Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 17:45   #79
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Sierżant dał znak do odwrotu. Większa cześć załogi odetchnęła z ulgą. Reszta domyśliła się, że to nie koniec. Cała sceneria przypominała fabułę jakiegoś filmu horroru w którym wcale nie chcieli uczestniczyć. To miała być zwykła misja. Polecieć, odebrać dokumenty, zastrzelić tych co im wejdą w drogę. Walczyć z człowiekiem, a nie z bandą monstrów nieznanych cywilizacji ludzkiej. Pomyłka. Nieznanych tej części społeczeństwa która to co dzień rano wstaje, pije kawę i zapieprza osiem godzin na dobę by wyżywić swą rodzinę nie myśląc, że takie paskudztwa rozmnażają się gdzieś w kosmosie używając do tego ludzkich ciał. Pasożyty.
Nie zaczęli jeszcze na dobre odwrotu który to później miał się zmienić w paniczną ucieczkę, gdy nagle Flipper uniósł się w powietrze. I co najmniej nie był jakimś szalonym hindusem co to sztukę lewitacji opanował do perfekcji tylko para czarnych, chudych szponów, przebijając się przez jego barki, podniosła go do góry by tam spotkał się ze śmierdzącą i oślizgłą mordą jednego z tych potworów. Groteskowy uśmiech i zęby potwora przywodziły na myśl nieumarłego z tanich filmów z początków XXI wieku. Ów stwór pokazał język, bynajmniej nie po to by jak dobre zwierzątko polizać kaprala po pysku, lecz po to by przebić się przez jego czaszkę i pokazać się innym po drugiej stronie głowy żołnierza. Bardzo śmieszne. Nie wypuszczając zdobyczy lecz chowając już swoją drugą szczękę na wysięgniku stwór zapiszczał przeciągle i głośno. ów pisk przywodził na myśl wrzask triumfu lub groźby: "Zobaczcie co z nim zrobiłem. Wy będziecie następni!". A wszystko to w przeciągu dwóch uderzeń serca. W trzecim młody Japończyk, krzycząc ze złości, wycelował w niego dwie lufy dobrych i poczciwych MP5. Seria strzałów i obietnice obcego okazały się czcze. Ciało potwora spadło wraz z martwym kapralem na ziemię. Co więcej w świetle wystrzałów widać było takich stworzeń napierających na nich dosłownie kupą.

Strzelanina jaka się rozegrała na pewno przebijała swą efektywnością, chaosem i żniwem trupów wszelakie takie akcje z filmów westernowych i innych matriksów. Co prawda, żaden z żołnierzy nie biegał jak głupi po ścianach czy nie skakał na nieobliczalne wysokości. Za to ich przeciwnik i owszem. W ogólnym młynie jaki powstał, Saiko zarejestrował śmierć ruska, Maxa i paru innych. Marines przemieszczali się w kierunku windy, gdzie zapewne trwała walka z obcymi. Shiro będąc pewnym, że J.D. osłania mu tyły strzelał do nacierających alienów. Przez przypadek w kieszeni otworzył mu się niezablokowany odtwarzacz muzyczny, jednak w szumie strzałów i narastających piskach nikt nie słyszał muzyki która leciała ze słuchawek wiszących u szyi Japończyka.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JoolQUDWq-k[/MEDIA]
Krótka chwila przerwy dała mu do zrozumienia, że coś chyba się zgubili. Byli sami we trójkę - on, J.D. i saper. Wokół pełno oślizgłych jaj i wciąż to nowi przeciwnicy. "Co to oni klonowali się czy co, że ich tak wiele?" Krótka myśl zdołała się przedrzeć do czerwonej od furii świadomości Azjaty. Robiło się naprawdę gorąco. I to wcale nie za sprawą napalmu który to trawił wrogie istoty jak ogień piekielny.
Wciąż strzelając krzyknął starając się przedrzeć przez panujący hałas.
- Uciekamy! Jaja rozwalimy granatami! Szybko! - gdy amunicja z lewego pistoletu maszynowego mu się skończyła, zatknął go za pas i wyciągnął jedną cytrynkę. Prawą bronią starał się wciąż trzymać obcych z daleka. Trupy padały gęsto, ale zasoby wroga zdawały się być nieskończone.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline