Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 23:49   #215
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Drużyna wyruszyła w podróż razem z karawaną. Kira, zachęcony swoim poprzednim sukcesem, kontynuował rozmowę z nowym towarzyszem.
- Może opowiesz coś o sobie? W końcu spędzimy ze sobą kilka najbliższych lat jako drużyna i warto by wiedzieć o sobie jak najwięcej.
Dziewczyna mierzyła chłopaka lekko podejrzanym i jakby przestraszonym wzrokiem po chwili odpowiadając:
-Nie pamiętam
- Eee... nie pamiętasz?

-Jakoś rok temu wujostwo znalazło mnie w okolicach wioski. Nie pamiętam niczego co działo się wcześniej.
Chłopak trochę speszył się, zauważając popełnioną gafę. Jego odpowiedź była cicha: - Przepraszam, nie wiedziałem
-Hm? – zareagowała zaskoczona Takizawa - Nie czuję się urażona bo to nie jest jakaś wielka tajemnica. Spytałeś to po prostu Ci odpowiedziałam więc nie rób takiej miny.
-Niby tak... - zawiesił na chwilę głos Kira, ale chyba odnalazł w sobie jakąś wesołą myśl bo uśmiechnął się nieśmiało. - Więc musimy się postarać, żebyś miała jak najwięcej miłych wrażeń z tego okresu spędzonego z nami
Dopiero kiedy te słowa wypłynęły z jego ust zdał sobie sprawę, jak mogły zabrzmieć. W myślach zrugał się za swoje nachalstwo.
-Mhm - dziewczyna wesoło potaknęła głową. Przerwała na chwilę jakby szukając widocznie tematu do zmiany rozmowy.
-Więc Kira-kun Twoją specjalnością jako shinobi jest...
- Taijutsu. Miałem dobrych mistrzów i nadal doskonale się w tej sztuce. Mam jednak nadzieje, nauczyć się także kilku ninjutsu, żeby być kompletny. A Ty, Takizawa-chan? Masz jakieś specjalności i marzenia?
-Taijutsu? Pokazałbyś mi może parę technik? - mimo, że miała na nosie ciemne google można było sobie łatwo wyobrazić jak oczy właśnie zaświeciły się jej oddając głód wiedzy - Co do mnie to w sumie to wszystko po trochu, ale w niczym szczególnie się nie wybijam, ale jeśli musiałabym wybrać to chyba posługiwanie się bronią. Co do marzeń to... hm... hrm... chciałabym kiedyś mieć dużą rodzinę z mnóstwem dzieci.
Tym razem to oczu Kiry zabłysły a on sam zatrzymał się na ułamek sekundy, jakby ta wiadomość go niezwykle zaciekawiła. Dopiero po chwili uświadomił sobie zadane pytanie:
- Jasne, nie ma sprawy. Nie znam jakiś silnych technik, specjalizuje się w stylach ale chętnie bym Ci coś pokazał.
- W takim razie nie mogę się doczekać. Masz jakiś konkretny styl?
-Znam bardzo dobrze 5 stylów zwierzęcych, a teraz mam w planach naukę nowego. Kupiłem nawet potrzebne do tego materiały.
-5 stylów zwierzęcych?
tak. No wiesz: małpa, tygrys, wąż, żurwa, modliszka - przy każdym stylu pokazywał typową postawę i kładł nacisk na to słowo
-Mhm. - zadziwiające jak jeden odgłos może oddać zainteresowanie daną rzeczą - w takim razie nie mogę się już doczekać prezentacji. - lekko się uśmiechnęła.
Oby odbyła się ona przy wieczornym ognisku a nie wcześniej - odparł Kira zadowolony z rozmowy i mrugnął.
- Kira-kun?
- Tak? – Avenja spojrzał na idącą obok dziewczynę i zarzucił ramiona za głowę.
--Co byś powiedział po prezentacji na mały sparring? Bo się, że mogę trochę odstawać od was i chciałabym zobaczyć na czym tak właściwie stoję. - każde słowo padało z nutką niepewności.
Hm... - zastanowił się chwilę - nie mam nic przeciwko małemu sparingowi. Jeżeli sensei pozwoli i pod jego okiem będziemy mogli się sprawdzić.
Starał się zachować stoicki spokój, ale ta wiadomość ucieszyła go tak bardzo, że chętnie by ją uściskał. Doświadczenie z ich pierwszego spotkania powstrzymało go jednak, ale liczył na małe tete-a-tete po zakończonym sparingu.
-W takim razie postanowione. - powiedziała takim tonem jakby była pewna, że sensei nie będzie miał napewno nic przeciwko
- Zgoda. Zobaczymy do czego jesteś zdolna, Takizawa-chan

Po skończonym treningu Avenja zabrał swoje rzeczy i pierwszy udał się z powrotem na polanę. Szedł zamyślony, analizując walkę.
Dziewczyna jest zdolna i ma niesamowitą zdolność. Może być nawet nie do pokonania dla zwykłego tai-usera… ale ja nie jestem zwykły. Mam nadzieje jednak, że nie będę musiał walczyć z nią na poważnie. Sam nie mogę uwierzyć, że odważyłem się jej TO pokazać
Spojrzał w dół i dotknął swojej klatki piersiowej. Rozmyślał o ostatnich dniach i tych nadchodzących. Może uda mu się zbliżyć do niej na tyle by mu zaufała. To wiele dla niego znaczy. Przez moment miał nawet ochotę wrócić do niej, ale po namyśle postanowił jej nie przeszkadzać. Spojrzał na swoje gojące się rany i skręcił głębiej w las. Znalazł drzewo odpowiedniej wielkości i stanął przed nim. Zdjął koszulę i skupił chakrę. Drzewo nadawało się idealnie na jego trening.

Kilka dni od wyruszenia z Konoha Gakure i po sparingu z Chiyoko, przekroczyli granicę kraju piasku. Relacje w ich drużynie były dobre, a trening przynosił nadzwyczajne efekty. Już przyzwyczaili się do dodatkowego ciężaru.
Od kilku dni chłopaka dręczyły koszmary. Budził się często w nocy zlany potem, a w uszach słyszał ten sam krzyk. Stawał się przez to nerwowy i często machinalnie zginał i prostował palce.
Muszę coś z tym koniecznie zrobić bo nie wytrzymał” pomyślał jednego ranka. Tego dnia był tak zmęczony, że nawet nie docierało do niego to co mówił do nich sensei. Całe szczęście, że potrafił się skupić przy nauce nowej techniki, ale zaniedbywał jednocześnie własny trening bo na nic nie miał po tym siły. Jego czujność osłabła. Obudził go dopiero wybuch. Potem wydarzenia nastąpiły po sobie błyskawicznie. Zbiegająca horda banitów, śmierć jego sensei, dziwna czerwonowłosa kobieta i shinobi z Krainy Piasku. Kira nie zareagował na to nie ze strachu. Tak naprawdę toczył cały czas walkę, ale z własnym demonem. I stopniowo ją przegrywał. Ogarnęło go podniecenie i satysfakcja z nadchodzącej walki, mimo że nie będzie zbytnio wymagająca to powinna na jakiś czas wystarczyć. Kobieta znikła zanim się do niej zabrał, zostały zwykłe zbiry. Nie zatracił się jednak. Po prostu się otworzył. Zdjął pieczęć zamkniętą dawno temu. Obudził się!

Uśmiechnął się na słowa dziewczyny. Znowu walczył z towarzyszem za plecami. Nigdy ich nie potrzebował, ale potrafił docenić, że jest ktoś kto tak miał takie samo zamiłowanie do walki co on i z kim mógł rywalizować. Nie wiedział jak było teraz, ale sama świadomość że mogło była odpowiednia. Wystawił pazury, a ręce Takizawy znowu zalśniły elektrycznością. Walczyli niedaleko od siebie. Walczyli jak drużyna. Nie można było jednak nic mówić o większej współpracy, gdyż nie było na nią czasu. Jednak ich połączone umiejętności sprawiły, że szeregi dookoła nich szybko się przerzedziły. Kira uderzeniem w grdykę pozbawił właśnie jednego ze zbirów możliwości oddechu, gdy Chiyoko położyła mu rękę na karku i zmusiła do pochylenia się. Wykonała obrót i wspierając się na chłopaku jak podpórce zdzieliła stopą przeciwnika nadbiegającego z dwuręcznym toporem.
- Jesteśmy kwita – odparł Avenja rozcierając kark. Nikogo dookoła nich nie było, ale nie mogli zlokalizować Saito. – ale następnym razem nie ostrzeż zanim…
Z tyły karawany dobiegły ich krzyki rozpaczy i bólu. Spojrzeli po sobie. Kira zareagował szybciej.
- Ja się tym zajmę, sam! – krzyknął biegnąc już w tamtą stronę – zaopiekuj się ciałem sensei i znajdź Saito!
Biegł najszybciej jak mógł, szanując każdy oddech. Jednocześnie czuł znowu wzrastające podniecenie. Wreszcie będzie walczył sam i będzie mógł użyć pełni możliwości.
"Mam nadzieje, że nie domyśli się kto jej wtedy pomógł"
Myśli chłopaka na chwilę wróciły do dziewczyny, ale wkrótce wyrzucił je z głowy. Musiał być skupiony.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3FktN7abGdM[/MEDIA]
Na końcu karawany znajdowało się jeszcze ośmiu bandytów. Ci nie zaczęli uciekać z resztą. Kilkunastu ochroniarzy leżało martwych tu i ówdzie, a w jednym z wozów siedział kupiec z rodziną. Jeden ze zbirów trzymał małego chłopca za włosy i śmiał się wraz z towarzyszami. Kira zatrzymał się kilkanaście kroków od niego i spokojnym głosem powiedział:
- Puśćcie chłopaka. – ci jednak tylko spojrzeli na niego i roześmiali się.
- Widzieliście. Ten szczyl chce nam rozkazywać. – przemówił olbrzymi drab trzymający dziecko. W jego drugiej ręce znajdował się samurajski miecz. Pozostali zaczęli się śmiać. Zza wozu wyszło kolejnych dwóch. W rękach mieli pałki. Podeszli do stojącego spokojnie Kiry. Śmierdziało od nich alkoholem.
- Myślisz, że będziesz nam rozkazywał, mały? Hę? – zapytał jeden z nich przepitym głosem.
A wała, gnojku! – krzyknął drugi i zamachnął się, celując w głowę. Drewniana pałka nie wytrzymała uderzenia i rozprysła się w drzazgi. Zanim łobuz zorientował się, co zaszło, wbił się już w drewnianą ścianę pojazdu i stracił przytomność. Drugi poczuł na swoim gardle silny uścisk. Uklęknął przed Avenja i z przerażeniem spojrzał w jego chłodną twarz.
- To był błąd – wysyczał chłopak. – Yamagi no mai
Coś przeszyło głowę mężczyzny na wylot, roztrzaskując czaszkę. Szybka śmierć na jaką nie zasłużył, ale Kira nie miał czasu.
- Kurwa, widzieliście co zrobił Makiemu? – zaklął jeden z bandytów i wyszarpnął miecz.
- Bierzcie suczego syna! – krzyknął „herszt”. Ośmiu zbirów ruszyło w jego kierunku. Shinobi puścił martwe ciało i położył ręce na swoich barkach.
Styl śmierci

Kilka chwil potem, dwa niezwykłe bronie dzierżone przez chłopaka były całkowicie zbrukane we krwi. Do stosu ciał dołączyła siódemka bandytów z mnóstwem ran i połamanych kończyn. Herszt patrzył na to z szeroko otwartymi oczami. Zachlapana osoką krew Kiry zwróciła się w jego stronę. Zrobił jeden krok. Porywacz przycisnął silniej chłopca i przyłożył mu miecz do gardła. Pot oblał jego kark:
- Nie zbliżaj się bo poderżnę mu gardło! – powiedział rozdygotanym wzrokiem. Avenja zatrzymał się i spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Bronie upadły na ziemię.
- Tak lepiej – uśmiechnął się oprych. – Teraz odejdę, a ty… co robisz?
Shinobi podniósł do góry dwa palce i skierował je w stronę mężczyzny, celując w głowę.
- Co ty kom… - herszt nie dokończył zdania. Świsnęło i z jego czoła wytrysnęła szkarłatna ciecz, a on sam zwalił się na ziemię bez ducha. Przestraszony chłopiec rozpłakał się i ruszył do matki, szerokim łukiem omijając genina z wioski Konoha. Ten ruszył do herszta i wytarł twarz o jego strój.
Przydała by mi się woda
pomyślał, patrząc na swoje odbicie w zabranym oprychowi mieczu.
- Dziękuje, serdecznie ci dziękuje – dobiegł go głos kupca z wozu. Był rozhisteryzowany ze szczęścia. – Jak ci na imię? Wynagrodzę ci to, że nas uratowałeś. Ile chcesz? Podaj sumę, pieniądze nie grają roli.
Avenja zbliżył się do nich. Nie rozumiał czemu mu to mówią. Czego od niego chcą. Czyżby naprawdę nie wiedzieli… zaraz. Oni nie wiedzieli. Chłopak przez moment poczuł się jakby to przeszłość przemawiała przez niego. Szybko się opamiętał, ale nie było już odwrotu. W rękach nadal dzierżył miecz.
- Moje imię? Avenja Kira – kupiec uśmiechnął się, lecz nagle jego twarz ozdobił grymas bólu, kiedy ostrze miecza przebiło jego płuca. – Mściciel Morderca.
Ciało kupca osunęło się z pojazdu. Dziecko zaczęło płakać głośniej, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Matka starała się je uspokoić, patrząc błagalnie na zbliżającego się shinobi. W jej oczach zalśniły łzy.
- Proszę… nie… - próbowała go wziąć na litość, ale on sam nigdy jej nie doświadczył i sam rzadko okazywał. – Nie… proszę… nie Miho. Nieeeee! – jej krzyk nie zabrzmiał tak głośno jak chciała. Stłumiony przez rękę wojownika, był jej ostatnią wolą. Wkrótce dołączyło do niej dziecko, które tak starała się obronić. Kira upewnił się jeszcze, że nikt go nie widział po czym odłożył broń koło herszta. Spojrzał na pobojowisko.
Tak. To powinno wystarczyć na jakiś czas. „
Tak uspokojony, wrócił do drużyny, gdzie walka już się skończyła.

Kiedy wszystko zostało już załatwione, a ciało ich byłego sensei leżało w prowizorycznym grobie, wyruszyli w podróż. Towarzyszył im shinobi z Sunagakure. Nie przypadł Kirze do gustu. Nie potrzebowali go. Dali by sobie radę nawet sami, był tego pewien. Odczuwał jednak pewnego rodzaju szacunek dla wojownika, gdyż widział go w akcji i podziwiał jego umiejętności. Chętnie by się z nim kiedyś sprawdził. Chciał go nawet zaatakować od razu, ale powstrzymał swoją łakomą duszę, która zawsze chciała więcej i więcej. Na grobem nie miał smutnej twarzy, bardziej coś na kształt melancholii. Pochował już wielu ludzi i ten jeden więcej nie robił mu żadnej różnicy. Żałował tylko, że nie dokończy nauki tej nowej techniki. Jego towarzysze z pewnością przeżyli tę śmierć znacznie gorzej niż on, usprawiedliwiał się tym, że wylał już wiele łez. Udawał że zgrywa twardego i płacze tylko po kątach. O ironio.
Reszta podróży do Suny i z powrotem minęła spokojnie i bez przeszkód. W wolnych chwilach doskonalił poznane podstawy nowej techniki, nadal jednak były to tylko i wyłącznie podstawy. Nie zdjął z siebie obciążnika. Pozwalało mu to nadal hartować ciało i wzmacniać siłę ducha. Nie zawracał sobie głowy tym co będzie, ale myśl na temat ich przyszłości jako shinobi powracała jak natarczywa mucha. Nie mieli sensei, ani doświadczenia. Czy to oznaczało koniec ich wspaniałej przygody? Kira nie mógł w to uwierzyć. Był pewien, że coś się da na to poradzić. Reakcja kwatermistrza w pełni odpowiadała jego myślom. Sam Hokage miał coś zaradzić. Można było odrzucić troski w dal. Pożegnał się ze swoimi towarzyszami i ruszył w swoją stronę.

Wrócił do pustego, samotnego mieszkania. Lekki kurz obrósł meble przez te kilka dni kiedy go nie było, ale Avenja nie zważał na to. Rozpakował swój plecak. Nie dokończona książka wylądowała na łóżko, a reszta rzeczy do szafki. Słońce powoli zachodziło. Nalał ciepłej wody do miski i wyprał dokładnie swój strój. Następnie posprzątał dokładnie całe mieszkanie. Kiedy skończył było już ciemno. Nie było sensu trenować. Usiadł do stołu i znowu zapisał skomplikowane wzory, jakieś szlaczki i słowa. Popatrzył na swoje dzieło i ostrożnie je zwinął. Jutro mieli, tak mu się przynajmniej wydawało, poznać swoją przyszłość. Trzeba było być do tego przygotowanym. Bezpośrednio przed pójściem spać, pomedytował jeszcze z godzinę, gdyż równowaga duszy i siła fizyczna powinny iść w parze dla każdego szanującego się wojownika. W nocy śniła mu się karawana i twarze wszystkich których zabił. Obudził się z uśmiechem.

Spotkał się z drużyną w umówionym miejscu cały w skowronkach, wypoczęty i gotowy do kolejnego ciekawego dnia. Podążył ich śladem, gdyż nie do końca wiedział, gdzie znajduje się Hokage. Po miłej przechadzce dotarli do jego gabinetu. Tam, oprócz niego, czekał na nich jeszcze jeden mężczyzna, chociaż takie stwierdzenie było wątpliwe. Po pierwsze nie był dużo starszy od nich, po drugie twarz miał taką delikatną, że przypominała kobiecą. Kira zmierzył go od stóp do głów z marsową miną po czym przypomniał sobie jakie pierwsze wrażenie wywarł na nich Mamosha-sensei.
Pochopna ocena może być zgubna
Wysłuchał ze spokojem tego co mówił Hokage, potem przemowy już samego Mishimy. Nie dane było mu dojść do słowa, więc starał się jak najwięcej uchwycić i zrozumieć. Kiedy jednak dotarł do sali treningowej struchlał. Spojrzał niechętnie na swoich towarzyszy po czym spokojnym głosem powiedział:
- Przepraszam, Mishima-sensei, ale pierwszy raz widzę taką salę i takie przyrządy. Mógłby sensei opowiedzieć nam jak działają… - nagły przebłysk, pomysł, zmienił końcówkę zdania na bardziej praktyczną - … albo nam pokazać jak wygląda tak „rundka”?.
Spojrzał na mężczyznę badawczo, ciekaw jak zareaguje
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 05-04-2010 o 22:46.
Noraku jest offline