Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 21:54   #21
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przeciwnicy nie byli z byle jakiej gminy ulepieni i chociaż szermierze z nich byli marni, to miecz wiedzieli jak trzymać. Spieszyło im się również, gdy natarli na trójkę broniących się ludzi, samą swoją ilością i masą spychając ich do tyłu. Wiedźminka radziła sobie najlepiej, odpierając ataki i odgryzając się krwawo, gdy kolejne ciosy pozostawiały po sobie czerwone smugi. Problem w tym, że przewaga była zbyt duża, by mieć nadzieję, na wygranie tego starcia! Powaliła dwóch, ale zajęło to zbyt dużo czasu! Zerknęła na Marka, który walczył ostatkiem sił. Jeden przeciwnik leżał u jego stóp w kałuży swojej własnej krwi, dwa inni atakowali go z furią. Najemnik krwawił z głębokiej rany na biodrze i utykał wyraźnie, nie mając sił nawet zaatakować. Natarła z furią, zakreślając w powietrzu koło swoim mieczem i zmuszając tamtych do cofnięcia się. Ale było już za późno na cokolwiek. Anzelm siedział pod ścianą, a jego twarz zalana była czerwienią. Chata tuż przy jego ciele płonęła już, ściany zajmowały się błyskawicznie. Warknęła i uderzyła znowu, ale na próżno. Mogła tylko patrzeć, jak bandyci wynoszą swojego rannego, osłaniając się wzajemnie. Wykonali swoje zadanie, dobijanie reszty nie była wliczona w koszty. Uciekli, a Alez jęknął i upadł na jedno kolano. Karczma płonęła i nic już nie mogło jej ocalić. Tamci musieli jeszcze coś rozlać, bowiem płomienie pożerały drewno błyskawicznie. Wiedźminka chwyciła rannego pod ramię i wyprowadziła na zewnątrz. Trzy trupy zostały w środku, trawione przez ogień.

Zanim dobiegli inni ludzie, targając wiadra pełne wody, sprawa była już przesądzona, a Arina gdzieś na uboczu opatrywała biodro Marka. Ostrze weszło głęboko, ale nie przecięło kości, a tylko po niej przejechało. Obyło się też bez przecięcia tętnic ani ważniejszych żył, dlatego można było tylko zdezynfekować, nałożyć prosty opatrunek i zabandażować. Nawet ona potrafiła zrobić to bez większych trudności. Gdy skończyła, mężczyzna złapał ją za dłoń i spojrzał w oczy.
- Dzięki.
Wstał ciężko i musiał chodzić podpierając się na ramieniu wiedźminki. Chata już powoli dogasała, zalewana wiadrami z wodą. Za to od strony lasu dobiegł ich tętent kopyt i w obręb miasteczka wjechało pięciu zbrojnych. Przewodził im największy, z mordą jak z kryminału, nieogoloną i ze szramą przecinającą ją w poprzek. Najpierw podjechali do wójta, który całkiem blady pomagał w gaszeniu zajazdu. Ten wskazał im Arinę i Marka. Gdzieś zawodziła wdowa po Anzelmie. Konni podjechali bliżej.
- Sprawców widzieli? Po ranie wnoszę, że widzieli. Gdzie oni?
Mark przyglądał mu się z bólem.
- A ktoś ty? W las zbiegli.
- Żdźbuch, dziesiętnik w służbie hrabiego Morga. W którą stronę? Może jeszcze dorwiemy skurwysynów!

Wskazali mu, a ten pogonił swoich jeźdźców, którzy szybko zniknęli w lesie. Wątpliwe jednak było, by kogoś znaleźli.

Olaf podszedł do nich dopiero wtedy, gdy zajazd był już tylko dymiącym drewnem. Kręcił głową z niedowierzaniem.
- Toż to aż niemożliwe! Anzelm chłop na schwał, a i wy na pewno miecze nie od parady nosicie! Chodźcie, w karczmie was przenocujem i opatrzym. Tam też opowiecie co dokładniej się stało i dlaczego do cholery spłonęła kolejna chałupa! Ja jestem następny na tej diabelskiej liście, nigdy nie sądziłem, że ten zbój będzie mścił się zza grobu!
Zgrzytnął zębami. Mark jęknął, gdy ruszyli, trzymając się mocno Ariny.
- Cholerny świat. Gdyby nie mieli tylko spalić tego i ubić karczmarza, to i my byśmy historią byli. A i bez ciebie byłoby ciężko. Dobrze, że jesteś. Cholera, robię się sentymentalnym romantykiem. Tfu!
Splunął na ziemię i nic już nie mówił.
 
Sekal jest offline