Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2010, 14:12   #512
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wt, 16 X 2007, Wydział XIII, kostnica ; 8:40

Wspominając jak Chińczyk uporał się z śledzącymi go krukami, onmyoudou delikatnie przejechał palcami po dwu swoich nowych przedmiotach. Dwa papierowe wachlarze, rozpięte na drewnianej ramie. Własne rękodzieło, wzmocnione magią i opisane jako kamaitachi*.

Mag pisma nie sądził, by wachlarze miały okazać się szczególnie trwałe, ale miał nadzieję, ze wczorajsze spotkanie z dymem nauczyło go czegoś. Kruki były zwrotne, ale dym był - po samym sposobie poruszania się sądząc - ewidentnie magiczny. Owszem, wiatr go w pewien sposób kształtował, jednak należałoby wezwać prawdziwie silny podmuch by rozproszyć taki dym, lub rozerwać go. Natomiast taki podmuch na pewno przyjdzie z kamaitachi... nie bez powodu były one nazywane kosami wiatru.

Nie było to jednak jedyną przygotowaną niespodzianką, jego 'asem w rękawie' było zaklęcie, którego efektu sam nie był pewien - nie było czasu na jego przetestowanie.

I - patrząc po straszliwym rozgardiaszu jaki panował w kostnicy - nie zapowiadało się, by miał na takie testy czas.

* * *

Raban nie opadał - pod napięciem okazywało się jak sprawna jest ekipa Czeszki i jak wiele potrafi wytrzymać ona sama. Pavlicek właściwie nie wstawała od komputera, chyba, ze do urządzeń diagnostycznych. Drukarka pracowała niemal zawsze, kiedy Yagami odprowadzał kolejna rodzinę albo witał następną. A rodzin tego dnia pojawiło się prawie dwadzieścia. Przyszli ci, którzy dostali wiadomość, przyszli też tacy, którzy wiadomości nie mieli i po rozejściu się po Chinatown wieści o masakrze, zbiegali na wydział, zaalarmowani. Bo nie mogli znieść niepewności, bo sąsiad zarzekał się, że widział tam ich syna, brata, kuzynkę itp.

W krótkiej chwili wytchnienia mag zatęsknił za kawą Willhellminy Hollward. Niewiele myśląc rzucił czar, by ją przywołać... Rozbłysł jakiś nieznany mu glif na suficie, zaś mag poczuł jak energia jaką chciał zasilić zaklęcie - wraca do niego. Przypomniawszy sobie, gdzie się znajduje, szybkim krokiem wyszedł... by wrócić wprowadzając kolejną rodzinę. Dopiero po południu zdołał przeprowadzić swój plan - wyjść, przywołać tackę, porcelanę i samą kawę, następnie wrócić i przy gromkim "ooooo dzięki stary!" zaserwować ją pozostałym laborantom i samej koronerce. Zmęczenie na twarzy Czeszki przez moment było wyraźnie widoczne, kiedy sięgała po kawę.

Zdecydował posłać jej maila o północy. Skomponował szybką wiadomość, ustawił adresata, godzinę dostarczenia na północ - jeśli do tej pory nie będzie w stanie anulować zlecenia, najpewniej Chu Koi Tang będzie zwycięzcą.


Wt, 16 X 2007, Złomowisko Chu Koi Tanga, miejsce pojedynku. 18:00


Obserwując przybycie Chu Koi Tanga onmyoudou był spokojny. Na złomowisku pojawił się jeszcze nocą, by poznać teren. Wszelkie przygotowania miał już za sobą, teraz zostawało przeprowadzić to, co zaplanowane.

Japończyk zakładał, że nie walczy jedynie przeciw jednemu człowiekowi. Choć Chu Koi Tang dotąd załatwiał sprawy zdecydowanie w bardziej honorowy sposób niż inni gansterzy Triad, kiedy więc spojrzał na świtę tamtego, oceniał przeciwników.

Zaczajony nieopodal kot-shikigami patrzył, kto z nowoprzybyłych otoczony jest magią i jaką.

Sam Hitohiro odziany był zgoła nietypowo, ponieważ miał na sobie wysoką, czarną czapę, przewiązaną pod brodą, jego białe kimono miało długie rękawy, w których skrywało się sporo rozmaitych karteczek, za obi tkwiły dwa złożone teraz kamaitachi, zaś drewniane geta ozdobione były wyrytym symbolem heksagramu. Na kimono nałożone było komigatari**, ozdobione symbolami konstelacji zodiakalnych, na plecach zaś sporej wielkości czarnym pentagramem z czerwonym płomieniem i srebrnym księżycem w centrum. Ten znak był znakiem rodowej linii magów - przodków Hitohiro. Pentagramy zaszyte były też w czterech miejscach stroju, oraz w czapie.

Japoński mag traktował pojedynek poważnie i ceremonialnie, pojawiając się w formalnym stroju urzędnika z Biura Onmyou, które wieki temu pełniło wysokie funkcje przy Dworze Cesarskim, kiedy onmyoudou było właściwie narodową magią. Wtedy, każdy onmyoudou właśnie tak się nosił.

* * *

- Przyszedłeś, to dobrze. - zimno uśmiechnął się opiumowy mag, zapalając papierosa. Natychmiast onmyoudou założył, że to nie tytoń tamten teraz pali. - Zaczynamy powiedzmy z odległości dwudziestu kroków od siebie. Potrzebujesz jakiegoś czasu na rozgrzewkę? Masz jakieś pytania przed śmiercią?
- Nadal nalega pan na pojedynek? - upewnił się dla formalności Yagami
- Tchórzysz? - szczeniacko odpowiedział starszy mężczyzna. Japończyk jakby nie zauważył prowokacji
- Rozumiem. Ma pan licznych towarzyszy, mogę założyć, że w razie pana zgonu ktoś się zajmie formalnościami?
Tamten uśmiechnął się naprawdę paskudnie:
- To nie ja tu zginę - rzucił kolejną przewidywalną odpowiedzią.

"Świr" pomyślał Yagami, "najprawdziwszy świr, on się z tego cieszy"

Ale sam również czuł ekscytację na samą myśl o zmaganiach.

- Sou ka***. Potrzebuję trzech do pięciu minut. I możemy zaczynać.

Wzniósłszy kekkai wokół całego złomowiska, onmyoudou ustawił się w odpowiedniej odległości i rzucił - Gotów!

Zaczęło się.

Onmyoudou doskonale rozumiał o co chodzi w pojedynkach. Opowieści samurajskie ilustrowały to nad wyraz dobitnie. W znakomitej większości wypadków kto zaczynał, kto uderzał pierwszy - wygrywał. Chyba, że miał kiepską technikę.

Pojedynki rewolwerowców również to potwierdzały. Szybkość, przejęcie inicjatywy, jak i umiejętności - to były rzeczy kluczowe do zwycięstwa.

Walkę zatem Yagami rozpoczął trywialnie - rzucając przyzwanym z toujinfu chwilę przed pojedynkiem nożem.

Przedłużając ruch, jednym płynnym gestem, rzucił w górę ledwie zapisane toujinfu, jednocześnie schodząc w dół i intensywnie mrużąc oczy. Krzyknął zapisane na kartce słowo.

Rozbłysły fajerwerki.

Japończycy rozwinęli fajerwerki do rangi sztuki. Niemal każdy lokalny festiwal miał pokaz sztucznych ogni jako pozycję obowiązkową. Niektóre słynne były w całym kraju z wyrafinowania swoich pirotechnicznych dzieł, na nocnym niebie można było podziwiać długotrwałe, fantastyczne rozbłyski we wszelakich kolorach i kształtach.

Oczywiście, wieczorem efekt musiał być słabszy, ale też i nie o efekt chodziło... ale o rozproszenie. Toteż miast zapisać na karcie jaki fajerwerk, w jakim kształcie, kolorze, jak długi i jak wysoko, przygotowując tę kartę, mag pisma jedynie wpisał tam jedno kanji, znaczące "rozbłysk, eksplozja".

Dystrakcja. Sun Tzu w swym legendarnym dziele poświęcił jej wiele miejsca.

Prawdziwy pierwszy atak był gdzie indziej. Cztery kruki zaczęły pikować na opiumowego maga. Niczym kamienie leciały w dół, by tym razem żadne smugi dymu nie przeszkodziły im w dotarciu do celu.

Pułapki w pułapkach - shikigami-kot wyskoczył za Chu Koi Tangiem mając przygwoździć jego cień i unieruchomić tamtego, unie.

W tym samym czasie, Hirohito delikatnie chwycił kolejne toujinfu w dwa palce, wymawiając cicho lecz rozkazująco kolejne zaklęcie:

- Yobidasu! Sasori!****

Symbol na kartce poczerniał, kartka zwinęła się i stała skorpionem, którego ogon precyzyjnie ujęty był między dwa palce nagle pocącego się onmyoudou.

Zakręciwszy się wokół własnej osi mag cisnął prezent pod nogi przeciwnika. Był ciekaw na ile tamten był zimnokrwistym świrem. W końcu większość ludzi na widok skorpiona w bezpośredniej bliskości nie reaguje racjonalnie.

Wyćwiczonym, automatycznym ruchem mag idei zakreślił dłońmi koło, uspokoił przepływ ki i rozpoczął potoczyście inkantację:

- Maboroshi! Watashi wa dou? Watashi wa dare?*****


------------------------------------------------
* kamaitachi - wg japońskiego folkloru złośliwy duch, który zjawia się z silnym wiatrem, tnie i nakłada lek, zadając bolesne niczym ciecia rany, lecz nie powodując krwawienia i nie zostawiając śladów. Także używane do niektórych ceremonii shinto specjalne wachlarze, mające 'ciąć wiatr' przez wywołanie jeszcze silniejszego, lecz inaczej skierowanego wiatru.
** komigatari (jap.) kamizela, część formalnego stroju japońskich notabli,
***Sou ka - (jap.) rozumiem, przyjmuję (do wiadomości), ah tak (to ostatnie także w formie pytania)
**** Yobidasu! Sasori! - (jap.) Przyzywam! Skorpion!
***** Maboroshi - (jap.) fantom, iluzja,
w tej samej linii: Watashi... - (jap.) Gdzie jestem? Kim jestem? - wyliczanka dziecięca przy zabawie w chowanego
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline