niemal same kobiety. Niemal, gdyż Moreau nie wliczał w swoje rachuby „Blachy”. W każdym bądź razie po raz pierwszy spotykał się z takimi proporcjami w oddziale i miał, co do tego mieszane uczucia. Nie był to jednak czas, ani miejsce na rozważania i rozgryzanie tego tematu. Znając życie i wojskowe procedury najdalej za godzinę będą już frunąć w dropshipie ku powierzchni Eden-23. Jester już wcześniej przyjrzał się pojazdom znajdującym się na pokładzie USS Nadzieja i z zadowoleniem mógł stwierdzić, iż są w całkiem dobrej kondycji. Ryzyko zapłonu tudzież utraty którejkolwiek z części jednostki były raczej minimalne, co od razu zwiększało szansę marines na powrót z misji. Właśnie, marines. Porucznik omiótł wzrokiem drużynę. Na miejscu byli już wszyscy.
-Baczność!- krzyknął i sam przyjął postawę zasadniczą. Następnie wyuczonym ruchem obrócił się, postąpił kilka kroków, ciężko uderzając butami o stalową podłogę, i stanął przed swoim bezpośrednim przełożonym.
-Pani porucznik, podporucznik Jeff Moreau melduje oddział gotowy do odprawy!- powiedział, a następnie zasalutował, sztywno i mechanicznie, zgodnie z regulaminem. Kiedy Thorne przejęła kontrolę Jester stanął w szeregu, zaraz obok tej sierżant z hiszpańskim nazwiskiem, którego wciąż nie mógł sobie przypomnieć.
A potem przemówił on.
Generał Prime.
Jester niewiele słyszał o nim wcześniej. Może nie było, o czym, a może pilot po prostu nie przykładał zbyt wielkiej uwagi do opowieści o bohaterach z drugiego krańca wszechświata. Faktem jednak pozostawało to, iż stojący właśnie przed oddziałem oficer prezentował się niczym stary wyga, z gatunku tych co widzieli w swoim życiu już wszystko. Jeff z doświadczenia wiedział, że tacy ludzie mieli jeden zasadniczy mankament. Traktowali samych siebie jak alfy i omegi w sprawach wojskowych, z miejsca dyskredytując wiedzę i zalety innych. O dziwo Generał okazał się zaprzeczeniem stereotypu. Zwrócił się do drużyny zwięźle i rzeczowo. Z miejsca przedstawił wszystkie najważniejsze informacje oraz swoje wymagania. Wszystko brzmiało prosto, nawet zbyt prosto. Po akcji na Vrolik porucznik zrobił się nieco podejrzliwy, a nawet nieufny. Stąd też słowa Prime’a potraktował z pewnym dystansem. Zwłaszcza zapewnienie, o braku Ksenomorfów na terenie bazy. Rok temu wywiad też był wszystkiego pewien.
Oddział szybko zebrał potrzebne klamoty. Pancerze, broń i cała masa dupereli potrzebnych w walce. Marines zaczęli się już zbierać, gdy stała się rzecz zgoła nieoczekiwana. Niespodziewanie do hangaru wbiegł jeden z pilotów, krzycząc coś o sygnale SOS nadanym właśnie z powierzchni Eden-23. Możliwości były dwie, albo na planecie rzeczywiście ktoś jeszcze żyje, albo napastnicy chcą ściągnąć w pułapkę oddział z Nadziei. Obie możliwości zdawały się tak samo prawdopodobne, co jeszcze bardziej gmatwało obraz misji. Jedyne, co pozostało pewne to, jak wygląda kompleks. O ile w międzyczasie ktoś nie wysadzi go w powietrze. Moreau miał coraz gorsze przeczucia, ale nie dawał tego po sobie poznać. Zdobył się nawet na skwitowanie lekkim uśmieszkiem ostatniego zdania wypowiedzianego przez generała. „Do dzieła panienki, pasuje w naszej sytuacji wręcz idealnie” przemknęło mu przez głowę i wysunął się do przodu.
- Słyszeliście generała! Dupy w troki bando kurew, ładować się na pokład. Czeka nas miła i przyjemna podróż, nie zapomnijcie wysłać kartek do waszych matek. Dalej, dalej! Wilanowski, nie jesteście na żadnej pierdolonej letniej kolonii, więc streszczajcie ruchy!- krzyczał Jester poganiając marines. Z każdą chwilą utwierdzał się w przekonaniu, że lubi tą robotę. I to bardzo. Gdy kolejni żołnierze przebiegali obok, Jeff podszedł do Thorne.
-Pani porucznik- zasalutował, jednak nie tak sztywno jak poprzednio-Chciałbym zamienić słówko. Nie znam pani i nie wiem, jakim dysponuje doświadczeniem. Liczę, że jest na tyle duże byśmy powrócili na Nadzieję wszyscy i to w jednym kawałku. Ze swojej strony mogę zapewnić o pełnym wsparciu, gdyż to na nas dwojgu spoczywa największy ciężar i odpowiedzialność. Już teraz chciałbym przestrzec przed zbytnią wiarą w słowa generała. To placówka Weyland-Yutani, jeśli nie ma tam Obcych to na pewno jest jakieś inne gówno, a opowiastki o piratach wsadziłbym między książki z bajkami dla dzieci- |