Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2010, 15:30   #211
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Ukłoniła się lekko po odebraniu karteczek z rąk Hyuugi. Poczekała aż pozostali genini odbiorą swoje, po czym ruszyła w kierunku lasu. Dopiero przedzierając się przez zielone korony drzew zerknęła na zapisane na papierze litery. " Problem z ptakami Zadanie jest zadaniem. Nie pytasz młotka jakie gwoździe chce wbijać..."Powtarzała w myślach. Jednak "Opieka nad dziećmi" nie wróżyła dla niej nic dobrego...
Postanowiła zacząć od prostej części jej dzisiejszej pracy. Przez miasto postanowiła przejść spacerując. Dzień był piękny, w dodatku Wioska tętniła już życiem. Przeciskała się pośród hałaśliwego tłumu w jedynie sobie znanym kierunku. W końcu zatrzymała się pod jednym z większych, drewnianych domów na ulicy , tuż przy targu. Zerknęła jeszcze raz na karteczkę.
- To tutaj...- minęła furtkę, podeszła do drzwi i zapukała.
Drzwi otworzyła starsza kobieta w stonowanym kimonie. Miwa natychmiast ukłoniła się kobiecie.
- Konnichiwa, Miwa desu. Przysłano mnie do problemu z ptactwem- jej wypowiedź jak zwykle była bezbarwna. Nie pozwalała w żaden sposób odgadnąć humoru dziewczyny.
- Ym, tak ? Wspaniale , wspaniale ! Chodź za mną. - Starsza pani zaprowadziła Miwe schodami na piętro, następnie przez wielki pokój. Otworzyła w nim przeszklone drzwi, które prowadziły na wielki taras.
- Tutaj się zlatują. I wszystko jest zasrane ! Mój mąż wybudował cały dom sam. TO miało być moje miejsce, miałam tutaj odpoczywać. Ale jak ? Wszystko pokrywają te ... - kobieta wzdrygnęła się mocno.- Po prostu to załatw !- zniknęła gdzieś za drzwiami.
Miwa stanęła na środku tarasu. Ze wszystkich stron otaczały go gałęzie drzew. W tej chwili nigdzie w pobliżu nie widziała żadnego ptaszyska. " Każde zadanie musi być wykonywane sumiennie. Tak jakby zawsze było ważniejsze od poprzedniego, które przyszło ci wykonać..."
Dziewczyna lekko westchnęła, po czym wykonała serię pieczęci.
-Suiton: Mizuame Nabara
Jej klatka piersiowa powiększyła się mocno, po czym z ust dziewczyny wylała się przezroczysta ciecz. Po chwili pokryła ona całą podłogę na tarasie. Miwa stanęła obok drzwi po czym złączyła dłonie w kolejnej pieczęci.
-Henge !- otoczył ją biały dom, z którego wyłonił się stary, wysoki wazon. Przez kolejne minuty dziewczyna oczekiwała w spokoju przybycia "problemów". Stado gołębi zleciało się szybko. Miwe zastanawiało dlaczego upatrzyły sobie właśnie to miejsce. Odpowiedź szybko sama przyszła jej na myśl - miejsce to było całkowicie odcięte od miasta dzięki koronie drzew z ogrodu. Panowała tutaj cisza i spokój. " Zanen ..." Błyskawicznie zwolniła jutsu. Ptaki próbowały poderwać się do lotu, było już na to za późno. Technika suiton na dobre uwięziła je na ziemi. W dłoni dziewczyny pojawiły się senbon, które następnie zaczęła ciskać z wielką precyzją w kierunku unieruchomionych zwierząt.
Zeszła spokojnie po schodach. Właścicielka domu wypadła z jakiegoś pokoju, prosto przed nią.
- I jak ?!
- Problem zniknął na jakiś czas. Jednak aby ptaki na dobre przestały się tam zbierać powinna pani poprosić kogoś o ścięcie drzew w ogrodzie. Może teraz pani posprzątać na górze.
- wygłaszając monolog, nawet na chwile się nie zatrzymała. Wyminęła starszą kobietę , po czym wyszła z domostwa.
Sprawdziła ile pozostało jej czasu

Trening niezwykle ją zmęczył. Przynajmniej jej ciało. Miała ambitny plan, aby po wszystkim udać się jeszcze na polane i w samotności kontynuować naukę techniki zleconej jej przez Ojca. Musiała jednak zmienić swoje plany... Wróciła prosto do domu. Na pytania staruszków z nią mieszkających odpowiadała jedynie skinieniem głowy. Rzuciła się na łóżko..." Nie moge tak po prostu zasnąć o tej porze..."usiadła w pozycji seiza. Postanowiła powtarzać trening kontroli chakry w organizmie , aż ten zwyczajnie nie odmówi jej posłuszeństwa.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 27-03-2010, 18:10   #212
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Wieczorem karawana stanęła i ludzie zaczęli gromadzić się dookoła ognisk. Zrobili tak wszyscy poza Kirą i Takizawą . Za pozwoleniem Sensei udali się na niedaleką polankę by urządzić sparing. Kira odłożył przy drzewie swoje rzeczy i pozostał jedynie w koszuli i spodniach.
- A wiec od czego chciała byś zacząć Chyioko-chan? - zaczął kręcąc młynki barkiem i rozciągając mięśnie. Dziewczyna poprawiła gogle - mimo panującej pory widziała dość dobrze nawet mimo tego małego "utrudnienia" w postaci braku słońca. Zrobiła kilka przysiadów i zaczęła robić skłony próbując przy tym wyciągnąć jak najdalej ramiona. Było jej ciężko się poruszać, ale próbowała ukryć ten fakt. Co prawda zdążyła się przyzwyczaić do nowej wagi wynikającej z pieczęci nauczyciela a nawet dołożyła kilka ciężarków do swoich odważników. Niemniej jednak szybkie i gwałtowne ruchy wymagały od niej dużego wysiłku. Uroki treningu 24/7. Po chwili przyjęła pozycję bojową - nogi w lekkim rozkroku i kolana odrobinę przykucnięte. Jedną dłoń trzymała otwartą i wyprostowaną a drugą - zaciśniętą - blisko swego boku.
-Pokaż mi coś co zwali mnie z nóg. - zażartowała świadoma dwuznaczności tej wypowiedzi w tej konkretnej sytuacji. Kira gwizdnął podziwiając pozycję dziewczyny. Odchylił się w lewo i w prawo dostrzegając małe, trywialne błędy w postawie, bez konsekwencji dla jej zdolności bojowych.
-Cóż, nie chciałem być dla Ciebie zbyt ostry na początku, ale skoro o to prosisz. - Pokłonił się jej, po czym błyskawicznie wystartował do przodu. Przy pomocy rąk odbił się od ziemi i wykonał śrubę w powietrzu, lądując tuż przed dziewczyną. Był może cal przed jej zaskoczoną twarz, z rękoma rozstawionymi szeroko, gotowymi do obrony.
- Z tej pozycji mógłbym nie tyle zwalić cię z nóg, ale zrobić wszystko... - zastanowił się przez chwilę. - No prawie wszystko co chce. - wyszeptał jej pogodnie.
Hmp… -burknęła oburzona. W momencie kiedy pojawił się przed nią Kira dłonie dziewczyny rozbłysły od pojawiających się co chwila wokół nich wyładowań elektrycznych. Chłopak kontynuował swoje akrobacje. Znowu skupił chakrę i przeskoczył nad Takizawą, cały czas na nią patrząc. Wylądował na równych nogach, odwrócony do niej plecami.
- Pokaż na co cię stać, masz teraz możliwość ataku. Jeżeli mam cię czegoś nauczyć to muszę poznać twój styl, żeby wiedzieć od czego zacząć. - Fioletowo-oka bardzo chciała spełnić tę prośbę, ale duma jej nie pozwalała powiedzieć, że nie za bardzo ma możliwość jak… niemniej musiała zareagować. Zwiększyła przepływ chakry w ciele czując się trochę lżej. Przynajmniej wystarczająco by na czas tej małej potyczki biegać.
-Skoro tak bardzo prosisz… - odpowiedziała słodkim głosikiem. To co zrobiła potem nie było jednak już takie słodkie. Obróciła się szybko prostując w czasie ruchu nogę, która zmierzała teraz prosto w głowę odwróconego do niej kolegi. Zblokował uderzenie swoją ręką i położył drugą dłoń na piszczelu dziewczyny. Jednocześnie wykonał obrotu, a jego noga zatoczyła łuk po ziemi, szorując po niej z chrzęstem i podcinając jedyne oparcie Takizawy. Kiedy ta leżała na ziemi puścił jej nogę i podał jej rękę, żeby wstała. Ta chwyciła jego dłoń, ale kiedy była w pół pozycji stojącej szarpnęła za nią sama lecąc przy tym na ziemię - znowu. Skuliła kolana do pozycji embrionalnej i w odpowiedniej chwili wyprostowała nogi kopiąc nimi prosto w brzuch lecącego na nią Kirę. Ten brał oczywiście pod uwagę taką sytuację, ale wydawała mu się ona tak nieprawdopodobna, że nie przygotował żadnej obrony. To on chciał nauczyć Chyioko, że nie ufa się przeciwnikowi w walce. Najwyraźniej już to wiedziała. Siła ciosu odrzuciła go do tyłu. Wstał powoli i otrzepał swój strój.
- Widzę, że tę lekcje już znasz. W takim razie czas na coś o czym już Ci mówiłem. Styl tygrysa - powiedział mocnym głosem Kira i stanął w pozycji. Dłonie złożył, jakby miał szpony. Lekko ugioł kolana i przeniósł ciężar na nogę tylną. Lewą rękę trzymał tuż przed twarzą, a prawą równolegle i trochę niżej. Nie mógł tego wiedzieć, ale dziewczyna w tym momencie skupiła na nim całą uwagę starając się zrozumieć naturę jego ruchów - zarówno silne strony jak i słabości.
-Teraz ty atakuj.
Dziewczyna zaszarżowała. Mimo, że Kira znajdował się coraz bliżej nie zdawała się zwalniać ani trochę. Wybiła się w powietrze w ostatniej chwili znajdując się tuż nad nim. Między palcami trzymała kunai, które leciały teraz w stronę genina. Był to dość standardowy jak na shinobi manewr. Sześć noży leciało w stronę skupionego chłopaka. Nadszedł czas na poważniejszą walkę. Przetoczył się na bok kilka razy unikając niebezpiecznej broni, która wbijała się w ziemię tuż obok niego. Jeden drasnął mu nogę, a drugi bok. Krew zagotowała się w nim. Ruszył, niezwykle szybko jak na ogranicznik, do miejsca w które spadała dziewczyna. Pojawił się przy niej i wyprowadził kilka szybkich uderzeń będąc w odległości łokcia od niej. Z dziesięć ciosów znalazło swój cel na jej torsie i kończynach. Nie uderzał pięściami tylko rozstawionymi palcami, ale siła była podobna. Ostatni cios wyprowadził od dołu w podbródek i zatrzymał go w ostatniej chwili, paznokciami chacząc o skórę na jej szyi. Stał tak przez moment dysząc ciężko. Z jego twarzy zniknął ten miły wyraz. Pozostało zacięcie i coś... przerażającego. Powoli uspokajał się. Spojrzał na swoją lewą rękę, która odruchowo powstrzymała atak, a potem w twarz dziewczyny. Odwrócił się błyskawicznie i odszedł parę kroków. Patrząc w ziemię, powiedział…
- Przepraszam. Dałem się ponieść. Jeżeli nie chce kontynuować sparingu to zrozumiem. - Jego pięści zacisnęły się, aż chrupnęły mu stawy.
Dziewczyna tylko się podniosła i otrzepała z się pyłu. Mimo, że dostała właśnie całą serię ciosów trzymała się bardzo dobrze. Nie wyglądała też na przestraszoną ani tym bardziej przestraszoną. Mało tego… sprawiała wrażenie zadowolonej.
-Przepraszam. Chyba Cię nie doceniłam. - przyjęła pozycję bojową - Kira-kun. To jest sparing. Miałeś pokazać mi swój styl walki a ja swój Tobie byśmy mogli lepiej zgrać się w walce z wrogiem. Jeśli chcesz podejść do tego jak do prawdziwej walki nie mam nic przeciwko, ale nie mogę wtedy zagwarantować Twojego bezpieczeństwa. - w sposobie w jaki to powiedziała było coś co wyglądało jakby się była pewna, że może zrobić chłopakowi krzywdę mimo, że do tej pory głównie to jej się oberwało. Ten spojrzał na swoje poparzone ręce, po czym na Chyioko. W jego oczach widać było smutek.
-Nie chcę ci zrobić krzywdy... na pewno tego chcesz? - Dziewczyna wyjęła z kieszenie jedno yoyo i włożyła je do lewej dłoni.
-Jasne. Jeśli uznam, że przesadzasz to użyję tego - zerknęła na yoyo - a teraz kontynuujmy. - Brwi Kiri uniosły się w geście zdziwienia widząc tę dziecięcą zabawkę, ale nie miał zamiaru tego komentować. Podszedł do drzewa, przy którym zostawił swoje rzeczy i powiesił tam swoją koszulę
- Ma ona dla mnie wielką wartość, mam nadzieje, że nie będzie ci przeszkadzać jak będę walczył półnagi. - dodał odwracając się znowu w jej kierunku z zacięciem na twarzy. Jego ciało było zadbane i nosiło oznaki długo trwałego treningu. Znajdowało się na nim jednak coś jeszcze. Biała ozdoba o wyglądzie białego kwiatu, znajdująca się centralnie na środku jego klatki piersiowej. Chłopak podskoczył parę razy, jakby poczuł się swobodniej i zaczął iść w kierunku Takizawy. Jego palce zginały się i prostowały miarowo.


Dziewczyna zacisnęła mocniej wolną pięść. Pojawiły się ponownie wyładowania energii, które rozświetliły obszar wokół niej. Ładunek robił się stopniowo coraz większy aż w końcu objął całe prawe ramię. Zaszarżowała i kiedy dobiegła do Kiry wykonała cios w prawy bok. Z punktu widzenia Kiry atak wyglądał pewnie jakby był pełen wad i luk, które łatwo wykorzystać. Z łatwością przyjął pozycję obronną i zablokował cios. A przynajmniej tak myślał. Uświadomił go dopiero ból kiedy ładunek elektryczny przeszył jego lewy bok gdzie stała Takizawa, która odskoczyła na bezpieczną w miarę odległość. Avenja nie wiedział co się dzieje. Lewy bok piekł niemiłosiernie i stracił w nim czucie, ale nie było to jeszcze coś co przeszkodziło by mu w walce. Skupił się na postaci swojej sparing partnerki i starał się wyczytywać w jej ruchach jakieś nieprawidłowości. Takowych jednak nie było.
- Genjutsu, hę? - zapytał układając przed sobą ręką znak tygrysa. Paraliż nie ustępował. Kira ruszył do ataku. Biegł trochę niezręcznie jak na niego, ale chciał tylko zbliżyć się na odległość ciosu. Dziewczyna stała niewzruszona i czekała na atak. Avenja wyskoczył do góry i znalazł się na linii promieni słonecznych. Wzrok Takizawy powędrował za nim, jego postać lekko rozmazała się, ale widziała go na tyle dokładnie by odpowiednio zareagować. Złożyła ręce nad głową. Stopa chłopaka wylądowała na jej przegubie. Znowu stali niebezpiecznie blisko siebie. Chyioko odskoczyła do tyłu, ale Kira ruszył za nią. Zrobił szeroki krok lewą nogą, a następnie prawa, poruszając się jak żuraw. Podniósł do góry mniej władną lewą stopę i kopnął, a właściwie popchnął dziewczynę do tyłu. Stojąc cały czas na prawej nodze ręce ułożył za piętnaście trzecia i uśmiechnął się.
-Styl żurawia. Dla wysokich i dla tych, który nie mają pełnej kontroli nad swoim ciałem. - Wykonał szerokie gesty i zamienił miejscami swoje ręce. Było teraz wpół do pierwszej. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko śledząc uważnie każdy ruch przeciwnika. Każdy nawet najmniejszy szczegół. Do tej pory była zadowolona. Podbiegła do Kiry i wymierzyła cios w twarz, który został łatwo zablokowany. W momencie w których jednak ich ciała się zetknęły wyładowanie elektryczne przeszło przez całe ramię wojownika powodując efekt trzęsącej się dłoni, która nie do końca robiła już co chciał jej właściciel. Chiyoko odskoczyła znowu do tyłu wykonując w powietrzu salto. Atakowała i i wycofywała się za każdym razem zachowując maksymalną a wręcz przesadną ostrożność. Jednak chłopak widząc efekt ciosu przeciwniczki, zmienił taktykę. Przestał blokować ciosy. Wykonując obszerne, niemalże długo dystansowe ataki starał się trzymać ją na dystans. Zdolność dziewczyny należała do typów... irytujących. Płynie przeszedł w styl żmiji i był cały czas w ruchu. Ręce ułożył w daszek. Uderzając w jej pięści z boku, albo od dołu sprawiał, że ciosy mijały go. Musiał to robić szybko, gdyż Takizawa mogła przenosić ładunek w każde miejsce na jej ciele. Raz zrobił to za wolno i na chwilę jego ręką oklapła i musiał walczyć jedną. Wtedy to wykonał coś co podchodzi pod klasyfikację niemożliwych. Ominął prostu wymierzony w jego tułów i wygiął się nad ręką w literę "n". Nogę położył na jej ramieniu i swoim ciężarem przydusił ją do ziemi. Dziewczyna poczuła jak jego łokieć silnie wbija się w jej bok powodując ból na obszarze całych pleców. Następnie przeturlał się na nią. Stopami owinął jej prawą rękę, prawy łokieć położył jej na plecach a lewą dłoń na barku.
- Jesteś w przegranej pozycji, lepiej się poddać.
-Poddawać się można tylko jest jest się na przegranej pozycji Kira-kun - powiedziała słodko i wyzwoliła ładunek elektryczny duże potężniejszy niż te wcześniejsze. W zasadzie to trochę przesadziła, ale uznała, że za to uderzenie łokciem należy się chłopakowi nauczka. Elektryczność przeszyła całe ciało genina powodując zwiotczenie wszystkich mięśni i kompletny paraliż ciała. Włosy genina dosłownie zjeżyły mu się na głowie co wyglądało dla niej lekko komicznie podobnie jak wyraz jego twarzy. Krzyknął głośno wyraźnie odczuwając ból. Nie było w tym nic dziwnego, ale na ramieniu Takizawy nie stąd ni zowąd pojawiła się lekka rana cięta. Jej przypuszczenia odnośnie niektórych nieukształtowanych zdolnościach genina zaczęły się potwierdzać. Geninka zrzuciła ruchowo niesprawnego kolegę z siebie po czym przykucnęła trochę dalej.
-Za parę minut odzyskasz czucie w ciele. - powiedziała jakby się chciała jakoś usprawiedliwić z doprowadzenia chłopaka do takiego stanu. Avenja szybko się podniósł, po około 2 minutach. Otrzepał swoje spodnie i roztarł odrętwiałe mięśnie. Zauważył zdziwioną twarz Chyioko i odparł.
- Zdziwiona? Od urodzenia miałem znacznie lepszą regenerację od innych. Zobacz. - pokazał dłonie, które po ataku tygrysa były poparzone, a teraz wyglądały jakby nic się nie zdarzyło.
-To była dobra walka. Wiem od czego będziemy mogli zacząć, jeżeli kiedyś oczywiście będziesz chcieć. Musisz się jednak nauczyć, kiedy się poddać. Przykro mi to powiedzieć, ale po twoim ataku miała byś bardzo małe szanse na wygraną, ale i tak jestem pełen podziwu wobec twoich zdolności. -dziewczyna chciała mu przypomnieć, że przez te dwie minuty mogłaby mu poderżnąć gardło jakieś 120 razy gdyby była prawdziwym wrogiem, ale postanowiła trzymać język za zębami. Kira wrócił do obozowiska a Chiyoko ruszyła na zwiad okolicy i korzystając z chwili samotności oddała się treningowi.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ID6-lHwzwuU[/MEDIA]

Na widok śmierci sensei dziewczyna nie zareagowała. To wszystko stało się tak szybko i było tak nieprawdopodobne, że chyba nie do końca uwierzyła w to co widzi. Mimo, że wyczuwała w jego ciele kompletny brak czakry - co było równoznaczne ze zgonem - mówiła sobie, że „tylko stracił przytomność”. Ta myśl pozwoliła jej zachować jako takie resztki samokontroli. Chiyoko wyjęła szybko kilka kunai z bocznej kieszeni. Na jednym z nich pojawiły się wyładowania elektryczne. Rzuciła w nim w jednego z bandytów i mimo, że broń tylko go drasnęła zbir padł na ziemię nieprzytomny porażony przez nagromadzony w broni ładunek.
-Kira-kun jakieś pomysły? - spojrzała na liczbę swoich kunai a potem na przeciwników a raczej to ilu ich było. Nie była urodzonym matematykiem, ale potrafiła stwierdzić, że ma zdecydowanie za mało broni a po yoyo nie chciała sięgać. Zwłaszcza w towarzystwie tego shinobiego z Suna-Gakure kimkolwiek on by nie był.
- Kilka i wszystkie równie ryzykowne. - odpowiedział chłopak występując kilka kroków przed dziewczynę. - Musimy oszczędzać chakrę i walczyć wspólnie. - Przez głowę przemknął mu obciążający znak, ale odrzucił ten pomysł. To miał być trening. Odpiął nerkę, która mu tylko przeszkadzała i odłożył plecak. Spokojnie czekał aż dobiegną do niego pierwsi przeciwnicy. Odwrócił się do Takizawy i pokazał jej wyciągnięty kciuk.
- Tylko nie zrób czegoś głupiego.
- Ej! To miał być mój tekst.
- odpowiedziała udając naburmuszoną "ładując" przy okazji kolejne kunai. Uśmiechnął się do dziewczyny. Czuł to dziwne uczucie co zawsze kiedy z kimś walczył ramię w ramię. Pewnego rodzaju jedność i oparcie, ale równocześnie ciężar opieki. Dawało mu to siłę, ale trochę ograniczało. Takie jest jednak życie geninów. Za swoimi plecami usłyszał krzyk napastnika. Odwrócił się błyskawicznie. Z jego twarzy zniknęła pogoda, a został tylko ten nienaturalny gniew i powaga. Przeciwnik atakował go z jakąś toporną bronią imitującą miecz. Miała mu dać przewagę. Głupota. Kira lewą ręką zblokował cios w nadgarstku i otwartą dłonią prawej złamał mężczyźnie rękę w łokciu. Pomógł mu w tym sam ciężar dłoni. Kopniak w twarz zakończył sprawę. Nadbiegali jednak pozostali. Avenja ruszył im na spotkanie. Zaczął jak zawsze, od tygrysa. Jego dłonie rozmazywały się w oczach. Grupy kolejny banitów nie nadążały za nimi a on znaczył ich wszystkich swoimi ciosami. Niektórzy się podnosili, inni nie. Chciał skupić na sobie uwagę jak największej ilości i powstrzymać jak najwięcej zanim dotrą do Chyioko, wiedział że nie powstrzyma wszystkich. Atakował w różne strony, a sam otrzymał tylko kilka niegroźnych uderzeń. Zmienił taktykę. Przeszedł w styl małpy i wtedy nikt nie mógł mu już dorównać. Skakał, wykonywał fikołki przewracał się i okręcał, atakując z różnych stron. Jego ruchy były nie do przewidzenia. Potrafił doskoczyć do przeciwnika z lewej strony, przeturlać się tuż przed nim i w ostatniej chwili złamać mu prawą nogę. Był cały czas w ruchu i wkrótce nieźle się spocił. Dookoła niego zostało tylko czterech przeciwników. Sześciu pozostały leżało bez ruchu. Otoczyli go. Beznadziejna taktyka. Avenja zaczął oddychać ciężej, pozorując zmęczenie, jednocześnie rzucił okiem by zobaczyć jak sobie radziła Chiyoko. Dziewczynie o dziwo szło zaskakująco dobrze w walce w zwarciu czego Kira raczej się chyba nie spodziewał po wczorajszym sparingu. Uchylała się przed ciosami przeciwników wykonując tak niewielkie ruchy, że te mijały ją dosłownie o milimetry. Atakowało ją kilka osób naraz, ale dziewczyna dzielnie unikała ataków rażąc prądem kolejnych do oponentów wyrzucając ich tym samym z gry na jakiś czas. Robiła małe kroki wyginając się przy tym jak jakiś wąż. Kira ku swemu zdziwieniu rozpoznał w kilku jej ruchach styl żmiji. Teraz jak skojarzył jej ruchy dostrzegł, że nie był to do końca styl walki jaki on sam stosował tylko jakby kilka wyselekcjonowanych ruchów mających zwiększyć mobilność i obronę. Jeden z bandytów zaszedł dziewczynę od tyłu i nawet dziwna nowa gibkość nie pozwoliłaby jej uniknąć poważnych obrażeń przy zderzeniu z dwumetrowym mieczem. Usłyszała dziwny świst i przeciwnik nagle ni stąd ni zowąd padł trupem. Spojrzała zaskoczona na Kirę jakby chciała się spytać czy to jego sprawka, ale musiała szybko wrócić do dalszej walki otoczona przez nieprzyjaciół. Ten tylko wzruszył ramionami i sam skupił się na swojej grupie. Szykowali się do ataku. Wydaje, się że otoczenie to cudowna taktyka, bo przecież nie da rady uniknąć wszystkich ataków naraz. Ale ta taktyka ma dwie znaczące wady. Primo nie powinna być używana przeciwko stylowi Małpy o czym bandyci nie wiedzieli, secundo nigdy nie zaatakują w tym samym momencie więc nie ma ona najmniejszego sensu. Kiedy rzucili się na Avenje, ten wyskoczył w powietrze i robiąc motylka, zdzielił każdego z nich jednym ciosem, który dopełnił czarę na dzisiaj i pozbawił ich przytomności.
- Cieniasy - powiedział i na dodatek kopnął jednego w brzuch. Nie miał jednak czas na odpoczynek. Zbliżali się kolejny a obok jego towarzyszki zgromadziła się już całkiem spora grupa i to mimo jej zdolności. Ruszył w jej stronę. Była odwrócona do niego bokiem, więc nie widziała, że biegnie. Zaatakowała go wysokim kopnięciem. W ostatniej chwili Kira przetoczył się pod atakiem i ciosem Buddy powalił olbrzyma, który chciał ściąć głowę dziewczynie. Oparł się o jej plecy i wysapał:
- Było blisko. Nieźle sobie radzisz.
-Komplementy zachowaj sobie na później.
- odparła uderzając jednego z bandytów prosto w twarz.
 
__________________
"The good people sleep much better at night than the bad people. Of course, the bad people enjoy the waking hours much more."
-Woody Allen

Ostatnio edytowane przez Famir : 27-03-2010 o 18:21.
Famir jest offline  
Stary 28-03-2010, 12:43   #213
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Drużyna 3:

Dzięki pomocy trójki geninów z Konohy oraz shinobi z Suna-gakure bandyci zostali rozgromieni. Ci, którzy nie leżeli na piasku uciekali w popłochu. Obrońcy jednak nie udali się w pogoń za nimi, lecz zajęli się opatrywaniem rannych. A tych było sporo. Kilku kupców, którzy nie uciekli, ale zostali by pomóc w obronie karawany dyszało teraz ciężko. Ci, którzy wcześniej uciekli na tył karawany wracali. Nie było nikogo, kto nie doznałby chociażby powierzchownych ran. Opatrzeni już wojownicy zdecydowali się eskortować karawanę do końca. Od Ukrytego Piasku dzielił tylko jeden dzień podróży. Genini z Konohy zabrali ciało swego mistrza i zrobili dla niego grób w piasku, obok którego wbili włócznię porzuconą przez któregoś bandytę i powiesili na niej opaskę z Konohy...

Do Konohy dotarliście z inną karawaną. Zajęło wam to w sumie trzy dni. Przez cały czas odczuwaliście żal i niepokój po utracie sensei'a. Wasza przyszłość jako shinobi stanęła pod znakiem zapytania. Przygnębieni ruszyliście do kwatermistrza, gdzie zdaliście raport z wykonanej misji oraz powiedzieliście o śmierci Jounina. Zszokowany mężczyzna kazał wam poczekać i wybiegł ze swojego stanowiska. Wrócił po długiej chwili.
- Hokage-sama pragnie abyście pojutrze rano udali się do jego siedziby. To pilne.


Hikaru:

Przez kilka ostatnich dni, gdziekolwiek się nie udałeś, ktoś za tobą podążał. Oczywiście nie uszło to twojej uwadze, lecz jakiekolwiek próby odkrycia tożsamości szpiega spełzły na niczym. Pewnego dnia zostałeś wezwany przed obliczę Hokage.
- Hikaru-san. - zaczął łagodnie. Zginął Jounin opiekujący się jedną z drużyn młodych geninów. Jego śmierć jest stratą dla nas wszystkich, aczkolwiek trzeba trzeźwo patrzeć na rzeczywistość. Chcę, abyś zaopiekował się tymi młodzieńcami...

Pojutrze rano miałeś się stawić przed jego gabinetem.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 28-03-2010, 13:51   #214
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
- Gratulacje, za oficjalne przyjęcie do wioski i za pierwszych geninów.

- Dzięki, Kurou. To jedyny powód dla którego tu jesteśmy? – Hikaru rozejrzał się po pomieszczeniu, była to jedna z paru knajp w Konohagakure, z tym że jako jedyna w tej chwili odpowiadała budżetowi zarówno Mishimie, jak i jego przyjacielowi. – Słyszałem, że ta... jak jej było? Misaki? Nieźle oplatała sobie Ciebie wokół palca? Hah, znaczy... Nie wiem wszystkiego, byłem trochę poza wioską ale słyszy się to... i owo... Szczególnie owo.
- Ta... Ale gdybyś widział jej front, nie dziwiłbyś się mi wówczas tak bardzo, Shima-kun. – Kurou uśmiechnął się zawadiacko, wypijając nieco sake. – I mam na myśli *naprawdę* niezły front...
- Oh, nie wątpię, zawsze byłeś nieco wybredny. – zaśmiał się, kręcąc lekkie młynki swym ochoko, jego wzrok jednak błądził pomiędzy przechadzającymi się w te i z powrotem kelnerkami.
- Nie tak, jak ty, przyjacielu! – Kurou w wyglądzie był niemalże całkowitym przeciwieństwem siedzącego przed nim Hiakru. Był wysoki, ale nie chudy, lecz postawny, o silnym karku i mocno zarysowanej, uproszonej trzydniowym zarostem, szczęce. Jednak starczyło jedno spojrzenie na tą dwójkę by wiedzieć, że siedzi naprzeciw sobie parę dobrych, a nawet, jak na ich młody wiek, starych przyjaciół.- Ehh, prawda taka, że ta dziewczyna zaczyna mnie już powoli męczyć... Jest ładna, to fakt, ale rozumu sporo jej poskąpili... Czasem myślę, że inteligentniejszą rozmowę przeprowadziłbym z krzakiem, niż z nią.

Mishima zaśmiał się cicho, mocząc usta w alkoholu. Był on człowiekiem niezwykle ekonomicznym, jedną butelkę potrafił sączyć przez cały wieczór, jednocześnie bawiąc się na poziomie z tymi, którzy opróżniali je dużo, dużo szybciej. Dwójka jouninów przesiedziała w knajpie niemalże pół wieczora, nie spieszyli się nigdzie, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

- Brunetka jest niezła... – mruknął Kurou.
- Nie przeczę.
- Oi, powołując się na męskie prawo, widziałem ją pierwszy i nawet jeśli jesteś moim najlepszym przyjacielem, wal się.
- Tak? To patrz.
– szybko dopijając resztę swego sake, Hikaru wstał od stołu i nim Kurou zdążył zareagować, podszedł do brązowowłosej dziewczyny. Nie rozmawiał z nią za długo, jednak jakimś dziwnym trafem większość dziewcząt nader szybko ulegało jego czarowi. Wystarczyło dziesięć minut, a on swobodnie już obejmował dziewczynę w jej talii.
- Nienawidzę Cię. – odpowiedział Kurou jednak ani ton jego głosu, ani uśmiech na twarzy nie wskazywał na to, by w jakikolwiek sposób był urażony całą tą sytuacją.- Oh, skoro wiesz, że mieszkam teraz z Misaki, pewnie domyślasz się tez, że przez najbliższy czas nie będziesz mógł sprowadzać swoich...przyjaciółek, do mojego mieszkania?

- Myślę, że jakoś to przeżyję...
– odpowiedział spokojnie, odmachując mu już tylko, gdy Kurou opuszczał lokal.

* * *

Gdy tylko genini weszli do gabinetu, on już tam był, siedział na jednym z krzeseł, najwyraźniej wcześniej rozmawiając o czymś z Kage wioski. Na dźwięk zamykanych drzwi wstał jednak i odwrócił się w ich stronę . Chcąc nie chcąc podświadomie zapewne porównywali go do swego poprzedniego senseia, Mamoshy, a w porównaniu tym, młody Mishima wypadał dość...słabo. Był to chłopak młodziutki, trochę tylko od nich samych starszy, wysoki i przeraźliwie chudy co widać było po odsłoniętych, kościstych wręcz dłoniach i szczupłej twarzy. Ale! Jak już mowa o twarzy, trudno było dziwić się dziewczętom Konohy, że tak za nim przepadały. Urodę miał nad wyraz delikatną, nie był przystojny w ten typowo męski, surowy sposób, nie miał mocno zarysowanej szczęki, ani zawadiackiego zarostu pod nosem. Był chłopaczkiem ładnym, pokusić się można było nawet o stwierdzenie ‘uroczym’, ale jego ubranie zdawało się za wszelką cenę burzyć to wrażenie. Szerokie, jakby o co najmniej rozmiar za duże spodnie wisiały na nim jak na ostatnim łachudrze, a równie obszerna kurtka sprawiała wrażenie, jakby Mishima nosił ją po to, by móc się w razie czego za czymś ukryć, lub jakby pod spodem chował jeszcze kogoś na zapas. Najbardziej jednak rzucającym się im w oczy elementem jego stroju była pomarańczowa opaska przytrzymująca burzę jego czarnych włosów. Opaska, na której brak było normalnej, metalowej plakietki, a miast tego symbol Liścia wyszyty był na niej czarną nicią. Na widok swych nowych uczniów uśmiechnął się lekko, a nawet jeżeli był zdenerwowany, nie okazał tego nawet przez moment.

- To właśnie, Mishima-san, genini o których mówiłem. – powiedział Hokage, wskazując ich dłonią. Hikaru kiwnął nieznacznie głową, nie żeby nie był w jakiś sposób podekscytowany, miał jednak nadzieję, że jego podopieczni okażą się nieco młodsi, że wszelkie dane, które na ich temat dostał w jakiś magiczny, niepojęty sposób przekręcały ich wiek. Cóż, trzymał jednak dobrą minę, chociaż gdy zerknął w stronę Kage w jego oku pojawił się dziwny błysk.

- Cóż... Chyba powinienem powiedzieć, że ‘miło mi was poznać’. – powiedział wreszcie, chociaż ton jego głosu był nieco inny od naturalnego, nie był tak radosny, raczej poważny.
- To jest Mishima Hikaru, będzie on waszym nowym Jouninem. Jestem pewien, ze Mishima-san będzie godnym następcom waszego poprzedniego senseia, chociaż śmiem stwierdzić, że sposoby ich nauczania, będą się różniły niczym ogień i woda... – starzec zerknął na chłopaka, strosząc brwi jakby w geście ostrzeżenia, na co Hikaru nie mógł zrobić nic innego, jak jedynie uśmiechnąć się po raz kolejny.- Muszę Cie jednak ostrzec, Mishima-san, ta drużyna jest niezwykle pechowa, o tak. Polecam więc ostrożność.
- Oh, Sadou-sama chyba nie byłby zbyt zrozpaczony, gdyby i mnie dotknęła ta klątwa, Hokage-sama. – odparł radośnie, opierając się o krzesło.
- Nie, z pewnością by nie rozpaczał. Tak czy inaczej, mówiąc po waszemu, ‘weź się za nich’. – to mówiąc Kage wrócił do sterty rozłożonych przed nimi papierów, jednocześnie dając im wszystkim do zrozumienia, że na chwilę obecną usłyszeli już od niego wszystko co mieli usłyszeć.

- Świetnie. Nie naciągajmy wiec już dłużej gościnności Hokage. – Mishima wskazał swym podopiecznym drzwi, które chwilę później po cichu zamknął za nimi. Będąc już poza gabinetem odetchnął nieco, przeczesując dłonią włosy.- Dobra, prosto i na temat. Już raz przechodziliście przez te głupie wstępy tytułem „Co lubicie i co chcecie osiągnąć”, nie będę was o to męczył bo i nie ma po co. Jestem tu po to, by was czegoś nauczyć i sprawić, że sytuacja taka jak zdarzyła się parę dni temu, nie miała już nigdy miejsca.

Mówił spokojnie, jednocześnie prowadząc ich na jedną sal treningowych. Może i poza pracą usposobienie miał mocno luźne, ale w pracy... O, to już była całkowicie inna historia. Jego sensei nie tracił czasu, on też nie zamierzał. Będąc już na miejscu pchnął barkiem drzwi, wciąż tłumacząc im założenia pierwszego ich dzisiaj treningu.

-... Wasz poprzedni sensei należał do grupy medycznej, wnioskuję więc, że mieliście więcej teorii niż praktyki. Cóż, ja za grosz nie znam się na żadnych medycznych czary-mary, ale za to sądzę, że będę mógł nauczyć was czegoś nowego. Niekoniecznie dziś, dziś bowiem... Chciałbym sprawdzić waszą wytrzymałość. – powiedział wreszcie, stając po środku Sali na której ktoś wcześniej urządził istny, morderczy tor przeszkód, biegnący nie tylko na podłodze i ścianach bocznych, ale również, jak się im zdawało, pod sufitem, na którym przymocowane były dość dziwacznie wyglądające przyrządy. Byli niemalże pewni, że nie służyły one do niczego dobrego.- Wygląda okropnie, wiem. Ale za to jest całkiem skuteczne. Wracając, zapoznałem się z waszymi aktami na wszystkie strony, znam wasze umiejętności w zakresie ninjutsu, taijutsu i genjutsu, chciałbym jednak poznać waszą wytrzymałość. Jak widzicie, cała ta sala została zaaranżowana tak, by móc przeprowadzać na niej testy wydolnościowe. Jeżeli nie wiecie, co to testy wydolnościowe... Cóż, biegacie póki nie padniecie, chcę zobaczyć jak wiele możecie z siebie dać, ale przede wszystkim, jak długo.

Gdy wreszcie skończył mówić sam sapnął, nie był mistrzem retoryki, a i talentu pedagogicznego nie było w nim za wiele. Gdy parę lat temu po raz pierwszy wszedł na tą salę przysiągł sobie, ze nigdy, przenigdy nie będzie takim nauczycielem, jak jego mentor. Teraz jednak, gdy osiągnął już to, co osiągnął, nie mógłby powiedzieć, że trening, który otrzymał był zły. Był surowy, wyczerpujący i nie rzadko stawiał go w sytuacji, w której niemalże wypluwał płuca, ćwicząc od świtu do nocy. Ale działa, a to było najważniejsze. Nie ważne jak, ważne, że działa.

- Hm? No? Na co czekacie? Do ćwiczeń! Ah, no i w razie jakiś pytań... To jestem tutaj... – dodał jeszcze półgębkiem, mając nadzieję, że nie usłyszeli i wyjmując z kieszeni spodni niewielką, oprawioną w czarną okładkę książkę. Usiadł wygodnie na jednej z nielicznych ławek i zapalił papierosa, wodząc wzrokiem po niewielkim druku, teoretycznie w ogóle nie zwracając uwagi na to, co dzieje się na sali.
 
Suryiel jest offline  
Stary 28-03-2010, 23:49   #215
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Drużyna wyruszyła w podróż razem z karawaną. Kira, zachęcony swoim poprzednim sukcesem, kontynuował rozmowę z nowym towarzyszem.
- Może opowiesz coś o sobie? W końcu spędzimy ze sobą kilka najbliższych lat jako drużyna i warto by wiedzieć o sobie jak najwięcej.
Dziewczyna mierzyła chłopaka lekko podejrzanym i jakby przestraszonym wzrokiem po chwili odpowiadając:
-Nie pamiętam
- Eee... nie pamiętasz?

-Jakoś rok temu wujostwo znalazło mnie w okolicach wioski. Nie pamiętam niczego co działo się wcześniej.
Chłopak trochę speszył się, zauważając popełnioną gafę. Jego odpowiedź była cicha: - Przepraszam, nie wiedziałem
-Hm? – zareagowała zaskoczona Takizawa - Nie czuję się urażona bo to nie jest jakaś wielka tajemnica. Spytałeś to po prostu Ci odpowiedziałam więc nie rób takiej miny.
-Niby tak... - zawiesił na chwilę głos Kira, ale chyba odnalazł w sobie jakąś wesołą myśl bo uśmiechnął się nieśmiało. - Więc musimy się postarać, żebyś miała jak najwięcej miłych wrażeń z tego okresu spędzonego z nami
Dopiero kiedy te słowa wypłynęły z jego ust zdał sobie sprawę, jak mogły zabrzmieć. W myślach zrugał się za swoje nachalstwo.
-Mhm - dziewczyna wesoło potaknęła głową. Przerwała na chwilę jakby szukając widocznie tematu do zmiany rozmowy.
-Więc Kira-kun Twoją specjalnością jako shinobi jest...
- Taijutsu. Miałem dobrych mistrzów i nadal doskonale się w tej sztuce. Mam jednak nadzieje, nauczyć się także kilku ninjutsu, żeby być kompletny. A Ty, Takizawa-chan? Masz jakieś specjalności i marzenia?
-Taijutsu? Pokazałbyś mi może parę technik? - mimo, że miała na nosie ciemne google można było sobie łatwo wyobrazić jak oczy właśnie zaświeciły się jej oddając głód wiedzy - Co do mnie to w sumie to wszystko po trochu, ale w niczym szczególnie się nie wybijam, ale jeśli musiałabym wybrać to chyba posługiwanie się bronią. Co do marzeń to... hm... hrm... chciałabym kiedyś mieć dużą rodzinę z mnóstwem dzieci.
Tym razem to oczu Kiry zabłysły a on sam zatrzymał się na ułamek sekundy, jakby ta wiadomość go niezwykle zaciekawiła. Dopiero po chwili uświadomił sobie zadane pytanie:
- Jasne, nie ma sprawy. Nie znam jakiś silnych technik, specjalizuje się w stylach ale chętnie bym Ci coś pokazał.
- W takim razie nie mogę się doczekać. Masz jakiś konkretny styl?
-Znam bardzo dobrze 5 stylów zwierzęcych, a teraz mam w planach naukę nowego. Kupiłem nawet potrzebne do tego materiały.
-5 stylów zwierzęcych?
tak. No wiesz: małpa, tygrys, wąż, żurwa, modliszka - przy każdym stylu pokazywał typową postawę i kładł nacisk na to słowo
-Mhm. - zadziwiające jak jeden odgłos może oddać zainteresowanie daną rzeczą - w takim razie nie mogę się już doczekać prezentacji. - lekko się uśmiechnęła.
Oby odbyła się ona przy wieczornym ognisku a nie wcześniej - odparł Kira zadowolony z rozmowy i mrugnął.
- Kira-kun?
- Tak? – Avenja spojrzał na idącą obok dziewczynę i zarzucił ramiona za głowę.
--Co byś powiedział po prezentacji na mały sparring? Bo się, że mogę trochę odstawać od was i chciałabym zobaczyć na czym tak właściwie stoję. - każde słowo padało z nutką niepewności.
Hm... - zastanowił się chwilę - nie mam nic przeciwko małemu sparingowi. Jeżeli sensei pozwoli i pod jego okiem będziemy mogli się sprawdzić.
Starał się zachować stoicki spokój, ale ta wiadomość ucieszyła go tak bardzo, że chętnie by ją uściskał. Doświadczenie z ich pierwszego spotkania powstrzymało go jednak, ale liczył na małe tete-a-tete po zakończonym sparingu.
-W takim razie postanowione. - powiedziała takim tonem jakby była pewna, że sensei nie będzie miał napewno nic przeciwko
- Zgoda. Zobaczymy do czego jesteś zdolna, Takizawa-chan

Po skończonym treningu Avenja zabrał swoje rzeczy i pierwszy udał się z powrotem na polanę. Szedł zamyślony, analizując walkę.
Dziewczyna jest zdolna i ma niesamowitą zdolność. Może być nawet nie do pokonania dla zwykłego tai-usera… ale ja nie jestem zwykły. Mam nadzieje jednak, że nie będę musiał walczyć z nią na poważnie. Sam nie mogę uwierzyć, że odważyłem się jej TO pokazać
Spojrzał w dół i dotknął swojej klatki piersiowej. Rozmyślał o ostatnich dniach i tych nadchodzących. Może uda mu się zbliżyć do niej na tyle by mu zaufała. To wiele dla niego znaczy. Przez moment miał nawet ochotę wrócić do niej, ale po namyśle postanowił jej nie przeszkadzać. Spojrzał na swoje gojące się rany i skręcił głębiej w las. Znalazł drzewo odpowiedniej wielkości i stanął przed nim. Zdjął koszulę i skupił chakrę. Drzewo nadawało się idealnie na jego trening.

Kilka dni od wyruszenia z Konoha Gakure i po sparingu z Chiyoko, przekroczyli granicę kraju piasku. Relacje w ich drużynie były dobre, a trening przynosił nadzwyczajne efekty. Już przyzwyczaili się do dodatkowego ciężaru.
Od kilku dni chłopaka dręczyły koszmary. Budził się często w nocy zlany potem, a w uszach słyszał ten sam krzyk. Stawał się przez to nerwowy i często machinalnie zginał i prostował palce.
Muszę coś z tym koniecznie zrobić bo nie wytrzymał” pomyślał jednego ranka. Tego dnia był tak zmęczony, że nawet nie docierało do niego to co mówił do nich sensei. Całe szczęście, że potrafił się skupić przy nauce nowej techniki, ale zaniedbywał jednocześnie własny trening bo na nic nie miał po tym siły. Jego czujność osłabła. Obudził go dopiero wybuch. Potem wydarzenia nastąpiły po sobie błyskawicznie. Zbiegająca horda banitów, śmierć jego sensei, dziwna czerwonowłosa kobieta i shinobi z Krainy Piasku. Kira nie zareagował na to nie ze strachu. Tak naprawdę toczył cały czas walkę, ale z własnym demonem. I stopniowo ją przegrywał. Ogarnęło go podniecenie i satysfakcja z nadchodzącej walki, mimo że nie będzie zbytnio wymagająca to powinna na jakiś czas wystarczyć. Kobieta znikła zanim się do niej zabrał, zostały zwykłe zbiry. Nie zatracił się jednak. Po prostu się otworzył. Zdjął pieczęć zamkniętą dawno temu. Obudził się!

Uśmiechnął się na słowa dziewczyny. Znowu walczył z towarzyszem za plecami. Nigdy ich nie potrzebował, ale potrafił docenić, że jest ktoś kto tak miał takie samo zamiłowanie do walki co on i z kim mógł rywalizować. Nie wiedział jak było teraz, ale sama świadomość że mogło była odpowiednia. Wystawił pazury, a ręce Takizawy znowu zalśniły elektrycznością. Walczyli niedaleko od siebie. Walczyli jak drużyna. Nie można było jednak nic mówić o większej współpracy, gdyż nie było na nią czasu. Jednak ich połączone umiejętności sprawiły, że szeregi dookoła nich szybko się przerzedziły. Kira uderzeniem w grdykę pozbawił właśnie jednego ze zbirów możliwości oddechu, gdy Chiyoko położyła mu rękę na karku i zmusiła do pochylenia się. Wykonała obrót i wspierając się na chłopaku jak podpórce zdzieliła stopą przeciwnika nadbiegającego z dwuręcznym toporem.
- Jesteśmy kwita – odparł Avenja rozcierając kark. Nikogo dookoła nich nie było, ale nie mogli zlokalizować Saito. – ale następnym razem nie ostrzeż zanim…
Z tyły karawany dobiegły ich krzyki rozpaczy i bólu. Spojrzeli po sobie. Kira zareagował szybciej.
- Ja się tym zajmę, sam! – krzyknął biegnąc już w tamtą stronę – zaopiekuj się ciałem sensei i znajdź Saito!
Biegł najszybciej jak mógł, szanując każdy oddech. Jednocześnie czuł znowu wzrastające podniecenie. Wreszcie będzie walczył sam i będzie mógł użyć pełni możliwości.
"Mam nadzieje, że nie domyśli się kto jej wtedy pomógł"
Myśli chłopaka na chwilę wróciły do dziewczyny, ale wkrótce wyrzucił je z głowy. Musiał być skupiony.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3FktN7abGdM[/MEDIA]
Na końcu karawany znajdowało się jeszcze ośmiu bandytów. Ci nie zaczęli uciekać z resztą. Kilkunastu ochroniarzy leżało martwych tu i ówdzie, a w jednym z wozów siedział kupiec z rodziną. Jeden ze zbirów trzymał małego chłopca za włosy i śmiał się wraz z towarzyszami. Kira zatrzymał się kilkanaście kroków od niego i spokojnym głosem powiedział:
- Puśćcie chłopaka. – ci jednak tylko spojrzeli na niego i roześmiali się.
- Widzieliście. Ten szczyl chce nam rozkazywać. – przemówił olbrzymi drab trzymający dziecko. W jego drugiej ręce znajdował się samurajski miecz. Pozostali zaczęli się śmiać. Zza wozu wyszło kolejnych dwóch. W rękach mieli pałki. Podeszli do stojącego spokojnie Kiry. Śmierdziało od nich alkoholem.
- Myślisz, że będziesz nam rozkazywał, mały? Hę? – zapytał jeden z nich przepitym głosem.
A wała, gnojku! – krzyknął drugi i zamachnął się, celując w głowę. Drewniana pałka nie wytrzymała uderzenia i rozprysła się w drzazgi. Zanim łobuz zorientował się, co zaszło, wbił się już w drewnianą ścianę pojazdu i stracił przytomność. Drugi poczuł na swoim gardle silny uścisk. Uklęknął przed Avenja i z przerażeniem spojrzał w jego chłodną twarz.
- To był błąd – wysyczał chłopak. – Yamagi no mai
Coś przeszyło głowę mężczyzny na wylot, roztrzaskując czaszkę. Szybka śmierć na jaką nie zasłużył, ale Kira nie miał czasu.
- Kurwa, widzieliście co zrobił Makiemu? – zaklął jeden z bandytów i wyszarpnął miecz.
- Bierzcie suczego syna! – krzyknął „herszt”. Ośmiu zbirów ruszyło w jego kierunku. Shinobi puścił martwe ciało i położył ręce na swoich barkach.
Styl śmierci

Kilka chwil potem, dwa niezwykłe bronie dzierżone przez chłopaka były całkowicie zbrukane we krwi. Do stosu ciał dołączyła siódemka bandytów z mnóstwem ran i połamanych kończyn. Herszt patrzył na to z szeroko otwartymi oczami. Zachlapana osoką krew Kiry zwróciła się w jego stronę. Zrobił jeden krok. Porywacz przycisnął silniej chłopca i przyłożył mu miecz do gardła. Pot oblał jego kark:
- Nie zbliżaj się bo poderżnę mu gardło! – powiedział rozdygotanym wzrokiem. Avenja zatrzymał się i spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Bronie upadły na ziemię.
- Tak lepiej – uśmiechnął się oprych. – Teraz odejdę, a ty… co robisz?
Shinobi podniósł do góry dwa palce i skierował je w stronę mężczyzny, celując w głowę.
- Co ty kom… - herszt nie dokończył zdania. Świsnęło i z jego czoła wytrysnęła szkarłatna ciecz, a on sam zwalił się na ziemię bez ducha. Przestraszony chłopiec rozpłakał się i ruszył do matki, szerokim łukiem omijając genina z wioski Konoha. Ten ruszył do herszta i wytarł twarz o jego strój.
Przydała by mi się woda
pomyślał, patrząc na swoje odbicie w zabranym oprychowi mieczu.
- Dziękuje, serdecznie ci dziękuje – dobiegł go głos kupca z wozu. Był rozhisteryzowany ze szczęścia. – Jak ci na imię? Wynagrodzę ci to, że nas uratowałeś. Ile chcesz? Podaj sumę, pieniądze nie grają roli.
Avenja zbliżył się do nich. Nie rozumiał czemu mu to mówią. Czego od niego chcą. Czyżby naprawdę nie wiedzieli… zaraz. Oni nie wiedzieli. Chłopak przez moment poczuł się jakby to przeszłość przemawiała przez niego. Szybko się opamiętał, ale nie było już odwrotu. W rękach nadal dzierżył miecz.
- Moje imię? Avenja Kira – kupiec uśmiechnął się, lecz nagle jego twarz ozdobił grymas bólu, kiedy ostrze miecza przebiło jego płuca. – Mściciel Morderca.
Ciało kupca osunęło się z pojazdu. Dziecko zaczęło płakać głośniej, zwracając na siebie uwagę chłopaka. Matka starała się je uspokoić, patrząc błagalnie na zbliżającego się shinobi. W jej oczach zalśniły łzy.
- Proszę… nie… - próbowała go wziąć na litość, ale on sam nigdy jej nie doświadczył i sam rzadko okazywał. – Nie… proszę… nie Miho. Nieeeee! – jej krzyk nie zabrzmiał tak głośno jak chciała. Stłumiony przez rękę wojownika, był jej ostatnią wolą. Wkrótce dołączyło do niej dziecko, które tak starała się obronić. Kira upewnił się jeszcze, że nikt go nie widział po czym odłożył broń koło herszta. Spojrzał na pobojowisko.
Tak. To powinno wystarczyć na jakiś czas. „
Tak uspokojony, wrócił do drużyny, gdzie walka już się skończyła.

Kiedy wszystko zostało już załatwione, a ciało ich byłego sensei leżało w prowizorycznym grobie, wyruszyli w podróż. Towarzyszył im shinobi z Sunagakure. Nie przypadł Kirze do gustu. Nie potrzebowali go. Dali by sobie radę nawet sami, był tego pewien. Odczuwał jednak pewnego rodzaju szacunek dla wojownika, gdyż widział go w akcji i podziwiał jego umiejętności. Chętnie by się z nim kiedyś sprawdził. Chciał go nawet zaatakować od razu, ale powstrzymał swoją łakomą duszę, która zawsze chciała więcej i więcej. Na grobem nie miał smutnej twarzy, bardziej coś na kształt melancholii. Pochował już wielu ludzi i ten jeden więcej nie robił mu żadnej różnicy. Żałował tylko, że nie dokończy nauki tej nowej techniki. Jego towarzysze z pewnością przeżyli tę śmierć znacznie gorzej niż on, usprawiedliwiał się tym, że wylał już wiele łez. Udawał że zgrywa twardego i płacze tylko po kątach. O ironio.
Reszta podróży do Suny i z powrotem minęła spokojnie i bez przeszkód. W wolnych chwilach doskonalił poznane podstawy nowej techniki, nadal jednak były to tylko i wyłącznie podstawy. Nie zdjął z siebie obciążnika. Pozwalało mu to nadal hartować ciało i wzmacniać siłę ducha. Nie zawracał sobie głowy tym co będzie, ale myśl na temat ich przyszłości jako shinobi powracała jak natarczywa mucha. Nie mieli sensei, ani doświadczenia. Czy to oznaczało koniec ich wspaniałej przygody? Kira nie mógł w to uwierzyć. Był pewien, że coś się da na to poradzić. Reakcja kwatermistrza w pełni odpowiadała jego myślom. Sam Hokage miał coś zaradzić. Można było odrzucić troski w dal. Pożegnał się ze swoimi towarzyszami i ruszył w swoją stronę.

Wrócił do pustego, samotnego mieszkania. Lekki kurz obrósł meble przez te kilka dni kiedy go nie było, ale Avenja nie zważał na to. Rozpakował swój plecak. Nie dokończona książka wylądowała na łóżko, a reszta rzeczy do szafki. Słońce powoli zachodziło. Nalał ciepłej wody do miski i wyprał dokładnie swój strój. Następnie posprzątał dokładnie całe mieszkanie. Kiedy skończył było już ciemno. Nie było sensu trenować. Usiadł do stołu i znowu zapisał skomplikowane wzory, jakieś szlaczki i słowa. Popatrzył na swoje dzieło i ostrożnie je zwinął. Jutro mieli, tak mu się przynajmniej wydawało, poznać swoją przyszłość. Trzeba było być do tego przygotowanym. Bezpośrednio przed pójściem spać, pomedytował jeszcze z godzinę, gdyż równowaga duszy i siła fizyczna powinny iść w parze dla każdego szanującego się wojownika. W nocy śniła mu się karawana i twarze wszystkich których zabił. Obudził się z uśmiechem.

Spotkał się z drużyną w umówionym miejscu cały w skowronkach, wypoczęty i gotowy do kolejnego ciekawego dnia. Podążył ich śladem, gdyż nie do końca wiedział, gdzie znajduje się Hokage. Po miłej przechadzce dotarli do jego gabinetu. Tam, oprócz niego, czekał na nich jeszcze jeden mężczyzna, chociaż takie stwierdzenie było wątpliwe. Po pierwsze nie był dużo starszy od nich, po drugie twarz miał taką delikatną, że przypominała kobiecą. Kira zmierzył go od stóp do głów z marsową miną po czym przypomniał sobie jakie pierwsze wrażenie wywarł na nich Mamosha-sensei.
Pochopna ocena może być zgubna
Wysłuchał ze spokojem tego co mówił Hokage, potem przemowy już samego Mishimy. Nie dane było mu dojść do słowa, więc starał się jak najwięcej uchwycić i zrozumieć. Kiedy jednak dotarł do sali treningowej struchlał. Spojrzał niechętnie na swoich towarzyszy po czym spokojnym głosem powiedział:
- Przepraszam, Mishima-sensei, ale pierwszy raz widzę taką salę i takie przyrządy. Mógłby sensei opowiedzieć nam jak działają… - nagły przebłysk, pomysł, zmienił końcówkę zdania na bardziej praktyczną - … albo nam pokazać jak wygląda tak „rundka”?.
Spojrzał na mężczyznę badawczo, ciekaw jak zareaguje
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 05-04-2010 o 22:46.
Noraku jest offline  
Stary 01-04-2010, 09:10   #216
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=V1DOcke51iM[/media]

Gdy tylko pomarańczowowłosa tancerka ujrzała Nizana, jej wzrok utkwił w jego twarzy, a na jej ustach zagościł figlarny uśmieszek. Skinęła głową i pobiegła na północny skraj doliny. Zatrzymała się przy drzewach i obejrzała się na Nizana z wyczekiwaniem wypisanym na twarzy.
Mimo iż chłopak miał dopiero lat 12, wiedział co kombinuje. Nim za nią ruszył stanął i obserwował jej poczynania. Kucnął pomału i nabrał ziemi w ręce a następnie ją roztarł po dłoniach. Był to jego przed-bitewny znak, iż podchodzi do całości poważnie. Następnie pomału się podniósł i zaczął iść w jej stronę. W końcu gdy znalazł się na odległości 30 metrów, wyciągnął rękę do przodu stając w pozycji obronnej.

Przeciwniczka Genina położyła ręce na biodrach i powoli, kołysząc biodrami ruszyła w kierunku Nizana. Zatrzymała się kilka metrów przed nim. Wtedy to skoczyła wysoko w powietrze i wylądowała za plecami chłopca. Zrobiła to z gracją akrobatki. Szybko się obróciła, podcinając nogi Nizana. Chłopak zauważył to kątem oka ale niestety nie zdążyłby uniknąć.
Lewą ręką sięgnął do kieszeni a drugą położył na ziemi, wykorzystując ją jako podporę by wykonać atak nogą. Zamachnął się mocno w jej stronę uderzając od góry lewą nogą.

Tancerka zgrabnym ruchem na bok uniknęła ciosu chłopca. Wykorzystując chwilową lukę w bronie genina dziewczyna wierzchem dłoni uderzyła Nizana w brzuch. Siła uderzenia odepchnęła Nizana o parę metrów. Dziewczyna uśmiechnęła się i puściła do chłopca oko.

Przed uderzeniem zamachnął się lewą ręką lecz niestety jego atak nie dosięgnął przeciwniczki. Buła jaką przyjął na brzuch nie była strasznie mocna. Dziewczyna nie użyła całej siły najwidoczniej ignorując jego umiejętności. Pozbierał się powoli z ziemi i stanął na przeciwko niej.
Prawą ręką wyjął katanę. Spojrzał na nią ponownie i zaczął pomału iść, po chwili przerodziło się to w bieg i szarżę na dziewczynę.

Tancerka kolejny raz uniknęła ciosu Nizana, zgrabnie przemykając na jego odsłonięte tyłu i zadając kolejny trafny cios w plecy chłopaka. Nizan zachwiał się, ale dzięki swojej zwinności zdołał odzyskać równowagę. Gdy się odwrócił zobaczył iż jego przeciwniczka skończyła tworzenie pieczęci.

Lewą ręką zrobił znak tygrysa.
- Katsu.
Powiedział na głos , a na jej plecach wybuchła kulka, którą umieścił jej przy pierwszym kontakcie. W tym samym momencie zaatakował kataną jej szyję, gdyż rozpędzona siłą wybuchu zbliżyła się do chłopaka.

Eksplozja zrobiła w plecach dziewczyny dziurę, a gdy tylko ostrze katany przeszło przez jej szyję, na ziemię opadł drewniany manekin. Nizan tego nie przewidział... Rozejrzał się uważnie dookoła ale jego przeciwniczki nigdzie nie było. Nagle usłyszał szelest liści dochodzący spomiędzy drzew i w jego kierunku wyleciała seria małych, ognistych kul.

Wyskoczył wysoko w górę aby zapobiec poparzeniom spowodowanym przez kule. W miejsce skąd wyleciały wyrzucił shurikena. Coś świsnęło. Nizan wylądował na ziemi i wyczekiwał. Gdy chciał sprawdzić czy już po wszystkim, z lasu wyleciał shuriken spowity ogniem. To był jego shurikien...
Zrobił odskok w bok aby uniknąć shurikena. Gdy przeleciał stanął i zadowolony powiedział:
- Rzucając we mnie shurikenami raczej nie wygrasz. Czekam.
Stanął wyczekując jej a jednocześnie uważając na ataki od tyłu. Po chwili dziewczyna wyszła z lasu swym zwyczajnym krokiem. Stanęła na jego skraju i oparła się o drzewo. Przykucnął czekając na jej ruch. Westchnęła.
- Ładny dzisiaj dzień, nieprawdaż? - powiedziała spoglądając w niebo. Jest słońce, niebo nie zakrywają chmury... - ruszyła w kierunku chłopca.
- Wspaniały dzień na śmierć. - Nizan usłyszał jej głos tuż przy swoim uchu, oraz poczuł jej ciepły oddech.
Nie czekając na reakcję przeciwnika, tancerka zgięła palce prawej dłoni i jej wierzchem uderzyła w chłopaka, znów posyłając go do przodu. Tym razem bolało tak, jakby ktoś go przypiekał żywym ogniem...
Nizan uderzył w tancerkę stojącą przed nim, która nagle zniknęła w obłoku kurzu.

Odwrócił się błyskawicznie zabezpieczając jakikolwiek atak kataną. Czuł na plecach poparzenia. Nie mógł dłużej obrywać. Jego przeciwniczka podskoczyła lekko dwa razy, po czym odbijając się stopami o podłoże aby nabrać większego pędu ruszyła na Nizana.
Dwie pieczęci. W oczach chlopaka zapłonął element huraganu.
- Haton ! Nousatsu Buki no jutsu! - wydarł się patrząc na dziewczynę. Dłonią przejechał po ostrzu, które zapłonęło fioletowym ogniem, a po chwili tylko fioletowa poświata przelatywała naokoło tworząc śmiertelne wzmocnienie. Również ruszył na kobietę. Tym razem gdy się zetknęli wykonywał niesamowicie rozmaite ewolucje uderzeń bronią.
Dziewczyna z łatwością unikała ostrza genina. Nadążenie za szybkimi machnięciami katany nie stanowiła dla niej problemu. W pewnym momencie schyliła się nisko aby uniknąć szerokiego cięcia. Powstała luka w obronie młodzieńca umożliwiła jej atak. Cofnęła swoje dłonie do klatki piersiowej i uderzyła złożonymi dłońmi w brzuch Nizana odrzucając go spory kawałek do tyłu. Chłopak uderzył o drzewo i ogłuszony osunął się na ziemię. Gdy ogłuszenie minęło ujrzał dziewczynę podchodzącą do niego. Wyczuł nagromadzoną w jej dłoniach chakrę. Palący ból w miejscu uderzenia oraz chakra dziewczyny przypomniały Nizanowi o tym, czego nauczył go sensei.
Nie poddawając się szybko wykonał kilka pieczęci.
- Fuuton! Renkuudan! - ryknął i z jego klatki piersiowej wystrzelił gigantyczny pocisk powietrzny w stronę dziewczyny.
Przez ten czas miał okazję by się zebrać. W zaskoczoną dziewczynę uderzyło wirujące powietrze i odrzuciło ją daleko do tyłu. Wylądowała na plecach, ale szybko stanęła na nogach. Na jej czole pojawiła się krew. Gdy poczuła ból, dotknęła czoła i spojrzała na swoje palce. Była na nich niewielka ilość krwi. Zesztywniała... Po chwili jednak jej ręce zapłonęły i ruszyła ze wściekłością w oczach na młodego genina. Gdy była kilka metrów przed nim, skoczyła w powietrze i zaatakowała z wyskoku nogą.
Odrzucił katanę. Dwa znaki.
- Haton : Nousatsu Hando.
Jego dłonie zaświeciły zieloną poświatą. Także zgromadził całą chakrę jaką posiadał, by zastosować to czego ostatnio się uczył. Na atakującą nogę wyprowadził atak z pięści tak, by zderzyły się ze sobą jak najmocniej. W momencie uderzenia stopę tancerki zajął pomarańczowy ogień. Sparzył on boleśnie dłonie genina, ale jego atak także przyprawił dziewczynę o krzyk bólu. Zwinnie manewrując drugą nogą kopnęła Nizana w twarz, odbijając się tym samym od niego i lądując przed nim na jednej nodze. Upadł na ziemię na twarzy. Tym razem już ciężko było się podnieść. Nie mógł uwierzyć iż dziewczyna nie straciła nogi. Drzewa inaczej zachowywały się przy zderzeniach chakry z elementem. W takim wypadku gdy usłyszał krzyk , musi mieć mocno naderwane. Lecz...sam już chyba raczej się nie podniesie. Musi zebrać wszystkie siły. Kątek oka obserwował dziewczynę i jej reakcje. Tancerka najszybciej jak mogła zrobiła szereg pieczęci.
- Katon: Goukakyuu no Jutsu!
Wypluła w Nizana kulę ognia. Chłopak nie miał szans na jej odparcie. Przylgnął do ziemi całym ciałem, a ogień uderzył w drzewo za nim. Po jego plecach rozległ się palący ból. Gdy ogień zniknął zostawiając po sobie wypalone ślady na ziemi i okolicznych drzewach, dziewczyna obróciła się i kuśtykając ruszyła w stronę pozostałych walczących...
- O nie. Nie tak prędko. - powiedział cicho i wstał. Tym razem po starciu musi ją okaleczyć. Wyciągnął zwój i rozwinął go. Z dymu pojawił się windmill shuriken, którym zamachając się rzucił z całej siły w jej plecy.
Dziewczyna zorientowała się i obróciła w bok, jednocześnie wsadzając rękę w dziurę na środku shurikena. Chwytając go i nadając mu pędu obrotem, zwróciła go geninowi. Ruszył biegiem. Złapał w drodze shurikena i odrzucił jej po raz drugi. Tym razem dziewczyna uderzyła pięścią w płaską część shurikenu kiedy ten przeleciał obok niej i posłała go na bok, gdzie wbił się w drzewo. Gdy Nizan chciał ją zaatakować, ta podskoczyła, przytknęła płoną dłoń do barku Nizana i rozpaloną nogą uderzyła go w prawe udo.
Pomimo bólu na nodze przewidział taką sytuację. Ręką złapał dziewczynę za rękę tak by mu nie uciekła i uderzył ją z całej siły w łokieć, by uwalniając skupioną chakre go złamać. Akrobatka wyszarpnęła swoją rękę z uścisku Nizana, i obracając się w powietrzu wykonała kolejne kopnięcie w te samo miejsce co poprzednio. Nizan odskoczył, ale nie zdołał w pełni uniknąć ciosu. Zachwiał się na nogach, a jego przeciwniczka wylądowała ostrożnie, uważając na zranioną wcześniej nogę. Nisko przykucnęła, jedną ręką podparła się o ziemię, a nogi szeroko rozstawiła, tak aby w każdej chwili odbić się od ziemi. Chłopak odszedł parę kroków rozmyślając szybko nad taktyką. Została mu połowa chakry. Rozpoznał trochę stylu sensei'a w taijutsu tej dziewczyny. Przy sparingu na taijutsu nie ma większej szansy. W takim wypadku...
- Cholera...poparzenia...nie dają żyć... - powiedział niby na głos w stronę dziewczyny.
Ta pospiesznie stworzyła niezbędne pieczęcie.
- Katon: Housenka no jutsu! - krzyknęła i wypluła z ust ogniste pociski, pędzące wprost na Nizana.
Gdy zauważył pieczęci ruszył ze swoimi. Miał ich o jedną mniej więc zrobił to szybciej. Mogła być lekko zdekoncentrowana więc zyskał tylko na czasie.
- Fuuton! Renkuudan! - krzyknął jeszcze przed nią i z jego ust wystrzelił duży pocisk powietrzny. Przy zetknięciu się z ogniem dało gigantyczny wybuch. Nizan ruszył łukiem w prawą stronę. W jego ręku gromadził chakrę. Po ominięciu dymu z całej siły pociągnął lewą ręką za sznur połączony z leżącym dalej windmillem, który z powrotem wrócił do gry. Teraz gdy w jego ręku pojawił się Haton : Shuriken Kamae , a z drugiej strony leciał windmill, dziewczyna miała marne szanse na ucieczkę.
- Haton! Shuriken Kamae! - wydarł się rzucając shurikenem w dziewczyne.
Przeciwniczka nie zwracała uwagi na shuriken. Tworzyła kolejne pieczęci, a gdy shuriken był blisko, ta schyliła się i śmiercionośne narzędzie wbiło się mocno w drzewo. Gdy Nizan był już tuż tuż, dziewczyna uwolniła chakrę.
- Raiton: Jibashiri! - krzyknęła przytykając palce do ziemi.
Przez ziemię przeszły iskrzące się linie. Popędziły wprost na Nizana i zetknęły się z nim, genina przeszyło potężne wyładowanie elektryczne. Niespodziewana technika jego przeciwniczki spowodowała iż stracił kontrolę nad chakrą, która rozproszyła się sprawiając mu ból. Dziewczyna korzystając z jego paraliżu błyskawicznie przeniosła się shunshinem za jego plecy. Widząc co robi, sięgnął do dwóch kieszeni wyjmując kunai i notkę. Związawszy notkę rzucił w jej stronę kunai.

Dziewczyna odchyliła ciało na bok i uniknęła lecącego noża który zniknął gdzieś w lesie. Kilkoma szybkimi uderzeniami w klatkę piersiową zachwiała równowagą Nizana, a zakańczając atak uderzeniem z podskoku kolanem zdrowej nogi posłała go do tyłu.

Gdy kunai uderzył w drzewo nastąpił wybuch. Nizan z całej siły pociągnął rękę do tyłu, niby chroniąc się przed uderzeniem, drugą natomiast schował do kieszeni. Przyjął ciosy na brzuch i kopnięcie, jednak przed posłaniem do tyłu rzucił w nią shurikenem.

Cholera... nie mam juz prawie chakry. Ledwo stoję... - w myślach Nizan ujrzał siostrę i scenę zabicia klanu. Rodziców. Marzeń.
...
W jego oczach ponownie zapłonęła wola walki.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=A4v9iSJOAq0[/media]

Akrobatka znów uniknęła pocisku, ale tym razem jej ruchy były wolniejsze. Ostrze shurikena skaleczyło jej lewe ramię. Zrobiła kilka gwiazdę do tyłu, a gdy stanęła wykonała w powietrzu kilka uderzeń płonącymi pięśćmi, ciskając w Nizana małe, ogniste kule.

Dwie pieczęci i jego pięści przybrały fioletową poświatę. Wykonawszy dwa shunshiny, w bok i do przodu znalazł się na równi z jej bokiem. Wykonał atak na żebra pięścią. Wojowniczka najwyraźniej nie przewidziała takiego posunięcia i atak w bok odrzucił ją o kilka metrów. Zdołała się obrócić i zaprzeć nogami o ziemię, aby zwolnić swój pęd. Gdy się zatrzymała, zrobiła potrzebne pieczęci.
- Czas skończyć tą zabawę. - powiedziała wycierając krew, która pociekła jej ustami. Katon: Hibashiri!
Jej ciało otoczyła ognista spirala. Dziewczyna wyskoczyła wysoko i odbiła się nogą o drzewo za plecami. Leciała prosto na Nizana, ale zanim w niego uderzyła zawirowała. Ze spirali ognia odłączyło się kilka pomniejszych smug ognia, które popędziły na Nizana.
Używając dwóch shunshinów przedostał się za nią. Wyciągnął z kieszeni dosyć spory odcinek nitki ninja. Kule uderzyły w ziemię, a gdy dziewczyna wylądowała, wykonała kilka szybkich obrotów, które otoczyły ją ognistą sprężyną. Machnęła rękoma i ogniste kule znów wyruszyły w poszukiwaniu Nizana.
Do końca liny przymocowany był mały shuriken. Nizan nim kobieta wykonała ruch rzucił go w bok. Sam natomiast użył dwa shunshiny by znów znaleźć się po drugiej stronie kobiety. Gdy się tam znalazł, wyjął z kieszeni kunai i rzucił jej w plecy. Niestety przechwyciła nóż i rzuciła nim w stronę shurikena. Nóż dodatkowo otaczała ognista poświata i z łatwością przeciął linę do której przywiązany był shuriken. Nie marnując więcej czasu podbiegła do Nizana. Trzy silne uderzenia pięścią otoczoną ogniem były bardzo bolesne. Dziewczyna szykowała się do odskoku, ale gdy tylko stanęła na zranionej wcześniej nodze, zachwiała się.
Nagle dym i chłopaka nie było. Zamiast niego był shuriken, którym rzucił wcześniej. W tym samym momencie ciało dziewczyny przeszyła katana. Dokładnie w miejscu brzucha. Od tyłu, za nią stał Nizan. Katana wbita była na wylot. Ciało dziewczyny zadrgało i z jej ust pociekła krew. Jej oczy wypełniły łzy, a twarz skrzywiła się wyrazie ogromnego bólu i cierpienia. Niespodziewanie zacisnęła ręce na katanie Nizana. Próbował ją wyjąć, ale na daremno. Ciało dziewczyny spowiła ognista chakra, która boleśnie raniła stojącego przy niej genina. Chakra przemieniła się w ogień a ciało przeciwniczki Nizana eksplodowało, odrzucając chłopaka daleko do tyłu, tak że uderzył głową o drzewo i stracił przytomność. Zanim to się stało usłyszał jej szept:
- To już koniec...
 
BoYos jest offline  
Stary 02-04-2010, 02:01   #217
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Po przekroczeniu bram miasta Masae poczuła swoistą ulgę na myśl o powrocie do domu. Mimo to, nie chciała opuszczać jeszcze tego kolorowego, tętniącego życiem miasteczka, które napawało ją niezwykłym optymizmem. Drogę przez most i późniejszy bieg genini wraz senseiem przebyli w ciszy. Dziewczyna nie przepadała za nią, jednak tym razem odpowiadała jej taka sytuacja. Jej myśli poczęły schodzić na dalszy plan, znalazła doskonałą okazję do wyciszenia się podczas niewymagającego obciążenia umysłu biegu. Początek leśnej polany wyrwał ją nagle z głębokiego letargu myśli. Przed sobą zauważyła dłoń Ryuushou-senseia na chwilę uniesioną do góry.
- Coś nadciąga.
Nauczyciel natomiast wbiegł na polanę wraz z stworzonymi przed chwilą klonami podopiecznych. W pewnym momencie z jego lewej strony nadleciały z zawrotną prędkością trzy windmille. Klon kunoichi natychmiast padł na ziemię, dziewczyna nie była jeszcze do końca świadoma sytuacji, w której cała czwórka się znalazła. Z ukrycia obserwowała cztery postacie, które ukazały się jej oczom, z których jedna wydawała jej się dziwnie znajoma, i którą Sae szybko skojarzyła z festiwalem tańca w Taigafure. Kolejne trzy pozostały dla niej jednak zagadką. Z krótkiej wymiany zdań dowiedziała się, na czym tak bardzo zależy wrogom. Wkrótce przekonała się też, że nie ma już czasu na żadne przemyślenia - ktoś stanowczym szarpnięciem wykręcił do tyłu rękę jej klona, przykładając ostrze noża do szyi.
Czas działać. Sensei klasnął w dłonie i trzy repliki w jednej chwili zamieniły się w eksplozję wody opryskującej wszystkich wokół. Dziewczyna musiała jak najszybciej wybadać zdolności swojego przeciwnika i dostosować się do stylu jego walki. Wyrzuciła przed siebie kilka shurikenów i zaczęła biec w stronę wroga. Mężczyzna odwrócił się i Masae zauważyła długą chustę zakrywającą jego usta. Był on wysoki i dobrze zbudowany.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=B2r7nRc_1_k[/MEDIA]

W jednej chwili Masae poczuła na plecach smagnięcie wiatru. Mężczyzna, w stronę którego przed chwilą rzuciła shurikeny zniknął, a gdy dziewczyna odwróciła się, ujrzała nadciągającą pięść.
Kunoichi wykonała szybki unik schylając się, po czym wymierzyła silne kopnięcie w piszczel przeciwnika odskakując na bezpieczną odległość.
Mężczyzna zdołał uniknąć kopnięcia i również odskoczył do tyłu.
Dziewczyna wyciągnęła z tylnej kieszeni dwa kunaie i posłała je w stronę wroga. Stworzyła dwa klony, które zaczęły biec okrążając przeciwnika z dwóch stron dookoła. Sama zaś przyjęła pozycję obronną obserwując dokładnie każdy ruch mężczyzny.
Przeciwnik schylił się, zrobił kilka szybkich ruchów do przodu i kunaie przeleciały nad nim. Jedną ręką dotknął ziemi, a drugą uniósł do góry, tak aby wyglądały niczym jedna linia. Klony próbowały go okrążyć, lecz nagle postać mężczyzny pojawiła się w kilku miejscach naraz. Nie było po nim śladu w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał. Wszystkie postacie zwrócone były ku prawdziwej Masae. Nim cokolwiek zrobiła wszyscy skoczyli na nią z pięściami.
- Och, robi się coraz ciekawiej. - Kunoichi uśmiechnęła się nieznacznie.
Wiedziała, że znajduje się w niebezpiecznej sytuacji, jednak coś pchało ją w tej chwili do walki nakazując wykazanie się swoimi nowo nabytymi umiejętnościami. Została okrążona i tylko jedna z technik mogła w tym wypadku zadziałać..
Noc, strach, czerwone, błyszczące oczy świdrujące niemal na wylot zaledwie kilkuletnią, przerażoną dziewczynkę..
- Katon Ninpou: Hibashiri!
Wokół Sae pojawiły się rozchodzące się promieniście okręgi ognia. Kilka parzących ognistych wstęg wystrzeliło z nich w różne strony. Dziewczyna wyskoczyła do góry wykonując dobrze przygotowane wcześniej ruchy, których nauczył ją sensei. Podczas obrotu w powietrzu zaczęła wykonywać silne kopnięcia i ciosy rękoma dokładnie wymierzone w nadchodzące klony. Jej dłonie otaczała paląca, ognista poświata.
Dłonie i stopy dziewczyny kilkakrotnie trafiały w przeciwnika, ale zamiast ciała, dotykały powietrza. W końcu udało jej się uderzyć prawdziwego wroga, ale ten gdy odleciał przez siłę uderzenia, zrobił w powietrzu cięcie dłonią. Powietrze zaświstało, a na ramieniu Masae pojawiło się rozcięcie, które rozcięło nie tylko jej ubranie, ale i skórę. Mężczyzna wylądował na ziemi, a na jego nagim torsie w miejscu uderzenia pojawiło się spore oparzenie.
Dziewczyna wylądowała lekko na nogach i spojrzała na krew sączącą się powoli z niegłębokiej na jej szczęście rany. Korzystając z chwilowego bezruchu mężczyzny kunoichi wyrzuciła w jego stronę windmill-shurikena, zaczynając biec w tę samą stronę z kataną w ręku.
Przeciwnik zrobił kolejne dwa cięcia i powietrze przecięło shuriken na dwie części, które wbiły się w ziemię. Kiedy Masae biegła w jego kierunku zrobił kilka pieczęci i wystawił przed siebie dłoń, wierzchem wskazując na Masae.
- Suiten: Suiryuuben!
Przy jego dłoni zgromadziła się woda w postaci wirującej kuli, którą pobrał z powietrza i trawy. Trawa momentalnie uschła, a ze sporej kuli wody wystrzeliło mnóstwo wodnych wiązek, przecinając powietrze ze świstem. Wszystkie pędziły w kierunku Masae.
Wodny żywioł! - Pomyślała dziewczyna ze strachem, gdyż było to tym, czego obawiała się najbardziej. Zatrzymała się natychmiast i po wykonaniu sześciu pieczęci zionęła kulą ognia w pędzące w jej stronę strumienie wody.
- Katon: Goukakyuu no Jutsu.
Woda w jednej chwili zaczęła zamieniać się w parę. Wodne szpikulce wycofały się do tyłu, a obłok pary przesłonił Masae widok. Gdy wiatr rozwiał mgłę stworzoną z pary, Masae zrozumiała swój błąd. Z ziemi pod nią wystrzeliły wodne szpikulce, wyrzucając dziewczynę w powietrze. Wiązki, oprócz bolących siniaków zrobiły na jej ciele wiele bolesnych rozcięć.
Sae upadła na ziemię ciężko oddychając. Mokre, opadające na twarz włosy przysłoniły jej oczy. Na całym ciele odczuwała silny ból spowodowany bezpośrednim kontaktem z techniką przeciwnika. Podniosła się jednak szybko i używając techniki Shunshin no Jutsu znalazła się natychmiast za plecami mężczyzny. Jedną nogą podcięła go, dłonią wykręciła jedną rękę do tyłu, a kataną wykonała cięcie na wysokości pasa.
Cięcie rozpołowiło mężczyznę, a raczej jego wodnego klona. Obłok mgły, który był udziałem Masae wyraźnie był dla przeciwnika korzystny. Wodna postać upadła na ziemię, ale technika wody wciąż pozostawała uaktywniona.
- Suitenhoufutsu. - usłyszała głos za plecami.
Wodna sfera rozproszyła się i otoczyła Masae zamykając ją wewnątrz. Musiała wstrzymać oddech, gdyż wewnątrz była woda. Kula uniosła się metr nad ziemią.
Dziewczyna nabrała powietrza w płuca tuż przed otoczeniem przez wodę, po czym znalazła się w wodnej pułapce. Starała się dopłynąć do jej brzegu, ale kula przemieszczała się wraz z nią. Masae postanowiła za wszelką cenę zachować jednak spokój.
- Bunshin no Jutsu.
Jeden utworzony przez nią klon zaczął przemieszczać się w przeciwną stronę wodnej kuli, kunoichi natomiast płynęła przed siebie chcąc wydostać się z niej. Technika jednak skupiona była na prawdziwej dziewczynie. Jej klon zdołał się uwolnić i wyskoczyć z kuli. Z pułapki wyruszyły za nim dwa bicze.
Klon Sae przeskoczył nad wodnymi strugami robiąc kilka salt, po czym posłał ogniste pociski w stronę wroga, w rozmieszczeniu, którego nie dało się uniknąć. Tymczasem kunoichi utworzyła kolejne dwie kopie, które po wydostaniu się z wody zaszarżowały na mężczyznę rzucając w niego shurikenami z dwóch stron.
Przeciwnik uniósł dłoń i osłonił się wodną kulą przed ognistymi pociskami. Woda zasyczała, ale technika wciąż działała. Kiedy wyleciały z niej dwa klony, zgiął palce i z pułapki wyszły dwa bicze, które przebiły klony i strąciły shurikeny na ziemię. To odwróciło na trochę jego uwagę.
Masae wykorzystując rozproszenie mężczyzny spróbowała ponownie wydostać się z kuli. Powietrza zostało jej już bardzo mało. Prawie jej się udało, lecz wrogi shinobi cisnął kulą o ziemię, która pękła niczym bańka mocząc wszystko wokół, a Masae z wielką siłą uderzyła o ziemię.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=n5p9_p633xM[/MEDIA]

- Jak ci na imię, dziecko? - spod chusty wydobył się zimny głos.
Kunoichi z grymasem nieznośnego bólu na twarzy i łapiąc głębokie hausty powietrza podniosła się powoli i ledwo stojąc na nogach spojrzała na mężczyznę z milczeniem. Sięgnęła dłonią do rękojeści swojego miecza i patrząc prosto w jego oczy odpowiedziała chłodno.
- Masae desu.
Nie miała żadnej ochoty na bezsensowne pogaduszki, jednak poranione i posiniaczone ciało odmawiało jej powoli posłuszeństwa, odczuwała również spory uszczerbek w swoich siłach. Przeciwnik również zdawał się wyczerpany kontrolowaniem poprzedniej techniki.
- Watashi wa Mizuki desu. - powiedział robiąc niski ukłon.
Gdy się wyprostował zrobił kilka pieczęci.
- Mizukiri no Yaiba!
W rękach przeciwnika pojawił się falujący bicz, po chwili zmieniwszy się w miecz. Uzbrojony w wodne ostrze przeciwnik użył shunshin i zaatakował Masae od tyłu.
Dziewczyna wciąż zaskoczona grzecznością mężczyzny odruchowo pochyliła się do przodu, po czym wykonała obrót, katanę unosząc do góry i parując atak, nogą natomiast wymierzając kopnięcie w kolana przeciwnika.
Przeciwnik podskoczył do góry z ugiętymi kolanami, a kiedy wylądował zrobił dwa obroty wyprowadzające dwa szerokie cięcia.
Kunoichi podskoczyła ponad wodnym mieczem i z całej siły posłała cios stopą w twarz wroga.
Mężczyzna odchylił się przed uderzeniem i zrobił szybkie cięcie, raniąc odsłonięte udo dziewczyny.
Sae nie zbaczając już na kolejną, krwawiącą ranę wylądowała na ziemi, wyciągnęła kunai i wbiła go w stopę przeciwnika. Shunshinem przemieściła się obok niego tnąc kataną bark.
Przeciwnik jednak charakteryzował się wielką szybkością, toteż to, co zdawało się dziewczynie stopą przeciwnika było w rzeczywistości ziemią. Natomiast udało jej się zranić jego bark, ale ten zminimalizował obrażenia szybko się obracając i szeroko tnąc na szerokości pasa dziewczyny.
Kunoichi odskoczyła od mężczyzny, jednak na jej biodrze dało się znać niegłębokie cięcie. Ponownie nabrała prędkości biegnąc w jego stronę, kiedy jednak ten chciał wykonać atak, Masae prześliznęła się pod jego stopami i zaatakowała od tyłu mierząc kataną w to samo miejsce i pogłębiając ranę. Wróg nie zdołał się obronić i rana pogłębiła się. Mężczyzna jęknął i obrócił się. Jego miecz zmienił się w wodny bicz, po uderzeniu którego na lewym udzie Masae pojawiło się kolejne rozcięcie. Mężczyzna ponownie się zamachnął.
Nie zdążył jednak wykonać następnego cięcia. Nie zauważył, kiedy dziewczyna prześlizgując się pod jego nogami, przykleiła mu do kostki wybuchową notkę, która w tym momencie spowodowała silną eksplozję. Tuż przed nią Sae odskoczyła łapiąc się jednocześnie za zranione miejsce na nodze.
Kiedy dym eksplozji rozproszył się, oczom Masae ukazał się ninja zamknięty w wodnej kuli. Woda emanowała silną chakrę, która prawie całkowicie stłumiła siłę eksplozji na ciele przeciwnika. Po chwili sfera pękła, a przemoczony ninja zachwiał się na nogach. Utrzymał jednak równowagę i wykorzystując ostatnią dostępną chakrę wykonał technikę.
- Fuuton: Dai Kamaitachi no Jutsu! - krzyknął i machnął rękoma.
Masae otoczył potężny wir powietrza. Tornado tworzyło na ziemi głębokie rozcięcia, posyłając w powietrze zieloną trawę. Nie było sposobu aby wyskoczyć z niego, a w dodatku wir począł się zawężać.
Dziewczyna ledwo utrzymywała się na nogach, a z wielu rozcięć na jej skórze sączyła się krew. Okrążające ją powietrze zawężało swój tor w bardzo szybkim tempie. Masae wykonała pieczęci, ugryzła się w kciuk, po czym położyła rękę na ziemi.
- Kuchiyose no Jutsu.
W tym momencie całkiem potężne stworzenie osłoniło jej ciało z każdej strony. Skorpion mający twardą skorupę nie był narażony na obrażenia. Wbił się odnóżami głęboko w ziemię, mając pod sobą leżącą kunoichi, która nie widziała już nic z tego, co działo się na zewnątrz. Po kilku minutach dużego hałasu, któremu towarzyszyły piski stworzenia, skorpion odsłonił Masae i opadł na bok. Tornado minęło. Gdy dziewczyna wstała, ujrzała na własne oczy siłę tego jutsu - jej skorpion leżał na grzbiecie, a pod jego ciałem powiększała się kałuża posoki...
- Sprytny ruch, czasami trzeba poświęcić kogoś aby samemu wyjść cało. - Powiedział mężczyzna z uznaniem.
Wciąż nie stojąc pewnie na nogach Sae spojrzała z żalem na martwe zwierzę. Gdyby był to Nikame.. Opuściła na chwilę głowę, po czym zwracając się do mężczyzny krzyknęła:
- Nie chciałam tego! Nie chciałam nikogo poświęcać!
Chwiejnym krokiem ruszyła w jego stronę biegnąc. Kiedy znalazła się przy nim zaczęła wykonywać ciosy dłońmi w jego tors. Mężczyzna parował jej uderzenia.
- Kiedyś odkryjesz, że tak naprawdę chciałaś...
Uderzył dziewczynę w brzuch.
Zatoczyła się do tyłu upadając. Jej obolałe mięśnie nie były w stanie podołać jej chęci zemszczenia się na przeciwniku i pokonania go. Kilka senbonów poleciało w jego stronę wbijając się w miejsca krytyczne na jego ciele. Stało się to, gdy mężczyzna wyskoczył w powietrze aby zadać śmiercionośny cios. Teraz osunął się na kolana i nie był już w stanie wstać.
- To koniec... Wykończ mnie! - krzyknął do Masae.
Spełnienie tej prośby było teraz tym, czego pragnęła kunoichi. Z wielkim trudem podniosła się na nogi wyciągając miecz. Szła powoli kreśląc kataną podłużną smugę na ziemi, wpatrując się nieprzytomnie w klęczącego przeciwnika. Podeszła bliżej bez słowa i skierowała ostrze miecza prosto w jego serce. Ostrze katany gładko wbiło się w ciało mężczyzny. Po krótkiej chwili jego ciało eksplodowało. Siła eksplozji połączona z lodowymi odłamkami odrzuciła Masae do tyłu i dodatkowo zraniła. Oprócz małych cięć w jej ciele utkwiło kilka odłamków...
Dziewczyna upadła na ziemię podtrzymując się rękoma. Upływ krwi z wielu nacięć połączony z wysiłkiem sprawił jednak, że świadomość opuściła ją, a jej ciało po chwili opadło bezwładne.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 02-04-2010 o 02:07.
Tamaki jest offline  
Stary 28-08-2010, 00:48   #218
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Walka trwała w najlepsze. Kira nabawił się jeszcze kilku pomniejszych ran, które szybko przestały krwawić. W szaleńczej walce nie odczuwał bólu i z radością pozbawił przytomności kolejnego bandyty silnym, najprawdopodobniej śmiertelnym, ciosem w splot słoneczny. Jednak chłopakowi nadal nie było dość. Rozglądał się, szukając nowych przeciwników ale na próżno. Zostali tylko nieliczni, którzy przedarli się pomiędzy walczącymi Shinobi albo w inny sposób dostali do miasta i rozlali po ulicach miasta. Avenja splunął krwią, która sączyła się z rozciętej wargi i złapał oddech. Mógł uznać ten dzień, a szczególnie wieczór, za dość udany. Mnóstwo ciał leżało w miejscach w których przebywał chłopak. Część z nich miała małe rany w newralgicznych punktach na ciałach i twarze zastygnięte w zdziwieniu. Inni mieli więcej szczęścia i albo tylko tracili przytomność albo nie mieli sił się podnosić. Większość nie przeżyje do rana. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia i było mu nadal mało walki, zwłaszcza że przeciwnicy nie stanowili wyzwania i byli raczej workami treningowymi, oraz szansą na powstrzymanie snów. Dlatego nie zareagował zadowoleniem na rozkaz swojego sensei. Początkowo stał w tym samym miejscu i regenerował siły oczekując na kolejną falę. Dopiero kiedy wyczuł, jaką potęgę zamierza przywołać nauczyciel, postanowił ukryć się w jakimś bezpiecznym miejscu. Ruszył biegiem w stronę gospody w której się zatrzymali. Ludzie sami uciekali jak najdalej od zagrożenia, a opieszalców zabierali jego towarzysze, więc nie musiał się nikim przejmować. Tylko małe dziecko stało na środku drogi i płakało, zdziwione całą sytuacją. W ręku trzymało kawałek jakiejś pluszowej zabawki. Kira minął je. Nie miał zamiaru zawracać sobie nim głowy, ale jego płacz był uciążliwy. Zatrzymał się na chwilę i odwrócił w jego stronę.
Cholera” zaklął w myślach i wrócił się po nie, bezceremonialnie podnosząc je z ziemi i przekładając przez ramie.
Do gospody dotarł w ostatniej chwili. Kiedy zamknął za sobą drzwi, rozszalała się burza, która huknęła w okucia tak, że te aż jęknęły. Avenja położył dzieciaka na kontuarze. W środku znajdowało się mnóstwo ludzi, którzy nie zdążyli wyjść przed atakiem, bądź uważali że tutaj będą bezpieczniejsi. Wśród nich był właściciel gospody i piękna kelnereczka, która nadal kurczowo trzymała jego ubranie. Podszedł do niej i otoczył ją ramieniem uspokajając. Spokojnie zabrał jej szatę i założył. Czuł jak cała drżała ze strachu. Podniósł jej brodę i pocałował w policzek jak najdelikatniej potrafił.
- Przecież mówiłem, że się tym zajmiemy. Zaopiekuj się tym dzieciakiem. Nie potrafię sprawić, żeby przestało płakać. – odparł podchodząc do gulaszu i próbując, mimo że już trochę przestygł.
- Dobre. – skwitował i wziął jeszcze jedną łyżkę po czym wyszedł na zewnątrz. Nadal szalała zawieja i Kira ledwo utrzymywał się na nogach. Domy chroniły go przed większymi uderzeniami wiatru, a mimo to naprężał mięśnie nóg z całych sił. Osłaniając oczy, powoli wędrował w stronę sensei, czując że tylko jego własne zdolności trzymają go przy ziemi. W końcu nie mógł już iść dalej. Przypadł więc do ziemi i postanowił przeczekać najgorsze.

Kilka chwil później, kiedy wszystko ustało, nie można było poznać gdzie spoczął. Wszystko zostało przykryte kilkucentymetrową warstwą śnieżnego puchu. Kiedy w końcu się wydostał był trochę zziębnięty i czerwony ale nie odczuwał chłodu. Rozejrzał się dookoła. Powietrze było niezwykle czyste i… ciche. Nie było żadnych okrzyków radości czy bólu. Tylko cisza po nawałnicy. Ludzie powoli wychylali się ze swoich domostw, a on ruszył. Trochę zajęło zanim znalazł sensei, gdyż technika także i jego oderwała od ziemi. Był nieprzytomny i wyczerpany, ale nic dziwnego biorąc pod uwagę siłę i rozmiar tego co dokonał. Kira podniósł go. Był zadziwiająco lekki. Znowu poczuł to dziwne uczucie straty, ale nie dał się mu tym razem obezwładnić. Ruszył w stronę gospody, rozglądając się za resztą drużyny.
Oni odnaleźli go pierwsi. Masae nadal lekko kulała, ale jej twarz wyrażała głęboką troskę. Towarzyszył im shinobi z Wioski Ukrytej w Chmurach. Także był zaniepokojony, natomiast Nizan był chłodny i opanowany jak zawsze. Razem pomogli chłopakowi zanieść ciało do mieszkania ninja z obcej wioski i tam złożyć je by odpoczęło. Masae opiekowała się nauczycielem jak siostra albo matka. Patrząc na jej delikatne ruchy i lekki grymas bólu na twarzy gdy przeciążała zranioną kostkę, nie wydając nawet mruknięcie sprzeciwu, przypomniał sobie ich rozmowę przed misją.

Martwiła się o każdego z nich. Zdawała się być delikatna i silna zarazem. Troszczyła się o swoich towarzyszy i przerażała ją myśl o ich śmierci. Była miła nawet dla niego, mimo że kompletnie go nie znała. Ich rozmowa na temat uczuć: troski, przyjaźni dała mu sporo do myślenia. Miał wrażenie jakby w tamtych chwilach rzucił olbrzymi most pomiędzy dzielącą ich przepaścią niewiedzy i mógł powoli wkroczyć w jej świat. Osiągnął coś czego nie udało mu się z Nizanem, chociaż nawet zbytnio nie próbował. Teraz pozostało kroczyć tym mostem i uważać, by nie natrafić na spróchniałą deskę.
Dziewczyna, wyczerpana walką i opatrywaniem sensei, w końcu zasnęła na kanapie. Kira dopił swój napój i podszedł do niej. Sen miała spokojny i dosyć twardy. Wyglądała naprawdę uroczo. Przykrył ją swoją szatą by nie zmarzła i poprosił o zimną wodę i trochę czystych szmatek. Najdelikatniej jak potrafił podniósł jej nogę i odwiązał skrawki, które chyba miały być prowizorycznym bandażem. Rana trochę się babrała.
Eh, te kobiety. Nigdy nie myślą o sobie” powiedział do siebie i spokojnymi ruchami zaczął obmywać skórę dookoła rany, tak by jej nie podrażnić a oczyścić z krwi i brudu. Następnie owinął kostkę nowym bandażem i usztywnił. Nie był może mistrzem opatrunków ale ten udał mu się nawet całkiem, całkiem. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku usiadł pod ścianą i zasnął.

Obudził go zwykły poranny gwar. W kuchni parzyła się już herbata napełniając dom zapachem ziół. Wszystkie mięśnie miał zesztywniałe i obolałe, ale rany jakich nabawił się w trakcie walki były wyleczone. Najchętniej teraz udał by się w jakieś spokojne miejsce by odpocząć, ale kiedy się już odświeżył i miał zamiar wyjść, pojawił się Mitsuhashi. Słuchał go z mieszanymi uczuciami.
- Wybacz, sensei, ale nie mogę Ci złożyć takiej obietnicy.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172